Rozpoczynając podbój Kosmosu od samego początku liczyliśmy na
jakieś ekscytujące odkrycia, które na zawsze odmienią nasze
postrzeganie wszechrzeczy.
Nieznane cywilizacje, zaginione miasta na innych planetach, fascynujące technologie. Niestety rzeczywistość okazała się prozaiczna i bez zbytnich sukcesów. A przynajmniej takich, które by zmieniły nasze postrzeganie nas samych jako pępka wszechświata. Na szczęście pisarze science fiction mają pole do popisu. Ich ogranicza tylko własna wyobraźnia, a ta-jak wiadomo jest bezgraniczna. Szczególnie gdy mogą wprowadzić w życie ludzi jakąś bezwzględną rasę, która istnieje tylko po to, aby pognębić ludzkość, a czasem i resztę wszechświata. „Noc bez gwiazd”, to nowość – stanowiąca drugi tom cyklu Kroniki Upadłych. Po pierwszej części dość długo czekałem na ciąg dalszy – i oto jest.
Nieznane cywilizacje, zaginione miasta na innych planetach, fascynujące technologie. Niestety rzeczywistość okazała się prozaiczna i bez zbytnich sukcesów. A przynajmniej takich, które by zmieniły nasze postrzeganie nas samych jako pępka wszechświata. Na szczęście pisarze science fiction mają pole do popisu. Ich ogranicza tylko własna wyobraźnia, a ta-jak wiadomo jest bezgraniczna. Szczególnie gdy mogą wprowadzić w życie ludzi jakąś bezwzględną rasę, która istnieje tylko po to, aby pognębić ludzkość, a czasem i resztę wszechświata. „Noc bez gwiazd”, to nowość – stanowiąca drugi tom cyklu Kroniki Upadłych. Po pierwszej części dość długo czekałem na ciąg dalszy – i oto jest.
O książce możemy
dowiedzieć się że:
Przez stulecia
więziona w Pustce, planeta Bienvenido wraz z jej mieszkańcami,
zarówno ludźmi jak Upadłymi, została wyrzucona w zwykłą
przestrzeń.
Jednak ocaleni znajdują się miliony lat świetlnych od Wspólnoty, która nawet nie wie o ich istnieniu. Gdy obie rasy zamieszkujące planetę rozpoczynają śmiertelną walkę o jej wyłączne posiadanie, ludzkość wydaje się skazana na klęskę, pomimo pomocy tajemniczej Anielskiej Wojowniczki, dysponującej niedostępnymi dla ludzi zdobyczami techniki Wspólnoty. Jednak w trakcie rutynowego lotu kosmicznego major Ry Evine bezwiednie uwalnia przetrzymywany przez Upadłych statek, który awaryjnie ląduje na Bienvenido, przynosząc ludzkości nadzieję na przetrwanie: niezwykłe dziecko. To dziecko nie tylko dorasta w błyskawicznym tempie, ale posiada wiedzę i umiejętności znacznie przekraczające te, jakimi dysponują ludzie mieszkający na Bienvenido. Tropione przez Upadłych i ludzi, jest ogniwem łączącym zapomnianą przeszłość i wspaniałą przyszłość, będącą już niemal poza zasięgiem…
Jednak ocaleni znajdują się miliony lat świetlnych od Wspólnoty, która nawet nie wie o ich istnieniu. Gdy obie rasy zamieszkujące planetę rozpoczynają śmiertelną walkę o jej wyłączne posiadanie, ludzkość wydaje się skazana na klęskę, pomimo pomocy tajemniczej Anielskiej Wojowniczki, dysponującej niedostępnymi dla ludzi zdobyczami techniki Wspólnoty. Jednak w trakcie rutynowego lotu kosmicznego major Ry Evine bezwiednie uwalnia przetrzymywany przez Upadłych statek, który awaryjnie ląduje na Bienvenido, przynosząc ludzkości nadzieję na przetrwanie: niezwykłe dziecko. To dziecko nie tylko dorasta w błyskawicznym tempie, ale posiada wiedzę i umiejętności znacznie przekraczające te, jakimi dysponują ludzie mieszkający na Bienvenido. Tropione przez Upadłych i ludzi, jest ogniwem łączącym zapomnianą przeszłość i wspaniałą przyszłość, będącą już niemal poza zasięgiem…
Zachęcam do
lektury.
Jeśli ktoś się
waha sięgnąć po tę - dosyć obszerną - książkę, to mogę od
razu zapewnić, że jest równie dobra jak część pierwsza, albo
nawet lepsza. Taka space opera, która pokazuje nam walki międzygwiezdne, ale nie tylko. To także zniszczone światy, na których
nic nie przetrwało, bo ich mieszkańcy dokonali samozagłady, albo
interesujące obce rasy, które nie zawsze są wrogo nastawione.
Terraformowanie obcych światów, na których prawie nic nie chce
rosnąć oprócz bananowców i o wiele więcej.
Jedna z najlepszych
powieści SF, jakie czytałem ostatnio. Bohaterowie, walka o
przetrwanie – niby wyświechtane tematy, ale podane porywająco.
Jeśli zacznie się czytać, to ani się czytelnik nie obejrzy, a
jest na ostatniej stronie. A dodatkowo pamięta co przeczytał. A nie
o każdym słowie pisanym można to powiedzieć. Może zbyt dużo tu
słów, których znaczenie nam umyka, ale w końcu jest to odległa
przyszłość. Być może przyjdzie czas na zrozumienie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz