Daredevil Zdarskyego trwa i naprawdę dobrze robi czytelnikom. To, jak ten gość prowadzi tę historię, udowadnia, że nadal da się w superhero opowiadać fajne, wciągające rzeczy i coś z tematu wycisnąć. Nowi czytelnicy się tu nie zgubią, starzy będą zadowoleni z kierunku, w jakim poszła ta seria. Mieliśmy już wiele świetnych opowieści o Śmiałku, ta dotrzymuje kroku większości z nich i pozwala bawić się w iście filmowym rytmie.
Matt Murdock wylądował za kratkami i dzielnica Hell’s Kitchen straciła swojego diabła stróża. W zamian zyskała… prawdziwą diablicę! Śmiertelnie groźna zabójczyni Elektra Natchios wzięła na siebie rolę nowej Daredevil, ale nie ma lekko. Wilson Fisk wciąż okupuje fotel burmistrza Nowego Jorku, a na dodatek w mieście pojawia się seryjny morderca, który najwyraźniej opanował sztukę przebywania w kilku miejscach naraz. Jakby tego było mało, z kosmosu nadciąga Król w Czerni, gotów pogrążyć Ziemię w wiecznej ciemności. Czy Elektra pierwszy raz w życiu znajdzie się w sytuacji, która ją przerośnie?
Jaka jest ta wersja postaci w wykonaniu Zdarskyego? Łączy w sobie mroczną sensację, kryminał, nieco polityki i dobrą akcję. Dobre są też same pomysły, znakomity klimat zapewniony dzięki rysunkom robi tu robotę, a całość … Wszystko to przekłada się na naprawdę znakomitą lekturę. Taką z emocjami, z wyczuciem, z zabawą motywami i świetnym poprowadzeniem wątku Elektry – jednej z moich ukochanych komiksowych heroin.
Mało? to wszystko to ma super tempo, umie wcisnąć w fotel i nadaje się na widowiskowe przygody kinowe albo serialowe. Jest też w tym lekkość, jest fajne nakreślenie postaci i szacunek, z jakim scenarzysta do nich podchodzi. A rysunki to w ogóle perełka, klarowne, wyraziste, klimatyczne, z odpowiednią dozą czerni i mroku. No i wydanie – standardowe, ale fajnie, że dostajemy tę serię w grubaśnych tomach, którymi można cieszyć się dłużej i bardziej.
Bierzcie, bo warto. Może to nie poziom Millera czy Bendisa, jednak ta seria daje masę satysfakcji i jeszcze więcej frajdy, oferując rozrywkę na podobnym poziomie, co run Waida i jemu podobnych. Warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz