piątek, 16 października 2015
Republika piratów Colin Woodard
/WYDAWNICTWO SINE QUA NON/
Początek XVIII wieku. Czarnobrody, Czarny Sam Bellamy, Charles Vane i kilku innych wielkich pirackich kapitanów łączy siły, tworząc coś więcej niż przypadkową zbieraninę złodziei. Byli żeglarze, niezadowoleni służący, zbiegli niewolnicy – każdy z nich zwrócił się ku piractwu w wyrazie protestu przeciwko warunkom panującym na statkach i plantacjach. Wspólnymi siłami ustanawiają surową demokrację, wykrawając własną strefę swobody, w której służący stali się wolni, Czarni zyskali status równych, a przywódców wybierano i obalano na drodze głosowania.
Posiłkując się szczegółowymi badaniami archiwów brytyjskich i amerykańskich, Colin Woodard opowiada dramatyczną historię Republiki Piratów, która śmiała zatrząść fundamentami brytyjskiego i hiszpańskiego imperium, a także rozprzestrzeniła idee demokratyczne. Kilkadziesiąt lat później doprowadziły one do powstania Stanów Zjednoczonych.Tyle dowiadujemy się z okładki.
Do stu tysięcy beczek rumu!
Uwielbiam tę książkę.
Jawi się ona jako swoiste kompendium wiedzy o złotej erze piratów, którzy jako romantyczni awanturnicy rabowali co bogatsze statki.
Na swoich galeonach przemierzali morza i oceany, za nic mieli sztormy i nawałnice.
Czarnobrody, czy Charles Vane, legendy piractwa, ktoś więcej niż zwykli dowódcy swoich statków.
Tworząc podwaliny pod swoiste państwo pirackie, uczynili to jakby w ramach protestu przeciwko warunkom pracy na statkach i plantacjach.
Pierwsza demokracja, która żłopiąc rum, dokonywała abordażów, siejąc strach i przerażenie.
To również grupa osób która potrafiła walczyć o wolność swoją i innych, o poszanowanie drugiego człowieka.
Złota era piractwa nie była tylko fala rozbojów, ale i pierwszą tak znaczną próbą poprawy sytuacji uciskanych.
Autor bazując na archiwach, czyli zachowanych dokumentach i relacjach świadków stworzył niezwykle interesująca pozycję.
Czyta się rewelacyjnie, potrzeba wolności i sprawiedliwego traktowania, żyje w każdym z nas.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Łuk Karpat zimą Weronika Łukaszewska, Sławomir Sanocki
Są takie książki, które nie przyciągają sensacją, nie epatują dramatem, nie próbują udowadniać, że ich bohaterowie są niezniszczalni. Zamia...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz