sobota, 28 lipca 2018

Zwrotnik Węży Marie Brennan



To już drugi tom przygód pewnej lady, która stała się sławna dzięki swoim badaniom smoków. Ich życia, rytuałów, pochodzenia oraz tego czym się stały dla jej świata. Przyjemnie napisana, bez zbędnych dłużyzn. Czy można chcieć więcej? Zwłaszcza, że te potężne jaszczury do dzisiaj rozpalają wyobraźnię na całym świecie. Wprawdzie ten cykl rozgrywa się w świecie-można by rzec równoległym, jednak smoki są takie jakie lubimy. Latające i od czasu do czasu ziejące ogniem, co rzecz jasna wzbudza przestrach. A czego możemy dowiedzieć się z tomu drugiego, który jako nowość ukazał się na naszym rynku całkiem niedawno?

Otóż nasza już dobra znajoma, a przynajmniej dla mnie taką się stała, rusza na wyprawę życia. Chce w niezwykle niebezpiecznej dżungli oraz bagnach odnaleźć smoki, które są tak rzadkie, że praktycznie mało kto wierzy czy w ogóle istnieją. Jednak nasza bohaterka śmiało zmierza do celu. Przy okazji jest świadkiem przepychanek politycznych, które oczywiście mogą zaważyć na losach jej świata. Jak to się wszystko potoczy? Zachęcam tradycyjnie do lektury.

Słowem podsumowania najbardziej ujął mnie sposób przedstawienia samej historii. Są to pamiętniki odkrywczyni, która wkrótce stanie się niezwykle znana w swoim świecie, jednak dopiero robi pierwsze kroki. Przedmowa w tej książce, to oczywiście słowa samej odkrywczyni która prezentuje czytelnikowi swoje wspomnienia i zapewnia, że wszystkie wydarzenia miały miejsce.
Dodatkowo świat ten stylizowany jest na wiktoriańską Anglię, a ten okres w historii jest mi szczególnie bliski.
A sam świat, bohaterowie, mimo że nie jest to lektura należąca do ambitnych, jest całkiem udaną powieścią fantasy, którą czyta się z prawdziwą przyjemnością.
Pozostaje mi polecić cały cykl. Drugi tom nosi tytuł"Zwrotnik węży".


niedziela, 22 lipca 2018

Zobacz, co zrobiłam Sarah Schmidt



/W. A. B./

Lizzie Borden, na tyle wrosła w popkulturę w Stanach Zjednoczonych, że jej imię i nazwisko jest synonimem osoby która dopuściła się podobnej co ona zbrodni, a w czasie kiedy kobieta jeszcze żyła ułożono nawet wierszyk, którym straszono dzieci. Na okładce książki którą właśnie przeczytałem przywoływany jest film z Kristen Stewart, opisujący całą sprawę. Ja jednak-jeśli mam być szczery, polecam waszej uwadze serial na pewnej platformie streamingowej, w którym główną rolę gra Christina Ricci i moim zdaniem ta produkcja jest znacznie ciekawsza. A co do samej książki, jej autorką jest Sarah Schmidt i jest to fabularyzowana wersja wydarzeń, a do głosu dochodzi nie tylko Lizzie, ale i jej siostra, czy służąca, a nawet tajemniczy mężczyzna.

A wszystko zaczyna się w 1892 roku, kiedy to w domu pewnego zamożnego przedsiębiorcy zostają odkryte jego zwłoki a także ciało jego drugiej żony. Odkrycia tego dokonuje trzydziestodwuletnia Lizzie Borden. Zbrodnia jest szczególnie makabryczna, ciałom zadano liczne ciosy prawdopodobnie siekierą, a sprawcy nigdy nie odnaleziono. Wprawdzie Lizzie została oskarżona o morderstwo, jednak ława przysięgłych uniewinniła ją, a sama kobieta żyła sobie spokojnie jeszcze przez trzydzieści lat, nic sobie nie robiąc z szumu który narósł wokół niej.

W swojej książce, autorka przedstawia swoją wersję wydarzeń, każąc swoim bohaterom wypowiadać się w swoim imieniu. Nic tu nie jest jednoznaczne, a sama Lizzie jest doprawdy zdolna do takiej zbrodni, przynajmniej w tej powieści. Być może Borden, zemściła się na ojcu za to, że ten zabił jej wszystkie gołębie, które kobieta hodowała. Zapewne nigdy się nie dowiemy.

Pisarka mimo zbeletryzowania całej sprawy opierała się na dosyć dobrze zachowanych relacjach z tamtego okresu, to znaczy zeznania świadków, czy artykuły w prasie. A co ważniejsze nie stawia jasno sytuacjji. Nie wiemy czy kobieta zabiła swego ojca, możemy ją o to jednak podejrzewać. Polecam do zapoznania.

Czarna Ręka Stephan Talty



/W. A. B./

Od jakiegoś czasu czytam książki-można by rzec-”tematami”. Jak nie kryminały, to science fiction, albo fantasy. Każda z tych grup zawiera niezmierzone bogactwo pozycji, a ja często po jednym tytule sięgam po kolejne w swojej kategorii. Ostatnio są to pozycje opisujące jakieś znaczące wydarzenie z historii. I nie zawsze jest to czystej wody dokument, ale na przykład fabularyzowana wersja, w której fakty mieszają się z tym co dopowiedział sobie autor. Przykłady można mnożyć, że wymienię tylko”Grace i Grace”, o słynnej morderczyni, która-tak do końca-nie wiadomo, czy te zbrodnie popełniła i inne. Niedawno przeczytałem kolejny tytuł opisujący właśnie takie znaczące wydarzenie. A jest to książka”Czarna ręka”. A o czym opowiada ta publikacja?

Latem 1903 roku przez Nowy Jork przetacza się fala zbrodni. Porywane są dzieci włoskich imigrantów, giną dziesiątki niewinnych ludzi. Niejedna kamienica zostaje zniszczona w wybuchu bomby. Sklepikarze, robotnicy, senatorowie, bogacze i dostojne damy otrzymują listy z pogróżkami. Sprawcy wydają się niewidzialni, lecz wszechobecni. W mieście, a potem w całym kraju, zaczyna się szerzyć panika. W obronie zwykłych Amerykanów przed bezprawiem spod znaku Czarnej Ręki staje policjant Joseph Petrosino, nazywany „włoskim Sherlockiem Holmesem”, słynący z zawziętości, talentu detektywistycznego i doskonałych przebrań. Wraz ze swym włoskim oddziałem pracuje niestrudzenie, by rozbić tajne stowarzyszenie gangów, nim narastający lęk przed imigrantami doprowadzi do katastrofy. Jaką cenę zapłaci za swoje śledztwo? Tyle o fabule możemy się dowiedzieć z czwartej strony okładki.


Niezwykle ciekawy obraz Nowego Jorku z początku wieku, ale i początki „prawdziwej policji”, oraz zorganizowanej przestępczości, która w Ameryce trafiła na podatny grunt i zaczęła się umacniać w zastraszającym tempie. Autor to dziennikarz śledczy który swoją opowieść o włoskim Holmesie przedstawia niezwykle ciekawie opierając się na zachowanych materiałach, oraz na wspomnieniach świadków tamtych wydarzeń, a także biografów niezwykłego człowieka, który poświęcił wszystko aby zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom, nie tylko swojego miasta.
Pozycja wzbogacona o interesujące zdjęcia. Polecam uwadze wszystkim zainteresowanym tematem. Zachętą może być również informacja, że na podstawie książki powstanie film z Leonardem DiCaprio w roli głównej.

Wczoraj Felicia Yap




/W. A. B./

Wg. jednej z teorii złota rybka pamięta tylko to co wydarzyło się kilka sekund temu. O reszcie zapomina i można by rzec zaczyna wszystko od nowa, bez bagażu doświadczeń i przykrych wspomnień. O ile złota rybka może liczyć na takie traumatyczne przeżycie. Jakby to wpłynęło na człowieka opowiada nam film Memento. Próbę podejścia, do tego ciekawego tematu oferuje nam także Felicia Yap w swojej powieści”Wczoraj”. Pisarka sięga jednak głębiej w ten temat.

Claire to monoska. Czyli jak u większości obywateli Wielkiej Brytanii jej pamięć krótkotrwała sięga jeden dzień wstecz. Kobieta poprawia swoją sytuację społeczną wychodząc za duosa. Mark to znany pisarz, planujący także karierę w polityce. To że jest duosem sprawia że jego pamięć sięga wstecz aż dwa dni. Małżeństwo to jest szczęśliwe, mimo uprzedzeń społeczeństwa do mieszanych małżeństw. Przynajmniej do momentu, kiedy w rzece zostają odkryte zwłoki kobiety, a wszystkie ślady prowadzą do Marka. Śledztwo prowadzi ambitny nadkomisarz Hans, który zrobi wszystko aby wyjaśnić sprawę do końca dnia. A on sam ukrywa pewną tajemnicę, która może zaważyć na jego karierze, ale nie tylko. Zachęcam do lektury.

Słowem podsumowania, typowy kryminał z nutą thrillera, który jednak nie jest tym, czym się wydaje. Zostajemy powiadomieni o sytuacji ludzi, o ich dziwnej przypadłości, która jednak jest na porządku dziennym. Od zarania ludzkości, człowiek posiada pamięć jedno, albo dwudniową. Początkowo wspomnienia zapisywano w tradycyjnych dziennikach, do czasu gdy dobrze nam znany Jobs wprowadził na rynek tak zwane I’Diary, które mieściły znacznie więcej wspomnień.
Bardzo to wszystko ciekawe i uważam tą powieść za jedną z interesujących pozycji tego roku.

A samo rozwiązanie zagadki trochę mnie zaskoczyło i w przeciwieństwie do większości takich opowieści nie domyśliłem się rozwiązania, a to samo w sobie już dobrze wróży całej powieści.
A porównania do „Zaginionej dziewczyny”, czy”Zanim zasnę” uważam za nieporozumienia. Nawet jeśli chodzi o samą konstrukcję intrygi dajmy na to. Przekonajcie się sami. Premiera 1 sierpnia 2018 roku.

Księga Mieczy C.J. Cherryh, Robin Hobb i inni...


Fantastyka przeżywa ostatnio drugą młodość. Nie tylko powstają nowe zajmujące powieści, czy zbiory opowiadań, ale i wznawiane są dzieła pisarzy, którzy stali się już legendami gatunku.
Tym bardziej cieszy to kogoś, kto jak ja przekłada niemożliwe krainy nad inną literaturę. Owszem czytam różne gatunki, jednak do fantasy, czy jej naukowej siostry science fiction mam szczególną słabość. Ostatnio trafiłem na zbiór opowiadań, których treść można określić jako nowość, bowiem wcześniej nie było publikowane, a przynajmniej u nas. Ich redaktorem jest słynny wydawca i pisarz Gardner Dozois. Swoją drogą nigdy nie słyszałem o takim pisarzu, chociaż parę zbiorów opowiadań które redagował znam a nawet lubię. A co znajdziemy w zbiorze pod znaczącym tytułem”Księga mieczy”?

A no to co w fantastyce lubię najbardziej. Magii i miecza tu pod dostatkiem, a jednocześnie możemy się zapoznać z nowymi przygodami swoich ulubieńców. W moim przypadku będzie to Bastard i jego perypetie w pewnej wiosce. Autorką tego opowiadania jest oczywiście Robin Hobb.
Ale to nie jedyna gwiazda. C. J. Cherryh, czy R. R. Martin to kolejne tuzy tego gatunku. Wspomniany przeze mnie Martin wraca z nowym opowiadaniem, którego akcja rozgrywa się oczywiście w świecie Gry o tron. Opowiada ono historię dziejącą się znacznie wczesniej, co daje nam wyobrażenie jak ta kraina wyglądała tysiące lat wcześniej. Kolejny dobry znajomy to Garth Nix, który opowie nam historię pościgu za potężnym wrogiem. Trzeba go dopaść, jednak ewentualny sukces może się skończyć śmiercią bohaterów. Szesnaście opowiadań, każde opisujące nam walkę, która nie zawsze ma szczęśliwe zakończenie. Polecam uwadze nie tylko miłośnikom gatunku.

Słowem podsumowania, nie wszystkie opowiadania zasługują w tym zbiorze na naszą uwagę. Przynajmniej dla mnie niektóre z nich były nieprzemyślane i przede wszystkim niezrozumiałe. Nie wiedziałem o co autorowi chodzi, ani co chce przez swój tekst przekazać, a w fantastyce także chodzi o przekaz, nie myślcie sobie. Na szczęście większość jest naprawdę dobra i od niektórych trudno się oderwać. Pozostaje mi polecić ten zbiór.

Bożogrobie Jay Kristoff


Jay Kristoff całkowicie mnie zaskoczył, w momencie, kiedy dostałem w swoje ręce jego powieść”Nibynoc” i zagłębiłem się w lekturę. Zupełna nowość dla mnie, a co za tym idzie, z tym większą przyjemnością zagłębiłem się w przygody Mii Corverte, która szukając zemsty wstępuje do Zakonu i znajduje swoje miejscy pośród Ostrzy Naszej Pani od Błogosławionego Morderstwa. Szuka tutaj drogi, która pozwoli jej się zemścić na tych, którzy doprowadzili do śmierci jej rodziny.
W pierwszym tomie, nie wszystkie pytania znalazły odpowiedzi, przyszła więc pora na ciąg dalszy.

Bożogrobie” przenosi nas prawie rok w przyszłość. Mia nadal działa jako Ostrze, jednak jej plany zemsty mogą ulec znacznym zmianom, zwłaszcza że zakon zaczyna nieprzychylnie patrzeć na jej poczynania. Biorąc to pod uwagę Mia pozwala się uwięzić i sprzedać. Trafia tym sposobem do miejsca, w którym nie była od bardzo dawna. Do własnego domu. Walcząc na arenie, stopniowo zbliża się do wypełnienia swoich planów-ale jak zwykle-nic nie jest takie proste na jakie wygląda.
Znajduje sojuszników, zyskuje nowych wrogów, a jej misja bardzo się komplikuje.
Zachęcam do lektury.

Zabieg zastosowany przez autora nie całkiem przypadł mi do gustu. Dwie ramy czasowe, z których jedna opisująca jak doszło do wydarzeń już występujących była bardziej niż nużąca. Ale jeśli przebrnęło się przez to, reszta jest równie wciągająca co część pierwsza.
Jest krwawo, jako że znaczna część powieści rozgrywa się na arenie. Poznajemy nowe przerażające stworzenie, Mia dowiaduje się, że pomrocze nie są takie rzadkie jak myślała, a zemsta może doprowadzić zamiast do rozwiązania, do kolejnych zagadek.

Co do świata przedstawionego w tej opowieści, wydaje się on być jakąś postapokaliptyczną krainą, który po jakiejś strasznej katastrofie-mgliście jedynie wspomnianej-powoli wraca do normalnego życia. Trzy słońca, które prażą bezlitośnie i legendy o Księżycu, którego blask dawał tylko światło. Bardzo to wszystko ciekawe, a jako że przepadam za tego typu książkami, mogę tylko powiedzieć że czekam na kolejny tom. Wychodzi na to, że nie tylko ja czekałem na ten tytuł, bowiem już jest bestsellerem, a został wydany całkiem niedawno.



środa, 4 lipca 2018

Mag. Stefan Ossowiecki. Karolina Prewęcka


/FABUŁA FRAZA/

Stefan Ossowiecki to jedna z najbarwniejszych postaci przedwojennej Polski. Jasnowidz, który swoimi wizjami, przepowiedniami, sprawiał, że nawet najwięksi sceptycy wierzyli w to, co miał im do przekazania. Wystarczy wspomnieć że sam Piłsudski zapraszał go na spotkania, a takie tuzy jak Rothschild chcieli wiedzieć co o pewnych sprawach wie Ossowiecki. Interesująca postać, którą naprawdę warto poznać.

Dlatego sięgnąłem po książkę Karoliny Prewęckiej”Mag. Stefan Ossowiecki”.
Autorka skupia się w niej nie na odkrywaniu skandali, które być może były jego udziałem, ale opisuje człowieka który kochał ludzi, a przez swoje zdolności pragnął pomóc wszystkim, którzy o taką pomoc się zwrócili. Nie można powiedzieć, że robił to z chęci zysku, bo nawet od najbogatszych potrafił nie przyjąć zapłaty. Na temat jego umiejętności krążyły legendy, a on sam ponoć przewidział nie tylko II wojnę światową, ale i swoją śmierć w 1944 roku. 

Interesująca pozycja przybliżająca nam postać człowieka, nieco już zapomnianego. Autorka nie neguje jego zdolności, przedstawia wszystko jako fakty, a to bardzo mi się spodobał. Można tu znaleźć nie tylko opisy jego spotkań z Marszałkiem, ale i zwykłe życie tego człowieka, który mimo swojej olbrzymiej popularności, do końca pozostał skromną osobą.
Tłumy przemieszczające się przez jego warszawskie mieszkanie i ludzie którzy szukali nie tylko pocieszenia, czy twierdzenia się w swoich domysłach, ale i błogosławieństwa, co Ossowiecki kwitował zazwyczaj zwrotem, że nie jest przecież Ghandim.
Polecam do przeczytania.
Na końcu publikacji zawarto dokumenty zapisane podczas niektórych eksperymentów przeprowadzonych z udziałem jasnowidza, a także omówiono wpływ jaki jego osoba wywarła na zwykłych ludziach, ale i na tych bardziej znanych.

Amelia i Kuba. Wenecki spisek Rafał Kosik



/POWERGRAPH/

Tradycyjnie chciałbym zacząć od krótkiej notki o autorze książki, którą całkiem niedawno przeczytałem i odstawiłem na półkę. To Rafał Kosik, który oprócz cyklu o Feliksie, Necie i Nice,”popełnił” także całkiem interesujące powieści dla doroślejszych czytelników, że wspomnę tu tylko o „Vertical”, „Mars”, czy najnowsza z nich”Różaniec”. Także wiem czego się spodziewać po jego kolejnym dziele i zazwyczaj nie mogę powiedzieć, że jestem w jakimś stopniu zawiedziony.
Tym razem przyszła pora na szósty już tom cyklu dla dzieci”Kuba i Amelia”, który to cykl można uznać za jakiś odpowiednik wspomnianego przeze mnie cyklu o trzech nastolatkach.

A o czym tym razem przeczytamy?
Mi, której jak zwykle jest wszędzie pełno, przytrafia się typowa przygoda. Połyka tajemniczą kapsułkę, po której zaczyna obrastać futrem. Nie chcąc niepokoić rodziców dzieciaki postanawiają sami rozwiązać problem. Ale to jeszcze bardziej komplikuje sytuację, bowiem antidotum zdaje się być dostępne, ale we Włoszech. W związku z tym nasi przyjaciele ruszają do laboratorium w Wenecji. Ich tropem podąża tajemnicza agentka, która nie jest tym, za kogo się podaje. Czy uda się rozwiązać problem, zanim sprawy skomplikują się jeszcze bardziej? Przekonajcie się sami.

Słowem podsumowania.
Ubawiłem się setnie zagłębiając się w tą historię. Jako że to już szósty tom cyklu, czytelnik zżywa się z dzieciakami i kibicuje im w ich zwariowanych perypetiach. Autor bardzo sympatycznie opisuje nie tylko paczkę dzieci, ale ich rodziców. A sama podróż do odległych Włoszech również sprawia, że czytelnik ma samą przyjemność z takiej lektury. I nie szkodzi, że jest to opowieść dla młodszych czytelników. Grunt, że sprawia, że na chwilę zapominamy o własnych kłopotach i zagłębiamy się w całkowicie niedorzeczne dzieci. Polecam cały cykl.

Sfinks Christian Jacq



/REBIS/

Christian Jacq, to uznany na całym świecie autor powieści, dziejących się przede wszystkim w starożytnym Egipcie. Jednak zdziwiłby się ktoś, kto sądziłby, że to jedyne jego zainteresowania. Pod różnym pseudonimami wydał także kilkanaście kryminałów, ale nie tylko, a większość ukazała się w naszym kraju.
Wystarczy tu wspomnieć znakomite”Śledztwa księcia Setny”, czy”Tajemnice Ozyrysa. Egiptolog, którego powieści przetłumaczono na 29 języków. Nie można przejść obojętnie obok jego historii, także postanowiłem sięgnąć po kolejną jego opowieść. Tym razem jest to”Sfinks” A czego możemy się spodziewać po tej książce?

Na okładce mamy:
POSTĘP TECHNOLOGICZNY TO BEZLITOSNE BÓSTWO...
Starożytny Egipt był uporządkowaną cywilizacją, w której duchowość, rządy, społeczeństwo i gospodarka łączyła zasada harmonii. Dziś mamy do czynienia z uniformizacją naszej planety pod władzą bezwzględnego bóstwa: postępu technologicznego. Larry Page, współzałożyciel firmy Google, powiedział: „Jeśli nie wiemy, w jakim miejscu jesteśmy, nie wiemy też, dokąd podążamy. Ale to nie szkodzi: big data wiedzą to za nas”. 
Tak naprawdę nasz świat już do nas nie należy. Oddaliśmy jego stery w ręce uczniów czarnoksiężnika, którzy uznali, że „mózg ludzki to przestarzały komputer”. W pejzażu sformatowanym przez Maszynę nie będzie miejsca dla myślących inaczej. A wszelki brak konformizmu zostanie uznany za przestępstwo…
Sfinks to trzymająca w napięciu powieść o ostatnich sprawiedliwych, którzy stawiają opór ludzkiemu szaleństwu.

Tajne stowarzyszenie które stoi na straży nie tylko wiedzy, która jest przekazywana z pokolenia na pokolenie, ale także ludzie, którzy przysięgli bronić całej ludzkości niemal przed niesprawiedliwością, a także przed zakusami podłych ludzi u władzy, którzy najchętniej widzieliby świat w płomieniach. Misja jest skrajnie niebezpieczna, a członków stowarzyszenia jest coraz mniej… Czy uda się misja ocalenia nie tylko wiedzy? Przekonajcie się sami.

Ciekawe połączenie historii w której współczesność i supernowoczesne technologie przenikają się ze światem starożytnego Egiptu, w którym wiedza odgrywała olbrzymią rolę. Autor stworzył powieść od której trudno się oderwać. Zastosował tu typowe „zmylenia” czytelnika, jednak są tropy, które powodują pewne zaskoczenie, kiedy już wiemy o co chodziło autorowi. Bardzo lubię takie historie, które niby zmierzają do ogranego zakończenia, a jesteśmy zaskoczeni czymś, czego się nie spodziewaliśmy. Tym bardziej polecam.

Czaszkowiercy Brian Staveley


/REBIS/

Brian Stavely, to autor uznanego na całym świecie cyklu”Kroniki Nieciosanego Tronu”. Opowieść ta sprawiła mi wiele radości i kiedy dowiedziałem się, że Wydawnictwo Rebis zamierza wydać historię dziejącą się w tym samym świecie, musiałem się z tym utworem zaznajomić. Bowiem i świat i bohaterowie tego cyklu utkwili w mojej pamięci i doprawdy trzeba wielkiego talentu, żeby w gatunku fantasy stworzyć coś, co-co może nie jest odkrywcze-ale jednak ma w sobie powiew, który sprawia, że wiemy że to jest to czego szukaliśmy w tymże gatunku. Także nie pozostało mi nic innego jak sięgnąć po historię, dziejącą się w tym samym wszechświecie. A nosi ona tytuł””Czaszkowiercy”.

A o czym opowiada? Z okładki możemy się dowiedzieć że:

Pyrre Lakatur, jako wierna wyznawczyni boga śmierci, nie uważa się za morderczynię, tylko kapłankę. Aby jednak zostać nią oficjalnie, musi przejść ostateczną Próbę: zabić siedem osób, które opisuje starożytna pieśń. Wśród nich ma się znaleźć człowiek, „który sprawił, że twój umysł i ciało miłością się rozśpiewały”. Pyrre zaś nie jest pewna, czy kiedykolwiek kogoś kochała. Jeśli jednak się nie zakocha i nie złoży ukochanej osoby w ofierze, nie zaliczy Próby. A Pyrre nie cierpi przegrywać. Tak rozpoczyna się jej podróż do miasta dzieciństwa tropem jedynego mężczyzny, który kiedyś zdołał poruszyć jej serce… Musi tam stawić czoło nie tylko wymaganiom Próby, ale też strasznym wspomnieniom i mrocznemu kultowi okrutnych bóstw. 

Słowem podsumowania, jak ciekawym pomysłem może być powrót-do zdawałoby się-zamkniętej historii. Przynajmniej dla mnie była już definitywnie ukończona. Nie zastanawiałem się co będzie dalej z bohaterami, autor to całkiem ciekawie wyjaśnił. Być może sam uznał, że wiemy już wszystko i dlatego ta historia dzieje się wcześniej. Tego nie wiem, tylko przypuszczam, a rzadko się mylę w takich przypadkach, że tak sobie pochlebię. Ale może się mylę. W każdym razie opowieść ta przypomniała mi trochę powieść”Czerwona siostra”. Kto czytał, ten pewnie wie o czym mówię.

Co do świata w którym przyszło obracać się naszym bohaterom, autor, jako że jest nie tylko filozofem, ale i religioznawcą, stworzył spójny i logiczny wszechświat pełen niespodzianek, ale i zaskakująco nam bliski. Nie pozostaje mi nic innego jak polecić waszej uwadze nie tylko trylogię, ale i tą opowieść.

Bańka Siri Pettersen


/REBIS/

Siri Pettersen poznałem, jako twórczynię całkiem niedawno czytając jej cykl „Krucze pierścienie”. Ta trylogia sprawiła mi dużo radości, podczas lektury, dlatego wyczekiwałem kolejnych utworów tej pisarki. Aż wreszcie trafiłem na powieść”Bańka”.

A jest to opowieść o 12 letniej Kine, która nienawidzi swojej szkoły, a szczególnie zajęć na pływalni. Ma także kłopot z nazbyt perfekcyjną matką, a także niezbyt uśmiecha jej się perspektywa zaśpiewania w świątecznym chórze. Wszystko się zmienia, kiedy Kine znajduje tajemniczą szklaną kulę, która zmienia kształt. Po pewnym czasie dziewczyna wchodzi do kuli. Okazuje się że nikt nie może się tam dostać oprócz dziewczyny, a na dokładkę bańka ta spełnia wszelkie życzenia i zachcianki dziewczynki. Ale czy-zdawałoby się-idealne życie może trwać wiecznie? I skąd bańka bierze te wszystkie wspaniałości? Przekonajcie się sami.

Opowieść o tym, że w gruncie rzeczy wszyscy żyjemy w swego rodzaju bańkach, do których nikt nie ma dostępu. Każdy ma własną, a osoby postronne nie raz chciałyby dostać się do naszej zamkniętej przestrzeni. To także historia o odkrywaniu siebie, a także o tym, że nieważne co masz, ważne kto przy tobie stoi, kiedy wpadasz w kłopoty.

Młodzieżowa opowieść, z nutą fantastyki, która ujmuje nie tylko samą opowieścią, ale i tym co możemy z niej wynieść. Dowcipna i pouczająca książka, jak głosi okładka. Nie sposób się z tym nie zgodzić. Polecam wszystkim.

Avengers. Wejście feniksa. Tom 8 Jason Aaron Dale Keown

 I znowu Aaron pokazał, że nie ma pomysłów, że nie potrafi i że wciąż się  powtarza. Wziął fabułę, która była już tyle razy, że aż nie chce...