poniedziałek, 14 listopada 2022

Uniwersum DC Stan przyszłości. Superman Steve Pugh Mikel Janin John Timms

 


Saga „Stan przyszłości” trwa. Tym razem padło na postać Supermana. I, jak poprzedni tom – a także kolejny – to składanka różnych historii, związanych ze sobą raczej tematycznie, niż czymkolwiek innym. Niezła, ale skierowana przede wszystkim do fanów.


Przedstawiamy historie z przyszłości – spotkamy w nich ulubionych Kryptonijczyków, ich przyjaciół, a także wrogów. Przyjrzymy się, jak Jonathan Kent stara się zostać prawdziwym Supermanem, podczas gdy jego ojciec Clark walczy na arenach Świata Śmierci. Będziemy też kibicować Lois Lane starającej się pokrzyżować niegodziwe plany Lexa Luthora. Poznamy również zupełnie nową wersję Czarnego Podróżnika, która musi wkraść się do Świata Wojny. Na koniec zaś przeniesiemy się w czasie i spotkamy potomków Clarka Kenta chroniących wszechświat jako Ród El. 




Różni członkowie rodziny Supermana, jedna przyszłość. Ale tych przyszłości było już wiele, każdy to chyba wie, te niczym zbytnio się nie różnią. Ot chodzi o to, by było kolorowo, widowiskowo, z akcją i dużą ilością postaci. No i jest. Nie jest też źle, ale inwencji większej tu brak. Miała być rewolucja, jest jedynie kolejna dawka lekkiej rozrywki. Narysowana też najczęściej lekko, niewymagająca zbytniej uwagi, trochę dziecinnie. Są mocniejsze, lepsze zeszyty pod tym względem, ale to wyjątki potwierdzające regułę. Fani poznać mogą. Reszta śmiało może sobie darować.

Savage Avengers. Tom 1 Mike Deodato Jr., Gerry Duggan i inni

 


Kolejna wariacja na temat Avengers. Czy była nam potrzebna? Nie, ale coś trzeba było zrobić z postacią Conana włączoną do uniwersum Marvela, więc zrobiono. I wyszedł z tego niezły komiks, ale nic, co wybijałby się ponad typową marvelowską przeciętność.


Poznajcie drużynę najwredniejszych bohaterów Marvela! Należą do niej Wolverine, Punisher, Elektra oraz sam… Conan Barbarzyńca! Tak, to prawda – sławny cymeryjski wojownik przeniósł się do współczesnego uniwersum Marvela. Jego przygody w tym świecie zaczną się od starcia ze śmiercionośną armią ninja, która sprzymierzyła się z czarownikiem pragnącym wezwać straszliwego Boga Szpiku. 


Gerry Duggan nie czuje się zbyt dobrze w poważnych opowieściach. Pokazał nam to w „Wojnach nieskończoności”, pokazuje też teraz. Poziom obu komiksów jest zbliżony, jest tu dużo bohaterów, dzieje się wiele, ale nie ma to jakoś większego znaczenia. Jest, bo jest, tak to mniej więcej wygląda. Pomysł był, ale Duggan nie kontroluje tego do końca i nie wyciska jego potencjału. Jest czysta, prosta rozrywka. I tyle. Ale w tym wypadku to wystarcza. Tym bardziej, że rzecz jest autentycznie świetnie zilustrowana. I to jej najmocniejszy punkt. Dla niego warto sięgnąć po ten album.

Elektra i Wolverine. Odkupienie Yoshitaka Amano, Greg Rucka

 



Takiej publikacji Egmont jeszcze w ramach swojej komiksowej działalności chyba nie wydawał. Album „Elektra i Wolverine”, choć wydany jako komiks, w rzeczywistości mamy tu do czynienia z opowiadaniem. Może nowelą nawet. Obowiązkowo ilustrowaną. Ale naprawdę przyjemną.



To miała być zwyczajna noc w życiu najemnej zabójczyni Elektry Natchios: zlikwidować bogatego naukowca, zgarnąć osiem milionów dolarów nagrody i nie zostawić przy życiu ani jednego świadka. Jednak zamordowanie nastoletniej Avery, która przypadkiem znalazła się na miejscu zbrodni, okazuje się dla Elektry trudniejsze, niż powinno. W dodatku dziewczyny broni Wolverine – cierpiący na amnezję mutant, który ma nadzieję znaleźć dzięki niej odpowiedzi na dręczące go pytania o przeszłość. Razem z Elektrą stoczy na ulicach Nowego Jorku krwawą walkę na śmierć i życie – czy jednak uda im się odkryć, kto pociąga za sznurki? 


Za fabułę tego „komiksu” opowiada znany komiksowy wyjadacz chleba, który wpraw ma. I opowiadanie też wychodzi mu całkiem nieźle, chociaż czasem stylistycznie to rzecz jak rodem z literatury młodzieżowej. A powinien być krwisty, solidnie napisany thriller. Rysunki? Znany mangaka serwuje nam rzeczy proste pod tym względem. To bardziej kolorowe szkice, niż rysunki, czasem niedopracowane, z dziwnym designem twarzy postaci. Ale nadal ma  to urok i nastrój. I taki jest ten „komiks”. Rzecz z urokiem i nastrojem. Choć kolejna rzecz skierowana stricte do fanów. Nie, żeby nowi czytelnicy się tu zgubili, bo rzecz jest dostosowana do czytania bez znajomości historii postaci. Po prostu chyba nikt niezainteresowany tymi bohaterami nie sięgnie po to wszystko.

UnOrdinary. Tom 1 Uru-chan

 "Un Ordinary". Powieść graficzna. Taka kolejna próba przeniesienia mangowych schematów na grunt komiksów z innych krajów. Francuz...