środa, 17 czerwca 2020

Nieśmiały zabójca Clara Usón



/REBIS/
Clara Uson to hiszpańska pisarka, która od czasu swojego debiutu zawojowała listy bestsellerów, nie tylko w swoim kraju. Idąc tym tropem postanowiłem zapoznać się z jedną z jej powieści, która nosi tytuł „”Nieśmiały zabójca”

O książce możemy przeczytać, że:
W krótkiej historii życia Sandry Mozarovski, gwiazdki filmów erotycznych, rzekomej królewskiej kochanki, której śmierć w niewyjaśnionych okolicznościach poruszyła społeczeństwo hiszpańskie lat siedemdziesiątych, Clara Usón znajduje echa własnego procesu autodestrukcji i złożonej relacji, jaką od dziecka miała z matką. Wplatając w fabułę skupioną wokół tytułowego nieśmiałego zabójcy refleksje Wittgensteina, Camusa i Pavesego, pisze o sensie życia, ślepej nadziei młodości i o narracji, którą tworzymy jako sposób na przetrwanie.

Nie wierzcie zapewnieniom okładki, że właśnie przeczytana historia jest wzruszająca i poruszająca .
W gruncie rzeczy to ciekawa opowieść, ale czegoś m jednak brakowało. . Poza tym czyta się szybko i z pewnym zaciekawieniem. To na pewno plus. Dlatego polecam, warto się zapoznać. Trochę nietypowa opowieść, która wciąga w swój świat. Trudno ją nawet zaklasyfikować do jakiegoś gatunku, w tym tkwi większy problem. Najprościej rzecz ujmując jest to powieść która ma prawie wszystkie gatunki w sobie, a nawet elementy tak zwanego realizmu magicznego. Ciekawie wygląda także przedstawienie drugiego tła czyli okolic w której rozgrywa się akcja tej opowieści. Niemalże czujemy bruk pod nogami.

Odzyskanie czasu Baoshu




/REBIS/
Baoshu to pseudonim chińskiego pisarza, który jest jedną z gwiazd azjatyckiej fantastyki naukowej.  „Odzyskanie czasu” to powrót do serii innego chińskiego pisarza „Problem trzech ciał”. Mimo że seria nie zdobyła mojego serca, przeczytałem ją z zainteresowaniem. Zadziałał tu pewnie efekt nowości.

O książce możemy przeczytać że:
Mózg Yun Tianminga został zamrożony i umieszczony w statku kosmicznym, który wystrzelono w kierunku floty trisolariańskiej. Plan był desperacki. Istniała tylko minimalna szansa na to, że obcy ożywią człowieka i że pewnego dnia Tianming zdoła przekazać na Ziemię cenne informacje.
Tak też zrobił. Ale wcześniej zdradził ludzkość.
Po tysiącach lat spędzonych na zesłaniu Tianming może wreszcie odkupić winę. Istota zwana Duchem werbuje go do pomocy w wojnie z wrogiem, który zagraża istnieniu całego wszechświata. Tianming podejmuje to wyzwanie, ale tym razem nie chce być jedynie pionkiem w grze... Odkupieniem za zdradę może być ocalenie ludzkości.

Podsumowując. Całkiem ciekawe spojrzenie na świat, którego koniec nastąpił z winy bohatera. Odkupienie win nie będzie takie łatwe, a nasz bohater nie raz zmierzy się ze swoimi wspomnieniami. Autor całkiem zgrabnie nawiązał do wspomnianej przeze mnie serii i uważam że ta „odskocznia” od trylogii Cixina Liu warta jest uwagi czytelnika.

Płytkie groby na Syberii Michał Krupa


/REBIS/

Michał Krupa pochodził z Rudnika pod Myślenicami. Jako nastolatek został przyjęty do seminarium jezuickiego, ale z niego uciekł i wstąpił do wojska. W kampanii wrześniowej 1939 roku walczył w 13. pułku kawalerii. Po 17 września próbował odszukać rodzinę i został aresztowany przez Sowietów. W „Płytkich grobach na Syberii” spisał wspomnienia swego uwięzienia i ucieczkę z syberyjskiego łagru do Afganistanu, pełną dramatycznych przeżyć i niebezpieczeństw.

O samej książce możemy przeczytać :
W 1939 roku Michał Krupa został aresztowany we wschodniej Polsce, wówczas okupowanej przez ZSRR, i oskarżony o szpiegostwo na rzecz Niemiec. Piekło zaczęło się dla niego od przesłuchań i tortur w osławionym więzieniu śledczym na moskiewskiej Łubiance. Uznany za winnego, został zesłany na Syberię do łagru Peczora. Tam na co dzień spotykał się z wyrafinowanym okrucieństwem i próbował przetrwać w skrajnie trudnych warunkach, w których więźniowie skazani na katorżniczą pracę na ogół nie przeżywali roku. Niemalże cudem zdołał się wydostać z łagru w ogólnym chaosie, który zapanował po niemieckiej inwazji na Związek Radziecki. Odbył morderczą podróż z Syberii do Afganistanu, gdzie wreszcie znalazł się w bezpiecznym miejscu.

Jest to przede wszystkim opowieść o człowieku który próbuje przetrwać w świecie który trawi wojna. Pełna brawurowych ucieczek, świat gułagu, nieprawdopodobne zbiegi okoliczności. I w tym wszystkim człowiek który za wszelką cenę chce przetrwać, odnaleźć upragnioną wolność. Mimo potwornych obrazów, historia ta jest w gruncie rzeczy pozytywna. Pokazuje determinację człowieka, jego wolę przetrwania, nawet w najgorszych warunkach. Ciekawie napisana, czyta się jednym tchem. Polecam wszystkim którzy chcą poznać polską wersję Wielkiej ucieczki.

Śledztwa Enoli Holmes - 2 - Sprawa lady Alistair Serena Blasco


Nancy Springer popełniła swego czasu całą serię książek o przygodach Enoli Holmes. Nazwisko w tym przypadku nieprzypadkowe, bowiem jest to młodsza siostra samego Sherlocka Holmesa. Seria ta zyskała niesamowita popularność, a bazując na tej popularności wyprodukowano film, a całkiem niedawno serię komiksów, a drugi tom tej serii mam właśnie przed sobą. „Śledztwa Enoli Holmes. Sprawa lady Alistair”.

O komiksie możemy przeczytać, że:
Wyemancypowana Enola chce być niezależna od rodziny, co w wiktoriańskiej Anglii jest bardzo trudnym zadaniem dla kobiety. Po ucieczce z domu ukrywa się w Londynie pod wymyślonym nazwiskiem. Prowadzi własne dochodzenia, podając się za asystentkę nieistniejącego detektywa. A że ma wielki talent do udawania innych ludzi, bez trudu przybiera postacie zakonnicy czy arystokratki. Tym razem zajmie się poszukiwaniami młodej lady Cecily Alistair. Śledztwo doprowadzi ją w niebezpieczne zaułki dzielnic biedoty i do doków, gdzie robotnicy szykują się do buntu. Równocześnie będzie musiała prowadzić grę w kotka i myszkę z Sherlockiem oraz kontynuować poszukiwania własnej matki!

Nieodrodna siostra swojego brata, trzeba przyznać. Nie ma to jak krew detektywa! Enola dwoi się i troi aby rozwiązać zagadkę, a równocześnie stara się dowiedzieć czegoś o swojej matce. Całkiem ciekawa historia i nieźle zilustrowana. Zasługa to pewnie twórczyni, która za tą serię zdobyła uznanie czytelników, niemalże wszędzie tam gdzie owa historia się pojawiła. Polecam zatem, drugi tom jest równie ciekawy. Jednak muszę przyznać, że przez książki nie mogłem przebrnąć. Chociaż kwestia siostry Sherlocka nigdy nie pojawiła się w klasycznych opowieściach o Holmesie, postać ta już na stałe zagościła w świadomości czytelników. Polecam zatem komiksowe perypetie dziewczyny, która musi się mierzyć z geniuszem swojego brata.

Niefortunne przypadki młodej kaczki Jay Fosgitt, Jimmy Gownley




Raczej się nie pomylę, twierdząc że postaci Kaczora Donalda nikomu przedstawiać nie trzeba. Ten choleryczny kaczor zdobył uznanie widzów na całym świecie w pewnym serialu animowanym, a za sprawą Carla Barksa zyskał zupełnie nowe życie pojawiając się w setkach historyjek komiksowych.  Tym bardziej cieszy zupełnie nowe ujęcie tej postaci – tym razem nasz bohater jest całkiem młodym kaczorkiem, który zbiegiem okoliczności dostaje się na pewną elitarną uczelnię. A ta opowieść komiksowa nosi tytuł „Niefortunne przypadki młodej kaczki”.



O dziele tym możemy przeczytać, że:
Młody Kaczor Donald jest wygadaną i przedsiębiorczą kaczką, a gdy nad farmą jego ukochanej babci zawiśnie widmo bankructwa, nie cofnie się przed niczym, aby ocalić rodzinny majątek. W wyniku zabawnego nieporozumienia otrzymuje stypendium w elitarnej szkole z internatem, gdzie musi… przetrwać. To prawdziwe wyzwanie, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że stypendium zostało przyznane przez pomyłkę, jedyny kumpel Donalda to gołąb, który nie umie grać na saksofonie, a jego współlokator wydaje się demonicznym łotrem wszech czasów, planującym przejęcie władzę nad światem. Donald nie zamierza się jednak poddać tym bardziej, że na horyzoncie pojawia się bardzo atrakcyjna koleżanka.



Słowem podsumowania. Przede wszystkim jest to całkiem zabawna opowieść, w której spotykamy nie tylko Donalda ale i jego późniejszą narzeczoną, oraz Goofy’ego czy Myszkę Miki. Opowieść komiksowa, bowiem więcej tu tekstu niż typowego komiksu, jednak w niczym to nie przeszkadza. Szczególnie wszędobylski narrator przypadł mi do gustu, który nie tylko przedstawia całą historię, ale i robi aluzje do swoich przeżyć i nie tylko. Całość jest tak sympatyczna, że pozostaje się tylko cieszyć, że takie historie powstają. Na poprawę humoru – znakomite.

Szpiegomania. Podwójny przekręt. Opowieść komiksowa Jen Petro-Roy






Po zwariowanych perypetiach Kaczora Donalda, który robił wszystko, aby uratować farmę Babci Kaczki przyszła pora na niemniej znane postaci z Kaczogrodu. Najlepsze przyjaciółki – Minnie i Daisy. A tytuł brzmi „Podwójny przekręt”.

O historii możemy przeczytać, że:
Myszka Minnie i kaczka Daisy rozpoczynają właśnie studia na Uniwersytecie Kalisoty! Wkrótce okaże się, że nowe otoczenie, obiecujące znajomości i ekscytujące perspektywy związane z nauką to dopiero początek wyzwań, przed którymi staną przyjaciółki. Czy Minnie dowie się, co takiego ukrywa Daisy? Jak się zakończy tajemnicza misja, w którą zaangażują się dziewczyny? Kto okaże się czarnym charakterem?



Jeśli mogę wyrazić swoje zdanie, to nadmienię że ta opowieść jest mniej wesoła. Owszem jest zabawnie, ale i całkiem wciąga ta opowieść. Do końca możemy się zastanawiać o jakie tajemnice może tu chodzić. ..
Świetnie zilustrowane, ciekawa historia, czego chcieć więcej. Dodatkowo narrator ma własne zdanie i nie waha się wtrącać gdy tego wymaga sytuacja, albo jemu się tak wydaje. Mnie się podobało.

wtorek, 16 czerwca 2020

Strachosfera. Koszmarna formuła. Opowieść komiksowa Tommy Greenwald, Elisa Ferrari




Słynni siostrzeńcy Kaczora Donalda pojawili się już w 1937 roku. Po tym gdy wujek ich adoptował na stałe wpisali się w jego przygody, w których często towarzyszy im także najbogatszy kaczor świata, czyli Sknerus. To zaradni i pomysłowi chłopcy, bardzo dumni z tego że są skautami, a Poradnik Młodego Skauta obrósł już legendami. Teraz przyszła pora na trochę inne spojrzenie na te postacie. Przed Wami „Koszmarna formuła”.

O opowieści możemy przeczytać, że:
Hyzio, Dyzio i Zyzio, niezrównani siostrzeńcy Kaczora Donalda, stają w obliczu nowej przygody. Wyruszają na wymianę uczniowską do Berlina, gdzie czeka na nich nie tylko nowa koleżanka, pyszne jedzenie, i futbol, ale i… wielkie niebezpieczeństwo! Czy kaczorki podejmą walkę z szalonym naukowcem, który zamierza opanować świat za pomocą strachu? Jak zakończy się ten nierówny pojedynek?

Fantastyczna, świetnie zilustrowana opowieść. A dodatkowo całkiem wciągająca. No i przede wszystkim zabawna. Siostrzeńcy nigdy nie dawali sobie w kaszę dmuchać, jednak tutaj wspinają się na wyżyny swojej pomysłowości. Świetnie się bawiłem podczas lektury, dlatego polecam.

Rabat obowiązujący na www.egmont.pl - w dniach 17-24 czerwca, przy zakupie dowolnej książki z serii "Opowieść komiksowa"  i wpisaniu kodu rabatowego kaczki, otrzymacie dodatkowo 7% rabatu na cały koszyk. 

Awantura w wiosce Smerfów Peyo




/EGMONT POLSKA/
Smerfy wymyślił rysownik ukrywający się pod pseudonimem Peyo. Po jego śmierci jego dzieło kontynuują inni twórcy, na czele z synem Peyo, Thierrym. Powstało mnóstwo nawiązań do tej serii. Są to nie tylko figurki, kolorowanki, zgadywanki, książki, ale i popularny serial animowany, a nawet filmy fabularne, z tym, że niestety w tych filmach mało jest magii znanej chociażby z serialu, ale to moja opinia. Jest nawet wioska w której możemy spotkać naszych ulubionych bohaterów.
W sferze komiksów niedawno wydano album „Awantura w wiosce Smurfów”. Oczywiście jest to wznowienie, ale to nie przeszkadza w tym aby sobie przypomnieć co też słychać u naszych stworków.

O komiksie możemy przeczytać że:
Następny tom szalonych przygód małych mieszkańców wioski zagubionej pośrodku wielkiego lasu. Tym razem dojdzie do wydarzeń, które nie przystoją spokojnym Smerfom! A jaka będzie przyczyna rozróby? Otóż każda rzecz ma własną nazwę. Co jednak począć, gdy różne Smerfy zaczynają nadawać tym samym rzeczom odmienne nazwy? Która jest lepsza? Od różnicy zdań blisko jest do kłótni, od kłótni jeden krok do bójki, a od niej do... No właśnie, jak daleko posuną się zawzięte Smerfy? Oto wielka i hałaśliwa awantura rozpoczęta zwykłym sporem o to, jak należy nazywać korkociąg! W dalszej części albumu nastąpi przegląd smerfich zmagań sportowych – oczywiście na wesoło!

Jeśli ktoś jest wielbicielem Smerfów, polubi i te historie. Jest zabawnie, kolorowo i pouczająco. Bo mimo pozornej prostoty, te historie całkiem sporo przekazują. Przekonajcie się sami. Ta seria to jedna z lepszych historii, które dziecko może przeczytać, ale nie tylko dziecko...

poniedziałek, 15 czerwca 2020

Deadpool: Deadpool w kosmosie Gerry Duggan, Scott Koblish i inni...




/EGMONT POLSKA/
Kolejna postać która powstała w wyniku pisanej wojny między Marvelem a DC. Można by rzec że wojna rysowana. Ilekroć jedno z wydawnictw odniesie - albo odniosło sukces - stwarzając jakąś postać – uruchamiało to burzę mózgów w konkurencyjnym wydawnictwie. Efektem tej walki na ołówki jest na ten przykład sam Deadpool, a ja właśnie zaznajomiłem się z komiksem „Deadpool w kosmosie”

O komiksie możemy przeczytać, że:
Dziewiąty tom przygód Deadpoola z serii wydawniczej Marvel NOW! 2.0. Wade Wilson leci w kosmos! To jedyne miejsce, w którym ma jeszcze nadzieję znaleźć sposób na pokonanie swojego najbardziej wkurzającego wroga – Madcapa. Nie przewidział jednak, że jego wyprawa wzbudzi panikę jak Wszechświat długi i szeroki. W rezultacie kosmicznego nieporozumienia Wade będzie musiał stawić czoło nie tylko asgardzkim wojom, Korpusowi Nova i straszliwym Brood, ale też samemu Kolekcjonerowi!

Takie tam wariacje na temat. Dzieje się tutaj wszystko jednocześnie, a sam bohater jak kogoś nie tłucze wygłasza swoje uwagi, które nie wszystkim przypadają do gustu. Według twórców jest wesoło. Dużo się dzieje – to prawda, ale czy jest wesoło? Sami oceńcie. Mnie ten bohater mniej razi niż kiedyś, pewnie się już przyzwyczaiłem do jego szaleństw. Fani sięgną z pewnością w ciemno, tak że im polecam. Reszta może się rozczarować. Plusem dodatnim tej opowieści są całkiem niezłe rysunki i mnóstwo gościnnych występów postaci z rozległego i rozciągliwego universum Marvela.

Superman. Rok pierwszy Frank Miller, John Romita Jr.




/EGMONT POLSKA/
Superman (jego alter ego – Clark Kent, urodzony jako Kal-El)  narodził się w czerwcu 1938 roku na łamach magazynu Action Comics. Przesłany na Ziemię przez swych rodziców, którzy chcieli go w ten sposób ocalić od zagłady, dorastał jako zupełnie normalny chłopak, powoli odkrywając swoje zdolności. A jest ich naprawdę wiele. Jako Superman umie latać, podnosi niesamowite ciężary, przenika wzrokiem ściany i o wiele więcej. Jako reporter Daily Planet, jest znakomitym dziennikarzem. Słabości ma niewiele, jak chociażby kontakt z kryptonitem, czyni go bardzo słabym. Superbohatera, powołali do życia Jerry Siegel i kilkoro innych twórców. Wzorowali się oni na paru osobach z życia publicznego, a także na swojej pracy w redakcji pewnej gazety. Bohater ten przeszedł tyle metamorfoz, że brakło by miejsca żeby to opisać. Można by rzec że ten album, to też jakaś alternatywa, bowiem twórca zupełnie na nowo przedstawił początkowy okres działalności kosmity. Zresztą tytuł mówi prawie wszystko - „Superman. Rok pierwszy”.

O komiksie możemy przeczytać, że:
Scenarzysta Frank Miller („Batman. Powrót Mrocznego Rycerza”, „Ronin”, „Sin City”) i rysownik John Romita Jr. („Iron Man”, „The Amazing Spider-Man”, „Kick-Ass”) włożyli cały swój niebywały talent w tę porywającą historię o próbach, które musi przejść młody Clark, aby odnaleźć swoje miejsce na świecie. Clark uczy się, jak zachować równowagę pomiędzy odpowiedzialnością wynikającą z posiadania supermocy a ich nieograniczonymi możliwościami. Jednocześnie kształtuje własne człowieczeństwo tak, jak robi to każdy z nas, a więc rozwijając relacje z innymi ludźmi.

Podsumowując. Komiks ten nie jest taki jakiego bym się spodziewał po samym Millerze. W gruncie rzeczy jest miejscami nudny i przerysowany, jakkolwiek to zabrzmi. Starając się przedstawić początki działalności Supermana stworzył zupełnie nową postać. Rozumiem zmiany, ale te niezbyt mi się podobały. To tak jakby napisać od nowa pewną święta księgę i wmawiać nam, że to jest wersja ostateczna. Rysunki są karykaturalne i brak im realizmu. Mimika nie przekonuje, twarze pozbawione są emocji i są puste. A wojsko jakoś nie pasuje mi do naszego bohatera. Może nie jest aż tak źle żebym odradzał lekturę, jednak mi czegoś zabrakło. Czego? Przekonajcie się sami.

Moon Knight Jeff Lemire, Greg Smallwood


/EGMONT POLSKA/

Postać o której nie słyszałem. Musiałem poszukać czegoś o tej postaci i wynalazłem, że ten syn rabina porzucił nauki ojca i postanowił zostać bokserem, żołnierzem, a nawet tajnym agentem. Można by rzec że nawet mordercą. I oczywiście coś nastąpiło w jego życiu, co skłoniło go do zostania bohaterem który najchętniej sam wyrusza na krucjaty przeciwko złu – jak podejrzewam. Mowa tutaj oczywiście o „Moon Knight”, a ja właśnie jestem po lekturze albumu.

O komiksie możemy przeczytać, że:
Marc Spector – znany też jako Moon Knight / Jake Lockley / Steven Grant – od lat walczy z przestępcami i dba o bezpieczeństwo Nowego Jorku. Ale czy na pewno? Kiedy Marc budzi się w zakładzie dla obłąkanych, dowiaduje się, że spędził w nim niemal całe życie. Wszystkie jego tożsamości zostają podane w wątpliwość. Dokoła siebie widzi twarze, które równie dobrze mogą być maskami: wyniosłej pani doktor, nieprzyjaźnie nastawionych sanitariuszy, pacjentów o pustym spojrzeniu. Jedne skrywają przyjaciół, inne – wrogów lub, co gorsza, bogów i potwory! Marc podejmie próbę ucieczki. Czy jego plan się powiedzie? Co się wydarzy, gdy Marc Spector stanie twarzą w twarz z Moon Knightem?

Świetna opowieść. Czy to możliwe że Spector postać swojego alter ego wymyślił w swoim chorym umyśle? Całkiem ciekawie to przedstawiono, jednak – jak dla mnie - -zbyt wcześnie doszło do rozwiązania zagadki. To tak jakby w kryminale na pierwszej stronie pisało kto jest mordercą. Ale może się nie znam. Niemniej polecam, cała historia mi się podobała. Co do rysunków ciekawie wygląda posępne miejsce w którym przebywa Marc. To pewnie zasługa tego, że pracy nad rysunkami do tego albumu podjęło się kilku artystów. Niezła kreska, jak to mówią. Zapewne sięgnę po inne albumy z przygodami tej postaci.

Kapitan Ameryka. Śmierć Kapitana Ameryki. Tom 3 Steve Epting, Ed Brubaker i inni...



/EGMONT POLSKA/

Kapitan Ameryka powstał w 1941 roku i początkowo wykorzystywany był do propagandy. Istnieje między innymi rysunek na którym Hitler dostaje za swoje od naszego kapitana. W początkowych numerach jego przygód miał nawet pomocnika, który w swoim czasie stanie się superbohaterem. Lubię tą postać i zawsze z ciekawością sięgam po kolejne jego przygody. Tym razem tytuł w zasadzie zdradza wszystko. „Kapitan Ameryka. Śmierć Kapitana Ameryki”.


O komiksie możemy przeczytać, że:
Steve Rogers ostro sprzeciwił się próbom kontroli superbohaterów przez amerykański rząd. Teraz przewodzi buntownikom w wojnie domowej, w której pogrążyły się tajne służby i skłócone grupy herosów. Nie wie, że jego odwieczny wróg Red Skull postanowił wykorzystać ten konflikt, by pozbyć się przeciwnika raz na zawsze. Kapitanowi grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Jeśli zginie, Ameryka straci swojego największego bohatera, a Bucky Barnes, Sam Wilson, Sharon Carter i inni jego przyjaciele będą musieli poszukać nowej, własnej drogi…



Nie jest to historia, która mnie w jakimś stopniu zachwyciła. Śmierć bohatera, który przy najbliższej okazji wróci jakby nigdy nic i nadal będzie działał. Opowieść trochę w typie telenoweli. Bohaterka umiera, a potem się okazuje że jakimś cudem przeżyła, albo straciła pamięć. Owszem czyta się szybko i nawet wciąga cała ta opowieść, ale – znowu – czegoś mi brakuje. Zabrakło tu szerszego kontekstu i album jest bardzo niespójny. Rysunki są jak zwykle znakomite. Szczególnie widać to w scenach , w których dochodzi do „tragedii”, a także w dodatku o Zimowym Żołnierzu. Brudna i realistyczna kreska pasuje jak ulał do tej szpiegowskiej intrygi i to największy plus tego albumu. Na pewno sięgnę po kolejne dokonania KA, jednak ten album do moich ulubionych nie będzie należał.

piątek, 5 czerwca 2020

NADCIĄGAJĄ MŁODE KACZKI






Premiera 17 czerwca. 

W dniach 17-24 czerwca, przy zakupie dowolnej książki z serii "Opowieść komiksowa"  i wpisaniu kodu rabatowego kaczki, otrzymacie dodatkowo 7% rabatu na cały koszyk. 

wtorek, 2 czerwca 2020

Jest krew... Stephen King



/PRÓSZYŃSKI I S-KA/
Tradycyjnie chciałbym zacząć od tego że tego pisarza nikomu nie trzeba przedstawiać. Nawet jeśli nie wymienię go z imienia i nazwiska, to wystarczy wspomnieć o którymś jego dziele, jak choćby „Lśnienie”, czy „To!”, a wszyscy wiedzą o kogo chodzi. Całkiem niedawno trafiłem na jego nowy zbiór opowiadań, a raczej mikro powieści. A zbiór ów nosi tytuł „Jest krew...”

O książce możemy przeczytać, że:
Czytelnicy kochają powieści Stephena Kinga, ale i jego opowiadania - zawsze mocne i zapadające w pamięć - są prawdziwą mroczną ucztą dla zmysłów. "Jest krew…" to cztery nowe, znakomite opowieści, które z pewnością staną się równie sławne jak "Skazani na Shawshank".
King po raz kolejny pokazuje pełnię swojego kunsztu. W tytułowej noweli Holly Gibney, ulubiona bohaterka czytelników (znana z trylogii o Billu Hodgesie i z "Outsidera"), musi stawić czoło swoim lękom i być może kolejnemu outsiderowi - tym razem w pojedynkę. "Telefon pana Harrigana" opisuje międzypokoleniową przyjaźń, która trwa po grób… a nawet dłużej. "Życie Chucka" ilustruje ideę, że każdy z nas posiada wiele osobowości. A w "Szczurze" niespełniony pisarz boryka się z ciemną stroną swojej ambicji.

King po ostatnich bardziej obyczajowych zbiorach wraca tu do fantastyki, zachowując jednocześnie obyczajowy charakter. Jest jednocześnie jeden z nielicznych pisarzy, którzy potrafią mnie od razu wciągnąć w swój świat. Uważam bohaterów za swoich znajomych niemalże, martwię się o nich a jednocześnie kibicuję im w starciach z coraz bardziej pokręconymi wrogami. To pewnie ta warstwa obyczajowa sprawia, że poznajemy głębiej postać i wiemy od razu czy warto jej kibicować, czy może jednak zasłużyła na swój los. A same opowiadania są całkiem ciekawe. Spotykamy starych znajomych, poznajemy nowych i mamy do czynienia z sytuacjami, które każdego doprowadziłyby do obłędu prawie, a tutaj postacie przechodzą nad tym do porządku dziennego. Twórca ich przyzwyczaił, można by rzec. A czytając „Życie Chucka” miałem wrażenie że gdzieś już to czytałem. Nie mogę się pozbyć tego uczucia, chyba że sam doświadczam tego samego, kto wie. Tylko pisarz opisujący musi być marny, nie ma innego wytłumaczenia. A wracając do książki – jak zwykle przy Kingu nie mam praktycznie żadnych zastrzeżeń. Ciekawe, wciągające – nie można chcieć więcej.

Lęki podskórne Marta Zaborowska


/CZARNA OWCA/

Chyba za mało czytam, bo o pisarce która popełniła niżej opisaną powieść nigdy słyszałem.  Thriller psychologiczny z rozbudowanym wątkiem kryminalnym – jak się dowiedziałem. A powieść ta nosi tytuł „Lęki podskórne”.

O książce przeczytamy, że:
W noc swoich czterdziestych urodzin uznany scenarzysta teatralny Bernard Bielak trafia do szpitala w wyniku wypadku. . Po powrocie do domu opiekuje się nim jego żona, Luna. Podawane przez nią leki powodują, że stan zdrowia mężczyzny nieustannie się pogarsza.
Bernard próbuje przypomnieć sobie, co wydarzyło się tuż przed wypadkiem. Podświadomość podsuwa mu kolejne obrazy i strzępy wspomnień, które zaczynają układać się w przerażającą całość. Małżeńska sielanka kończy się w chwili, gdy niezauważony przez Lunę Bernard wchodzi do pokoju i widzi zakrwawioną sukienkę, którą żona trzyma na rękach. Szybko okazuje się, że tamtej nocy doszło także do makabrycznego morderstwa.

Całkiem interesująca powieść, którą przeczytałem zadziwiająco szybko, a takie publikacje zazwyczaj dłużą mi się niemiłosiernie. Pewnie duża w tym zasługa autorki. Wszystko przedstawione jest interesująco i co nietypowe w takich książkach – zakończenie mnie zaskoczyło. A zazwyczaj z wyprzedzeniem można przewidzieć jaką drogą pójdzie pisarz. I najczęściej jest to – niestety – utarta ścieżka. Jednak tutaj wszystko prowadzi do całkiem interesującego finału. Dlatego polecam i zapewne sięgnę po kolejne powieści pisarki.

Rozmowy z psychopatami. Podróż w głąb umysłów potworów Christopher Berry-Dee




/CZARNA OWCA/

Rozejrzyj się.
Mężczyzna siedzący obok ciebie.
Kobieta wyglądająca przez okno.
Każde z nich może okazać się bezlitosnym mordercą...

Niezła rekomendacja – nie zaprzeczam, szczególnie że jest to druga książka autora, z którą się zapoznałem i uważam że było warto. Tym razem przyszła pora na „ Rozmowy z psychopatami”.

O tej publikacje możemy przeczytać, że:
Christopher Berry-Dee, kryminolog i autor bestsellerów, ukazuje czytelnikom mroczne zakamarki psychiki najbardziej bezlitosnych i niebezpiecznych morderców na świecie. Przez wiele lat prowadził wywiady z przestępcami przebywającymi w więzieniach – w tym osławionymi seryjnymi zabójcami – i odkrył, że okazywany przez nich brak wyrzutów sumienia jest często jeszcze bardziej przerażający od popełnionych zbrodni. 

Słowem podsumowania, chciałem zaznaczyć że te rozmowy bardziej przypadły mi do gustu niż poprzednia książka tego pana. Przede wszystkim dlatego że znajdziemy tutaj rzeczywiście mnóstwo rozmów z osobnikami, którzy postanowili rozerwać się trochę i popełnić jakąś zbrodnię. Bo dla niektórych z nich, albo nawet dla wszystkich takie zachowanie nie jest niczym szczególnym. Ot – zdarzyło się, nie ma co drążyć tematu. W przygotowaniu kolejne części  rozmów autora ze zwyrodnialcami i myślę że chętnie się zapoznam, jak tylko zostaną wydane. Polecam zatem.

Orwell Pierre Christin, Sebastien Verdier


/MARGINESY/

Któż z nas nie słyszał o Georgu Orwellu? Pisarz, którego dzieła, takie jak „Folwark zwierzęcy” i „Rok 1984” wywarły takie wrażenie, że do dzisiaj uważa się je za jedne z najważniejszych utworów jakie powstały. Zagorzały przeciwnik wszelkich systemów totalitarnych, opowiadał się za socjalizmem demokratycznym. Chcąc lepiej poznać postać pisarza zapoznałem się z niezwykła biografia Orwella. Jest to bowiem powieść graficzna, albo jak kto woli komiks. Nosi on tytuł „Orwell”

O samym komiksie możemy przeczytać, że:
Biograficzny komiks Sébastiena Verdiera i legendarnego francuskiego scenarzysty Pierre'a Christina (współautora m.in. serii „Valerian") zabiera nas w te miejsca pokazując, jaki miały wpływ na twórczość autora Folwarku zwierzęcego, czy W hołdzie Katalonii. Gratką dla fanów komiksu będzie gościnny udział innych rysowników i artystów, takich sław, jak: Juanjo Guarnido, Enki Bilal, Manu Larcenet, Blutch czy Annie Goetzinger.

 Słowem podsumowania.
Kawał dobrej, komiksowej biografii. Świetne ukazanie losów autora rzucające światełko na jego twórczość, szczególnie tą bardziej znana. Czarno – białe rysunki sprawiają, że ten album ogląda się niemalże jak film. Jest naprawdę ciekawie, dlatego polecam wszystkim. Nie tylko wielbicielom nietypowych biografii, ale i tym którzy chcą się czegoś dowiedzieć o autorze „Roku 1984”.

Universum DC według Neila Gaimana

Gaiman i superhero. Wydaje się, że nie po drodze, ale czasem coś tam w główny nurcie zrobi. A to, co zrobił, przynajmniej dla DC, zebrano w ...