poniedziałek, 20 listopada 2017

Harry Potter i więzień Azkabanu J. K. Rowling



/MEDIA RODZINA/

Według nieomylnych opinii wielu czytelników ta część przygód Harry'ego Pottera, nie dość że najciekawsza, to dodatkowo, jest tu wszystko za co tą serię pokochały miliony fanów. A nowi przybywają, można by rzec każdego dnia. Rowling stworzyła cykl, który z miejsca stał się sensacją, a każdy tom z wytęsknieniem wyczekiwany był przez miłośników czarodzieja i jego przyjaciół. Tak że nie wypada nie znać tej serii, a przede wszystkim warto czytać, ot co.

Harry ledwo co przeżył spotkanie z potworem. Żyje sobie spokojnie w świecie mugolów, jeśli można nazwać to spokojem. Nie może już się doczekać powrotu do szkoły, przyjaciół. Oglądając telewizję dowiaduje się o ucieczce pewnego niezwykle groźnego przestępcy. W między czasie, do jego opiekunów przybywa ciotka. To spotkanie niefortunnie skończy się dla niej. Bowiem nie zważając na uczucia Harry'ego obraża jego rodziców. Chłopiec wychodzi z siebie i ciotka odpływa w siną dal. Przerażony chłopak ucieka, bowiem za użycie czarów w zwykłym świecie grożą surowe konsekwencje. Jednak ku swemu zdziwieniu, nawet spotkanie ministra magii nie kończy się dla niego niczym niemiłym. Przeciwnie minister jest nadspodziewanie miły. Co to może oznaczać i kim jest Black? Przekonajcie się sami. Oczywiście mówię tu o tych, którzy jeszcze nie znają Hogwartu i jego nauk.

Podsumowując doskonały trzeci tom, który wyróżnia się mroczną atmosferą. Tutaj żarty się skończyły i bohaterowie naprawdę mogą zginąć. Autorce udało się stworzyć znakomite dzieło który rzeczywiście może przestraszyć. Jakby tego było mało jest to wydanie ze słynnymi już ilustracjami Jim'a Kay'a, a to-uwierzcie tylko dodaje niesamowitości i magii całemu dziełu. Polecam nieustająco.

Sylaboratorium Ewa Nowak, Agnieszka Frączek i inni...


/EGMONT POLSKA/

Egmont Polska przoduje w wydawaniu pozycji, które przez zabawę uczą, a jednocześnie są świetnie wydane. Młody czytelnik zapewne ma wielką frajdę zagłębiając się w lekturę tak wydanej książki. Bowiem są to nie tylko dzieła poszerzające wiedzę, jak ostatnie tomy opisujące zwierzęta z całego świata genialnie zilustrowane, ale i takie z których można się wiele dowiedzieć chociażby o pisowni poszczególnych słów, ale także można poznać ich znaczenie.

Sylaboratorium, to pięknie wydane, jak sama nazwa wskazuje laboratorium, w którym widzimy jak tworzy się różne wyrazy. Jedne są znane, drugie trochę mniej, ale zapewne każdy z tych wyrazów coś oznacza. Książka zaczyna się od Apokalipsy, czyli czymś co powinno nadejść na samym końcu. Później jest coraz lepiej. Atencja, bambuko, czy mezalians. Każdy z tych wyrazów i o wiele więcej ma tutaj swój udział. Zabawne wyjaśnienie, dodatkowo zilustrowane. 

Podsumowując. Doskonałe dzieło dla każdego małego odkrywcy. Dowiedzieć się można nie tylko znaczenia, jak już wspominałem, ale i całość zawiera mnóstwo zabawnych wierszyków i opowieści. I na koniec.
"Kiedy już wiesz, co to jest bakista i capstrzyk, znasz historię zbója Ździebki i pożerającego własny ogon Uroborosa, a zatem-jesteś ERUDYTĄ, możesz także zostać SŁOWOTWÓRCĄ!"
Na końcu książki można znaleźć arkusze z literami-naklejkami. Można je wyciąć i ułożyć własne słowa i nadać im własne znaczenie.
Polecam.

piątek, 17 listopada 2017

Rycerze Krystalii Brandon Sanderson


/IUVI/

Fantastyczne światy tym różnią się od świata realnego, że tutaj absolutnie każde dziwactwo uznawane jest za coś zupełnie normalnego. Czy będą to niestworzone stwory, czy magiczne stworzenia, czy nawet nietypowe moce. Każdy ekscentryk będzie się czuł w takim świecie jak u siebie w domu. I czasem czytając jakieś fantazje tego czy owego pisarza, aż chciałoby się tam znaleźć.

Często tak mam zagłębiając się w lekturze książki Sandersona. Ten twórca potrafi tak opowiedzieć swoją historię, że wierzymy w każde słowo. Nie inaczej i w tym przypadku. Trzeci tom przygód pewnego nastolatka, który stoi przed ogromnym zagrożeniem jakim są Bibliotekarze. jak tym razem poradzi sobie chłopak, pozostawiam wam do odkrycia. 

Słowem podsumowania, cykl ten nic nie stracił ze swojej świeżości. Pozornie poważny ton służy tylko temu, aby pokazać kolejne zwariowane sytuacje. A Alcatraz i zbieranina jego pomagierów, to jedna z najzabawniejszych grup, o jakich czytałem. Co do samej koncepcji światów i diabolicznego charakteru Bibliotekarzy autorowi również udało się stworzyć całkiem ciekawą alternatywę. Jestem zachwycony i przeczytałem tą część z równą przyjemnością co poprzednie. Dlatego polecam całość waszej uwadze.

wtorek, 14 listopada 2017

Prawdziwa historia McDonald’s. Wspomnienia założyciela Ray Kroc



/REBIS/

Według Wikipedii McDonald's zostało założone w 1940 roku. Bardzo szybko bary szybkiej obsługi sygnowane tą nazwą zyskały wielką popularność. Nie tylko w USA, ale i na całym świecie. Ich hamburgery, czy frytki są wymieniane wśród "ulubionych dań". Cóż są gusta i guściki, Ale nie w tym rzecz. Wszystko to zasługa jednego człowieka czeskiego pochodzenia Roya Kroca. Jego wizja i pasja sprawiły, że charakterystyczny żółty znak rozpoznawalny jest niemalże przez każdego.

W książce"Prawdziwa historia McDonald's. Wspomnienia założyciela" Kroc snuje opowieść o swoim życiu. Opowiada o swoich pasjach, sukcesach i porażkach. Możemy się z tej lektury dowiedzieć, jak to wszystko się zaczęło, co przyświecało mu kiedy tworzył swoje imperium i czy w ogóle lubił produkty, których w sumie były tworzone pod jego kontrolą. Zwany Hamburgerowym Królem, do końca życia pozostał aktywny i uczestniczył w życiu firmy.

Podsumowując całkiem interesująca lektura. Kroc czasami kreował się niemalże na wybawiciela Amerykanów. Jednak pomijając ten element publikacja ta to całkiem interesujący przekrój przez historię Ameryki od początku lat czterdziestych. McDonald's wykreował nie tylko kultowe przekąski, ale i przyczynił się do wzrostu otyłości, nie tylko w Stanach. Ale to tak na marginesie. Pozostaje mi polecić tą autobiografię waszej uwadze.

niedziela, 12 listopada 2017

Green Arrow: Śmierć i życie Olivera Queena Otto Schmidt, Benjamin Percy


Green Arrow pojawił się, jako nowość na łamach powieści graficznej jaką jest komiks, w magazynie More Fun Comics w listopadzie 1941 roku. Twórcy tworząc swoją postać wzorowali się przede wszystkim na serialu „The Green Archer”. Nawiązania do Robin Hooda, same się nasuwają, wystarczy przyjrzeć się bliżej jego strojowi i nieodłącznemu elementowi jakim jest łuk. Bohater ten może również kojarzyć się z Batmanem, a to ze względu na podobne przeżycia w dzieciństwie, bogactwo, a także to że również Arrow ma młodego pomocnika, co od razu nasuwa skojarzenie z Robinem.
Przez te lata bohater doczekał się licznych adaptacji, z czego najnowsza”Arrow” ma już 6 sezonów.

Green Arrow. Tom 1. Życie i śmierć Olivera Queena”, to zupełnie nowe przedstawienie tej postaci. Coś jakby”co by było gdyby”. Ale być może to tylko moje wrażenie. Nie jestem zbytnio rozeznany w temacie, także za wszystkie błędne interpretacje odpowiadam tylko ja. A więc w tej opowieści, złowroga organizacja pozbawia majątku Olivera, a on sam ledwo uchodzi z życiem. Ale czy na pewno? Kto stoi za zamachem i jak cała sytuacja się rozwiąże, przekonajcie się sami.

Fabularnie komiks ten, w niczym nie odbiega, od podobnych mu dzieł. Taki Batman z łukiem, który musi mierzyć się z wrogami, a jednocześnie pozbawiony jest wszelkiej pomocy. Jak wspominany przeze mnie Robin Hood swoje działania nie kieruje w kierunku zdobycia majątku, ale szczerze chce pomóc potrzebującym. I jak Batman, nie wszyscy znają jego tożsamość, a fortuna zdobyta dzięki umiejętnościom, znacznie ułatwia ma działania.

Co do oprawy graficznej autorom świetnie wyszło uwydatnienie różnic między poszczególnymi osobami, zapełniającymi ten komiks. Niektóre plansze pięknie stonowane wyglądają jak namalowane. Robi to wrażenie i przyznam, że w tym komiksie większą uwagę zwracałem właśnie na grafikę, a nie na treść. Polecam.


sobota, 11 listopada 2017

Batman: Jestem Gotham Scott Snyder, David Finch i inni...


Batman - albo jak kto woli Człowiek Nietoperz - po raz pierwszy pojawił się na łamach komiksu w 1939 roku. Postać ta została stworzona  przez Boba Kane’a i Billa Fingera, a autorzy wzorowali się na takich postaciach jak Zorro, czy nawet Sherlock Holmes. Po traumatycznych przeżyciach z dzieciństwa, Bruce Wayne, w przebraniu rozprawia się ze złoczyńcami w swoim rodzinnym mieście jakim jest Gotham City. Nie ma żadnych supermocy: jego bronią są intelekt, sprawność fizyczna i niezwykłe gadżety, którymi są nafaszerowane jego pojazdy na przykład. Jako jeden z najbogatszych ludzi, może sobie na to pozwolić. Komiks ten doczekał się mnóstwa adaptacji na potrzeby telewizji, czy kina i wraz ze Supermanem jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych bohaterów. 

DC Odrodzenie-nowość. W serii tej znani bohaterowie ukazani są w zupełnie nietypowych dla siebie sytuacjach, a co za tym idzie, niekiedy trudno ich rozpoznać.
Batman. Tom 1. Jestem Gotham”, jest jedną z takich opowieści. 
W Gotham pojawiają się bohaterowie, których moce porównywalne są z tymi, którymi obdarzony jest Superman, a niekiedy nawet je przewyższają. Po uratowaniu życia Batmanowi dwójka mocarzy postanawia wyplenić zło z miasta i uczynić to miejsce lepszym. Filozofia przyświecająca większości superbohaterów. Jednocześnie w mieście zaczyna szerzyć się dziwna plaga, w wyniku której mieszkańcy szaleją, a ich obrońcy zmieniają się nie do poznania. Czy Batmanowi uda się rozwiązać zagadkę i czy jego nowy sprzymierzeniec działa w imieniu dobra? Przekonajcie się sami.

Podsumowując. Batman i jego nowi sojusznicy, ich dylematy, przedstawienie metropolii, cała ta atmosfera dusznego, pełnego bezprawia miasta udała się znakomicie. Być może się mylę, ale jako całkowity dyletant w tym temacie, uważam że wyszło to autorom znakomicie.

Co do oprawy graficznej. David Finch, jako rysownik jest mi zupełnie nieznany, ale wraz ze współpracownikami świetnie oddał nie tylko życie w mieście, bohaterów, na czele z Waynem, ale i ciekawie przedstawił potyczki bohaterów, oraz szał biednych mieszkańców.
Pozostaje mi polecić. Batman narodził się na nowo, jak głosi okładka. 



czwartek, 9 listopada 2017

Marilyn na Manhattanie. Najradośniejszy rok życia Elizabeth Winder



/WYDAWNICTWO LITERACKIE/

Przedpremierowo.

Marilyn Monroe, to jedna z moich ulubionych aktorek ze Złotej Ery Hollywood. Wtedy aktorzy byli prawdziwi, filmy ciekawe, a nawet muzyka miała w sobie to "coś".
Co do samej Marilyn, nie była to całkiem pustogłowa blondynka, jak twierdziły osoby złośliwie chcąc ją poniżyć. Przeciwnie była bardzo inteligentną kobietą i w zasadzie przerażało ją rozpasanie filmowego światka, w którym tylko brylowanie się liczyło. Być może ze ze względu na jej wrażliwość, jej życie dobiegło końca w tak dramatyczny sposób. Tego chyba się nie dowiemy.

W książce "Marilyn na Manhattanie" autorka ukazuje niezwykły urywek życia artystki. Wtedy to Baker spakowała się i uciekła do Nowego Jorku, nie zgadzając się na granie w szmirach, które podsuwali jej włodarze studia. Była związana kontraktem, a wtedy studio filmowe decydowało nawet z kim ich gwiazda się spotyka, a co mówić o rolach. W czasie swojego pobytu na Manhattanie aktorka odkryła nowa pasję, jaką był teatr, nawiązała nowe przyjaźnie, poznała takie legendy jak Brando, czy swojego przyszłego męża Millera. Przede wszystkim jednak zdecydowała się walczyć o swoje, co w tamtych czasach było rzeczą dosyć niesłychaną. Po niemal rocznej walce studio dało za wygraną i Marylin mogła sama wybierać w czym chce grać, oraz nawet kto ma reżyserować filmy z nią. A to naprawdę było sensacją w tamtych czasach. Wygrała, ten rok życia w Nowym Jorku, uważała aż do śmierci za najszczęśliwszy okres w swojej egzystencji.

Podsumowując pisarka świetnie ukazała zagubienie gwiazdy w wielkim świecie. Ukazała jej zmagania z traumą z dzieciństwa, jej niesamowitą wrażliwość i niesłychaną umiejętność zjednywania sobie przyjaciół. Marilyn Monroe gdziekolwiek się pokazała od razu przyćmiewała inne gwiazdy. Pisarka bardzo ciekawie przedstawiła także i to. Atutem tej publikacji są również czarnobiałe zdjęcia z różnych sesji w których aktorka brała udział. Polecam.
Książka ukaże się 23 listopada.

Superman: Syn Supermana Peter J. Tomasi, Mick Gray i inni...


Superman (jego alter ego – Clark Kent, urodzony jako Kal-El)  narodził się w czerwcu 1938 roku na łamach magazynu Action Comics. Przesłany na Ziemię przez swych rodziców, którzy chcieli go w ten sposób ocalić od zagłady, dorastał jako zupełnie normalny chłopak, powoli odkrywając swoje zdolności. A jest ich naprawdę wiele. Jako Superman umie latać, podnosi niesamowite ciężary, przenika wzrokiem ściany i o wiele więcej. Jako reporter Daily Planet, jest znakomitym dziennikarzem. Słabości ma niewiele, jak chociażby kontakt z kryptonitem, czyni go bardzo słabym. Bohatera tego, jako zupełną nowość uniwersum DC, powołał do życia Jerry Siegel i kilkoro innych twórców. Wzorowali się oni na paru osobach z życia publicznego, a także na swojej pracy w redakcji pewnej gazety. Bohater ten przeszedł tyle metamorfoz, że brakło by miejsca żeby to opisać, choć zapewne ktoś to już zrobił.

Superman. Tom1. Syn Supermana”, to zupełnie nowe spojrzenie na Człowieka ze Stali. Superman nie żyje. Ziemia utraciła jednego ze swoich najskuteczniejszych obrońców. Jednak jest ktoś kto może przejąć rolę bohatera. To zupełnie inny super-człowiek, bardziej doświadczony, który po ucieczce ze zniszczonej krainy ukrywa się wraz z żoną Lois Lane i synem Jonathanem Kentem.
Na drodze do realizacji jego planów, stoi obdarzona świadomością maszyna, gotowa zniszczyć wszystko i wszystkich, aby tylko ochronić niezwykły gen. Czy syn Supermana zostanie nowym obrońcą Ziemi, czy jednak los postanowi inaczej? Przekonajcie się sami.

Sama fabuła sprawiła, że czasem uśmiechałem się z nie dowierzaniem, jaką ludzie mają wyobraźnię. Nawet za tysiąc lat nie wymyśliłbym tak pokręconej fabuły. I bohaterowie w tym samym, acz cokolwiek innym wszechświecie, ich relacje, walka, poświęcenie. Niby to samo, do czego nas przyzwyczaił „klasyczny” Superman, ale jednak inaczej. I to jest świetne!

Co do szaty graficznej, również tutaj rysownicy wykazali się inwencją twórczą. Doskonale ukazali nie tylko głównych bohaterów, ale i świat w którym przyszło im żyć. Oczywiście sceny walki także zwracają naszą uwagę.

Słowem podsumowania, uważam ten komiks za całkiem udany. Nie lubię za bardzo eksperymentów, w których biorą udział moje ulubione postaci, jednak tutaj wyszło wszystko całkiem zgrabnie. Dlatego polecam.



środa, 8 listopada 2017

Aktorki. Odkrycia Łukasz Maciejewski


/ZNAK LITERANOVA/

Szczere rozmowy Łukasza Maciejewskiego z najważniejszymi polskimi aktorkami, które po raz pierwszy tak otwarcie opowiadają o swoich najszczęśliwszych i najtrudniejszych doświadczeniach.
18 historii o tym, jak nieprzewidywalne potrafi być życie. 
A zwłaszcza życie gwiazd. Taki tekst widnieje na okładce tej książki. Zwłaszcza fragment o "najważniejszymi polskimi aktorkami" mnie rozśmieszył. Ale wyjaśnię to w podsumowaniu.

Autor w 18 rozmowach rozmawia z artystkami, nie tylko o karierze. Panie zwierzają mu się nie tylko z tego, jak zaczęła się ich kariera, ale co sprawia że są szczęśliwe. Dzielą się również z nami wydarzeniami, które na zawsze odmieniły ich życie. W sumie bardzo to ciekawe i czytałem z zainteresowaniem. Mam tylko jedno ale..

Te najważniejsze polskie aktorki, jak głosi okładka, to przez kogo były wybierane? Oprócz Pani Kolskiej i Trzepiecińskiej, nie słyszałem o żadnej z tych aktorek. Czy są znane z tego że są znane? Bo przyznam się, że nawet wypis ról, w których wykazały się talentem, nic mi nie powiedział. Także przyznaję się bez bicia, nie czytałem tego z wypiekami na twarzy, bowiem spodziewałem się naprawdę znanych aktorek. Polecam, mi przeszkadzało właśnie to niedomówienie. Znane, których nie znam.

Kolekcja nietypowych zdarzeń Tom Hanks



/WIELKA LITERA/

Toma Hanksa nie trzeba nikomu chyba przedstawiać. Uznany aktor, zdobywca dwóch Oskarów, pamiętny ze swoich świetnych ról filmowych. Bo kto nie oglądał Forresta Gumpa, albo Zielonej Mili? Teraz aktor debiutuje w roli pisarza, czego dowodem jest ten zbiór siedemnastu opowiadań zatytułowanych"Kolekcja nietypowych zdarzeń".

Tematy są różnorodne. Czy będzie to przelot awionetką, czy życie które trzeba zacząć od nowa. Wszystkie te opowieści łączy tajemnicza maszyna do pisania. Bowiem jeśli historia jest godna opowiedzenia, to domaga się przelania na papier. Ale czy na pewno? 

Podsumowując, nie jest to jakiś szczególnie wystrzałowy debiut. Ci którzy uwierzą zapewnieniom okładki, zapewne się rozczarują. Może nie są to całkiem złe opowiadania, ale liczyłem na więcej, zważywszy na szumne zapewnienia. Skojarzyły mi się te krótkie formy ze scenami z filmów, w których Hanks grał, a teraz wspomina najlepsze momenty. Nie zniechęcam, przeczytać warto i wyrobić sobie własne zdanie zawsze można.

Słup ognia Ken Follett



Książki historyczne cieszą się uznaniem czytelników. Nie tylko ze względu na ciekawe wydarzenia, które miały miejsce, ale i na talent autora do opisywania tychże. Z takiego powodu i ja często sięgam po opowieści z zamierzchłej historii. A Ken Follett, to już całkowity mistrz w tworzeniu porywających opowiastek, które najlepiej czytać przy buzującym kominku… W swoich powieściach nie skupia się tylko i wyłącznie na faktach, ale i przedstawia historie zwykłych ludzi porwanych wirem wydarzeń, które dla przyszłych pokoleń będą niezwykle ważne.
Nie inaczej jest i w tym przypadku.
„Słup ognia”, to nowość wydana w tym roku. Jest to kontynuacja „Filary Ziemi”, oraz „Świat bez końca”. Jednak nie trzeba znać wcześniejszych opowieści. Książki te łączą jedynie kolejne pokolenia tych samych rodzin, które muszą się zmagać z rzeczywistością. Na podstawie powieści Folletta powstały ciekawe seriale, ale to już zupełnie inna opowieść.

Słup ognia” rozpoczyna się w roku 1558, kiedy to młody Ned, zakochuje się w Margery. Kiedy jednak po dłuższej nieobecności wraca do domu, okazuje się się że jego ukochana ma wyjść za mąż za pewnego szlachcica. Ta opowieść to tylko tło do znacznie ciekawszych. Rozpoczynają się prześladowania za wiarę. W mieście płoną stosy, a nikt nie może się czuć bezpieczny, bowiem ludzie donoszą jedni na drugich. W międzyczasie Ned zostaje szpiegiem, który w ramach misji podróżuje po Europie. Jest świadkiem prześladowań i przysięga sobie że nie spocznie, dopóki tego nie zmieni. Tyle(w wielkim skrócie) książka. Zachęcam do lektury.

Co do warstwy historycznej, autor nie skupia się tylko na prześladowaniach, o których wspomniałem. To również opowieść o spisku Marii Stuart na życie królowej Anglii, jej życie w odosobnieniu, a w końcu stracenie. Przeżyjemy także atak hiszpańskiej Armady. Jednym z ostatnich wątków historycznych, jest Spisek Prochowy i sprawa Guy’a Fawkes’a. I o wiele więcej.

Postaci, na czele z Nedem i jego ukochaną budzą naprawdę wielką sympatię i można im rzeczywiście kibicować. Bohaterowie negatywnie są również godni zapamiętania.

Podsumowując powieść, która w niczym nie ustępuje poprzednim tomom. Porywające opisy walk, wielkie namiętności, nienawiść i historia która puka do drzwi. Pozostało mi tylko polecić.


poniedziałek, 6 listopada 2017

Wyzwolenie Ian Tregillis


/SINE QUA NON/

Alternatywne wizje świata, a raczej historie o tym jak potoczyłyby się losy świat, gdyby zmienić jakiś element, cieszą się dużą popularnością. Do najpopularniejszych, a nawet najsłynniejszych wizji należy powieść Philipa. K. Dicka "Człowiek z Wysokiego Zamku". Jak wiemy w tej alternatywie Hitler wygrał swoją wojnę, a cały świat podzielono między zwycięskie państwa. Inny przykład, to "Lód" naszego rodzimego pisarza Jacka Dukaja i inne. W każdej tej opowieści zmieniając zaledwie jeden element możemy doświadczyć zupełnie nowego świata. Wypływamy, niczym Kolumb na nieznane nam wody. I zazwyczaj są to wyprawy niezwykle udane. Tak jest i w tym przypadku.

„Wojny Alchemiczne”, to ciekawa wizja świata, w którym wynalazek pewnego naukowca zupełnie odmienił życie wszystkich. Chodzi tu o klakiery-mechaniczne postaci, stworzone do służenia ludziom. Cykl opowiada o Jaksie, który uzyskał pewnego rodzaju świadomość i postanawia uwolnić, a raczej uświadomić swoich braci w niedoli. Rozpoczyna się wojna jakiej świat nie widział, a ludzie przekonają się, że ich dotąd posłuszni pomagierzy, mają własne plany co do swoich losów.

W trzeciej części cyklu, która nosi tytuł „Wyzwolenie”, śledzimy nadal losy klakiera. Dowiadujemy się także, o niewytłumaczalnym ataku Mechanicznych na ludzi, a to nie powinno się zdarzyć. Dowiadujemy się także o dalszych losach Anastazji, która powoli dochodzi do siebie. Jednak wydarzenia przyspieszają i kobieta musi ruszyć w drogę. Ale czy zmiany uda się powstrzymać? Przekonajcie się sami.

Słowem podsumowania, cykl ten nadal należy do moich ulubionych lektur. Ciekawe zwieńczenie, tylko spotęgowało moją fascynację tą serią. Pisarzowi całkiem zgrabnie wyszło ukazanie dylematów ludzi i maszyn. Pięknie przedstawił także inną od naszej historię, oraz losy świata, które potoczyły się całkiem inaczej, a jednak podobnie. Bowiem ludzka skłonność do poznawania i niestety do przemocy, jest wszędzie taka sama. Nieważne w jak fantastycznym środowisku ją umieścimy. Pozostaje m i tylko polecić.

Sekrety zwierząt. Złap trop i podążaj za śladami Fleur Daugey


/WYDAWNICTWO LITERACKIE/

Parafrazując fragment piosenki ze znanego programu dla dzieci, po lekturze tej książki, "dokąd tupie nocą jeż, możesz wiedzieć jeśli chcesz". Tak więc zagłębiając się w tą niewielkich rozmiarów pozycję dowiedzieć możemy się bardzo dużo, czasami aż za dużo...

A swoim woluminie autorka, w formie krótkich tekstów, przedstawia nam mnóstwo ciekawostek o świecie zwierząt. Są to wiadomości ciekawe, zabawne, niektóre przerażające.
Nie zabrakło miejsca na legendy, wiersze, a nawet informacje co w niektórych krajach uważa się za przysmak, a w innych budzi tylko niesmak. Tak na przykład z Polski galaretka z cielęcych nóżek, a z Francji ślimaki. Z tym wyborem nie zgodziłbym się całkowicie, ale trzeba przyznać, że niektórych potraw tylko bardzo głodny człowiek by spróbował. A z pozostałych informacji możemy wywnioskować, że zwierzęta jak i ludzie mają swoje rytuały, przyzwyczajenia i niezwykle troskliwie opiekują się swoim potomstwem.

Podsumowując, forma krótkich tekstów, praktycznie encyklopedyczne hasła. Ale jakże ciekawe, bez suchego nadęcia encyklopedii. Kto chce się dowiedzieć, czegoś pożytecznego, powinien zajrzeć do tej pozycji. Dodatkiem są liczne ilustracje, przedstawiające nam na ten przykład różnice między pewnymi zwierzętami, które większość uważa za ten sam gatunek. Polecam.

Czasami kłamię Alice Feeney


/W. A. B./

Thriller rządzi się swoimi prawami i zazwyczaj może się-przynajmniej szczątkowo, domyślić jak to wszystko się skończy. Wszystko, to znaczy to co nam autor usiłuje wmówić, a my staramy się odgadnąć, czy to co widzimy jest prawdą, czy jednak nasze przypuszczenia były błędne, a pisarz wpuścił nas w przysłowiowe maliny. Czasami nasze własne śledztwo przynosi rezultaty, a czasem, w ogóle nie udaje nam się sztuka dedukcji. No więc oświadczam, że Sherlock Holmes załamał by nade mną ręce. Nic, a nic nie zgadłem. Przynajmniej w przypadku tej książki.
Jest to debiut pisarki, która szlifowała swoją formę na warsztatach pisarskich.

Amber, po groźnym wypadku leży w szpitalu, w śpiączce. Nie pamięta co się z nią stało, częściowo jednak zachowała świadomość. Przez jej pokój przewijają się różne osoby, w tym jej siostra, czy mąż. Kobieta usiłuje odtworzyć wydarzenia, tuż przed tym, zanim trafiła do szpitala. Powoli odzyskuje pamięć, a przed nami wyłania się obraz złożony ze zdarzeń, które doprowadziły do katastrofy. Ale czy wszystko jest prawdą? Bo pamiętać musimy, że Amber jest co prawda w śpiączce i czasami kłamie...

Poległem całkowicie czytając tę książkę. Nie spodziewałem się niczego dobrego, tradycyjnie nastawiając się, że debiut nie będzie zbyt udany. A tu takie przyjemne zaskoczenie! Autorka bawi się z nami w kotka i myszkę i doprawdy nie spodziewamy się co zastaniemy w końcowych rozdziałach. Zaskoczenie jest pełne, przynajmniej u mnie. Polecam.

Lucky Luke. Przeklęte ranczo. Tom 56 praca zbiorowa


/EGMONT POLSKA/

Lucky Luke od pokoleń bawi kolejne pokolenia czytelników. Przede wszystkim to zasługa niewymuszonego humoru i znakomitych rysunków. Goscinny i Morris, stworzyli na prawdę ponadczasowe dzieło. Po ich śmierci cykl jest nadal kontynuowany i nie stracił nic ze swojego uroku. Czego przykładem są kolejne filmy animowane, a nawet seriale z udziałem aktorów.

"Przeklęte ranczo", to zbiór krótkich historyjek. Przekrój przez Dziki Zachód, można by rzec.
W pierwszej, poznajemy pewną zwariowaną staruszkę, która hoduje bizony.Kupuje ona rancho, które okazuje się być nawiedzone. Na szczęście Lucky Luke przybywa na ratunek.
W kolejnej poznajemy pewną wpływową wróżkę, której talent jest bardzo doceniany w pewnym mieście. Ale w czym tkwi sekret jej sukcesów?
Poznajemy także miasteczko, w którym ma powstać rzeźba Luke'a. Jednak pewien bogacz uważa, że to jego podobizna powinna widnieć na rzeźbie.
W ostatniej, odkryjemy z pewnym wynalazcą zalety rynny, której działanie nie podoba się jednemu z przedsiębiorców.

Doskonała rozrywka zapewniona. Urocze i pełne humoru opowiastki. Autorzy puszczają tu oczko także do starszych czytelników. Na przykład w jednej ze scen Luke stoi z czaszką w dłoni przed portretem Szekspira. I o wiele więcej. Zachęcam do lektury.

Kanion Apaczów René Goscinny, Morris


/EGMONT POLSKA/

Pierwszy komiks o najszybszym rewolwerowcu na Dzikim Zachodzie, ukazał się w 1946 roku. Także można by powiedzieć, że na przygodach tego kowboja wychowało się kilka pokoleń czytelników, w tym polscy, od 1962 roku. Zabawa konwencją, inteligentne żarty, zwariowani bohaterowie-jest tu wszystko.

"Kanion Apaczów" to kolejna część perypetii Luke'a. Tym razem nasz przyjaciel występuje jako negocjator między Indianami, a pewnymi żołnierzami. Misja będzie trudna, tym bardziej że ani pułkownik, ani wódz Apaczów, nie chcą się dać przekonać do pokojowej egzystencji. W takiej sytuacji Luke postanawia zostać Indianinem. Ale czy takie rozwiązanie przyniesie jakiś skutek? Przekonajcie się sami.

Kolejna świetna historia, ze znakomitymi rysunkami Morrisa i tekstami Goscinnego-czyli oryginalnego duetu, który przez lata tworzył ten komiks. Zabawne sytuacje, te groźniejsze, wszystko jednak przedstawione z solidnym przymrużeniem oka. Wiadomo, że zakończenie będzie pozytywne. Polecam.

Asteriks w Italii Jean-Yves Ferri, Didier Conrad


/EGMONT POLSKA/

Galla Asteriksa i sprzedawcę menhirów znają wszyscy. To już prawie 60 lat, jak ich zwariowane przygody bawią kolejne pokolenia czytelników i to nie zależnie od ich wieku. Zabawne i pełne uroku komiksy tworzą już inni twórcy, ale nie zmienia to faktu, że nadal są to bardzo zabawne opowieści.

Rzym- wspaniałe miasto pełne posągów willi, i przede wszystkim dróg, które jak wiadomo prowadzą wszystkie do tego wspaniałego miasta. Jak to ujął wspaniały i potężny Cezar:Przybyłem, zobaczyłem i nie wierzę własnym oczom. I właśnie na tych sławnych drogach odbywa się wyścig o sławę i zaszczyty. Oczywiście Asteriks wraz z Obeliksem biorą w nim udział, aby wykazać że Gallowie są we wszystkim najlepsi. Ale czy im się uda wygrać? Zwłaszcza, że do pokonania mają przeróżne nietuzinkowe drużyny...

Chociaż ten tom, wyszedł spod pióra całkiem innych twórców zachowaną tutaj oryginalną stylistykę rysunków Uderzo i praktycznie, jeśli ktoś nie zna wcześniejszych dokonań Gościnnego, może nawet pomyśleć, że cykl jest nadal kontynuowany przez znany duet. Bardzo to wszystko fajne, zabawne, a nasi Gallowie nie ustają w wysiłkach aby pognębić Rzymian i żeby wyjść jak najlepiej na tym dla samych siebie i dla swojej wioski. Która, jak wiemy jest jedyną osadą zdolną oprzeć się potędze Rzymu. A wszystko to za sprawą magicznego wywaru, który... Ale to zupełnie inna historia. Polecam ten, jak i pozostałe przygody Gallów

Mushishi #7 Yuki Urushibara



/HANAMI/

To już siódmy tom przygód Ginko i jego perypetii związanych z mushi. Mushi to tajemnicze byty na granicy widzenia. W gruncie rzeczy nieszkodliwe, jednak pod wpływem kontaktu z człowiekiem, ich działania nie zawsze są pozytywne.
Historii opowiedzianych w tych mangach jest już dosyć sporo, a przynajmniej w tych które ja poznałem do tej pory.

Tym razem opowieść zaczyna się od symbolu Japonii, czyli kwitnącej wiśni.
Pełna melancholii, z pewną dawką grozy historia, którą warto poznać samemu.
Kolejna odsłona przygód Ginko, podzielona jest na dwie części, a jest to zabieg wcześniej nie występujący w tej mandze.

Słowem podsumowania. Nie ma tu jakichś spektakularnych zwrotów akcji. Wszystko toczy się spokojnie i z umiarem, aż do satysfakcjonującego końca. Jednak to nie zmienia faktu, że jest to jedna z najciekawszych serii mangowych, po które sięgnąłem, a nie czytam ich zbyt wiele. Tym bardziej się warto cieszyć, że trafiłem od razu na coś równie interesującego.
A cała seria o Ginko, to nie tylko opowieść o tajemniczych stworzeniach, ale i opowieść o ludzkich dramatach, ich radościach i smutkach.
Dlatego polecam zaznajomić się z całością.

Mushishi #6 Yuki Urushibara


/HANAMI/

To już szósty tom serii, która wciąga, fascynuje, a jednocześnie skłania do przemyśleń i jakiejś zadumy. Fantastyczne byty, które, same w sobie nie są niebezpieczne, dopiero czynnik ludzki sprawia, że są groźne.

W pierwszej opowieści poznajemy pewną dziewczynkę, która przy pomocy tajemniczej nici zwisającej z nieba, pewnego dnia znika.
W kolejnej, dowiadujemy się nie co o pewnym rybaku, który za śmierć swojej żony obwinia dawnego znajomego. Kolejna, to historia mushi, które dają władzę nad zwierzętami. Cena jednak, za taką moc, jest jednak bardzo wysoka.
Najbardziej nastrojowa opowieść, to ta w której byty to płatki śniegu. Każdy kontakt z ciepłem wywołuje u ofiary ból.
Ostatnia opowiada nam o innych mushishi. Nie tylko Ginko jest tropicielem tych stworzeń.

Podsumowując każda z tych historii, to nie tylko fascynująca baśń, niekiedy z elementami grozy, ale i opowieść z morałem, ucząca czegoś, bądź ostrzegająca przed czymś.
Rysunki są stonowane, niemalże bez szczegółowe, minimalistyczne-to najlepsze określenie. Jednak patrząc na te, które występują w kolorze, widzimy ich bogactwo.
Na pewno warto sięgnąć po każdy tom tej mangi.

Balsamista t.7 Mitsukazu Mihara



/HANAMI/

"Balsamista" zawitał w Polsce w 2006 roku, za sprawą wydawnictwa Hanami. Opowieść o balsamiście, który w japońskiej mentalności oswaja wszystkich ze swoim nietypowym zawodem, doczekała się siedem tomów. 

Shinjurō Mamiya, to wrażliwy i trochę ekscentryczny młodzian, którego podboje miłosne skutecznie przeplatają się w tych mangach z opowieściami o przemijaniu. W opuszczonym kościele prowadzi bowiem zakład, zajmujący się balsamowaniem zwłok. Co w Japonii nie jest raczej praktykowane, a tym samym chłopak spotyka się, może nie z wrogością, ale z niezrozumieniem.
W siódmym ostatnim tomie dowiadujemy się co nie co o życiu samego Shinjurō. Trochę zakochania, dylematy i ludzkie tragedie. Czyli proza życia.

Słowem podsumowania. I ta część w zasadzie nie różni się niczym od poprzednich. Historie stają się z wolna przewidywalne i miejscami nużące. Jednak jest w nich coś, co każe nam się w nich zagłębiać. Autorka widocznie wie, jak przewidywalność przekuć w zasadzie interesującą historię.

Pluto tom 1 Osamu Tezuka, Naoki Urasawa


/HANAMI/

PLUTO to opowieść bazująca na jednym z najbardziej znanych dzieł Osamu Tezuki - Atom Żelaznoręki, współczesnej historii Pinokia, w której rolę drewnianego chłopca odgrywa robot. Nakręcono film, a sama postać stała się niezwykle popularna.

"Pluto" opowiada historię pobocznej postaci z tej opowieści. Niedaleka przyszłość. Świat poszedł naprzód, a roboty są codziennością. Występują w każdym aspekcie życia i wydaje się że bez nich wiele rzeczy nie mogłoby istnieć. Nie wszystkie z tych maszyn wyglądają jak roboty. Niektóre niezwykle trudno odróżnić od człowieka. Roboty mają swoje prawa, żyją wśród ludzi na tych samych zasadach. Kiedy więc ginie jeden z najważniejszych robotów, niemalże bohater narodowy, rozpoczyna się żmudne śledztwo. Tym bardziej, że mordercą prawdopodobnie jest jego pobratymiec. Sprawę prowadzi pewien inspektor, który nie jest człowiekiem...

Całkiem ciekawa historia, którą przeczytałem, a raczej obejrzałem z zainteresowaniem. Sami bohaterowie, historia, świat przyszłości świetnie się ze sobą komponują. "Rysunkowo" także jest całkiem dobrze. Polecam, zapewne sięgnę po kolejne tomy serii.

Universum DC według Neila Gaimana

Gaiman i superhero. Wydaje się, że nie po drodze, ale czasem coś tam w główny nurcie zrobi. A to, co zrobił, przynajmniej dla DC, zebrano w ...