piątek, 1 czerwca 2018

Terror Dan Simmons



Dan Simmons, to jeden z najlepszych pisarzy fantastycznych opowieści, jakiego dane mi było czytać. W jego powieściach występuje wszystko to co lubię i mam taką zasadę, że każde jego dzieło kupuję, lub chociażby wypożyczam, bo wiem że dostanę znakomitą historię, pełną pełnokrwistych bohaterów i niebanalną opowieść. Wystarczy to wspomnieć chociażby o „Hyperionie”, a wymieniać można by długo. Często zdarza się tak, że jego powieści opisują jakieś realne wydarzenie, dopiero przedstawienie takie wydarzenia, tak jakby „od kuchni”, jawi się czytelnikowi jako nowość.

Nie inaczej jest w przypadku powieści „Terror”.

W 1845 roku-dwa statki-wyruszają na wyprawę, która być może doprowadzi do odkrycia Przejścia Północno Zachodniego, czyli przesmyków między wysepkami Arktyki. Wyprawą dowodzi sir John Franklin. Wyprawa ta miała za zadanie oszczędzić drogi-najprościej rzecz ujmując-bez opływania całej Ameryki Północnej. Potężne statki Erebus i Terror, zaopatrzone w nowoczesne, jak na tamte czasy silniki, zaopatrzone również w zapasy żywności, odzież, węgiel, czyli wszystko potrzebne do tego, aby wyprawa mogła trwać nawet 5 lat. Szmat czasu, w naprawdę ekstremalnie trudnych warunkach. Kiedy statki wypływały we wspomnianym przeze mnie roku, ostatni raz widziano je u wybrzeży Anglii. Potem ślad po nich zaginał. Autor, jak na znakomitego rzemieślnika przystało, posiłkując się dostępnymi informacjami, dodając swoje przemyślenia, korzystając z legend ludów eskimoskich stworzył opowieść, w której dowiadujemy się co stało się ze statkami i ludźmi którzy wyruszyli na tą wyprawę.

Całą tą opowieść poznajemy z perspektywy kilku osób, między innymi dowódców statków, czy informacji zawartych w osobistym dzienniku lekarza pokładowego. Autor zastosował ciekawą koncepcję. Dowiadujemy się o śmierci sir Francisa, już na samym początku powieści, ale potem możemy poznać niektóre wydarzenia z jego perspektywy. 
Co się stało ze statkami, dlaczego wyprawy ratunkowe praktycznie niczego się nie dowiedziały? Zachęcam do lektury.

Słowem podsumowania, jak to u Simmonsa bywa, zostajemy od razu postawieni przed faktem dokonanym i stopniowo odkrywamy, co doprowadziło do takie, a nie innego stanu rzeczy. W tej powieści jest to szczególnie widoczne. Niezwykle ciekawie przedstawione życie na statkach uwięzionych w lodowej pułapce, tajemniczy potwór który czyha na marynarzy, dziwni Eskimosi, codzienna wala o przetrwanie. W warunkach, w których, doprawdy niewielu umiałoby sobie poradzić.

Umiejętność połączenia znanych faktów, z fantastyczną kontynuacją-można by rzec-wyszła tu znakomicie. Powieść tą czyta się z wypiekami na twarzy i uważam, że jest to jedna z najlepszych książek, jaką przeczytałem, od dawna. Pozostaje mi polecić, oby więcej tak zajmujących lektur.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Avengers. Wejście feniksa. Tom 8 Jason Aaron Dale Keown

 I znowu Aaron pokazał, że nie ma pomysłów, że nie potrafi i że wciąż się  powtarza. Wziął fabułę, która była już tyle razy, że aż nie chce...