czwartek, 28 czerwca 2018

Lenin. Dyktator Victor Sebestyen



/PRÓSZYŃSKI I S-KA/

Zarówno Lenin, jak i jego następca Stalin, mieli jedną wspólną cechę. Byli bezwzględni dla swoich przeciwników. Dążyli do celu, nie zważając na potencjalne ofiary, co za „panowania” Lenina doprowadziło do śmierci ponad 6milionów osób. Tym samym jeden od drugiego mógłby uczyć się jak eliminować znaczne zasoby ludzkie, przypisując wszystko wyższemu celowi, albo w ogóle nie przyznając się do swoich zbrodni, a to rozwiązanie-przyznajmy-jest znacznie wygodniejsze.
Lenina zafascynował traktat którego autorem był niesławny Marks i można by rzec dzięki ideologii którą zawarł w swoim dziele, świat na długo wpadł w zasadzkę komunizmu, a przynajmniej jego duża część.

Niedawno zakończyłem lekturę książki”Lenin. Dyktator”. A czego można się dowiedzieć z okładki o tej pozycji?
Lenin wymyka się schematom, którym podlegali wszyscy późniejsi dyktatorzy. Nie działał wyłącznie za pomocą terroru. Pod wieloma względami był fenomenem politycznym, demagogiem, szafującym obietnicami bez pokrycia, kłamstwami i wyznającym prostą zasadę, że cel uświęca środki. Nie był sadystą, szaleńcem ani nawet fanatykiem. Przedkładał taktykę nad doktrynalną czystość i potrafił diametralnie zmieniać zdanie, gdy było to opłacalne. W kontaktach osobistych uprzejmy dżentelmen z wyższej klasy średniej, nigdy nie zakładał mundurów ani nie pytał o szczegóły śmierci ofiar, które miały dla niego jedynie wymiar liczbowy. Stworzył system oparty na idei, że terror jest usprawiedliwiony wyższymi racjami, który został następnie udoskonalony przez Stalina. Pragnął władzy i pragnął zmienić świat. Osiągnął jedno i drugie. Bolszewicki przewrót 1917 roku postawił świat na głowie, a jeszcze sto lat później Rosja i wiele innych krajów pozostaje pod przemożnym wpływem komunizmu.  Zachęcam do lektury.

Autor nie wybiela, ani zbytnio nie oczernia swojego bohatera. Stawia nas, można by rzec przed faktem dokonanym. Ciekawie analizuje postać Lenina, ludzi z jego otoczenia. Co skłoniło go do skłonienia się w stronę komunizmu, zwłaszcza że sam pochodził z rodziny, której daleko było od takich ideologii? Co sprawiło, że-z praktycznie nieznanego człowieka-stał się ikoną-która do dzisiaj dzieli, inspiruje największych dyktatorów na świecie? Na te wszystkie pytania odpowiedzi można odnaleźć w tej publikacji.

Bardzo ciekawa książka, będąca kolejną pozycją w cyklu”Oblicza zła”. Są to nie tylko ciekawe portrety potworów w ludzkiej skórze, ale i opis świata, który dał im tak zwane zielone światło i pozwolił, aby ich chore urojenia weszły w życie. Przerażające, ale jak pokazuje historia ludzkość rzadko uczy się na swoich własnych błędach. Polecam do zapoznania.

Ex Machina - tom 1 (wyd. zbiorcze) Brian K. Vaughan




/EGMONT POLSKA/

Vertigo, to-jeśli wierzyć Wikipedii imprint DC Comics, specjalizujący się w wydawaniu komiksów dla dorosłych, utrzymywanych najczęściej w konwencji science fiction, fantasy, czy horroru. Najsłynniejsze serie wydawane, pod tym szyldem, to-oprócz”Kaznodziei”-”Sandman”, czy „Saga o potworze z bagien”.
Ja całkiem niedawno trafiłem na pierwszy tom zbiorczego wydania komiksu”Ex Machina”, który także wpisuje się w tą-nazwijmy to-serię.

A jest to opowieść o pewnym człowieku, który pewnego dnia ulega niezwykle dziwnemu wypadkowi, przez co zyskuje moc kontaktowania się ze wszystkimi urządzeniami mechanicznymi, a tym samym zyskuje nad nimi kontrole. Za namową kilku zaufanych przyjaciół przywdziewa kostium superbohatera i zaczyna pomagać potrzebującym. Jednak po pewnym wydarzeniu, ujawnia swoją tożsamość, zgłasza swoją kandydaturę na burmistrza i wygrywa z miażdżącą przewagą. Życie jednak lubi płatać figla. Narastają problemy, a dziwne symbole pojawiające się w całym mieście skłaniają ludzi do destrukcyjnych zachowań. Hundred musi wyjaśnić te zdarzenia, zanim sytuacja nie wymknie się spod kontroli. Tak wygląda w wielkim skrócie fabuła. 

Autor zastosował w tym komiksie zabieg, którego osobiście bardzo nie lubię. Fabuła tego albumu rozgrywa się na kilku płaszczyznach czasowych. Poznajemy więc bohatera jako dziecko, aby nagle znaleźć się z nim w gabinecie burmistrza, by po chwili przenieść się w czasy gdy dopiero zyskał swoją moc. Mimo, że takie rozwiązanie fabularne nie wywołuje u mnie reakcji pozytywnych, tutaj jest to tak ciekawie przedstawione, że nie miałem problemów ze śledzeniem wątków.

Tematyka tego albumu, to także spore zaskoczenie. Mamy tu fantastykę, ocierającą się o horror, a jednocześnie śledzimy zupełnie zwyczajne życie bohatera jako burmistrza, który zmaga się z codziennością. Być może nie jest to jakieś odkrycia stulecia, takie mieszanie gatunków, jednak dla mnie był to jakiś powiew świeżości.

Co do scen która zapadła mi szczególnie w pamięci. Całkiem interesująco wygląda scena dziejąca się w metrze, kiedy zaczęto odkrywać nie tylko symbole, ale i przerażające następstwa tychże.
A same rysunki, zdają mi się całkiem realistycznie przedstawiać rzeczywistość w której żyje nasz burmistrz. A za takie przedstawienie odpowiada autor Tony Harris. Autorem scenariusza jest Brian K. Vaughan. A zachętą może być także, to że seria ta zdobyła nagrodę Eisnera.
Jest to pierwszy tom zbiorczego wydania. Komiks na język polski przełożył Tomasz Kłoszewski, a album można nabyć na stronie Wydawnictwa Egmont Polska.

Deadpool Classic, tom 5 Brian Smith, Joe Kelly i inni...



/EGMONT POLSKA/


Mimo tego, że obiecałem sobie, że po kolejne wariacje na temat… nie sięgnę, postanowiłem jednak wziąć byka za rogi i przeczytać, a w większości obejrzeć kolejny tom przygód Deadpoola.
Tym razem jest to tom piąty”Deadpool Classic”. W sumie niczym się nie różni od poprzednich, w sensie tego co wyprawia główny bohater, jednak jakaś nowość to jest.

A kim jest ów Deadpool? Większość pewnie kojarzy tego byłego najemnika, który zyskał możliwość regeneracji, jednak jego twarz się nie zregenerowała. Możliwe że jest to gdzieś wyjaśnione, jednak ja nie mam bladego pojęcia dlaczego tak jest. Tak więc mamy antybohatera i jego nieustanną paplaninę, która robi się po jakimś czasie nużąca. A czego dowiemy się z nowego tomu jego perypetii?

Nasz bohater ma halucynacje objawiające się króliczkami, które byłyby nawet słodkie, gdyby nie były szablozębne. Poza tym historie są praktycznie takie same jak zawsze. Parę zadań do wykonania, żarciki którymi Wilson rzuca bez końca i próba walki z samym Wolverinem.
Przekonajcie się sami.

Słowem podsumowania. Gdyby nie to, że od strony graficznej ten komiks prezentuje się naprawdę ciekawie, nie było by do czego zaglądać. Oklepane żarty drażniły mnie od samego początku. Jego bezwzględność i krwawe jatki może kogoś bawią, jednak ja miałem z tym kłopot.

W tym albumie, doskonały jest jedynie dodatek na ostatnich stronicach. Jest to Deadpool dla młodych czytelników, a całość wywołała śmiech nawet u mnie. Dla samych ostatnich stron warto nabyć ten komiks. Mnie oprócz tego dodatku spodobało się przedstawienie Wilsona, kiedy nie był jeszcze najemnikiem i wiódł w sumie nudne, ale szczęśliwe życie u boku małżonki. Dziwne było go ujrzeć bez maski i w sytuacjach w których nie sypał swoimi żarcikami.


Scenarzysta: Joe Kelly, James Felder

Ilustrator: Pete Woods, Walter McDaniel, David Brewer, Joe Cooper, Mark Powers, Brian Smith
Tłumacz: Bartosz Czartoryski
Komiks w twardej oprawie można nabyć na stronie Wydawnictwa Egmont Polska.

Lanfeust w Kosmosie. Tom pierwszy Christophe Arleston, Didier Tarquin



/EGMONT POLSKA/

Uwielbiam fantastyczne światy, w których na każdym kroku czeka jakaś niespodzianka. Światy zamieszkałe przez niezwykłe stworzenia, te dobre i te odrażające. Pełne magii, w których technologia cierpi na zastój, a bez swej magii mieszkańcy zapewne nie wiedzieliby co robić.
Mnóstwo jest takich krain, a ja mam szczególną radość gdy odkrywam kolejną i przekonuję się, że przypomina mi inne, już poznane, a jednak inne. Trafiłem właśnie na kolejną-do której- dzięki temu, że znajduje się ona na kartach komiksu, mogłem też zajrzeć.

Lanfeust z Troi ma potężną moc, która jest najprościej rzecz ujmując magią. Wraz ze swoją narzeczoną C’ixi, trollem oraz pewnym piratem. A Przygód będzie co niemiara. Tym razem nie tylko magia będzie rządzić, ale i technologia. Lanfeust bowiem ruszy na podbój galaktyki, która-tak przy okazji zupełnie-będzie wymagała od niego uratowania. Jak na bohatera przystało nasz przyjaciel rusza do akcji. Nieważne czy jest to rolnicza enklawa, czy niezwykłe piaski. Ruszamy wraz z nim aby odkryć te niezwykłe światy. Przy okazji doświadczy utraty mocy, wpadnie w zasadzkę, a także przeniesie się w czasie. I o wiele więcej.

Świetny komiks, który sprawił mi tyle radości, jak pewnie twórcom tworzenie. Genialne światy, zamieszkane przez niezwykłe stwory, magia, wrogowie, niezwykły agent, którego imię i nazwisko jakoś się kojarzy… Jest tu wszystko. 
Szczególnie podoba mi się relacja głównego bohatera z narzeczoną, która będąc niezwykle zaborczą osóbką, nie odstępuje swojego lubego nawet na krok, a potencjalne rywalki gotowa jest rozerwać na strzępy. A troll najbardziej kocha, gdy może walczyć, nienawidzi kąpieli, a potencjalne ofiary po prostu zjada. Bardzo się cieszę że to dopiero pierwszy tom cyklu.
Z niecierpliwością będę oczekiwał na kolejne.

Scenarzysta: Christophe Arleston

Ilustrator: Didier Tarquin
Komiks w twardej oprawie można nabyć na stronie Wydawnictwa Egmont Polska.

czwartek, 21 czerwca 2018

451 stopni Fahrenheita


Ray Bradbury to zdecydowanie jedna z największych gwiazd fantastyki. Pisarz ten, należy do grupy pisarzy, których powieści zapadają w pamięci, a co najważniejsze opowiadają o czymś. Bowiem teraz taka moda, że książki zazwyczaj mimo że obszerne w słowa, nie mają praktycznie żadnego przesłania. Ale jak to mówią papier wszystko przyjmie. Dlatego tym większa przyjemność czytać utwory kogoś, kto umie opowiadać i przez swoją opowieść uczy nas czegoś.
 "451 stopni Fahrenheita"-to właśnie tego typu historia.

Guy Montag jest strażakiem, który w swojej pracy zajmuje się niszczeniem tego wszystkiego co stanowi o człowieku-książek. Swoje zajęcie traktuje jak każde inne, dopóki pewne spotkanie nie zmienia jego nastawienia do tego co czyni. A opowieści o tym, kiedy to ludzie żyli bez strachu, a nowe idee były witane z radością, sprawiają, że zaczyna ukrywać książki, które miał niszczyć, co wkrótce zagrozi nie tylko jemu.

Takie przedstawienie świata, jakie ukazał nam pisarz, wcale nie jest jakąś fantastyczną mrzonką, nowością.
Wystarczy wspomnieć rok 1933, kiedy to w Niemczech pod pozorem ochrony dorobku „czystych rasowo” Niemców, palono wszelkie dzieła, wymykające się spod tej etykiety.

A sam autor w swojej wizji ludzkości, której jedynym zmartwieniem jest nowy ścianowizor, na którym puszczane są ciągle programy które ubezwłasnowolniają obywateli. Czy teraz nasza własna egzystencja nie polega właśnie na bezmyślnym podążaniem za trendami? Twórcze myślenie jest niemile widziane, trzeba iść utartymi ścieżkami, albo spotkają nas przykre konsekwencje.

Książka mimo swoich ponad 60 lat, staje się niepokojąco aktualna. To miałem na myśli pisząc, że teraz powieści, praktycznie nie zawierają żadnego przesłania. Na szczęście są i tacy twórcy którzy potrafią swoimi przemyśleniami dotrzeć do czytelników, pod przykrywką lekkiej rozrywki.
Polecam wszystkim. Między innym dla przesłania zawartego w tej publikacji, książka jest bestsellerem.


Matka Edenu Chris Beckett


Lubię książki, których akcja dzieje się w jakiejś odległej, bądź bliskiej przyszłości, najlepiej w świecie, który ludzkość skolonizowała, a pamięć mieszkańców-jak się znaleźli na swoim świecie-jest tylko legendą, w którą praktycznie nikt nie wierzy. Całkiem sporo jest takich powieści, dlatego tym większa moja radość, gdy uda mi się trafić na taką której nie czytałem, a jeszcze gdy wszystko jest napisane ciekawie, nic więcej wtedy nie trzeba. Także można przyjąć że przedstawienie tak odmiennie eksploracji, nie jest postrzegane jako nowość, jednak nie którym pisarzom udaje się wprowadzić w temat powiew świeżości.
Takim przykładem może być powieść”Matka Edenu”.

Eden to planeta praktycznie bez światła słonecznego. Garstka ludzi przetrwała korzystając ze światła niezwykłych lampodrzew, ale po jakimś czasie ta garstka rozprzestrzeniła się po całej planecie. Jedynie legendy opowiadają o powietrznych statkach, na których przybyli z gwiazd ich przodkowie. Strumyczek staje się świadkiem utarczki między dwoma królestwami. Oba te państwa uważają się za spadkobierców Geli, która według podań była matką ich wszystkich. Strumyk nie zdaje sobie sprawy, że będzie musiała zostać zastępczynią Matki, a jej rola może całkowicie odmienić życie na Edenie. Zachęcam do lektury.

Skłaniająca do przemyśleń lektura, która pod przykrywką fantastyki ukrywa prawdę o nas samych. Tak zapewne musiałbym napisać, gdybym się przejmował tym, co autor miał na myśli, pisząc to czy tamto. Bezwzględna walka o władze, ludzie, którzy gotowi są do wszystkiego, aby osiągnąć swoje cele. Nawet na innych planetach ludzkość nie zatraciła swojego uwielbienia do zatracenia, można by pomyśleć.

Co do bohaterów, autor bardzo ciekawie przedstawił losy ich, oraz osoby z ich otoczenia. Jedyne co mi przeszkadzało, to przetłumaczone na polski imiona i nazwy własne, a tego nigdy nie lubiłem w tego typu powieściach. To mnie tak odstręcza, jak nieszczęsny Łazik z pewnego tłumaczenia”Władcy Pierścieni”. Poza tym mankamentem pisarzowi wyszła doprawdy niezwykła książka, którą warto znać. Polecam także wszystkim do przeczytania.



środa, 20 czerwca 2018

Marshal Blueberry Jean Giraud


/EGMONT POLSKA/

Western, kojarzy mi się przede wszystkim z filmami w którym bohaterowie o mężnych sercach walczyli z niesprawiedliwością, zdobywali piękne kobiety, a także pokazywali swoim zachowaniem czym jest honor, czy męstwo. Oczywiście to takie uogólnienie. Dziki Zachód, Indianie, rzezimieszki, napady na bank, co tylko chcecie znajdziecie na rozległych preriach. 
To nie tylko liczne filmy, czy seriale, ale także książki, czy komiksy. W tych ostatnich najsłynniejszy kowboj, szybszy od swojego cienia to oczywiście Lucky Luke, a Marshal Blueberry, to taki właśnie Luke, tyle że poważniejszy przez to i jego perypetie są w poważniejszym tonie przedstawione.

„Marshal Blueberry”, to zbiorcze wydanie trzech historii, których bohaterem jest nasz kowboj. Są to opowieści które łączą się ze sobą, nie tylko osobą bohatera ale i samą opowieścią.
A jest to historia o handlarzach bronią, którzy nielegalnie sprzedają ów sprzęt Indianom, a nasz przedstawiciel władz będzie usilnie starał się nie dopuścić do takiego obrotu spraw. Jednak, nawet przy tak oczywistym winnym nie wszystko będzie takie proste jak się wydaje. Sprawy się skomplikują i to bardzo.

Jean Giraud, to legenda francuskiego komiksu. Trylogia o Bluberry’m, to poboczna historia z bohaterem słynnego cyklu autorstwa właśnie Girauda. Tym razem jednak twórca napisał tylko scenariusz, a rysunki stworzyli inni twórcy.
Twórcy postawili na realizm i obracając kolejne strony, ma się wrażenie że ogląda się ciekawy western. Jest brutalnie, krwawo i interesująco. Takie komiksy to ja mogę przeglądać codziennie.
Twórcy wykonali naprawdę znakomitą pracę i ze względu na to, że nawet nie wiem do czego by się tu przyczepić, uważam że cała trylogia warta jest uwagi. Polecam do zapoznania się.
Komiks  na język polski przełożył Wojciech Birek. Można go nabyć w twardej oprawie na stronie Wydawnictwa Egmont Polska.

Smerfuś. Tom 12 Peyo


/EGMONT POLSKA/

W październiku 2018 roku minie 60 lat, kiedy to Peyo wprowadził swoje Smerfy do Smerfnego Lasu, a tym samym zapoczątkował modę na te niebieskie ludziki i ich przygody. Sukces postaci był tak wielki, że autor skupiał się tylko na tworzeniu przygód tych małych skrzatów. Po jego śmierci dzieło kontynuuje jego syn, oraz inni rysownicy i scenarzyści. Nie mogło się obyć oczywiście bez serialu animowanego, filmów rysunkowych, a nawet kinowych przygód, w których Smerfy występują wraz z aktorami. Na całym świecie sukces serialu animowanego, przełożył się na sukces komiksów, a co za tym idzie nowe przygody tworzone są do dzisiaj.
Album”Smerfuś”, to kolejna odsłona przygód.

Podczas pełni niebieskiego Księżyca, dzieją się rzeczy niezwykłe. I tak jest i w tym przypadku. Bocian przynosi do wioski Smerfusia, a Smerfy przekonają się, że taki mały szkrab, to jest to czego im od dawna brakowało. W kolejnej krótkiej opowieści przyjrzymy się przygotowaniom Smerfów do 542 urodzin Papy Smerfa, spotykamy Gargamela oraz zobaczymy co wyniknie z wizyty czarodzieja w wiosce. W innej będziemy świadkami remontu wioski i znowu na horyzoncie pojawi się Gargamel. Zachęcam do lektury.

Nigdy nie miałem większej frajdy, jak podczas lektury któregoś albumu o przygodach Smerfów. Są nie tylko pełne humoru, ale przedstawiają wartości, na które dzieci zapewne powinny zwrócić uwagę. Że wspomnę tu tylko o przyjaźni, czy bez warunkowej pomocy.

Co do samych rysunków, są to bajecznie kolorowe plansze na których spotkamy swoich ulubieńców. Nieważne czy będzie to Maruda, Smerfetka, czy sam Papa Smerf. Polecam.
Komiks w miękkiej oprawie można nabyć na stronie Wydawnictwa Egmont Polska.

Kajtek i koko w kosmosie : Zabłąkana rakieta Janusz Christa Cykl: Kajtek i Koko (tom 1)



/EGMONT POLSKA/

W kwietniu minęło dokładnie 50 lat, od czasu kiedy to Kajtek i Koko zagościli na łamach”Głosu Wybrzeża”. Najdłuższy komiks polski, stawiany za wzór, a to za sprawą nowatorskiego, jak na tamte czasy przedstawienia niektórych przygód, w których przyszłość, przeszłość i teraźniejszość spotykały się ze sobą. Najsłynniejsza seria to ta dziejąca się w kosmosie. Komiks tak spodobał się czytelnikom, że autor-a jest nim Janusz Christa-musiał wymyślać ciągle nowe przygody.
Najpełniejsze wydanie zawdzięczamy oczywiście Wydawnictwu Egmont Polska i właśnie jeden z nich”Kajtek i Koko w kosmosie. Zabłąkana rakieta” mam przed sobą.

Opowiada on o przygodach i perypetiach dwójki przyjaciół, którzy za sprawą zwariowanego nieco profesora Kosmosika wyruszają rakietą w stronę Oriona. Oczywiście Koko, jak to on jest zdecydowanie przeciwny takim eskapadom, ale nie ma jak siła sugestii. Po drodze nasi przyjaciele muszą się zmierzyć nie tylko z zabłąkanymi robotami, ale i z mieszkańcami pewnej planety, a to nie koniec ich utarczek. Zachęcam do lektury.

Janusz Christa stworzył dzieło doprawdy doskonałe pod każdym względem. I chodzi tu nie tylko o same przygody samych bohaterów, ale-jak już wspominałem-rozwiązania jakie zastosował w swojej opowieści. Fantastyka, która jednocześnie bawi i uczy, a dwaj przyjaciele każdemu przypadną do gustu. Koko, który marzy tylko o jakimś dobrym obiedzie, w którym kotlety odgrywają główną rolę i Kajtek, który nie raz musi wyciągać swojego nierozważnego kumpla z tarapatów, lecz czasem bywa odwrotnie.

Co do samych plansz, również jest co oglądać. Seria o kosmosie sprawiła, że dawno temu zamarzyła mi się taka podróż, w nieznane odmęty wszechświata, a to tylko dzięki wyobraźni pana Christy. Minęło sporo lat od tamtego dnia jednak ta ciekawość we mnie pozostała. Super jest to uczucie i świadomość, że kolejne pokolenia mogą się przekonać, jak cudowna może być podróż w kosmos. Polecam nieustająco.
Komiks w miękkiej oprawie do nabycia na stronie Wydawnictwa Egmont Polska.

Lucky Luke. Polowanie na duchy. Tom 61 Morris, Lodewijk Lo Hartog Van Banda


/EGMONT POLSKA/

Sięgnąłem po kolejny album w którym LL i jego drużyna sprawia, że uśmiech nie schodzi z twarzy, a dodatkowo można się przyjrzeć jak bardzo stereotypy rządzą naszym postrzeganiem, chociażby takiego Dzikiego Zachodu. A opowieści o kowboju szybszym od swojego cienia od lat bawią kolejne pokolenia czytelników, a co najważniejsze, powstają także nowe przygody. A tylko chwalić taki zamysł.

Tym razem przyszła pora na „Polowanie na duchy”.
Sprawa jest poważna, bowiem bez śladu znika dyliżans pełen pasażerów i żadne poszlaki nie wskazują co też mogło się stać z powozem i ludźmi. Do akcji wkracza nasz przyjaciel, a partnerować mu będzie legenda Dzikiego Zachodu, która nie otrzymała swojego nowego sztucera. Tą legendą jest sama Calamity Jane, a jej zachowanie odbiega nieco od zachowania typowej damy. Ale czy rozwiązanie jest takie proste i za wszystkim stoją zwykli bandyci? Przekonajcie się sami.

Nie pierwszy to komiks, w którym nadprzyrodzone-w pewnym sensie-moce, będą grały pierwsze skrzypce. Dodając do tego wybuchowy charakter Calamity i spokojnego mimo wszystko Lucky’ego, otrzymujemy doprawdy zabawną historię.

Co do rysunków jest zdecydowanie ciekawie. Dociekliwi dostrzegą na niektórych planszach ciekawe nawiązania, a całość nie tylko bawi, ale i może przestraszyć. Jednak jest to zdecydowanie strasznie śmieszne, niż przerażające. Tym bardziej polecam wszystkim.
Komiks w miękkiej oprawie, można nabyć na stronie Wydawnictwa Egmont Polska.

Daisy Town René Goscinny, Morris



/EGMONT POLSKA/

I znowu przyszło mi się zmierzyć z legendą Lucky Luke’a i jego przygód na Dzikim Zachodzie. O jego przygodach powstało kilkadziesiąt albumów, a po śmierci Goscinnego, albumy nadal są tworzone. Jednak to co stworzyli Moris i właśnie Goscinny to mistrzostwo świata. Te albumy jak żadne inne oddają tą atmosferę rozległych prerii, wojowniczych Indian, niezgułowatych rzezimieszków i mnóstwa charakterystycznych postaci, wśród których są i tak znane jak Jesse James. Ale to nie wszystko. Nawet koń Luke’a, czy gamoniowaty pies wnoszą bardzo dużo do tych opowieści. Nic dziwnego, że komiksy te doczekały się licznych adaptacji, nie tylko animowanych, ale i wersje aktorskie, że o serialach nie wspomnę.
Tym razem moją uwagę zwrócił album”Daisy Town”.

Miasto powstawało od podstaw. Najważniejszy budynek saloon, więzienie, a potem reszta miasta w zastraszającym tempie. Jednak gdzie bank i saloon, tam i różnego rodzaju rzezimieszki. Nie inaczej było i w Daisy Town. Bracia Dalton postanowili że to maisto będzie ich. Na szczęście na ich drodze staje nasz dzielny kowboj, który wybije im z głowy niecne zamiary. Zachęcam do lektury.

Rewolwerowiec szybszy od swojego cienia, Jolly Jumper, bracia Daltonowie, sprawiają, że na jakiś czas znikam z tego świata i przenoszę się w świat w którym strzelaniny są na porządku dziennym, a jedynie ktoś o dzielnym sercu potrafi rozprawić z bandytami. Pełna niewymuszonego humoru opowieść, pełna nawiązań do popkultury. Przerośnięte wady charakteru, przerysowane informacje o Dzikim Zachodzie i o wiele więcej.

Co do plansz. Nie odbiegają one znacznie od poprzednich tomów. Nadal jest to świetnie wykonana robota. Rysunki są pełne szczegółów i co chwilę odkrywa się na nich coś nowego. To trzeba znać. Dlatego polecam całą serię. Komiks, w miękkiej oprawie można kupić na stronie Wydawnictwa Egmont Polska.

piątek, 15 czerwca 2018

Wojtek i Rudy. Afera za aferą Piotr Hołod



/EGMONT POLSKA/


Konkurs im. Janusza Christy ma za zadanie wyłonienie komiksu dla dzieci, w którym treść będzie równoznaczna z ciekawymi rysunkami, a dodatkowo być może skłoni młodego czytelnika do sięgnięcia po inne publikacje.
Zwycięzcą II edycji konkursu, był między innymi komiks”Wojtek i Rudy”. „Afera za aferą”, to drugi tom serii.

Do świata Wojtka i Rudego nuda nie ma wstępu. Dwaj przyjaciele są tak pomysłowi, że wszystko, za co się biorą, staje się początkiem wspaniałej przygody.
Czy to na podwórku, czy na plaży, czy podczas szkolnej wycieczki – chłopcy nie przepuszczą żadnej okazji do zabawy. Chociaż przez swoje szalone pomysły wielokrotnie wplątują się w niejedną aferę.
W tomie drugim bohaterowie po raz kolejny pokażą, jak nieograniczona jest ich wyobraźnia – wyruszą na poszukiwanie skarbów, zorganizują turniej rycerski, przeniosą się na Dziki Zachód, a to zaledwie niewielki wycinek ich niezwykłych wypraw. 

Podsumowując moją opinię. Dawno nie czytałem, a raczej nie przeglądałem tak fajnie napisanego komiksu. Wyobraźnia to ogromna siła, dla której nie ma żadnych granic. Bohaterowie, z którymi czytelnik może się utożsamiać, choć są to znowu zwierzęta. Ale jako że to opowieść typowo dla dziecka, nie ma to znaczenia.

Pięknie narysowane, bajecznie kolorowe. A zwariowane przygody, w których poszukiwanie skarbów, to najmniejsza z nich, są naprawdę wspaniałe. Polecam wszystkim.
Autorem całości jest Piotr Hołod.
Komiks do nabycia tutaj.

Ale draka, Drapak! Inwazja łowcy z ciał niebieskich Sztybor Kaczkowski


/EGMONT POLSKA/


Konkurs im. Janusza Christy ma za zadanie wyłonienie komiksu dla dzieci, w którym treść będzie równoznaczna z ciekawymi rysunkami, a dodatkowo być może skłoni młodego czytelnika do sięgnięcia po inne publikacje.
Zwycięzcą II edycji był między innymi komiks”Niezła draka, Drapak! A „Inwazja łowcy z ciał niebieskich” to już 3 tom serii.


Drapakowi przydałyby się wakacje. Jednak nie chce na nie jechać, bo ma ręce pełne roboty, walcząc z kolejnymi złoczyńcami grasującymi w Mieście Naszym. Na dodatek spadająca gwiazda spełniająca życzenia sprawi, że Drapak po raz pierwszy spojrzy inaczej na swoje superbohaterskie obowiązki.

Doskonały przykład komiksu dla dzieci. Nietypowy bohater, będący super herosem, to postać, z którą dzieci zapewne mogą się utożsamiać. Dodatkowo rysunki niezwykle żywiołowo przedstawiają nie tylko bohaterów. Polecam wszystkim.

Autorami są Sztybor i Kaczkowski. Komiks do nabycia tutaj.

Krasnolud Nap. Diamenty są bezpieczne Maciej Jasiński Krzysztof Trystuła


/EGMONT POLSKA/


Konkurs im. Janusza Christy na komiks dla dzieci, ma za zadanie wyłonić dzieło, które nie tylko przedstawia ciekawą historię, zdolną wciągnąć młodego czytelnika w swój świat, ale i potrafić skłonić go do sięgnięcia po inne pozycję.
W II edycji zwycięzcą był między innymi”Krasnolud Nap" a "Diamenty są bezpieczne", to drugi tom serii.

Pełna szalonych przygód opowieść fantasy dla dzieci w każdym wieku.  Krasnolud Nap, właśnie kończy roczną służbę u króla krasnoludów. Przyjaciele postanawiają go odwiedzić, ale sprawy się niezwykle komplikują kiedy Nap, zostaje oskarżony o kradzież cennych klejnotów. Przyjaciele krasnoluda, na czele z księżniczką Klarą postanawiają mu pomóc, jednak sprawy komplikują się jeszcze bardziej. Przekonajcie się sami.

Sympatyczna i bardzo zabawna opowieść pełna krasnoludów, księżniczek, smoków, gadających psów i o wiele więcej. Bohaterowie trochę zwariowani, ale to w końcu krasnoludy.
Co do samych rysunków, są bajecznie kolorowe, pełne szczegółów i doprawdy trudno tu znaleźć jakieś mankamenty.
Autorami są Krzysztof Trystuła i Maciej Jasiński. Komiks w miękkiej oprawie można zakupić tutaj.

Rufus. Wilk w owczej skórze Sztymbor Świętek


/EGMONT POLSKA/

Konkurs imienia Janusza Christy, ma za zadanie wyłonienia komiksu, który nie tylko przedstawi ciekawą historię, ale i skłoni młodych czytelników do sięgnięcia po kolejne części, inne słowo pisane, albo do zastanowienia się nad dylematami głównego bohatera.
Laureatem III edycji konkursu jest komiks”Rufus. Wilk w owczej skórze”.

A jest to sympatyczna opowieść o parze owiec, które adoptują wilka. Rufus nie do końca wie, co znaczy być wilkiem, ale wie, że musi się bardzo postarać, aby inne zwierzęta w szkole go zaakceptowały. Zwłaszcza że jest jeden zwierz który uwielbia dręczyć innych. Ale czy wszystko jest takie jak wygląda? Przekonajcie się sami.

Komiks który przede wszystkim uczy tego, że nie ważne kim jesteś, ale jak się zachowujesz.
A także pokazuje nam, czym jest tolerancja i że w drużynie siła. Pozory mylą, wystarczy pozbyć się uprzedzeń, które przecież zaciemniają nam obraz rzeczywistości.

Autorami tego komiksu są Sztybor i Agnieszka Świętek. Narysowano ten komiks tak, że na pewno spodoba się młodym czytelnikom, a personifikacja zwierząt jest od zawsze lubiana. Polecam.

Komiks można nabyć na stronie Wydawnictwa Egmont Polska.

Człowiek, który wspina się na drzewa James Aldred


/REBIS/

James Aldred jest dokumentalistą, którego filmy przyrodnicze(przy których współpracował) przedstawiają świat ze sporej wysokości. Jako że czasami lubię zobaczyć, jak nasz świat wygląda na zewnątrz, nie trzymając nosa w książce, sprawdziłem sobie o czym opowiadają te filmy, a to skłoniło mnie tym bardziej po sięgnięcie po ten tytuł. A było naprawdę ciekawie

Trudno opisać o czym właściwie jest ta książka, a właściwie wspomnienia. To przede wszystkim nieustanny zachwyt otaczającym nas światem. Niezwykle ciekawa podróż praktycznie po całym świecie, widziana z wysokości drzewa. Proste, a jakże skomplikowane! 
Autor przedstawia nam świat, w którym liczy się pasja i umiłowanie-nawet nie przyrody-ale otaczającego nas świata. To podróż która zapada w pamięci, a szczególnie tak ciekawie napisana.

Jako że nie jestem znany ze zbyt obszernych opinii, muszę stwierdzić, że polecam tą książkę wszystkich. Widać w niej to wszystko, co lubimy w filmach przyrodniczych. Uwielbienie dla przyrody, a przede wszystkim ogromny szacunek dla otaczającego nas świata. A to naprawdę rzadkość. 
Ciekawie przedstawiono tu także etap wspinania się na niektóre kolosy, których wysokość sięga niekiedy do 100 metrów, a gałąź o którą można się zaczepić, w celu wspięcia się znajduje się na-dajmy na to-20 metrze. Niezwykle to interesujące i gdybym nie miał galopujących lęków wysokości, zapewne sam bym się wspinał. Zawsze to jakieś wyżyny. A wracając do opowieści, dowiemy się z niej także, co doprowadziło autora do podjęcia takiego, a nie innego zajęcia. A było doprawdy niebezpiecznie. Jednak zapoczątkowana pasja sprawiła, że wysokości nie mają przed nim tajemnic. A słowa jakimi posługuje się opisując przyrodę, zwierzęta z całego świata, dają nam obraz człowieka, który naprawdę wie, jak to jest czymś się fascynować i umie to interesująco przedstawić..Polecam wszystkim.

Smocze kły Michael Crichton



/REBIS/

Michael Crichton, to pisarz którego nikomu nie trzeba przedstawiać. Całkiem niedawno minęło 10 lat od jego śmierci, jednak jego świetne powieści pozostały i będą cieszyć zapewne i kolejne rzesze czytelników. A jest on autorem takich powieści jak:
„Kula”
„Park Jurajski”
„Człowiek terminal”
„Andromeda znaczy śmierć”
i inne.
Praktycznie każdą z tych powieści sfilmowano, że wspomnę tu o „Jurassic Park”, czy „Kula”.
Crichton był także autorem scenariuszy, reżyserem. Spod jego pióra wyszedł słynny film „Świat Dzikiego Zachodu”, nie tak dawno adaptowany na serial”Westworld” i o wiele więcej.

Tym razem do moich rąk trafiła książka”Smocze kły.
Tym razem przenosimy się w czasy, kiedy to  dyliżansy przewoziły pocztę, Indianie co rusz napadali na podróżnych, a banki były nieustannie na celowniku bandytów.
Dziki Zachód roku 1876 nie był miejsce przyjaznym.
Wojsko prowadzi niekończącą się walkę z indiańskimi plemionami, gorączka złota rozprzestrzenia się po całym kontynencie, a jednocześnie jesteśmy świadkami jedynej w swoim rodzaju wojny, jaką prowadzą pewni profesorowie, gotowi na wszystko, aby odnaleźć szczątki wymarłych jaszczurów.

William Johnson, to człowiek, którego nie można nazwać rozsądnym. Po zawarciu pewnego zakładu, nasz bohater wyrusza jako fotograf, z pewnym paleontologiem, na wyprawę-zdawałoby się-życia. Jednak nie spodziewa się jakie kłopoty go czekają, kiedy profesor zwalnia go, uznając go za szpiega konkurencyjnej ekspedycji. W mieście występku jakim jest Cheyenne, brak rozsądku może Williamowi nie wyjść na dobre…

Perełka wśród książek, które dane mi było przeczytać w nie tak odległej przeszłości. Przenosimy się w czasy, o których wszyscy słyszeli i doświadczamy na własnej skórze tej ponurej atmosfery. Jednocześnie dokonujemy epokowych odkryć i nie raz drżymy o naszego nierozważnego Johnsona.
Który, między nami mówiąc, robi się niezwykle irytującym człowiekiem. Ale to zasługa dobrego pióra. Nie każdy tak potrafi przedstawić postać, że mamy ją ochotę udusić co najmniej.

Jak napisano w posłowiu-Michael Crichton pisze tak że człowiek wierzy w każde słowo. Czy będą to przywrócone do życia- z kropli bursztynu -dinozaury, czy zabójcze nanoroboty, próbujące przejąć kontrolę nad światem. Mamy wiarę i staramy się przetrwać z bohaterami. Nie mam zastrzeżeń. Polecam gorąco.

Europa jesienią Dave Hutchinson Cykl: Pęknięta Europa (tom 1)



/REBIS/

Dave Hutchinson, to pisarz urodzony w 1960 roku w Anglii. Przez wiele lat pracował jako dziennikarz, jednak po ukazaniu się serii”Pęknięta Europa” poświęcił się pisarstwu. Jak na razie to 4 powieści i zbiory opowiadań. Swoją serią zapoczątkował całkiem nowe spojrzenie na przyszłość Europy, a czytelnicy wprost rozpływają się w zachwytach. Nawet dla mnie pierwszy tom był doprawdy niezłą przygodą i z chęcią sięgnę po kolejne części.

A o co w ogóle chodzi w tej serii?

„Europa jesienią” opowiada o losach estońskiego kucharza, jednej z krakowskich restauracji, który zwerbowany przez tajną organizację, do swego rodzaju usługi kurierskiej, która przemyca przez granice wszystko, łącznie z ludźmi. Nasz bohater podróżuje po Europie, wymyka się różnego rodzaju służbom, stara się przetrwać, w tym dziwnym świecie, a przypadkowo odkrywa spisek, który być może nie pochodzi z naszego świata. Tak-w wielkim skrócie-przedstawia się fabuła tej powieści. Zachęcam do lektury.

Słowem podsumowania.
Autorowi należy się słowo uznania za stworzenie ciekawej historii, a dodatkowo spora część dzieje się na terenie Polski. Co prawda, jest znacznie zmieniona wersja naszego kraju, ale jednak. 
Sama intryga może przypominać thriller szpiegowski, pełen zwrotów akcji. Tak nas informuje okładka i tym razem się zgadzam z tym stwierdzeniem.

Miejsce w którym przyszło żyć naszym bohaterom, mimo że przypomina nam coś co znamy, tak naprawdę jest zupełnie odmienne.
W wyniku nasilających się kryzysów gospodarczych i tajemniczej pandemii, Europa nie przypomina tego kontynentu na którym i my mieszkamy.
Dochodzi do powstawania coraz mniejszych państw i państewek. Rezerwat przyrody, statek wycieczkowy, albo osławiona Linia, biegnąca praktycznie przez cały kontynent. A będąca linią kolejową. I o wiele więcej.

Bardzo jestem ciekaw, jak autorowi udało się rozwinąć akcję w kolejnych tomach. Z ciekawości zapewne sięgnę także po nie. A czytelników zachęcam do zapoznania. Nie tylko dla wielbicieli science fiction, ale i dla lubiących ciekawe opowieści ze zwrotami akcji i pełnokrwistymi bohaterami.

czwartek, 7 czerwca 2018

Excalibur Bernard Cornwell



Nadeszła pora pożegnania z bohaterami trylogii arturiańskiej. Ostatni tom właśnie przeczytany i ze względu na to, że zżyłem się z postaciami tych książek, trudno ją odłożyć na półkę. Cornwell stworzył na nowo legendę o Arturze. Nowość tej historii polega na braku w niej magii, którą utożsamiamy z Arturem, Camelotem, czy samym Excaliburem. Jednak to nie zmienia faktu, że jest to jeden z najlepszych cykli jaki przeczytałem od dawna-w swojej kategorii.
A czego możemy się dowiedzieć z ostatniego tomu "Excalibur"?

Derfel nadal jest przewodnikiem który oprowadza nas po tamtym świecie. Ten były niewolnik, staje się z czasem najbliższym przyjacielem Artura, a jego opowieść pochodzi-można by rzec- z pierwszej ręki. Widzimy naszego władce, który nadal nie otrząsnął się po zdradzie Ginewry. Jego walka z saksońskim najeźdźcą przybiera na sile, a jednocześnie próbuje on zjednoczyć nadal zwaśnione krainy Brytanii. Na szczęście ma on do pomocy wielkiego Merlina, A Excalibur wreszcie zostanie użyty do tego, do czego został stworzony. Zachęcam do lektury.

Finałowy tom sprawił, że na dłuższy czas straciłem kontakt z rzeczywistością. Duża tu zasługa autora, jego genialne przedstawienie zagrożeń, które w tej części są szczególnie widoczne, a także dylematy które nękają bohaterów. To już nie są beztroscy rycerze z pierwszej części. To pełnokrwiści rycerze, dla których honor to rzecz święta, a walka z wrogiem to coś na co czekali całe życie.

Pisarz świetnie przedstawił tamte czasy wraz z pogańskimi rytuałami, ekspansję chrześcijaństwa, życie prostych ludzi, i tych do których zapukało przeznaczenie. Mimo tego-że jak pisałem-w tej trylogii magia Camelotu praktycznie nie występuje, autorowi udało się zachować tą tajemniczość, zaklętą w legendzie o Arturze. Autor jako historyk świetnie także ukazał świat w którym przyszło żyć bohaterom, w taki sposób, że przenosimy się w tamten odległy świat, w którym rycerze bronili słabszych, dbali o swój honor, a także wiedzieli czym jest poświęcenie.
Polecam szczerze całą trylogię.



Pieśń krwi Trylogia Kruczy Cień (tom 1) Anthony Ryan



Tak się dziwnie złożyło, że trafiłem ostatnio na debiut pisarza, którego twórczość znam i całkiem mi się podobają jego wizje fantastycznych światów. Wydana przez samego pisarza książka, zyskała taką popularność, że o prawo do jej wydania wydawnictwa niemalże się biły, jeśli wierzyć opisom na okładce. A poznałem tego autora za sprawą świetnej fantasy”Ogień przebudzenia”, w której smoki odgrywają bardzo ważną rolę.
Chodzi oczywiście o autora który zwie się Anthony Ryan i uważam że jest to jeden z najciekawszych pisarzy ostatnich lat, przynajmniej dla mnie.
A debiut tego twórcy, który mnie zainteresował, to pierwszy tom trylogii Kruczy Cień, a nosi on tytuł”Pieśń krwi” A o czym jest ta historia?

Opowiada ona o pewnym chłopcu, który trafia da zakonu, w którym podobni do niego-pod okiem mnichów-uczą się technik walki oraz tego jak przetrwać w głuszy. Chłopak ma początkowo opory, jednak po pewnym czasie staje się jednym z najlepszych uczniów, jacy gościli w klasztorze. Jednocześnie dowiaduje się o tym-że być może-jego przeznaczeniem jest poprowadzenie ludu do walki z nieprzyjacielem, który nie jest z tego świata. Wraz z przyjaciółmi stara się czynić wszystko, aby jego misja nie poszła na marne, a jednocześnie chce odciąć się od swojego ojca który jest słynnym Lordem Bitew. Los Wojownika Wiary jest pełen wyrzeczeń, jednak czas pokaże, czy te wyrzeczenia przyniosą nagrodę. Zachęcam do lektury.

Anthony Ryan stworzył księgę, którą mimo obszerności czyta się jednym tchem. Mnisi ze swoimi zasadami, tajemnicze zakony, zdrady, bitwy, szczęk broni, pojedynki-czyli to wszystko co czyni książkę wartą uwagi. A jeszcze bohaterowie którym można kibicować, bardzo ciekawy świat, którego los zależy oczywiście od Vaelina i o wiele więcej.
Sam zakon przypominał mi trochę fabułę powieści”Czerwona siostra”. Kto czytał, niech sam zobaczy, czy te podobieństwa rzeczywiście występują.
Mam przed sobą jeszcze dwa-równie obszerne-tomy, jestem bardzo ciekaw jak potoczą się losy moich przyjaciół… Polecam szczerze całą trylogię.
Dodatkowo książka zawiera mapę świata, w którym przyszło żyć naszym bohaterom.


środa, 6 czerwca 2018

Clifton. Wyd. zbiorcze Tom1 Bob de Groot, Bernard Dumont



/EGMONT POLSKA/

Clifton, to belgijska seria komiksów, zapoczątkowana już w 1959 roku. Opowiada ona o emerytowanym pułkowniku brytyjskiego wywiadu, który mimo emerytury przyjmuje zlecenia od rządu i często jako detektyw-amator rozwiązuje skomplikowane sprawy nie tylko kryminalne. Pełna humoru seria zyskała uznanie na całym świecie a i u nas zdobyła wiernych fanów.
Pierwszy zbiorczy tom zawiera cztery historie, a autorem rysunków do nich jest słynny Bedu, autor Hugo.
A o czym opowiadają te historyjki?
Clifton jako dowódca skautowskiej grupy musi uratować swojego podopiecznego z rąk porywaczy zanim będzie za późno.
W kolejnej Clifton opowiada o sprawie, którą rozwiązał będąc jeszcze w szkole, a także dowiadujemy się co robił kiedy wybuchła wojna.
„Uszkodzona pamięć” opowiada o człowieku który, jak zdradza tytuł stracił pamięć. Nasz pułkownik stara się pomóc tej osobie, a na jaw wychodzą pewne sprawy nie zbyt korzystne dla naszego asa.
Ostatni historia przedstawia naszego detektywa na planie filmowym. Film ma opowiadać o życiu pułkownika, jednak ktoś za wszelką cenę nie chce dopuścić do tego, aby film powstał. Przekonajcie się sami.

Podsumowując, komiks ten to doskonały przykład na to, jak stworzyć sympatyczną postać, której przygody sprawiają wiele radości. Jednym z plusów tej serii jest oczywiście przedstawienie w wyolbrzymionej formie stereotypów na temat brytyjskich słabostek, z herbatką o piątej na czele.
Całość jest urocza i czyta się ten album z prawdziwą przyjemnością.
Co do rysunków Bedu stworzył świetny album, a kolejne plansze, wywołują tylko uśmiech na twarzy. Mnie całość bardzo się podobała i czekam na inne równie udane publikacje.
Komiks w twardej oprawie można nabyć na stronie Wydawnictwa Egmont Polska.

Bug Enki Bilal



/EGMONT POLSKA/

Internet, czym jest zapewne wie każdy z nas. Gigantyczna sieć, w której można znaleźć informacje praktycznie na każdy temat, nie licząc ciemnej strony tej sieci. Biliony wiadomości, tysiące użytkowników, którzy nie wyobrażają sobie jednego dnia bez choćby zajrzenia w bezmiary internetu. A co jeśliby cała sieć i wszystkie z nią powiązania zniknęły pewnego dnia? Nie tylko wszelkiego rodzaju informacje, ale i awaria urządzeń które w jakimś stopniu pobierają także dane z sieci.

BUG definicja:
Z języka angielskiego: pluskwa, owad, robactwo.
W żargonie informatycznym: usterka programu, błąd oprogramowania, powodujący jego nieprawidłowe działania.

W 2041 roku stało się to czego ludzkość nawet nie przewidywała. Jednego dnia znika całkowicie cała sieć internetowa. Wszelkie zgromadzone tam informacje, te bez których ludzie mogą się obyć i te niezwykle ważne. Spadają samoloty, nie działają windy, umierają ludzie z zaawansowanymi rozrusznikami serca. Chaos, panika, morderstwa, kradzieże, początki anarchii. Wydaje się, że ludzkość właśnie cofnęła się do średniowiecza. Wydarza się jednak coś, co zmienia stan rzeczy. Na stacji kosmicznej znajduje się człowiek zainfekowany tajemniczym robalem, a jednocześnie jego mózg otrzymuje wszelką wiedzą zawartą w internecie. Wie wszystko i już wkrótce przekona się, że aby zyskać tą wiedzę, wielkie mocarstwa będą gotowe na wszystko aby ją pozyskać. Przekonajcie się połowicznie, bowiem jest to dopiero pierwszy tom serii.

„BUG”to komiks który mnie pozytywnie zaskoczył. Nie tylko całkiem prawdopodobną historią, ale i pięknymi rysunkami. Może daleko im do realności, ale w jakiś sposób oddają tą tajemnicę i zagrożenia wynikające z zaistniałej sytuacji.

Bohater który chce wrócić na Ziemię do swojej córki. Wielkie korporacje, źli i prawi ludzie. Świetnie przedstawiony świat, nie tak odległej przyszłości. Bardzo to wszystko ciekawe i mam nadzieję na dalsze równie interesujące części.

Autorem scenariusza i rysunków jest Enki Bilal, który wykonał naprawdę świetną robotę. Komiks na polski, z języka francuskiego przełożył Wojciech Birek.
Komiks można nabyć na stronie wydawnictwa Egmont Polska.

Gwiezdny wyścig-gra planszowa



/FOX GAMES/

Chociaż żyjemy w dobie komputeryzacji, a młodzi ludzie stawiają na rozrywkę cyfrową, wciąż na naszym rynku nie brak bardziej tradycyjnych gier. A skoro są wydawane coraz to nowsze, widocznie jest na nie popyt. I dobrze, bo takie gry jak żadne inne uczą nas planowania, trenują naszą pamięć, ale przede wszystkim są doskonałą rozrywką, nie rzadko dla całej rodziny. Więc wypada znać, a jak wspomniałem, jest tego tyle, że doprawdy każdy znajdzie coś dla siebie-a to najważniejsze.
W tych grach, wybija się ponad przeciętność jedna, która mi szczególnie przypadła do gustu. Fantastyczna opowieść, która jest wstępem do interesującej rozgrywki. Jak możemy dowiedzieć się z pudełka:

Gwiezdny wyścig to planszowa gra blefu polegająca na zagrywaniu kart akcji i właściwym przesuwaniu poszczególnych żetonów (lub grup żetonów) na planszy w taki sposób, aby zakończyć rundę będąc na najlepiej punktowanej pozycji na planszy. Gracze nie znają żetonów swoich przeciwników muszą więc nie dać się odkryć oraz spróbować zgadnąć żetony innych.
Stary Świat, jaki znali nasi przodkowie, przestał istnieć. Ludzkość dawno opuściła układ słoneczny i wyruszyła w drogę ku nowym gwiazdom. Międzyplanetarne korporacje, założone z myślą o przetrwaniu ziemskiej cywilizacji, stały się jedyną szansą na przetrwanie ludzkości. Brak własnej floty statków sprawił jednak, że walka między nimi rozgorzała na dobre… gwiezdny wyścig właśnie się rozpoczął. Tak narodziła się nowa era i nowe reguły rządzące w kosmosie.
Stań na czele jednej z czterech korporacji i poprowadź flotę statków należącą do trzech niezależnych ras: Terran, Balnearii oraz Krystallin w wyprawach na odległe planety.
Tylko z ich pomocą uda ci się przemierzyć galaktykę i zaopatrzyć planety w technologię swojej korporacji.
Wylosuj 2 karty Misji, aby wynająć swoje Statki.
Zagrywaj karty Akcji i wpływaj na wynik wyścigu przesuwając Statki na planszy. Oddalaj je lub przybliżaj do planety, zamieniaj miejscami i zrealizuj swój plan podboju kosmosu. Pamiętaj, że w gwiezdnych wyprawach przeszkadzać ci będą pozostałe korporacje.
Tylko jeden statek może dotrzeć do planety!
Czy będzie to statek wynajęty przez twoją korporację?




Elementy gry:
44 karty Akcji, po 11 w każdym kolorze
9 kart Misji
9 znaczników Statków, po 3 dla każdej rasy
9 plastikowych podstawek pod znaczniki Statków
4 dwustronne żetony punktacji, po 1 w każdym kolorze
1 żeton punktacji „+120”
1 plansza kosmosu
4 dwustronne żetony planet
4 dwustronne żetony Patrolu
1 instrukcja
Autor: Guillaume Fournier
Ilustracje: Tomek Larek
Wiek graczy: 8+
Liczba graczy: 2–4 graczy
Długość rozgrywki: 20 minut



Gra opowiadająca świetną historię, a jednocześnie ucząca nas planowania. Istotnym elementem jest tu także blef i nasza pamięć. Nie znamy ruchów naszych przeciwników, a nawet swoich. Jednak kiedy gra się rozpocznie, wystarczy zapamiętać poszczególne etapy, aby nasza podróż przez kosmos zakończyła się wygraną. Polecam tą grę starszym graczom, chociaż młodsi także powinni mieć z tej gry pożytek.

Rurka wodna-gra kafelkowa


/FOX GAMES/

Teraz mamy taką piękną pogodę, że jedyne rozwiązanie to siedzieć sobie w chłodzie, popijać napój z lodem i czytać interesującą powieść. Inną opcją jest odwiedzenie jakiegoś wodnego parku, w którym na okrągło można się chłodzić do woli, a człowiekowi nie chce się wracać do domu. Na szczęście wakacje blisko więc takie rozrywki nie są tylko nierealnymi marzeniami, ale całkiem interesującymi planami na przyszłość. Aby więc nie tęsknić za bardzo za rozrywkami takiego parku, warto zagrać w grę „Rurka wodna”. Jak się możemy dowiedzieć z opisu na pudełku:

Wizyta w parku wodnym bez zjazdu rurą się nie liczy. Każdy to wie. W tej grze budujecie właśnie taką rurę. Najlepiej jak najdłuższą, to chyba jasne!
Frajda dla całej rodziny, emocje i bardzo szybkie tempo gwarantowane.
Jesteście gotowi? To wskakujcie do „Rurki wodnej”!
Rurka wodna to kafelkowa gra, w której gracze budują jak najdłuższy zjazd zjeżdżalni. Wygra ten, kto jednym ślizgiem zaliczy najdłuższą trasę w wielkim parku wodnym. Gracze po kolei dokładają elementy zjeżdżalni i poruszają się po niej pionkami.
Rurka wodna to szybkie tempo i frajda dla całej rodziny, a wśród licznych zalet, cechują ją:
    • proste zasady
    • lubiany przez graczy, kafelkowy mechanizm budowania planszy


Elementy gry:
    • kafelki z elementami zjeżdżalni (29 odcinków zwykłych,  7 kafelków superrurek, 3 kafelki z symbolami akcji, 1 kafelek wjazdu do tunelu),
    • 1 kafelek startowy,
    • 3 duże kafelki atrakcji,
    • 1 kafelek wyjazdu z tunelu,
    • 4 kafelki ratowników,
    • 6 pionków,
    • 6 kart graczy,
    • 18 żetonów premii,
    • instrukcja.
Autorzy: Sam-goo, Evan Song
Ilustracje: Christophe Swal, Tomek Larek
Wiek graczy: 7+
Liczba graczy: 2–6 graczy


Podsumowując, doskonała rozrywka dla całej rodziny. Śmiechu jest co niemiara, a dążenie do tego, aby nasza zjeżdżalnia była najdłuższa jest naprawdę świetną zabawą. Każdy w tej grze odkryje coś dla siebie, a dzieci uczą się jeszcze planowania i takiego ustawienia, aby ich konstrukcja wygrała. Polecam wszystkim.

Czarodziejski labirynt


/ZIELONA SOWA/

Ostatnimi czasy bardzo chętnie sięgam po gry planszowe. W zalewie komputerowych dziwactw, które noszą szumną nazwę gier, sięgając po grę na starym dobrym kartonie-wiem czego się spodziewać. Szczególnie gry dla dzieci cieszą oko niesamowitą grafiką, tysiącem kolorów oraz porywającą rozrywką.
Takie gry dostarczają nie tylko rozrywki, ale i uczą spostrzegawczości, planowania, ale nie tylko.
Uczą także zapamiętywania oraz poszerzają wiedzę dziecka.
Jednym z takich przykładów jest gra”Czarodziejski labirynt”.

Czeka Cię ryzykowna i kręta droga, która prowadzi przez magiczny, zielony labirynt. Jednak bądź ostrożny! Nie wpadnij w dzikie pnącza, bo o zdobyciu skarbu będziesz mógł zapomnieć…

„Czarodziejski labirynt” to ciekawa gra jednoosobowa (możliwy również wariant dwuosobowy), w której liczy się spostrzegawczość, umiejętność dobrego planowania i zdolność logicznego myślenia. Gracz wciela się w czarownicę lub czarodzieja. Aby wygrać, trzeba zdobyć skarb. W tym celu przekręca się lub przestawia kafelki tak, aby utworzyły drogę, która do niego prowadzi. Gra umożliwia zabawę w różnych wariantach i na różnych poziomach trudności. Dzięki temu każda rozgrywka jest inna!

Elementy gry: 48 kafelków, instrukcja
Wiek: 6+
Liczba graczy: 1-2 graczy
Czas gry: 10-20 min.

Podsumowując gra ta to nie tylko rozgrywka w grupie, ale i pojedyncze rozdanie. Które bawi dziecko, uczy, a także przenosi do czarodziejskiego świata, w którym skarby i niesamowitości czekają na odkrycie. Polecam.

Namierz to!


/ZIELONA SOWA/

W zalewie komputeryzacji czasem warto sięgnąć po grę tradycyjną. Najlepsze gry to gry planszowe, od dawna wszyscy to wiedzą. Przynajmniej ci którzy takie gry przekładają nad komputerowe rozgrywki.A gry dla najmłodszych graczy charakteryzują się przede wszystkim niezwykle kolorową i przyjazną grafiką, co sprawia że w taką grę gra się naprawdę przyjemnie. Nakładem Wydawnictwa Zielona Sowa ukazało się mnóstwo takich gier, które bawią i uczą na przykład spostrzegawczości, albo trenują pamięć.
Przykładem takiej gry jest gra”Namierz to!”
Namierz to! wyjątkowa gra karciana dla graczy w każdym wieku. Możesz grać w domu, samochodzie, pociągu, a nawet w samolocie! Baw się jedną grą na trzy sposoby:
• zadając szczegółowe pytania do zapamiętanych kart i przepytując się wzajemnie z ich treści, np. Czy na karcie znajduje się czerwony krab?
• tworząc dla siebie wyzwania na czas typu: Znajdź …(coś) na karcie, np. Znajdź 4 czerwone kraby, 2 żółte klapki i zieloną palmę. Masz na to 10 sekund
• wyznaczając przewodnika gry, który będzie zadawał pytania i ścigając się między pozostałymi graczami w udzielanie poprawnych odpowiedzi, np. Macie 5 minut na odnalezienie 2 czerwonych krabów!
Namierzanie może być świetną zabawą!

Elementy gry: 32 karty, 50 żetonów, instrukcja
Wiek: 4+
Liczba graczy: 2-4 graczy
Czas gry: 15-30 min.

Podsumowując doskonała gra dla całej rodziny. Można przy niej spędzić miłe chwile, a nasi milusińscy mogą ćwiczyć swoją pamięć, a także rozpoznawanie kształtów czy rozróżniać przedmioty, czy zwierzęta. Polecam.

piątek, 1 czerwca 2018

Terror Dan Simmons



Dan Simmons, to jeden z najlepszych pisarzy fantastycznych opowieści, jakiego dane mi było czytać. W jego powieściach występuje wszystko to co lubię i mam taką zasadę, że każde jego dzieło kupuję, lub chociażby wypożyczam, bo wiem że dostanę znakomitą historię, pełną pełnokrwistych bohaterów i niebanalną opowieść. Wystarczy to wspomnieć chociażby o „Hyperionie”, a wymieniać można by długo. Często zdarza się tak, że jego powieści opisują jakieś realne wydarzenie, dopiero przedstawienie takie wydarzenia, tak jakby „od kuchni”, jawi się czytelnikowi jako nowość.

Nie inaczej jest w przypadku powieści „Terror”.

W 1845 roku-dwa statki-wyruszają na wyprawę, która być może doprowadzi do odkrycia Przejścia Północno Zachodniego, czyli przesmyków między wysepkami Arktyki. Wyprawą dowodzi sir John Franklin. Wyprawa ta miała za zadanie oszczędzić drogi-najprościej rzecz ujmując-bez opływania całej Ameryki Północnej. Potężne statki Erebus i Terror, zaopatrzone w nowoczesne, jak na tamte czasy silniki, zaopatrzone również w zapasy żywności, odzież, węgiel, czyli wszystko potrzebne do tego, aby wyprawa mogła trwać nawet 5 lat. Szmat czasu, w naprawdę ekstremalnie trudnych warunkach. Kiedy statki wypływały we wspomnianym przeze mnie roku, ostatni raz widziano je u wybrzeży Anglii. Potem ślad po nich zaginał. Autor, jak na znakomitego rzemieślnika przystało, posiłkując się dostępnymi informacjami, dodając swoje przemyślenia, korzystając z legend ludów eskimoskich stworzył opowieść, w której dowiadujemy się co stało się ze statkami i ludźmi którzy wyruszyli na tą wyprawę.

Całą tą opowieść poznajemy z perspektywy kilku osób, między innymi dowódców statków, czy informacji zawartych w osobistym dzienniku lekarza pokładowego. Autor zastosował ciekawą koncepcję. Dowiadujemy się o śmierci sir Francisa, już na samym początku powieści, ale potem możemy poznać niektóre wydarzenia z jego perspektywy. 
Co się stało ze statkami, dlaczego wyprawy ratunkowe praktycznie niczego się nie dowiedziały? Zachęcam do lektury.

Słowem podsumowania, jak to u Simmonsa bywa, zostajemy od razu postawieni przed faktem dokonanym i stopniowo odkrywamy, co doprowadziło do takie, a nie innego stanu rzeczy. W tej powieści jest to szczególnie widoczne. Niezwykle ciekawie przedstawione życie na statkach uwięzionych w lodowej pułapce, tajemniczy potwór który czyha na marynarzy, dziwni Eskimosi, codzienna wala o przetrwanie. W warunkach, w których, doprawdy niewielu umiałoby sobie poradzić.

Umiejętność połączenia znanych faktów, z fantastyczną kontynuacją-można by rzec-wyszła tu znakomicie. Powieść tą czyta się z wypiekami na twarzy i uważam, że jest to jedna z najlepszych książek, jaką przeczytałem, od dawna. Pozostaje mi polecić, oby więcej tak zajmujących lektur.


Outsider Stephen King


/PRÓSZYŃSKI I S-KA/

PRZEDPREMIEROWO.

Tradycyjnie chciałbym zacząć od krótkiej notki o Stephenie Kingu. To pisarz, którego powieści rozchodzą się w wielomilionowych nakładach, a każda kolejna, jest wyczekiwana z niecierpliwością, nie tylko przez wielkich fanów. Jego książki są chętnie ekranizowane, jak choćby „Lśnienie”, czy „Zielona mila”. W jego powieściach najczęstszym miejscem, w którym dzieje się coś niesamowitego jest jakieś małe, senne miasteczko, które nagle staje się świadkiem makabrycznych i tajemniczych wydarzeń. Castle Rock czy Haven, doświadczyły tyle, co inne miasta przez setki lat… Ale taka jest cena sławy… Nie zmienia nic fakt, że są to fikcyjne miasta.
Sam jestem wielbicielem jego twórczości i z niecierpliwością zawsze, czekam na jego kolejną powieść. Tym razem przyszła pora na „Outsidera”.

W pewnym uroczym i idyllicznym miasteczku dochodzi do odrażającej zbrodni. Zostaje zamordowany pewien chłopiec, a okoliczności jego śmierci wywołują szok wśród mieszkańców. Szok tym większy, kiedy okazuje się, że główny oskarżony to trener miejscowej drużyny baseballowej. Uwielbiany przez dzieci, szanowany przez wszystkich. Sam mężczyzna twierdzi, że jest niewinny, przedstawia również niepodważalne alibi, jednak dowody wskazują bezdyskusyjnie na jego winę. Jednak, kiedy główny oskarżony ginie, pojawiają się nowe okoliczności. Jak to możliwe, że jeden człowiek przebywał w dwóch miejscach jednocześnie? Może to tylko sztuczka, próbująca zmylić śledczych? Przekonajcie się sami.

To co najbardziej lubię w powieściach Kinga, jest to, że poznajemy jego bohaterów w codziennych sytuacjach. Wiemy z kim się przyjaźnią, co jedzą, jaki jest ich ulubiony program w telewizji, czy mają przyjaciół, czy są dobrzy, a może źli. Powoli dowiadujemy się czegoś, co zmienia ich życia całkowicie. U żadnego autora nie zauważyłem, tak ciekawego przedstawienia bohaterów. Pozwala się to wczuć w ich przeżycia, martwimy się o naszych przyjaciół z kart powieści i kibicujemy im w ich dokonaniach. Naprawdę ważny szczegół w jego książkach.

Co do samej historii. Jest małe ale. Maleńkie, ale jest. Owszem czyta się tą powieść, z przysłowiowymi wypiekami na twarzy, jednak w pewnym momencie doszedłem do tego jak autor rozwiąże tajemnicę dwóch takich samych osób, w dwóch różnych miejscach. Albo ja za dużo czytam, albo King staje się lekko przewidywalny. Jednak jest to drobny mankament, przynajmniej dla mnie, bo oczekiwałbym jakiegoś zaskoczenia, a nawet podziwu, który by świadczył o tym, że wykonano dobrą robotę, a tu tego brakuje. Wszystko inne jest naprawdę znakomite i szczerze polecam tą powieść. Tak na zakończenie, autor zrobił mi psikus i zaspojlerował mi jedną ze swoich publikacji, której jeszcze nie czytałem. Mówi się trudno, zamierzam i tak zapoznać się z tym dziełem.
Premiera już 5 czerwca.

Universum DC według Neila Gaimana

Gaiman i superhero. Wydaje się, że nie po drodze, ale czasem coś tam w główny nurcie zrobi. A to, co zrobił, przynajmniej dla DC, zebrano w ...