Inna historia uniwersum DC. No inna, niby ta sama,
ale opowiedziana z założenia przez postacie, które zawsze były na dalszym
planie, mniej eksponowane… Z tym, że z tych pomijanych na pierwszym planie
autor wybrał nie ogólnych reprezentantów, a po prostu mniejszości – etniczne,
seksualne. Tak, jak wybrał, by zamiast fabuły, zamiast opowieści, serwować nam
nieco bardziej literacko podane streszczenia wydarzeń znanych z uniwersum, a
podanych z perspektywy tych wybranych postaci. Efekt? Dość kuriozalny, bo to,
co miało ambicję stać się dobrym i ważnym komiksem, artystycznie – poza świetną
szatą graficzną – poległo.
Wydawca podaje, że to:
Wyjątkowy
album, który ukazuje historię superbohaterów ze świata DC, a także XX-wieczną
historię Stanów Zjednoczonych z... innej strony. Znamy te dzieje z punktu widzenia
Supermana, Batmana czy sławnych grup herosów. Tymczasem można je również
przedstawić z perspektywy bohaterów, którzy stali w cieniu, czy to ze względu
na kolor skóry czy orientację seksualną. Czarna Błyskawica, Bumblebee czy
Katana też istnieli i wcale nie mieli łatwo, bo samo bycie obrońcą ludzkości
nie zapewniało ani sławy, ani szczęścia. Musieli sobie radzić, chociaż nie byli
gorsi od uwielbianych przez tłumy kolegów i koleżanek.
Autorem
tekstu do albumu jest sławny amerykański scenarzysta, pisarz i dramaturg John
Ridley, laureat Oscara za scenariusz do filmu „Zniewolony. 12 Years a Slave”.
Autorami
rysunków są dwaj Włosi – Giuseppe Camuncoli, który od wielu lat działa na rynku
amerykańskim („Potwór z Bagien”, „Hellblazer”) i Andrea Cucchi, wcześniej znany
przede wszystkim z ilustracji do komiksów wydawanych na rynku
francuskojęzycznym (m.in. „Churchill et moi”).
Kiedy czyta się ten komiks, odnosi się wrażenie, że
samo poruszenie tematyki wystarczyło autorowi i wydawcy. Bo kto skrytykuje,
narazi się zaraz na komentarze, że jest rasistą czy homofobem. Rzecz w tym, że
nie o przekonania, a jakość wykonania tu chodzi. Wybór bohaterów jest jaki
jest, to wizja autorska, choć dość mocno wybiórczo potraktowano tę kwestię.
Podstawowy problem jest taki, że ani to komiks, ani picture book. Że forma – od
strony pisarskiej – nie sprawdza się. I że rzecz miewa dobre momenty, ale tylko
miewa, bo dobra sama w sobie nie jest.
Mocno przeciętne wykonanie sprawia, że czyta się to
ciężko. Autor serwuje nam streszczenie, ale podlane swoistym wodolejstwem. Dużo
gada, niewiele z tego wynika… Tu powinny grać emocje, powinno coś nas skłonić
do zadumy, do pochylenia się nad tematem a czytamy i jest to tak męczące, że
wszystko nam w zasadzie jedno. Zresztą same postacie też zostały nakreślone
dość sztampowo, nie angażują i nie ciekawią. Są i tyle, jakby to miało nam
wystarczyć. A nie wystarcza.
No i ta forma. Tekst, który jest nieco zbyt
literacki, jak na streszczenie, ale zdecydowanie zbyt mało literacki, żeby
traktować go jako prozę… No i tylko naprawdę świetnie to zilustrowane, równie
świetnie wydane. A sam komiks, ot ciekawostka, do przeczytania i zapomnienia,
bo niewiele niestety ma do zaoferowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz