czwartek, 28 września 2017

Hulk: Koniec i inne opowieści Peter David, Piotr Kowalski i inni...


/EGMONT POLSKA/

Hulk jaki jest, każdy widzi.

Hulk został powołany do życia na początku lat 60 przez dwójkę legendarnych twórców. Legendy, bez których świat superherosów byłby znacznie uboższy i nie bójmy się tego słowa-bardziej narażony na niebezpieczeństwa, czyhające na biedną ludzkość, a to z kosmosu, a to z innego wymiaru, czy wręcz pochodzące z własnego podwórka. Tymi twórcami byli Lee oraz Kirby.
Doktor Bruce Banner, ratując życie Ricka Jonesa, podczas testów bomby gamma, dostaje się pod strumień-zdawałoby się śmiercionośnych promieni. Ich działanie jednak ma zupełnie odmienny skutek, od spodziewanego. Banner zmienia się w potężnego, zielonego olbrzyma. Jego najważniejszą cechą jest siła, tym większa, im większy gniew ogarnia bohatera. Założyciel Avengers, jednak po jakimś czasie opuścił grupę. Jako postać komiksowa znalazł swoich zagorzałych fanów, jak i przeciwników, a jego przygody posłużyły za kanwę filmów, czy seriali.
Jeden z najpopularniejszych powstał w roku 1966. Że nie wspomnę tutaj o całej otoczce, towarzyszącej tej postaci, czyli możemy liczyć na liczne gadżety związane z tą postacią, ale nie tylko.

„Hulk. Koniec i inne opowieści” stara się nam przybliżyć postać tego olbrzyma, przedstawiając zupełnie nowe historie z jego udziałem, a przynajmniej dla mnie są nowe.
W pierwszej przygodzie, do której scenariusz napisał Peter David, a rysunki wykonał George Perez, zostajemy rzuceni w daleką przyszłość. Ludzkość wykonała krok naprzód, a jedynym miejscem zdatnym do przeżycia jest pewna Metropolia rządzona twardą ręką przez Maestro. Hulk zostaje ściągnięty do tej krainy, aby pomógł pokonać tyrana. Okazuje się, że Maestro jest mu bliższy niż przypuszczał. Czy Hulk pokona Hulka? I czy władza absolutna pozbawia zupełnie odruchów człowieczeństwa?

Kolejna opowieść napisana przez Petera Davida i zilustrowana przez Dale Keown’a zabiera nas także w odległą przyszłość, jednak tym razem jedyną osobą która przetrwała katastrofę jest sam Banner, stary i zmęczony życiem człowiek. Musi on zmierzyć się z osobą, która najbardziej go nienawidzi , czyli ze swoim alter ego. Czy rzeczywiście jeden z nich potrafi i umie przetrwać bez swojego mroczniejszego ja?

Trzecia i ostatnia historia, ze scenariuszem Joe Keatinge’a i rysunkami Piotra Kowalskiego zabiera nas do Paryża. W Sekwanie zostaje znaleziony człowiek, absolutnie nie pamiętający kim jest i dlaczego znalazł się akurat w tym miejscu. Czy podróż w głąb swojej przeszłości przyniesie coś dobrego? Czy lepiej pozostać osobą, która-być może potrafi zacząć wszystko od początku?

Na wstępie zaznaczono, że Lee budując swojego bohatera czerpał garściami z takich klasyków jak Frankenstein, czy dzwonnik z Notre Dame, ale oczywiście najbardziej ta postać przypomina bohatera powieści Stevensona „Doktor Jekyll i pan Hyde”. Oczywiście takie porównanie nasuwa się samo i uważam, że tak wyjaśniona geneza postaci, jest zupełnie satysfakcjonująca.

Co do samych opowieści, niesamowicie spodobały mi się rysunki naszego rodzimego twórcy, czyli Pana Kowalskiego. Co nie znaczy że samo opowiadanie również zyskało moje uznanie. Nie jest złe, ale uważam, że twórca mógł lepiej wyjaśnić zagadkę pojawienia się doktora w rzece i bardziej to rozbudować.
Mnie najbardziej utkwiła w pamięci scena z drugiego opowiadania, w której widzimy zniszczony park superherosów, w którym możemy zobaczyć Kapitana Amerykę, czy Thora. Możemy odczuć niemalże smutek i żal za czasami które odeszły i raczej nie wrócą.
Sam morał tych trzech historii, skupia się przede wszystkim na opisie zniszczonego świata, niejako ostrzegającym przed bezmyślnym działaniem. Przedstawia również całkiem interesujące dylematy głównego bohatera, który raczej nie chce być wielki i zielony, jednak niestety nie ma żadnego wyjścia. Warto się zaznajomić z całością, dlatego polecam.
Jeszcze słowem zachęty. Na ostatnich stronach ukazano proces tworzenia postaci od szkicu, do pełnowymiarowego obrazku, co wygląda niezwykle efektownie.

Komiks ukazał się nakładem Egmont Polska.
Oprawa-twarda
Liczba stron-252
Papier-kredowy
Cena okładkowa-79,99 zł
Tłumaczenie-Kamil Śmiałkowski

środa, 27 września 2017

Różaniec Rafał Kosik


/POWERGRAPH/

Żyjemy w czasach, które najdynamiczniej się zmieniają.  Ciągle słyszymy o nowych wynalazkach, czy technologiach, które mają zmienić świat i nasze postrzeganie. Niektóre rzeczywiście to robią, inne odchodzą w zapomnienie czekając na swoją kolej, można by rzec. Wizja przyszłości w której technologia jest praktycznie wszechobecna i wszechwładna, musi być zaiste ponura.

I tak jest w istocie. Rafał Kosik, którego znamy oczywiście, ze świetnej serii dla nastolatków, czy takich powieści jak „Vertical”, czy „Kameleon”, zabiera nas do Warszawy przyszłości.
Tutaj świat poszedł do przodu-moglibyśmy powiedzieć, cytując pewnego autora. Wszechobecna technologia, programowanie pogody, życia, pracy, wszystko dostępne w jednej chwili, a jednocześnie to „wszystko” jest bardzo marne.
W takim świecie żyje pewien człowiek, który zajmuje się pewnego rodzaju zleceniami. Staje on do wali z wszechwładną machiną, która kontroluje, karze i nagradza. Dla swojej córki, dla jej ochrony gotów jest na wiele. Przekonajcie się sami.

Prawdę mówiąc, znając już trochę tego twórcę, wiedziałem czego mogę się spodziewać, a raczej co mogę zastać na kartach tej powieści. I nie zawiodłem. Pisarzowi wyszedł doskonały misz-masz powieści kryminalnej, thrillera, powieści fantastycznej, z odrobiną cyberpunku. Wszystko to świetnie się komponuje z postacią głównego bohatera, z jego zmaganiami i z walką, która zdawałoby się skazana jest na porażkę. Zachęcam do lektury.

Kiedy była porządną dziewczyną Philip Roth


/WYDAWNICTWO LITERACKIE/

Całkiem niedawno pisałem, że nie znam pisarza, który byłby równie interesujący co John Irving, a jednocześnie, umiałby przekazać swoją historię. A tu proszę-kłamałem i to wyjątkowo perfidnie. Bowiem taki twórca istnieje, a zwie się on Philip Roth. Jego dzieła równie mocno bulwersują, co skłaniają do głębszych przemyśleń, a pisarz ten co roku wymieniany jest w gronie kandydatów do nagrody Nobla. Niestety ta gdybaniach się kończy, a szkoda. Jego doskonałe powieści, to między innymi:
„Amerykańska sielanka”-nie tak dawno sfilmowana
„Everyman”
„Teatr Sabata”
czy moja ulubiona „Konające zwierzę”.
W każdej z tych książek autor stawia swoich bohaterów przed dylematami, które zaważyć mogą na dalszym ich życiu. Nie tworzy im sielanki, a tym samym, tym bardziej można się z takim bohaterem utożsamiać.

Nie inaczej jest i w tym przypadku. 
„Kiedy była porządną dziewczyną”, to w gruncie rzeczy bardzo smutne i ponure świadectwo pewnego małżeństwa, które chyli się ku upadkowi. Lucy Nelson, to dziewczyna, która nie miała łatwo w życiu. Trudne dzieciństwo, okropne dorastanie i małżeństwo, które raczej nie jest szczęśliwe, czy choćby udane. W Lucy powoli rodzi się bunt, sprzeciw co do zakłamania otaczającego ją świata. Jej działania nie będą miały dobrych skutków, choć to raczej wina społeczeństwa w którym przyszło jej żyć. Zachęcam do lektury.

Kolejny raz zostałem wciągnięty, w mistrzowsko prowadzoną opowieść. Doskonale ukazane trudy życia dziewczyny, jej zmaganie, nie tylko z nieudolnym mężem, ale i z zakłamanym społeczeństwem. Być może, gdyby autor pozwolił żyć bohaterce w innych czasach, ta historia miałaby inne zakończenie? Warto mieć marzenia i ideały do których się dąży, jednak rzeczywistość zazwyczaj ma odmienne zdanie. Polecam, zachęcam do sięgnięcia po kolejne dzieło Rotha.

Na drodze bez powrotu. Pierwsze przejście grani Mazeno na Nanga Parbat Sandy Allan


/BEZDROŻA/

Pasjonujące historie o śmiałkach, którzy dokonali niemożliwego od dawna pasjonują niemalże wszystkich. Co popycha takie osoby do zmierzenia się ze swoimi lękami, do dzielenia się swoimi pasjami? Powstało całkiem sporo książek przybliżającym nam takie osoby i ich misje, które nie zawsze kończą się dobrze, jednak to nie powstrzymuje kolejnych osób.

Pasjonująca historia podjęcia jednego z ostatnich wielkich wyzwań himalaizmu. W lipcu 2012 roku sześcioosobowy zespół wyruszył, by przejść trzynastokilometrową grań Mazeno na Nanga Parbat.
W trakcie wyprawy zrezygnowały cztery osoby. Pozostało dwóch pięćdziesięciokilkuletnich śmiałków: Sandy Allan i Rick Allen.
Osiemnaście dni w drodze, w większości powyżej 7000 metrów, pod koniec prawie bez jedzenia, ostatnie pięć dni bez picia. Wyprawa zakończyła się sukcesem.
Mężczyźni jako jedyni przeszli tę drogę i zdobyli Nanga Parbat — górę, która niejednemu przyniosła śmierć...

Ocalili życie, zyskali sławę, ale wiele poświęcili. Co sprawiło, że podjęli to ryzyko? Jak udało się im dokonać tego, czego nie udało się dokonać wcześniej innym, młodym, utalentowanym alpinistom? Kim stali się po powrocie? Tyle możemy się dowiedzieć z okładki.

Podsumowując niezwykła książka, przede wszystkim o harcie ducha i odwadze garstki ludzi, którzy ośmielili się mieć marzenia i podążali za nimi. Polecam wszystkim tym, którzy podziwiają takich ludzi, a być może sami marzą o takiej wyprawie w nieznane-można by rzec.

piątek, 22 września 2017

Najlepszy powód, by żyć Augusta Docher


/LITERANOVA/ /OMGBOOKS//

Otrzymałem niedawno do przeczytania książkę autorki, która-jak twierdzi okładka jest autorką poczytnego cyklu”Wędrowcy”. Nigdy nie słyszałem o takiej pisarce, tym bardziej o takim cyklu. Jednak- pomyślałem sobie, że powieść którą postaram się zaraz przedstawić, może mnie zachęci do sięgnięcia po inne dzieła autorki. To polska pisarka, więc tym bardziej można by sięgnąć, czyż nie?

A cała opowieść skupia się na Dominice, która budzi się pewnego dnia w szpitalu. Jest poważnie poparzona, a pewne przesłanki wskazują, że nie był to nieszczęśliwy wypadek, tylko celowe działania. Na dokładkę, sprawcą może być ojciec, który zostaje osadzony w więzieniu. Oczywiście dziewczyna nie wierzy w winę ukochanego rodzica. Jednak sama nie chce podejmować walki o samą siebie. Jej poparzenia są rozległe, powoli młoda kobieta poddaje się…

Oczywiście wszystko zmienia się za sprawą pewnego lekarza i jego brata. Jeden odbudowuje jej zniszczone ciało, drugi stara się ukoić skołataną duszę. Czyli pełnia szczęścia-pomyślałby ktoś. Jednak tak nie jest. Przekonajcie się sami.

Mam kilka zarzutów co do tej publikacji. 
Po pierwsze autorka zmieniła ciekawy dramat w ckliwy romans, a to zupełnie mi się nie spodobało. Owszem, możliwe że przesadzam, ale nie znoszę historii, które zapowiadają się ciekawie i nagle okazuje się że to jednak jakaś ckliwa opowieść-niestety.
A z plusów mogę wymienić zabieg autorki polegający na tym, że każdy bohater może się w tej opowieści wypowiedzieć.
I Dominika opisująca swoje przeżycia po straszliwym wypadku, jej początkowo nieśmiała wiara, że może jednak będzie lepiej.
Lekarz, który ma także swoje demony, jednak stara się przeznaczyć swoim pacjentom tyle czasu ile może.
Czy Marcel, uważany za drania, jednak jak to zwykle pozory mylą.

Podsumowując, jeśli ktoś lubi ciekawe historie, z bohaterami których może się utożsamiać, ta książka jest dla niego.
Jednak ja mam taką uwagę jak zawsze. Za dużo romansu, za mało dramatu. I to szczęśliwe zakończenie. Owszem, nie wymagam jakiegoś nieszczęścia na koniec, jednak jest bardzo przewidywalne.

Premiera 27 września 2017 roku.

środa, 20 września 2017

Lucky Luke #78: Wujaszkowie Dalton Jacques Pessis, Laurent Gerra i inni...


/EGMONT POLSKA/

Morris stworzył postać rewolwerowca, który będąc szybszym w strzelaniu od swojego cienia, z miejsca zyskał miliony fanów na całym świecie.Nie mała w tym zasługa stereotypowego opisania Dzikiego Zachodu, zwariowanych bohaterów i wszechobecny humor sytuacyjny. Pies Bzik, czy bracia Daltonowie na stałe wpisali się w popkulturę. Po śmierci twórcy misja rozśmieszania kolejnych czytelników jest nadal kontynuowana.

"Wujaszkowie Dalton" opowiada historię osławionych braci, którzy wychodzą na wolność. Okazało się bowiem, że są jedynymi krewnymi dziecka. A jako, że dziecko nie może wychowywać w więzieniu, bracia pod kuratelą Luke'a zamieszkują w rezydencji. Oczywiście nie wszystko jest takie proste na jakie wygląda. Dzieciak jest charakterny, a Daltonowie od pierwszego momentu knują, jakby tu uciec i być może się wzbogacić. Przekonajcie się sami.

Całkiem zgrabna historia, którą ogląda się z uśmiechem na twarzy. Duża to zasługa samych bohaterów i ich perypetii. A już Bzik bije rekordy w swoim opacznym rozumieniu świata. Humor sytuacyjny, wartka akcja, czyli to wszystko co sprawia, że takie dzieła czyta się z przyjemnością.
Ciekawostka-wspominany w komiksie bohater który po otrzymaniu 32 kulek przeżył, istniał naprawdę. Przekonajcie się sami, jak doszło do tego incydentu. Polecam.

Lucky Luke #80: Ziemia obiecana Achdé, Jul



/EGMONT POLSKA/

Lucky Luke, jego sarkastyczny koń, bracia Daltonowie i reszta ferajny lata temu wpisali się w pewien obraz życia na Dzikim Zachodzie i dzisiaj trudno znaleźć bohaterów równie pozytywnych, co zakręconych. Duża tu zasługa Morissa, czyli twórcy całej serii komiksów, która doczekała się także licznych adaptacji, czy to filmowych, czy serialowych. Po śmierci twórcy jego naśladowcy kontynuują dzieło, nie dając odejść bohaterowi. I chwała im za to.

"Ziemia obiecana", to kolejny już tom-można by powiedzieć nowego cyklu przygód Luke'a. Tym razem naszego bohatera poznajemy przy relaksującej pracy, jakim jest wypas bydła. Pewnego dnia zjawia się u niego Pechowy Jack, który ma dla naszego przyjaciela zlecenie. Chce on, aby Lucky przeprowadził przez niebezpieczne rejony pewną żydowską rodzinę z Polski. Oczywiście na drodze do wypełnienia misji co rusz stają różnego rodzaju utrudnienia. Co nie zmienia faktu, że od razu wiemy jak to się wszystko zakończy.

Podsumowując doskonała rozrywka dla każdego. Pomijając humor sytuacyjny, zderzenie tak różnych kultur, mamy tu także całkiem zgrabnie prowadzoną opowieść, z mnóstwem akcji, aż kipiącą kolorami. Polecam.

Kajko i Kokosz - Nowe przygody #2: Łamignat Straszliwy Tomasz Samojlik, Sławomir Kiełbus i inni...


/EGMONT POLSKA/

"Kajko i Kokosz", to jeden z tych komiksów, który poznany w dzieciństwie od razu zapada w pamięć. Taka polska wersja Asteriksa. Na kanwie przygód dwóch wojów, Mirmiła, Łamignata i reszty bohaterów, wychowało się kilka pokoleń dzieci. Świetne rysunki, doskonałe teksty, zabawni bohaterowie i wszechobecny humor. To trzeba znać. Christa stworzył dzieło ponadczasowe.
Na kanwie jego pomysłu, w ramach konkursu powstały nowe perypetie wojów, a przed sobą mam już drugi tom tych dokonań.

"Łamignat Straszliwy", to kilka historyjek narysowanych przez różnych twórców. W jednej z nich Hegemon ma szczwany plan na pokonanie przebrzydłych wojów. Kłopot w tym, że do realizacji owego planu potrzeba pewnego istotnego elementu, jakim jest ... słoń. Poszukiwania owego zwierza jest tylko pretekstem do ukazania szalonych pościgów i utarczek.
W kolejnej Łamignat pod nieobecność żony, prowadzi działalność polegającą na porywaniu majętnych panien, a to ze względu na wielkie zapotrzebowanie na takie czynności. I inne.

Podsumowując doskonały pomysł, aby zdawałoby się jednorazowy zamysł przekuć na kolejne tomy nowych przygód wojów. Są to historyjki różnych twórców, sposób rysowania jest także diametralnie różny, od tego, do czego przyzwyczaił nas Christa, jednak to w niczym nie przeszkadza. Jest wesoło, magicznie i kolorowo. Polecam.

Smerfowanie biżuterii Thierry Culliford, Luc Parthoens



/EGMONT POLSKA/

Smerfy wymyślił rysownik ukrywający się pod pseudonimem Peyo. Po jego śmierci jego dzieło kontynuują inni twórcy, na czele z synem Peyo Thierrym. Powstało mnóstwo nawiązań do tej serii. Są to nie tylko figurki, kolorowanki, zgadywanki, książki, ale i popularny serial animowane, a nawet filmy fabularne, z tym, że niestety w tych filmach mało jest magii znanej chociażby z serialu, ale to moja opinia.

"Smerfowanie biżuterii", to kolejna opowieść o małych stworkach. W tej części Zgrywus zostaje porwany i szantażowany przez rzezimieszków okrada bogatych i znosi łupy łotrom. W sprawę zaangażują się inne Smerfy, kuglarze, a także porwany syn księcia. Tradycyjnie rozwiązanie całej przygody będzie pozytywne.

Jak zawsze ta seria wywołuje uśmiech na twarzy. Ten odcinek zachowuje dużo z oryginalnych opowieści. Wspaniałe i kolorowe obrazki, sympatyczni bohaterowie i historia, która może wciągnąć młodego czytelnika. Także polecam.

wtorek, 19 września 2017

Teatr węży. Tom 1. Dwie karty Agnieszka Hałas


/REBIS/

Książka którą poleca Robert M. Wegner-taka rekomendacja sprawiła, że z ciekawością sięgnąłem po ten tytuł. Polskie fantasy ma się całkiem dobrze, niektóre uniwersa są znakomite i można naprawdę wsiąknąć w atmosferę takiego świata, jego mieszkańców i spraw które ich zajmują.

"Dwie karty" to pierwszy tom cyklu. Opowiada historię pewnego człowieka, który budzi się bez pamięci w Shan Vaola, mieście pełnym okrutnej magi. Srebrni magowie bez litości tępią przejawy czarnej magi. Demony przybierają ludzką postać, a podziemia miasta pełne są nieudanych eksperymentów magicznych, chowańców oraz zwykłych ludzi, którzy usiłują przetrwać. Nasz bohater, mimo że nie pamięta nic ze swojego poprzedniego życia, pamięta wszytko czego się nauczył. Mimo, że wychodzi na to, że są to niezwykle niebezpieczne umiejętności, człowiek ten wykorzystuje to co umie aby pomóc innym. Tworzy leki, pomaga potrzebującym. Ale co będzie, kiedy zacznie odzyskiwać pamięć? Przekonajcie się sami.

Słowem podsumowania, doskonały przykład na rasowe fantasy. Mamy tu magów, złowrogie demony, światy pomiędzy, niebezpieczne zaklęcia, niezwykłe stworzenia. Czyli to wszystko co tworzy dobrą fantastyczną powieść.
A bohaterowie całkiem interesujący i z uwagą śledzi się ich poczynania. Pozostaje mi polecić.

Ogień wśród nocy Teresa Messineo


/PRÓSZYŃSKI I S-KA/

Na temat zawirowań wojennych, ich następstw i całej otoczki, tych niewybaczalnych błędów ludzkości napisano już wszystko. Czy będą to szczegółowe opracowania, analizy, czy fikcyjne opowieści dziejące się w tamtym okresie, mamy duży wybór i zapewne trafimy na coś co nas zachwyci, zasmuci, bądź skłoni do refleksji. Żeni wspomnę tutaj o pełnej filmografii, z serialami na czele.

"Ogień wśród nocy" opowiada nam w sumie tą samą opowieść, którą słyszeliśmy setki razy, jednak tutaj, dla odmiany to kobiety są głównymi bohaterkami, które mierzą się z traumą wojenną, jednocześnie próbując odnaleźć swoje miejsce w świecie który oszalał. Dwie bohaterki bardzo różniące się od siebie, ale mimo wszystko podobne. Po więcej zapraszam do lektury.

Słowem podsumowania, całkiem udana lektura to była, jednak moim zdaniem autorka niezbyt przyłożyła się do lekcji historii. Oderwane od rzeczywistości sceny przeplatane, z takim chwytającymi za serce. A bohaterki całkiem sympatyczne i można im kibicować.

Śmieci Derf Backderf


/PRÓSZYŃSKI I S-KA/

Kolejny komiks który mam już za sobą i myślę, że tym razem trafiłem na taki, który poza-pozornie prostą historią przekazuje pewne spostrzeżenia na temat kondycji ludzkości i gdzie w gruncie rzeczy wszyscy zmierzamy. Dziwi mnie że można tyle treści zawrzeć w takiej rysunkowej mieszance.

Nasze życie opiera się przede wszystkim na produkcji różnego rodzaju odpadków, które wyrzucamy, nie zadając sobie trudu aby pomyśleć co się dalej dzieje z takim"odrzutem", W gruncie rzeczy żyjemy po to aby śmiecić-odkryłem sens życia.

Autor w swojej powieści graficznej, bo tak to się szumnie nazywa, doskonale nam ukazał życie w zalewie odpadków, na przykładzie kilku młodych ludzi którzy zawodowo się spełniając sprzątając ulicę, z różnego rodzaju brudów. Trójka bohaterów musi stoczyć walkę nie tylko z bezduszną biurokracją, ale i z różnego rodzaju dziwakami i mętami społeczeństwa. Wszystko to ujęte w komediowym stylu, jednak nic tu nie jest dziełem przypadku.

Twórca za swój komiks dostał komiksowego Oskara i uważam, że warto się z tym dziełem zaznajomić, szczególnie rano, kiedy wystawiamy swoje kosze ze śmieciami, które-jak to ujęto na okładce magicznie znikają. Polecam.

Syn cyrku John Irving


/PRÓSZYŃSKI I S-KA/

Tradycyjnie, można by rzec, pisarza którego książkę skończyłem całkiem niedawno nikomu przedstawiać nie trzeba. Jego powieści zapadają w pamięć i obok żadnej nie można przejść obojętnie. Wystarczy wspomnieć publikacje takie jak:
„Jednoroczna wdowa”
„Uwolnić niedźwiedzie”
„Świat według Garpa”
„Modlitwa za Owena”
czy „Aleja tajemnic”.

„Syn cyrku”, przekazuje nam to wszystko, do czego ten pisarz mnie przyzwyczaił. Oto pewien lekarz ortopeda, jest jednocześnie autorem niezwykle popularnych kryminałów. Podróżując ciągle pomiędzy Kanadą, a Indiami poznaje on nie tylko wygodne życie elit, ale i okropne warunki, w jakich skrajna biedota próbuje egzystować. Lekarz ten jest rozdarty między dwoma światami. Mimo tego że za każdym razem obiecuje sobie, że do Bombaju nigdy już nie wróci, ciągle coś stoi na przeszkodzie, aby tą obietnicę spełnić. Jednocześnie przejawia pewną fascynację karłami, których bada i usiłuje odkryć przyczynę karłowatości. Jakby tego było mało zostaje wplątany w pewne wydarzenia, w których główną rolę odgrywa pewien seryjny morderca…

Autor nie oszczędza swoich bohaterów i stawia ich przed wyborami, które nie każdy umiałby przyjąć. Jednocześnie pięknie kreśli różnice między dwoma światami jakimi są Toronto i Bombaj. Doskonale pokazuje tą różnicę, kulturową, mentalną, religijną i jest to największy plus tej powieści. Oczywiście i tutaj nie mogło zabraknąć pewnych kontrowersji, z których autor słynie, są one można by rzec jego znakiem firmowym. Jednak pisarz ten, jak żaden inny umie ukazać zepsucie czy jakieś „zakazane” praktyki w sposób stonowany i nie rażący zbytnio, a to naprawdę duża sztuka.

Podsumowując kolejna doskonała powieść, wpisująca się doskonale w nurt powieści”egzotycznych” tego twórcy. Mieliśmy powieść z wątkami meksykańskimi, teraz możemy się zaznajomić z indyjskimi. Zachęcam do lektury.

piątek, 15 września 2017

Ogień przebudzenia. Anthony Ryan Cykl: Draconis Memoria (tom 1)


Bardzo mocno wierzę w historie, których akcja dzieje się na jakimś tajemniczym, potężnym i pełnym magi kraju. Być może „wierzę”, to zbyt mocne słowo. Raczej ulegam czarom takich opowieści i zaczynam się czuć jak w domu w takiej krainie, gdzie wszystko jest możliwe, a zaklęcia i potwory co codzienność. Co do smoków, najbardziej lubię serię dziejącą się w uniwersum DragonLance. Jestem przekonany, że nie tylko ja mam słabość do tych wszystkich orków, goblinów, elfów, trolli i czarodziejów. Oczywiście taka lektura rzadko ma jakieś głębsze przesłanie, co nie zmienia faktu, że lubię i często poszukuję takiej niezobowiązującej książki. Nowość w przedstawieniu smoków i ich wpływu na mieszkańców jakiejś zaklętej krainy, znalazłem dopiero w opowieści, którą pokrótce przedstawię poniżej. A dzieje się wiele.

Ogień przebudzenia”, to pierwszy tom dłuższego cyklu rozgrywający się na pięknym, acz tajemniczym kontynencie. Targana wojnami i lokalnymi zatargami kraina kieruje większość swojej uwagi na smoki. Które, w zależności od koloru, dają nielicznym niesamowitą moc. Wystarczy tylko wypić destylowaną krew takiego potwora. Szczęśliwcy mający dostęp do tego specyfiku, zwani są Błogosławionymi a ich umiejętności zaiste są niezwykle. Problem w tym, że nadmierne zabijanie przetrzebia wielkie jaszczury i istnienie kraju stoi pod znakiem zapytania, a to przez wzgląd na niezwykle krwawą wojnę z pewnym cesarstwem.

Istnieje jednak legenda, że gdzieś tam żyje stado tych potężnych stworów, a ich życiodajny płyn daje większego kopa, niż krew smoków Zielonych, Czarnych, Niebieskich czy Czerwonych.
Na misję poszukiwawczą wyrusza pewien złodziejaszek będący niezarejestrowanym Błogosławionym. Jednocześnie poznajemy niezwykle skuteczną zabójczynię i szpiega w jednej osobie, oraz pewnego porucznika służącego na okręcie wojennym. Misja-przetrwać w niezwykle groźnej krainie i ocalić niejedno życie, bądź polec. Po więcej zapraszam do lektury.

Bardzo mi się to wszystko podobało i uważam, że twórca wykonał kawał dobrej roboty. Nie tylko ze smokami, wokół których toczy się w gruncie rzeczy cała akcja. Również wspaniale opisana kraina. Niezwykle realistycznie opisane bitwy i potyczki. Bohaterowie, których poznajemy w momencie zwrotnym ich historii. Jakby tego było mało wszystko kręci się, wiruje, wytwarza parę i kółka zębate. Steampunk zyskał nową krainę. 
Minusów jest niewiele-jak dla mnie. N a przykład to, że autor swoją wizję powierzył do przedstawienia paru osobom, czego bardzo nie lubię. Niekiedy nie wiedziałem kto aktualnie przemawia na kartach powieści. Reszta jest cudowna i z niecierpliwością czekam na tom drugi.



Mentalista Hitlera Gervasio Posadas


/REBIS/

I znowu przyszło mi czytać powieść, po której nie spodziewałem się niczego inspirującego, ani nawet wartego zapamiętania, a otrzymałem… Cóż, totalne zaskoczenie, to może za duże słowo, ale naprawdę niezły kawał książki z tej książki.
A co do tematu, na bazie II wojny światowej stworzono tyle różnego rodzaju dzieł że nie sposób zaznajomić się z całością. To nie tylko rozległe analizy, tego co doprowadziło do wybuchu tejże, ale i powieści dziejące się w tamtych ciężkich czasach, czyli dramatyczne losy ludzi. Ale także filmy dramaty, horrory, a nawet komedie. Wymieniać można długo.

Pewien dziennikarz zostaje wysłany do Berlina, gdzie ma za zadanie relacjonować wydarzenia, które już wkrótce zmienią świat. Świat stoi w obliczu wojny i nic nie wskazuje na to, aby los się obrócił. Są wczesne lata 30, ale już wiadomo, że Hitler ze swoją zgrają poważnie zagrozi całemu światu. Ortega po przybyciu na miejsce poznaje pewnego jasnowidza, który bazując na swoich wizjach układa plany, snuje przepowiednie, a także ostrzega najbliższe otoczenie Furhera.
Zyskuje tym samym sympatię Goebbelsa, Goringa, a nawet przyjaźń kanclerza.
Jednak nasz mentalista skrywa pewną tajemnicę, która-jeżeli wyjdzie na jaw zagrozić poważnie może nawet jego życiu… Co to za tajemnica i dlaczego jest tak ważne aby została zachowana?
Przekonajcie się sami-tradycyjnie rzec by można

Podsumowując. Całkiem udany misz-masz powieści historycznej, z zagadką kryminalną i pewnymi aspektami które możemy uznać za paranormalne. Jednak wiadomo, że takie zjawiska to tylko niezwykłe umiejętności osoby, która się szczyci umiejętnościami, jak w tym przykładzie jasnowidzeniem, ale nie tylko. Ale czy wszystko jest takie proste jak wygląda? Należy się przekonać samemu. Fala okultyzmu która zalała Niemcy w latach 30, to pośrednio sprawa Hanussena. Nikt nie twierdził, że w nieprawdopodobnej opowieści nie może tkwić ziarnko prawdy.

Bohaterowie bardzo ciekawie pokazani. Sama duszna atmosfera Berlina, tuż przed pożogą także niezwykle zajmująca. Tylko tajemnica mentalisty-niestety bardzo łatwa do odgadnięcia. Ale to było do przewidzenia. Bardzo mi się całość podobała i liczę, że trafię jeszcze w przyszłości na równie zajmującą lekturę dziejącą się w czasach, który-całe szczęście już minęły.

czwartek, 14 września 2017

Historia brody. Zaskakujące dzieje męskiego zarostu Christopher Oldstone - Moore


Ostatnimi czasy szalenie modne jest opisywanie historii jakiejś rzeczy. Niezależnie czy jest to przedmiot ogólnie dostępny, czy jakiś zapomniany element, który kiedyś święcił triumfy na salonach. Takie opowieści mają to do siebie, że muszą nie tylko ukazać sam przedmiot, ale i wpisać go w w czasy w których zaistniał, aspekty kulturowe, oraz co sprawiło że stał się tak popularny, na ten przykład. Oczywiście pisząc”przedmiot” nieco uogólniam, nie zmienia to faktu, że takie opisy są bardzo ciekawe(zazwyczaj) i warte poznania.

Także kiedy dowiedziałem się o istnieniu biografii brody, co było dla mnie sporą nowością, postanowiłem się zaznajomić z tym dziełem i jego przesłaniem, można by rzec.
Historia brody. Zaskakujące dzieje męskiego zarostu”, to przekrój przez historię świata, z zaznaczeniem postaci, które nie dość że miały znaczny wpływ na otaczające je społeczeństwo, to dodatkowo mogły się poszczycić bujnym zarostem, zwanym dalej brodą. Męskim, ale jak wiemy istnieją także kobiety z broda, albo raczej można było je kiedyś spotkać w jakimś cyrku. Czy dajmy na to kawał z brodą, sprowadzający się do śmiesznej anegdoty, którą każdy zna.
Jednak autor mało o tym wspomina…
Najważniejszy jest męski zarost i jego aspekty kulturowe.
Poczynając od czasów tak odległych jak starożytność, po postaci dobrze nam znane, jak dajmy na to Fidel Castro, autor wspaniale kreśli przed nami karierę tego elementu twarzy mężczyzny i jego wpływ na osobowość nawet. 
Tonem poważnym, jednak z pewnym przymrużeniem oka autor snuje opowieść o tym dlaczego broda była taka ważna, czy to jako ozdoba, czy jako element odstraszający wroga nawet.
Przez samego Chrystusa, po potężnych władców francuskich. Każda z tych osób uznawała swoją twarz za miejsce godne zapuszczenia na niej bródki, brody, albo zgoła brodziska.
Oczywiście jak każda moda i ta chyliła się ku upadkowi. Stały się modne gładkie policzki niczym osławiona pupa niemowlęca, a każdy szanujący się dżentelmen, zamiast brody zapuszczał wąsy, wąsiki, czy potężne sumiaste owłosienie. W dzisiejszych czasach broda wraca do łask i każdy szanujący się modniś powinien mieć, przynajmniej trzydniowy zarost. Na szczęście u mnie ta moda się nie przyjęła… Zachęcam do lektury.

Słowem posumowania, mimo poważnego wydźwięku całego dzieła, bo historia czegoś brzmi bardzo znacząco, dawno nie czytałem tak lekko napisanego dzieła. Dodatkowo pisarz raczy nas mnóstwem ciekawostek, faktów i potrafi niezwykle ciekawie wszystko przekazać. Jakby tego było mało całość opatrzona jest mnóstwem zdjęć, jakby przekrój przez całą tą opowieść. Pozostaje mi polecić. Oby więcej-równie ciekawych przedstawień.


Stephen King Mroczna wieża. Tom 1 Roland.


Jakoś mam wrażenie, że Stephena Kinga nie muszę nikomu przedstawiać. Nie jest dla nikogo nowością, kto mnie zna, że tego pisarza znam i cenię, a może nawet uwielbiam. Wszystkie jego powieści mają w sobie to coś i mam wrażenie, że przemawiają bezpośrednio do mnie, Oczywiście nie wszystkie te dzieła zyskały moją sympatię, jednak tych tak zwanych gorszych jest tak mało, że szkoda zawracać sobie tym głowę. Wystarczy zaznaczyć, że niektóre z nich czytałem po parę razy i jakoś nigdy mnie nie nudzą. Przykłady to np”To!”, czy „Bastion”. Z czego „To!” doczekało się właśnie najnowszej adaptacji filmowej i wieść niesie, że jest naprawdę przerażająca. Chociaż ja wolę wersję z 1990 roku. Przykłady można mnożyć-dość powiedzieć, że z utęsknieniem czekam na każde nowe dzieło tego pisarza i zazwyczaj nie czuję się zawiedziony.

Z tym większym zachwytem przyjąłem wydanie u nas cyklu „Mroczna Wieża”. Było to jakiś czas temu i od tamtego pamiętnego dnia cykl ten ma szczególne miejsce w moim sercu. A to ze względu na niesamowitą historię, która nie tylko przeraża ale i skłania do przemyśleń i dodatkowo pięknie jest opowiedziana. Wiem, że krytycy znajdą się do wszystkiego, jednak dla mnie cykl ten nie ma prawie żadnych wad i pozostaje mi tylko czekać na równie dobre dzieła nie tylko Stephena Kinga.

Pozostając w temacie Mrocznej Wieży, stworzono niedawno film na podstawie pierwszych tomów cyklu, jednak ten temat pominę milczeniem. Z racji tego wydarzenia wydano w zupełnie nowej obwolucie pierwszy tom cyklu noszący tytuł”Mroczna Wieża. Roland”.

„Człowiek w czerni uciekał przez pustynię, a rewolwerowiec podążał za nim”. Taki jest początek tego tomu. Roland goni-można by powiedzieć za człowiekiem w czerni, jednak nie zamierza go zabijać. Chce od niego uzyskać informację jak dotrzeć do Mrocznej Wieży, która stanowi esencję wszystkich światów. W podróży tej towarzyszy mu chłopiec Jake, który zostaje sprowadzony przez człowieka w czerni ze świata, który nie poszedł jeszcze na przód. W swojej podróży będą musieli wystawić na próbę swoją przyjaźń i przywiązanie, bowiem w tym świecie nic nie jest za darmo. Przekonajcie się sami.

Słowem podsumowania, chciałbym zaznaczyć, że jeżeli są jakieś wady w tym cyklu, albo w tej części, to ja ich nie widzę. Uwielbiam całość po prostu. Zrujnowany świat, zamieszkały przez złowrogie stwory, mutanty, kraj będący w większości jałową pustynią. I bohaterowie, z Rolandem na czele, Jakiem i późniejszymi towarzyszami. Ukazano tu nie tylko siłę poświęcenia, moc honoru czy potężną magię przyjaźni., Cóż mogę dodać-polecam nieustająco.



środa, 13 września 2017

Czarna Madonna Remigiusz Mróz






Na „Czarną Madonnę” trafiłem nie całkiem przypadkowo. Nie dość, że bestseller to jeszcze nowość spod pióra autora, który-jak każdy wiedzieć powinien zwie się Remigiusz Mróz. Także nie mogłem nie przeczytać. Znam już trochę jego styl i wiem czego się spodziewać podczas lektury jakiejś jego książki, także z takim nastawieniem przystąpiłem do lektury.

Czarna Madonna” rozpoczyna się niepokojącym, co dziwnym zniknięciem pewnego samolotu. To wydarzenie pociąga za sobą szereg wydarzeń, które raczej nie mogą liczyć na racjonalne wyjaśnienie. Filip-były ksiądz szczególnie chciałby wyjaśnić to zniknięcie, jako że na pokładzie samolotu znajdowała się jego narzeczona. Po pewnym czasie znika kolejny samolot, informacje wskazują na zgoła odmienną lokalizację maszyny, a miejsca w których wykryto sygnał samolotów tworzą dziwny znak… Na dokładkę Filip doświadcza dziwnych wizji, odwiedza go szeptunka a  siostra jego narzeczonej zaczyna mu pomagać w wyjaśnieniu całego zajścia. Po pewnym czasie samolot wraca, jednak to co znajduje się na pokładzie zmieni postrzeganie wszystkiego. Tradycyjnie zresztą, po resztę wpadnijcie do księgarni.

Można by powiedzieć, że od lat analizuję twórczość Pana Mroza, poczynając od nieszczęsnej „Kasacji” i uważam, że jak na tak płodnego pisarza, trzyma on równy poziom i każda jego powieść warta jest uwagi i zastanowienia się nad opowieścią jaką zawiera. Jednak zagłębiając się w „Czarną Madonnę” poległem.

Powieść wciąga-nie da się temu zaprzeczyć. Ciekawostki o końcu świata, informacje o egzorcyzmach, o walce z odwiecznym złem, można by wymieniać długo. To wszystko zaliczam na duży plus, czyta się to całkiem interesująco. Jednak sami bohaterowie, z byłym księdzem na czele są jacyś mdli i nijacy. Początkowe strony nie są zbyt pasjonujące i trzeba dużo samozaparcia żeby przez nie przebrnąć, a przynajmniej ja je tak odebrałem. Później jest lepiej i naprawdę trudno się oderwać od książki, jak już nadmieniłem. Samo zakończenie mnie nie zaskoczyło, jednak pewne uniesienie brwi było. W końcu nie każdy by wpadł na taką bombę!
Mam dużo sympatii do tego pisarza i jego”pisaniny”, jednak uważam, że horror to nie jest to za co powinien się brać nasz Remigiusz. A jeszcze religijny horror, który powinien wzbudzać jakiś wewnętrzny niepokój, a nie wzbudza. Odniosłem wrażenie, że autor przesadził trochę z nagromadzeniem faktów i zamiast straszno wyszło trochę śmieszno. Ale jednak dobrnąłem do napisów końcowych, także polecam, ale nie nastawiajcie się na kolejną „Kasację”, bo się deczko zawiedziecie.



wtorek, 5 września 2017

Kapitan Czart, przygody Cyrana de Bergerac Louis Gallet


/MG/

Powieści z gatunku "z płaszcza i szpady" jest całkiem sporo. Wystarczy tu wspomnieć niezapomnianego Dumasa i jego świetne książki przygodowe albo jak mówią niektórzy awanturnicze. Z takich opowieści może nie wynika zbyt wiele, ale mi to absolutnie nie przeszkadza. A wspomnianego Dumasa uwielbiam i każde dzieło czytam z przyjemnością. Tym chętniej sięgnąłem po kolejną powieść która wpisuje się w ten nurt.

Chodzi dokładnie o Cyrana de Bergerac i jego szalone przygody. Mamy więc tu to wszystko, do czego nas przyzwyczaiły tego typu twory. Pościgi, spektakularne pojedynki, miłostki, romanse, złowrogie typy, osobniki którzy wykorzystują swoją władzę do niecnych celów i o wiele więcej.

Podsumowując świetna powieść, którą czyta się z zainteresowaniem. Bohaterowie, intrygi, pewność, że zakończenie będzie pozytywne. Nie trzeba niczego więcej. Tak więc polecam.

poniedziałek, 4 września 2017

Baśnie osobliwe Ransom Riggs


/MEDIA RODZINA/

Osobliwy dom pani Peregrine, to początek przygody rozgrywającej się w tytułowym domu, w którym zamieszkują istoty, trochę inne od nas. Np. niewidzialny człowiek, bądź chłopiec ze skrzydłami. Seria ta bardzo mi się spodobała, dodatkowy jeden z najciekawszych hollywoodzkich reżyserów sfilmował pierwszy tom cyklu. Chodzi tu oczywiście o Tima Burtona.

"Osobliwe Baśnie", to opowieści które mają w sobie mnóstwo uroku.
Można się z nich dowiedzieć o tym, jakie stwory zamieszkiwały Ziemię, zanim zjawili się na niej ludzie, o potężnych olbrzymach i ludożercach i o wiele więcej.

Podsumowując doskonałe opowieści, które czyta się rewelacyjnie. Aż szkoda że publikacja ta jest tak skromna objętościowo. Nie pozostaje mi nic jak tylko polecić, nie tylko te Baśnie, ale i cały cykl o niezwykłych mieszkańcach Pani Peregrine.

sobota, 2 września 2017

Smerfowanie biżuterii Thierry Culliford, Luc Parthoens


/EGMONT POLSKA/

Smerfy wymyślił rysownik ukrywający się pod pseudonimem Peyo. Po jego śmierci jego dzieło kontynuują inni twórcy, na czele z synem Peyo Thierrym. Powstało mnóstwo nawiązań do tej serii. Są to nie tylko figurki, kolorowanki, zgadywanki, książki, ale i popularny serial animowane, a nawet filmy fabularne, z tym, że niestety w tych filmach mało jest magii znanej chociażby z serialu, ale to moja opinia.



"Smerfowanie biżuterii", to kolejna opowieść o małych stworkach. W tej części Zgrywus zostaje porwany i szantażowany przez rzezimieszków okrada bogatych i znosi łupy łotrom. W sprawę zaangażują się inne Smerfy, kuglarze, a także porwany syn księcia. Tradycyjnie rozwiązanie całej przygody będzie pozytywne.



Jak zawsze ta seria wywołuje uśmiech na twarzy. Ten odcinek zachowuje dużo z oryginalnych opowieści. Wspaniałe i kolorowe obrazki, sympatyczni bohaterowie i historia, która może wciągnąć młodego czytelnika. Także polecam.

Universum DC według Neila Gaimana

Gaiman i superhero. Wydaje się, że nie po drodze, ale czasem coś tam w główny nurcie zrobi. A to, co zrobił, przynajmniej dla DC, zebrano w ...