poniedziałek, 11 marca 2019
Pierwsza osoba Richard Flanagan
/WYDAWNICTWO LITERACKIE/
Richard Flanagan to autor którego poznałem za sprawą jego powieści „Klaśnięcie jednej ręki”. Ale to nie jedyna jego książka. Jest to całkiem popularny pisarz, a w jego dziełach może znaleźć przekrój przez społeczeństwo i słowa o bolączkach jakie je trapią. Flanagan jest australijskim pisarzem, urodzonym na Tasmanii, a jego twórczość ukazała się już w 26 krajach. Co za tym idzie, jest on niezwykle popularny, nie tylko u siebie. A jest on laureatem Nagrody Bookera, a byle komu tej nagrody nie dają, że się tak wyrażę. Pierwszą jego powieść przeczytałem w 2016 roku, od tego czasu trochę książek przeszło przez moje ręce jednak gdzieś w podświadomości wracałem wciąż do tego czego dowiedziałem się podczas lektury dzieł Flanagana. Dlatego ucieszyła mnie wieść że wydano u nas kolejne jego dzieło. Tym razem jest to „Pierwsza osoba”.
O książce możemy dowiedzieć się że:
W środku nocy Kif Kehlmann, młody, początkujący pisarz, odbiera telefon. Głos z niemieckim akcentem. To Siegfried Heidl, najsłynniejszy oszust w dziejach Australii. Ukradł bankom 700 milionów dolarów i czeka na proces. Wplątany w niejasne powiązania z CIA, NASA i zabójstwo wspólnika, szuka kogoś, kto napisze jego autobiografię. W sześć tygodni.Dla Kifa to propozycja życia – honorarium, wynoszące 10 000 dolarów, mogłoby postawić jego rodzinę na nogi i pomóc mu skończyć własną powieść. Zgadza się. Jednak wraz z postępami w pracy ma coraz więcej wątpliwości. Dlaczego człowiek, który z łatwością okpił wielkich tego świata, miałby nagle zrzucić wszystkie maski i otworzyć się przed niedoświadczonym pisarzem? Dlaczego do spisania historii swojego życia Heidl wybrał akurat jego – autora książki o tasmańskim modernizmie i kilku opowiadań? Czy to wszystko nie jest czasem kolejną grą, ostatnim wielkim przekrętem króla oszustów? A jeśli tak – jaka w całej tej bladze ma być rola Kifa?
I teraz słowem podsumowania.
Nie lubię się rozpisywać, opisując moje emocje po jakiejś skończonej pwoieści – szczególnie gdy jest całkiem dobra, a nawet lepsza. Flanagan znakomicie gra na emocjach, potrafi wciągnąć czytelnika w swój świat. W tej publikacji pisarz niezwykle dowcipnie opisuje niektóre sytuacje, a mając w pamięci chociażby „Śmierć przewodnika rzecznego”, jest to jakaś odmiana. Ale i tam można było znaleźć pewne sytuacje pełne czarnego humoru. Bo ze wszystkiego można żartować, ale trzeba umieć. A temu twórcy wychodzi to znakomicie. A sama powieść oparta jest na prawdziwej historii pewnego oszusta, tylko nieco ubarwiona. Kończąc – polecam dzieła tego pisarza wszystkim, uważam że to jeden z najciekawszych twórców, którzy zawitali na nasz rynek wydawniczy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Łuk Karpat zimą Weronika Łukaszewska, Sławomir Sanocki
Są takie książki, które nie przyciągają sensacją, nie epatują dramatem, nie próbują udowadniać, że ich bohaterowie są niezniszczalni. Zamia...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz