Lucky
Luke, jego sarkastyczny koń, bracia Daltonowie i reszta ferajny lata
temu wpisali się w pewien obraz życia na Dzikim Zachodzie i dzisiaj
trudno znaleźć bohaterów równie pozytywnych, co zakręconych.
Duża tu zasługa Morissa, czyli twórcy całej serii komiksów,
która doczekała się także licznych adaptacji, czy to filmowych,
czy serialowych. Po śmierci twórców
seria nadal jest kontynuowana.
A
ja tym razem sięgnąłem po tom zatytułowany „Most na Missisipi”.
O
komiksie możemy przeczytać, że:
Lucky
Luke zostaje poproszony o pomoc we wzniesieniu niezwykle ważnej
budowli – pierwszego mostu na szerokiej rzece Missisipi, której
rwące wody utrudniają komunikację między wschodnią a zachodnią
częścią Stanów Zjednoczonych. Samotny Kowboj nie zna się na
stawianiu mostów, lecz jest specjalistą od rozprawiania się z
przestępcami, a szybko okazuje się, że właśnie oni są główną
przeszkodą w realizacji zleconego przez amerykański rząd projektu…
Jak
w wielu poprzednich tomach, tak i tutaj przewijają się postacie
historyczne, które spotykają Lucky Luke’a. Tym razem jest to
prezydent Grant, a także słynny konstruktor James Eads, który
rzeczywiście zbudował słynny most na Missisipi, a który otwarto w
1874 roku. Tak że czytając te komiksy, nie tylko dostajemy zabawną
historie, ale i dowiadujemy się czegoś z historii. Co do Eadsa,
zabawnie wygląda scena w której poucza on samego Eiffela, że wieża
powinna nie być z drewna, tylko raczej ze stali, bo „materiałem
przyszłości jest stal”. Możemy także dowiedzieć się, jakim
skutecznym środkiem jest formalina, w starciu z aligatorami. Polecam
zatem uwadze wszystkie tomy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz