sobota, 30 grudnia 2023

Hitler Brendan Simms

 



Są tematy, które nigdy się nie nudzą. I są tematy, które poruszać będzie się zawsze żeby przestrzec przed podobnymi rzeczami w przyszłości. Oczywiście przy okazji często są to jednocześnie tematy, które pokazują ciemną stronę ludzi, bo ta zawsze fascynuje nas najbardziej. No i wszystkie te cechy łączy w sobie niniejsza książka, która dla fanów tematyki drugiej wojny światowej i postaci Hitlera będzie kolejnym, absolutnie wartym przeczytania tomem.


Adolf Hitler jest jedną z najczęściej opisywanych postaci w historii, a mimo to wiele najważniejszych informacji o nim jest przekłamanych. Nowa biografia przywódcy Trzeciej Rzeszy, autorstwa Brendana Simmsa, w pełni wyjaśnia przekonania Führera, pokazując, że to idee są głównym źródłem jego najbardziej morderczych zachowań.

Czerpiąc z najaktualniejszych źródeł, Brendan Simms prześledził czynniki kształtujące Hitlera, który Stany Zjednoczone i Imperium Brytyjskie obrał jako model dla niemieckiego imperium, podobnie opartego na zawłaszczaniu ziemi, rasizmie i przemocy. Celem Hitlera było stworzenie analogicznej globalnej przyszłości dla Niemiec – kraju, który w prze­ciwnym razie wydawał mu się skazany nie tylko na nieistotność, ale poprzez emigrację i obce wpływy na zagładę. Ostatecznie osiągnięcie celu mogła zapewnić Hitlerowi jedynie dominacja nad światem, a do jego pokonania potrzebna była nieomal ogólnoświatowa koalicja.

Zacznijmy od tego, że książka swoje kosztuje, ale ceny jest warta. Brendan Simms wziął i zrobił kawał dobrej, rzetelnej roboty. Wszystko, co tu mamy to dogłębny historyczny research ukazujący nam kształtowanie się nazistowskiej władzy i Hitlera, który na niemal tysiącu stronach przedstawia nam wszystko najdokładniej i najdogłębniej, jak się da, bez jednoczesnego zanudzania nas na śmierć suchymi faktami.

„Hitler” Simmsa to biografia, ale i historyczne opracowanie ze zdecydowanie szerszym kontekstem. Świetnie napisane, bogato ilustrowane i pięknie wydane, dla fanów tematu jest czymś, co poznać powinni koniecznie. Nic więcej dodawać nie trzeba – dzieło doskonale broni się samo.

środa, 13 grudnia 2023

Międzywymiarowa Liga Sprawiedliwości

 

No niby takie wielkie wydarzenia i w ogóle, a jakiś taki nijaki ten komiks. dzieje się sporo, ale nic tu nie angażuje, nie czuć, że te wydarzenia mają jakieś wagę, ale i nie czuć, by miały w sobie coś pomysłowego. Wszystko, co tu mamy, było już tyle razy w komiksach, że nawet ci, którzy nie mają zbyt wiele z podobnymi opowieściami do czynienia, widzą jakie to wtórne i miałkie.

 

Album „Międzywymiarowa Liga Sprawiedliwości” stanowi preludium wstrząsających wydarzeń, do których dojdzie podczas Mrocznego Kryzysu. Tego nie można przegapić!

Superman z Ziemi-23 dowodzi drużyną superbohaterów pochodzących z rozmaitych światów w multiwersum. Ich kolejne zadanie polega na udaremnieniu planów jedynego prawdziwego Darkseida, który stara się sprowadzić zagładę na wszystkie znane wszechświaty. Batman ze świata, w którym Bruce Wayne zginął podczas napadu w alejce („Flashpoint: Punkt Krytyczny”), chińska Flash, Kapitan Marchewa z Ziemi-26 i Doktor Multiwersum z Ziemi-8 wraz z kilkoma innymi bohaterami muszą powstrzymać mroczne siły zagrażające istnieniu całego świata. I nie ma znaczenia, kto wygra, bo prawdziwy kryzys dopiero nadchodzi. Czy Międzywymiarowa Liga Sprawiedliwości może skutecznie obronić multiwersum?

Scenariusz Joshuy Williamsona i Dennisa Culvera został zilustrowany przez rzeszę doskonałych artystów komiksowych, jak choćby Andrei Bressan („Batman”, „Swamp Thing”, „Suicide Squad”) i Brandon Peterson („Superman”, „The Flash”). Przygotujcie się na niezwykłą jazdę bez trzymanki po niezliczonych światach multiwersum DC Comics!

 


To niby tylko wstęp do kolejnego eventu, ale jakoś tak nie zachęca. Najlepsze co ma do zaoferowania to postać Kapitana Marchewy, reszta jest nudna i wtórna. Miewa momenty fajnej akcji, miewa też koszmarnie topornie pisane. Wszystkie postacie są niemal takie same, akcja chaotyczna, a zaskoczenia nie robią wrażenie.

 

Szata graficzna bywa niezła, ale właśnie bywa. Bo ma też naprawdę słabe momenty. A całość nie sprawdza się jako wprowadzenie do kolejnego eventu, bo choć zapowiada ważne wydarzenia, jakoś nie mam ochoty tego czytać. W końcu tu też były ważne i co z tego wyszło?



Inna historia uniwersum DC

 


Inna historia uniwersum DC. No inna, niby ta sama, ale opowiedziana z założenia przez postacie, które zawsze były na dalszym planie, mniej eksponowane… Z tym, że z tych pomijanych na pierwszym planie autor wybrał nie ogólnych reprezentantów, a po prostu mniejszości – etniczne, seksualne. Tak, jak wybrał, by zamiast fabuły, zamiast opowieści, serwować nam nieco bardziej literacko podane streszczenia wydarzeń znanych z uniwersum, a podanych z perspektywy tych wybranych postaci. Efekt? Dość kuriozalny, bo to, co miało ambicję stać się dobrym i ważnym komiksem, artystycznie – poza świetną szatą graficzną – poległo.

 

Wydawca podaje, że to:

Wyjątkowy album, który ukazuje historię superbohaterów ze świata DC, a także XX-wieczną historię Stanów Zjednoczonych z... innej strony. Znamy te dzieje z punktu widzenia Supermana, Batmana czy sławnych grup herosów. Tymczasem można je również przedstawić z perspektywy bohaterów, którzy stali w cieniu, czy to ze względu na kolor skóry czy orientację seksualną. Czarna Błyskawica, Bumblebee czy Katana też istnieli i wcale nie mieli łatwo, bo samo bycie obrońcą ludzkości nie zapewniało ani sławy, ani szczęścia. Musieli sobie radzić, chociaż nie byli gorsi od uwielbianych przez tłumy kolegów i koleżanek.

Autorem tekstu do albumu jest sławny amerykański scenarzysta, pisarz i dramaturg John Ridley, laureat Oscara za scenariusz do filmu „Zniewolony. 12 Years a Slave”.

Autorami rysunków są dwaj Włosi – Giuseppe Camuncoli, który od wielu lat działa na rynku amerykańskim („Potwór z Bagien”, „Hellblazer”) i Andrea Cucchi, wcześniej znany przede wszystkim z ilustracji do komiksów wydawanych na rynku francuskojęzycznym (m.in. „Churchill et moi”).

 


Kiedy czyta się ten komiks, odnosi się wrażenie, że samo poruszenie tematyki wystarczyło autorowi i wydawcy. Bo kto skrytykuje, narazi się zaraz na komentarze, że jest rasistą czy homofobem. Rzecz w tym, że nie o przekonania, a jakość wykonania tu chodzi. Wybór bohaterów jest jaki jest, to wizja autorska, choć dość mocno wybiórczo potraktowano tę kwestię. Podstawowy problem jest taki, że ani to komiks, ani picture book. Że forma – od strony pisarskiej – nie sprawdza się. I że rzecz miewa dobre momenty, ale tylko miewa, bo dobra sama w sobie nie jest.

 

Mocno przeciętne wykonanie sprawia, że czyta się to ciężko. Autor serwuje nam streszczenie, ale podlane swoistym wodolejstwem. Dużo gada, niewiele z tego wynika… Tu powinny grać emocje, powinno coś nas skłonić do zadumy, do pochylenia się nad tematem a czytamy i jest to tak męczące, że wszystko nam w zasadzie jedno. Zresztą same postacie też zostały nakreślone dość sztampowo, nie angażują i nie ciekawią. Są i tyle, jakby to miało nam wystarczyć. A nie wystarcza.

 

No i ta forma. Tekst, który jest nieco zbyt literacki, jak na streszczenie, ale zdecydowanie zbyt mało literacki, żeby traktować go jako prozę… No i tylko naprawdę świetnie to zilustrowane, równie świetnie wydane. A sam komiks, ot ciekawostka, do przeczytania i zapomnienia, bo niewiele niestety ma do zaoferowania.


Star Wars. Luke Skywalker: Legendy


I jest kolejna starwarsowa manga. I fajnie o dziwo, bo tym razem to taka jednotomówka z krótkimi historiami. Na dodatek na podstawie książki całkiem sprawnego autora, w efekcie czego dostajemy coś na niezłym poziomie.

 

Kim jest Luke Skywalker? W różnych galaktykach wielu o nim słyszało, ale tylko nieliczni spotkali tego legendarnego Jedi. Niektórzy nazywają go bezlitosnym zbrodniarzem wojennym, inni mówią, że nie jest nawet człowiekiem, lecz droidem! Czy istnieje, czy jest jedynie legendą, wszyscy, którzy twierdzą, że poznali nieuchwytnego Luke’a Skywalkera, przeżyli niezapomnianą przygodę i mają o czym opowiadać. Album „Star Wars. Luke Skywalker – Legendy"" to spotkanie wybitnych japońskich twórców mangi z inspirującymi mitami o słynnym rycerzu Jedi, będącymi adaptacją powieści bestsellerowego pisarza Kena Liu.

 


I tak to mniej więcej wygląda. Cztery różne historie, czasem brzydko rysowane (pierwsza), czasem bardzo fajnie. Czasem więcej w tym akcji, czasem mamy znane nam już wydarzenia pokazuje z innej strony, ale przez komediowy pryzmat. I tak to leci.

 

No i dużym plusem całości jest jej lekkość. Mało czytania, szybko to leci, nie nudzi. No poziom o wiele lepszy niż większości starwarsowych komiksów, książek, czasem filmów nawet – na pewno o wiele fajniejsze to niż wszystkie kinówki od czasu „Zemsty Sithów”.

 

I w zasadzie to tyle. Krótko acz treściwie. Fani będą zadowoleni.

 


Opowieści z Doliny Muminków / Nowe opowieści z Doliny Muminków

 



Wiadomo, że jak „Muminki”, to klasyka – Tove Jansson. Albo serial anime (film zresztą też). Bo to najlepsze, co ta seria ma do zaoferowania. Ale jest masa sympatycznych dodatków i jednym z nich są dwa tomy „Opowieści z Doliny Muminków”. Niby to tylko na nowo opowiedziane znane nam już historie, ale jednak majace w sobie urok.

Jak podaje wydawca, pierwszy tom:
„Opowieści z Doliny Muminków” to kolekcja pięciu opowiadań o przygodach Muminków - bohaterów, których uwielbiają kolejne pokolenia czytelników! Historie powstały na podstawie oryginalnego opowiadania stworzonego przez Tove Jansson. Przepiękne, kolorowe ilustracje są inspirowane grafikami fińskiej autorki. W książce znajdują się następujące opowiadania: Droga do Doliny, Muminki i zaczarowany kapelusz, Muminki na wyspie Hatifnatów, Muminki i niewidzialny gość, Wigilia w Dolinie Muminków.
 „Droga do Doliny” to historia o tym, jak po długich poszukiwaniach Muminki znalazły swoje miejsce na ziemi i nazwały je Doliną Muminków. W książce „Muminki i zaczarowany kapelusz” Muminek przynosi do domu tajemniczy kapelusz znaleziony na plaży. Staje się to początkiem niecodziennych przygód i prowadzi do spotkania z niezwykłym czarodziejem. „Muminki na wyspie Hatifnatów” to jedna z najbardziej trzymających w napięciu przygód Muminków – bohaterowie odwiedzają wyspę, na której swoje coroczne spotkanie odbywają Hatifnatowie. Dowiadujemy się, kim są te tajemnicze stworzenia i dlaczego nie mogą doczekać się burzy. Natomiast „Muminki i niewidzialny gość” to historia o dziewczynce, która stała się niewidzialna. Dowiemy się, co do tego doprowadziło i czy jest szansa, żeby Nini odzyskała swoją dawną postać. W ostatnim opowiadaniu – „Wigilia w Dolinie Muminków” – trolle budzą się z zimowego snu nie na wiosnę, a w dzień Wigilii. Muminki do tej pory ten czas przesypiały w swoich łóżeczkach, więc nie wiedzą, czym lub kim jest owa tajemnicza Wigilia oraz dlaczego wszyscy wokół z taką niecierpliwością szykują się na jej nadejście.



Drugi zaś:
"Nowe opowieści z Doliny Muminków" to kolejna część przygód bohaterów stworzonych przez Tove Jansson. W książce znalazły się cztery niepublikowane wcześniej w Polsce opowiadania: Morska wyprawa Muminka, Muminek i pierwszy śnieg, Muminek i ostatni smok oraz Topik i Topcia przybywają do Doliny Muminków.
Ciepły klimat opowieści, mądre przesłanie i zabawne, a przy tym wnikliwe obserwacje natury ludzkiej to charakterystyczne cechy pisarstwa Tove Jansson. Opowiadania stworzone na podstawie jej prozy zachowują wszystkie te cechy, a aurę świata Tove oddają przepiękne, bogate ilustracje. Dzięki nim młodsi czytelnicy z łatwością przeniosą się do Doliny Muminków, a nieco starsi – do swego własnego dzieciństwa. 
Co się przydarzyło Muminkowi i jego rodzinie podczas niezwykłej wyprawy łodzią Symfonia mórz? Czy można udomowić smoka? A polubić zimę? I co takiego ukrywają w swej tajemniczej walizce Topik i Topcia? Odpowiedzi na te pytania znajdują się na kartach tej książki, ale po jej lekturze każdy czytelnik znajdzie je także… w swoim sercu!

I od razu wiadomo. To wszystko już było, ale teraz wraca w nowej formie. Odświeżone, trochę inaczej podane, ale jednak z szacunkiem, gustem i tym urokiem, który kupował nas od zawsze w prozie autorki. Rzecz jest lekka, prosta i przyjemna, w sam raz dla dzieci.

Do tego bardzo ładnie zilustrowana i wydana. Jest klimat, jest urok, jest magia… Warto i tyle. Jako przypomnienie, wprowadzenie czy dopełnienie kolekcji, sprawdza się znakomicie.

wtorek, 21 listopada 2023

Lodowa Korona - Greta Kelly


Zapowiadało się ciekawie i to bardzo. Fajny opis, gatunek, który lubię i tym podobne drobiazgi, ale okazało się, że w środku już tak super nie jest. Nadal nieźle się to czyta, niemniej czegoś w tym wszystkim zabrakło, a rzecz nie jest tak dobrze napisana, jak być powinna.

 

Oficjalny opis książki mów na, że:

Księżniczka skrywająca magiczne moce zmuszona do walki o los królestwa w świecie zdrady i wojen

Ekscytujący debiut fantasy ‒ pierwszy tom dylogii obfitującej w bohaterskie wyczyny, zdrady, przesiąkniętej magią i miłością, determinacją i wrażliwością.

Askia jest dziedziczką Lodowej Korony, należy jej się tron Seraveszu. Na czele elitarnego oddziału wojowników od miesięcy walczy z brutalnymi najeźdźcami. Jednak armia szalonego władcy imperium Rovenu wydaje się niepowstrzymana. Askia musi szukać pomocy na dalekim południu, u Armaana, cesarza imperium Visziru, ojca chrzestnego księżniczki.

Wychowana wśród wojowników, trafia do gniazda os, w labirynt politycznych intryg. Na pełnym przepychu dworze, gdzie sekrety są warte więcej niż złoto, Askia lęka się, że jednym nieostrożnym krokiem zdradzi, kim jest naprawdę ‒ obdarzoną magicznymi zdolnościami wiedźmą. Ujawnienie tej tajemnicy może narazić ją na śmierć z rąk religijnych fanatyków i skazać jej poddanych na tyranię Rovenu. Co będzie musiała poświęcić, by ocalić swój lud?

 

Dobra literatura fantasy – w ogóle dobra fantastyka – to coś, co ceni się zawsze. Ale współczesne dzieła tego typu coraz rzadziej dostarczają czegoś na poziomie. Niniejsza książka robi to połowicznie, nie jest to bowiem całkiem porażka, nie ma słabizny, po prostu nie ma też na tym etapie nic, co by jakoś zachwycało. Jest za to poprawna, ma momenty i to właściwie tyle.

 

Więc głównie to rzecz dla fanów. Dla tych, którzy lubią, gdy dzieje się dużo, w klimacie fantasy i z silną bohaterką na czele. Ale wszystko, co tu znajdziecie, znacie już z innych książek i warto mieć to na uwadze.


Bill, bohater galaktyki - Harry Harrison


Dobra fantastyka humorystyczna? Trochę tego już było, ale w SF, poza prozą Adamsa raczej niewiele. Ale „Bill” to właśnie taka naprawdę dobra fantastyka na śmieszno. I coś, z czego aż do granicy plagiatu czerpały „Gwiezdne wojny”.

 

Jak mówi opis wydawcy ta książka to:

Paragraf 22 literatury SF, znakomita satyra na militaryzm

Bill jest prostym chłopakiem mieszkającym na rolniczej planecie Phigerinadon II, położonej na totalnym zadupiu galaktyki. Jego największym życiowym marzeniem jest zostać operatorem mechanicznych roztrząsaczy obornika. Niestety tak się akurat składa, że ludzie prowadzą w tym czasie wojnę z Chingerami, którzy – jak głosi patriotyczna propaganda – są rasą ogromnych i krwiożerczych jaszczurek. Bill, umięśniony i niezbyt rozgarnięty byczek, idealnie nadaje się na żołnierza, więc zostaje podstępem wcielony do cesarskiej armii. Trafia do obozu szkoleniowego Lew Trocki, pod komendę okrutnego sierżanta Kostuchy Dranga, który zamierza pozbawić go wszelkich ludzkich cech i zamienić w maszynę do zabijania…

Niestety wciąż aktualna, pełna absurdalnego humoru i dzikich pomysłów parodia gloryfikujących wojnę książek, takich jak Żołnierze kosmosu Heinleina.

 

Jak widać fabuła tej historii jest jak żywcem wzięta z „SW”, ale o wiele starsza przecież. Całość to w sumie prosta, ale ujmująca historia o chłopaku co chciał tylko rolnictwem się zajmować, a został kosmicznym żołnierzem. Trochę satyryczna, trochę klasyczna w tym wszystkim, świetnie napisana, jest lekka, przyjemna, ale i ma w sobie coś więcej.

 

Świetnie wydana, jak zawsze, polecenia jest warta w zasadzie każdemu. Bo to taka ponadczasowa klasyka, którą się uwielbia, świetnie przy niej można się bawić. i chce się więcej.

 

poniedziałek, 13 listopada 2023

Powrót na Aldebarana "Leo"

 


Wydanie zbiorcze „Powrotu na Aldebarana”, zawierające wszystkie trzy tomy cyklu.

O samym komiksie możemy przeczytać, że:

Kim Keller wraca na rodzinną planetę jako przedstawicielka ludzkiej cywilizacji w procesie nawiązywania kontaktu z zaawansowaną pozaziemską rasą Calterian. Otrzymuje zadanie zbadania niezwykłego sześcianu pozostawionego na Aldebaranie przez nieznaną cywilizację. Tajemnicza bryła skrywa portal umożliwiający przeniesienie się na niezidentyfikowaną planetę. Jednak na Aldebaranie działają także ksenofobiczni przeciwnicy zacieśniania kontaktów z innymi cywilizacjami. Kim ledwie uchodzi z życiem z zamachu; jej wybawicielką okazuje się Manon – ocalona z katastrofy pasażerka statku „Tycho Brahe”, która po dramatycznych perypetiach również dotarła na Aldebarana.

Jako fan SF i komiksu europejskiego doceniam, że wciąż daje on radę, że nadal jest pomysł, klimat, akcja... że jest co czytać na poziomie, zwłaszcza, że mamy wszystkie części w jednym tomie i nie musimy obgryzać paznokci z niecierpliwości, czekając na kolejną odsłonę. Wiadomo, najlepiej będą bawić się ci, co już to znają i wracają, ale cała reszta też się nie zawiedzie, jeśli sięgnie licząc na dobrze napisaną, ładnie narysowana historię fantastyczną.

Król w czerni Donny Cates, Phillip Kennedy Johnson ...

 


"Król w czerni" to zarazem samodzielny, duży event, który możecie czytać bez znajomości poprzednich tomów serii „Venom” – ale nie ma po co, bo jednak lepiej znać całość-świetne zwieńczenie świetnej serii. I jest na co popatrzeć.


O komiksie możemy przeczytać, że:

Mroczny bóg Knull dotarł na Ziemię, ale… nie jest sam. Towarzyszy mu horda smoczych symbiontów! Venom dobrze wie, do czego są zdolne te stwory, i choć ma wsparcie najpotężniejszych ziemskich bohaterów, starcie z wszechmocnym bogiem pustki i jego straszliwymi sługami może go kosztować więcej, niż jest gotów zapłacić. Czy mimo to uda mu się obalić króla w czerni i ocalić swojego syna? 



Event. Wielkie komiksowe wydarzenie. No i  epicko jest, dynamicznie, widowiskowo… Akcja goni akcję, wszystko co prawda skupia się na Venomie, ale obejmuje cały świat i wszystkich bohaterów i chociaż bez dodatkowych zeszytów trochę szybko to leci, nadal świetnie się czyta. Więc sporo się tu zmienia dla uniwersum, ale więcej dla postaci. I fajnie. To takie pożegnanie z Eddiem, ale i po prosty fajny akcyjniak. Świetnie zilustrowany, ładnie wydany… Śmiało bierzcie i czytajcie, bo warto.

Batman. Nie tylko Biały Rycerz Sean Murphy

 


Kolejny komiks o Człowieku Nietoperzu. Jak dla mnie to kolejna wariacja, co byłoby gdyby… Być może się mylę, jednak nie jest to typowa klasyka z tym bohaterem. Album nosi tytuł „Batman. Nie tylko Biały Rycerz”.


O komiksie możemy przeczytać, że:

Derek Powers, dyrektor generalny Wayne Motors, przejął kontrolę nad aktywami rodziny Wayne’ów i wykorzystując zdobyte w ten sposób środki, przystąpił do radykalnego przekształcania zarówno GTO – jednostki do Zwalczania Terroryzmu w Gotham – jak i miasta, do ochrony którego została powołana. Spadające wskaźniki przestępczości skutecznie mydlą oczy mieszkańcom i jedyną osobą świadomą prawdziwego niebezpieczeństwa grożącego Gotham jest Bruce Wayne. Bruce nie ma wyboru i musi zwrócić się o pomoc do Jasona Todda, pierwszego Robina! Tymczasem ujawnia się inny, jeszcze bardziej zaskakujący sojusznik. Czyżby do Gotham ponownie zawitał Joker? 


Był kiedyś serial „Batman Beyond”, znany po polsku jako „Batman 20 lat później” (albo „Batman przyszłości”). Nic odkrywczego, Batman na emeryturze, kolejna wariacja na temat wielkiego komiksu Millera. Było nieraz, nieraz będzie. Komiksy na podstawie tego serialu też powstały, trochę wyszło nawet po polsku. Ale nigdy nie było to jakoś nic wielkiego, a właśnie w te klimaty idzie Sean Murphy, eksplorując w swojej alternatywnej wersji Człowieka Nietoperza kolejne schematy serii i… Nie jest źle, ale mogło być o wiele lepiej. czuje się już zmęczenie formą, wyczerpanie formuły, choć w sumie seria niewiele tomów ma za sobą. Nadal dobrze się to czyta, fajnie to leci przed siebie, ale sprawia wrażenie opartego na odniesieniach dla fanów, zlepku znanych motywów mających grać na sentymentach, ale już nie do końca broniących się jako samodzielne dzieło. Nadal jednak lepiej wypada to wszystko od większości batmanowych serii dostępnych na rynku. I bardzo fajnie wygląda.

poniedziałek, 9 października 2023

Moon Knight Brian Michael Bendis

 


Moon Knight” powraca z nowym tomem. Tym razem dostajemy coś bardziej klasycznego, zrobionego przez Bendisa i świetna to seria. Poważna, mroczna, z dobrym wyczuciem postaci i z dojrzalszym podejściem. 

O komiksie możemy przeczytać, że:

Marc próbuje odzyskać równowagę psychiczną w Los Angeles, gdzie pod przykrywką producenta filmowego walczy ze złoczyńcami. Do miasta ściągają jednak masowo przestępcy z Nowego Jorku, a jeden z nich okazuje się geniuszem zbrodni zaangażowanym w handel najpotężniejszą sztuczną inteligencją na świecie. Na szczęście w starciu z nim Moon Knight może liczyć na pomoc Kapitana Ameryki, Spider-Mana i Wolverine’a. No, chyba że nawet ci Avengers okażą się wytworami jego szalonego umysłu… 

Ten Moon Knight to postać tak specyficzna. Trochę nielogicznie skrojona – walczący nocą bohater, co to na biało się ubiera – ale… Waśnie, jak wiadomo, nie ma złych tworów, są tylko ręce niewłaściwego twórcy, który nie potrafi z nich wycisnąć tego, co należy. A Bendis potrafi i wycisnął i bardzo fajnie mu to wyszło. Jest akcja, są rozważania, klimat jest i dobre pomysły. Twórca rozbiera wszystko na czynniki pierwsze, przygląda się i składa na nowo w super całość. A ponure, brudne rysunki jednego z jego stałych rysowników sprawiają, że doskonale to wygląda. Więc warto sięgnąć. tym bardziej, że wydanie też doskonałe. Dobry komiks dla dojrzalszych odbiorców.

Batman/Spawn Todd McFarlane



No co tu dużo mówić, komiks właściwie bez treści, każda historia, choć przedstawia spotkanie tych samych bohaterów z poprzednimi nie ma nic wspólnego a i te fabuły są, jakie są, ale wizualnie to kawał dobrej zabawy dla fanów opowieści graficznych.


O komiksie możemy przeczytać, że:

Bruce Wayne był świadkiem tragicznego aktu przemocy, w którym zginęli jego rodzice. To wydarzenie spowodowało, że postanowił poświęcić resztę swojego życia na walkę z przestępczością jako Batman, zamaskowany obrońca prawa. Al Simmons, były członek amerykańskich służb specjalnych, po śmierci otrzymał szansę połączenia się z żoną – ceną za tę możliwość miała być jego dusza. Odrodził się jako Spawn – elitarny wojownik z piekła rodem. Obaj bohaterowie istnieli we własnych rzeczywistościach, prowadząc własne bitwy. Jednak pewnej wyjątkowej nocy Trybunał Sów zainicjował plan, który miał doprowadzić do starcia Mrocznego Rycerza ze Spawnem. Bez względu na wynik tej walki, mieszkańcy Gotham – a może i cała ludzkość – ucierpią, chyba że bohaterowie odkryją manipulacje Trybunału i odwrócą sytuację na swoją korzyść. 


Historie mamy tu trzy - wszystkie thrillerowo-horrorowe. Zaczyna się bardziej w kryminalnych klimatach legendy miejskiej, potem mamy horror urban fantasy również oparty na śledztwie (i historycznych detalach) a wreszcie mamy techno thriller. Dwaj obrońcy, którzy się nie cierpią, ruszają razem do akcji i równie często biją się z wrogami, co ze sobą. Sensu w tym żadnego, ale czytelnik bawi się, jak przy kinowych hitach z efektami. Zabawę ta zapewniają doskonałe rysunki (może druga historia słaba jest pod tym względem, ale zdarza się) i doskonałe wydanie. I tyle wystarczy, by bawić się naprawdę przyjemnie.

Jack z Baśni. Tom 2 Bill Willingham, Lilah Sturges

 


I drugi tom „Jack z Baśni” za nami i robi wrażenie. Nadal to kawał świetnie napisanej, wyśmienicie zilustrowanej serii, która każdemu dojrzałemu miłośnikowi komiksu i fantastyki przypadnie do gustu.


O komiksie możemy przeczytać, że:

Po opuszczeniu bezpiecznych, lecz dusznych granic Baśniogrodu na rzecz okrutnych i dławiących marzenia ulic Hollywood, niezrównany Jack Horner (vel Jack B. Nimble, vel Jack Zabójca Olbrzymów, vel Jack z Opowieści) zyskał niespotykaną sławę i fortunę, sprzedając własną, nadmiernie upiększoną legendę... tylko po to, by wszystko odebrali mu stróże baśniogrodzkiego prawa. Teraz pozbawiony bogactwa i zmuszony do życia na wygnaniu Jack musi powrócić do korzeni jako wędrowny szelma, goniący za łatwymi pieniędzmi i jeszcze łatwiejszymi kobietami. Gdy jednak wyrusza w podróż, szybko okazuje się, że w doczesnym świecie czyhają niebezpieczeństwa, z jakimi nawet taki nadzwyczaj doświadczony i uroczy hultaj jeszcze nigdy się nie spotkał. 

Jak zawsze w tej serii dzieje się dużo i ciekawie. Konwersja baśniowych mitów, przeniesionych na dojrzały, pomysłowy grunt, pokazuje, że nie ma wyeksploatowanych tematów, są tylko twórcy, którzy nie potrafią należycie ich uciągnąć. A tu scenarzysta potrafi tak, że nie tylko nie zawodzi, ale autentycznie potrafi zachwycić. I graficznie rzecz też trafia w mój gust. Narysowana jest doskonale, wygląda po prostu pięknie i pięknie prezentuje się także na półce. Bo wydanie też urzeka. Więc bierzcie w ciemno ten tom – i od razu najlepiej też pierwszy, bo bez niego nie ma sensu – i czytajcie, warto.

Venom. Tom 4 Donny Cates ...

 


Czwarty tom Venoma to bezpośrednie wprowadzenie do eventu „Król w czerni”, który już na dniach pojawi się w sprzedaży. i zarazem to fajna opowieść sięgająca daleko w przeszłość. Fani Spider-Mana i postaci będą więc zadowoleni.


O komiksie możemy przeczytać, że:

Eddie Brock pokonał Carnage’a, ale musi się jeszcze rozprawić z jego szalonym symbiontem, który skaził tajemniczą Wyspę Kości. Czy jednak sam Eddie zdoła wydostać się z tego strasznego miejsca w jednym kawałku – i przy zdrowych zmysłach? Na dodatek czyha na niego nowy wróg – uzbrojony po zęby Virus. Uciekając przed nim, Venom przeniesie się do innej i jeszcze bardziej przerażającej rzeczywistości… w której spotka kogoś, kogo za nic w świecie nie chciałby opuścić! 



Akcja, dużo dobrej zabawy i sporo gościnnych występów bohaterów. Proste to to, ale sympatyczne. Na nudę nie ma tu miejsca, ciągle coś się dzieje, z okazji 25 zeszytu mamy też fajną dodatkową historię współtwórcy postaci Venoma i sporo odniesień do klasyki. Do tego dobre rysunki, klimat, fajne wydanie… No po prostu komiks, który zadowoli miłośników serii. Szkoda, że kolejny tom będzie już ostatnim, ale z drugiej strony cieszmy się, że dostaliśmy ten cykl po polsku, bo jest dobry.

Thor. Tom 1 Donny Cates


 Nowa seria z Thorem i trzeba przyznać, że twórcy zaszaleli. Czego tu nie ma, jak to absurdalnie i szalenie bywa. Ale czyta się naprawdę fajnie.


O komiksie możemy przeczytać, że:

Thor został królem Asgardu, a w Dziesięciu Światach nareszcie zapanował pokój. Jednak niespodziewany przybysz wkrótce przyniesie Gromowładnemu straszną nowinę: nadchodzi Czarna Zima – kosmiczna plaga zdolna niszczyć całe wszechświaty. Kto na nią spojrzy, zobaczy własną śmierć. Żeby powstrzymać to nowe zagrożenie, Thor musi stawić czoło nie tylko wrogom, ale i przyjaciołom. A jeśli wizja, którą ujrzy w sercu Czarnej Zimy, okaże się prawdą… Asgard może niedługo potrzebować nowego króla! 


Od pierwszej do ostatniej strony mamy tu akcję, tajemnice i tak to wszystko pędzi, że czyta się jednym tchem i chce więcej. nie jest to komiks wysokich lotów, ot czysta rozrywka, gdzie ma być dużo, epicko i widowiskowo, ale to wystarczy. Krótko i treściwie mówiąc: warto. Nie dla każdego, bo to już nieco inny, niższy poziom, niż ostatnio, ale mile dla oka, rozrywkowo i w ogóle. więc śmiało możecie brać i czytać. Tym bardziej, że solidnie gruby to tom i czytać jest co.

Czarodzieje i ich dzieje. Tom 4 Matteo Venerus, Silvia Martinoli, Gabriele Panini ...


 

Czwarty tom „Czarodziejów i ich dziejów” to kolejna porcja krótszych i dłuższych, ale zamkniętych historyjek ze świata kaczek i myszy dziejących się w realiach fantasy. Całkiem przyjemne to wszystko, ale jednocześnie wszystko to już było po wielokroć, więc nic oryginalnego nas tu nie czeka, ale kto lubi, ten śmiało może.



O albumie możemy przeczytać, że:

Czwarty tom serii o przygodach dzielnej drużyny Miki i Magowie. Wejdź do świata legend, mitów i przepowiedni, dzielnych bohaterów, wielkich przygód, dalekich wypraw, starożytnych artefaktów, magów, królów, wojowników, smoków... a także znakomitego humoru! Odkryj nowe przygody znanych disnejowskich bohaterów w świecie fantasy! Drużyna Miki i Magowie musi odnaleźć tajemniczego władcę, który według przepowiedni ma zjednoczyć wszystkie ludy przed nowym brzaskiem i uzyskać moc smoka.



Akcja, humor, przygody i to w realiach familijnych. Jak to u Disneya, wszystko dla dzieci, ale i dorosłych, lekko i na temat. Efektu wow nie ma, ale czyta się przyzwoicie, choć śmiało można było to wszystko skończyć na dwóch pierwszych tomach (a nawet wcześniej) i czytelnicy nic by nie stracili. Bardzo ładnie rysowane i wydane spodoba się każdemu, komu podobały się części poprzednie. Najlepsze w tym pozostaje wydanie, bo to naprawdę robi wrażenie. A całość to po prostu niezła rozrywka dla całej rodziny i tyle.

poniedziałek, 4 września 2023

Pół króla Joe Abercrombie cykl Morze Drzazg, tom 1


 Joe Abercrombie jest autorem książki którą bardzo lubię a mianowicie „Zemsta najlepiej smakuje na zimno”. Biorąc więc do rąk książkę pod tytułem „Pół Króla”, która według autora ma być zapowiedzią nowej trylogii pod pięknym tytułem Morze Drzazg, a z okładki sam R. R. Martin zaklina się, że opowieść wciągnęła Go od pierwszej strony, spodziewałem się bardzo dużo. Niestety trochę się zawiodłem.

 Po pierwsze postaci występujące są do cna naiwne i przewidujące. Czytając poprzednie książki autora byłem nastawiony na zacny humor, jednak i na tym polu wszystko leży i kwiczy używając kolokwializmu. Główny bohater kandydat na króla, posiadacz jednej tylko ręki zmierza do celu stosując zasadę, że mszcząc się na zabójcach ojca odzyska spokój ducha, ale nie tylko. Jednak jego poczynania, jak i cała otoczka wydarzeń są lekko irytujące i miałem niekiedy spore problemy z pojęciem tego co się właśnie wydarza i dlaczego. Powodem takiego stanu rzeczy może być to, że jak się dowiedziałem cykl ma być przeznaczony dla młodszych czytelników, zwanych dalej młodzieżą. Gdybym miał z 15 lat książkę przyjąłbym z całym dobrodziejstwem zacnej opowieści ale, że młodym trudno mnie nazwać skończyło się lekkim rozczarowaniem. Mimo to na plus trzeba zaznaczyć, że cała powieść prowadzona jest lekkim i przyjemnym tokiem narracji, nie ma dłużyzn ani zbędnych opisów. Podsumowując książka dla młodszych czytelników którzy lubią tego typu opowieści Ja przeczytałem i mam pewien niedosyt. Tak na marginesie – okładka rewelacyjna, aż się prosi o twardą oprawę.

Janko Pistolet René Goscinny


 Rene Goscinny kojarzony jest przede wszystkim jako autor Asteriksa i oczywiście przygód Mikołajka. Jednak ten twórca tworzył również inne serie, albo współpracował przy nich. Jedną z bardziej udanych , którą możemy nabyć teraz w jednym, zbiorczym tomie jest ta zatytułowana „Janko Pistolet”.


O komiksie możemy przeczytać, że:

W nadmorskiej tawernie młodzieniec Janko Pistolet postanawia spełnić swoje najskrytsze marzenia i zostaje piratem. Ale nie byle jakim, bo kaprem na służbie króla francuskiego! Janko rekrutuje załogę złożoną z przyjaciół: Małegorenia, Piotrusia, Gila, Bertranda, Hugona i papugi Jaśmina, wraz z którymi odnawia stary statek zwany „Śmiałkiem”. Wyruszają na poszukiwanie przygód do najbardziej egzotycznych krain i walczą po drodze mniej lub bardziej odważnie ze strasznymi piratami. 

Powoli kończą się nam klasyczne serie Goscinnego, które można by wznowić. Jeszcze takie „Les Dingodossiers” fajnie byłoby zobaczyć znów po polsku i w całości, ale na razie mamy Janka Pistoleta, czyli takie przygody w pirackich klimatach. Zabawne, absurdalne, ale ujmujące. Lekkie, zabawnie, z satyrą i pomysłem. Taka jest ta seria. Coś, co zmienia się z albumu na album, ale trzyma zbliżony poziom. i niby to wczesne dzieło, ale jednak nadal bardzo udane i dobrze wykonane. Coś  co spodoba się starszym i młodszym, fajnie bawi pirackimi schematami i ma urok.No i graficznie jest znakomite. Tu też zmienia się z czasem, ale nie rzuca się to w oczy. Wszystko za to świetnie wygląda, są też dodatki, a całość po prostu godna polecenia jest każdemu.

Armada. Tom 5 Jean-David Morvan

 


Nowy i ostatni na razie tom „Armady” to doprowadzenie do finału pewnej części losów Navis i wyjaśnienie masy rzeczy z jej przeszłości. Nierówny poziomem, ale nadal bardzo warty uwagi.


O komiksie możemy przeczytać, że:

Krążowniki, statki admiralskie, transportowce wojenne, moduły techniczne... Armada to konwój tysięcy pojazdów kosmicznych poszukujących nowych form życia na nieznanych planetach. Statki Armady są zamieszkiwane przez stworzenia pochodzące ze wszystkich stron galaktyki. W gronie kosmicznych podróżników jest nawet jeden człowiek – Navis, młoda agentka wywiadu Armady. 


Armada od pewnego czasu stała się opowieścią niemal telenowelową. Operą mydlaną dziejącą się w kosmosie, gdzie matka, ojciec, dziecko, dziwne, pokręcone relacje, dalsi krewni i jeszcze sekrety przeszłości. Ale nadal fajnie to wypada, bardzo przyjemnie jest poprowadzone, a graficznie to już w ogóle robi wrażenie. Bo super narysowana to seria, to raz. Czasem widać, że rysownikowi chce się bardziej i bardziej w jego gust trafia dana fabuła, czasem mniej, zawsze poziom jest jednak wysoki. Klimat też jest świetny, a wydanie dopełnia tego wszystkiego. Więc jeśli szukacie dobrej serii SF, Armadę bierzcie w ciemno, ale od początku, bo to jednak jedna, duża saga, nawet jeśli złożona z mniejszych, samodzielnych często opowieści.

UnOrdinary. Tom 1 Uru-chan

 "Un Ordinary". Powieść graficzna. Taka kolejna próba przeniesienia mangowych schematów na grunt komiksów z innych krajów. Francuz...