piątek, 14 września 2018

Anihilacja. Podbój. Tom 2 Dan Abnett, Tom Raney Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz



/EGMONT POLSKA/

„Anihilacja” opowiadała o pozornie niezniszczalnej rasie, która przybyła ze Strefy Negatywnej i rozpoczęła bezlitosny atak na nasz Wszechświat. Oczywiści bohaterowie, połączeni wspólnym celem zdołali pokonać lorda Anihilusa. Niestety cena za zwycięstwo to setki ofiar, cywilizacje cofnięte do epoki kamienia i tym podobne. Gdy wydawało się, że powoli, ale jednak uda się przywrócić dawny porządek następuje kolejny atak. Tym razem potężna rasa Phalanx stara się przejąć panowanie w naszym kosmosie. Wirus którym dysponują nie tylko opanowuje wszelkiego rodzaju maszyny, ale i infekuje ludzi. Którzy poddani działaniu owego wirusa stają się lojalni wobec wroga. A bariera którą stworzyli, nie pozwala przeniknąć na tereny już przez nich przejęte.

Richard Rider powraca z Ziemi i znowu mi stanąć do walki z kolejnym wrogiem. Oczywiście ma do pomocy chociażby naszych znajomych ze Strażników Galaktyki. Ale zadanie będzie ekstremalnie trudne. Zwłaszcza, że wirus zaczyna się szerzyć i wśród drużyny. Jak się zakończy ta walka? Przekonajcie się sami.

Tradycyjnie już chciałbym zaznaczyć, że komiksy traktuję jako lekturę łatwą i przyjemną i zazwyczaj czytając jakiś, nie mam wrażenia, że autor, czy też autorzy zawarli coś w swojej opowieści. Byle się działo. Krew leje się strumieniami, choć nie jest to jakoś wyeksponowane. A nasi bohaterowie ze wszystkich sił usiłują zwalczyć wroga, który jest oczywiście praktycznie niezniszczalny. Chyba że za przesłanie można uznać to, że postacie stawiają wszystko na jedną szalę. Walczą, chociaż sytuacja jest beznadziejna i byle co ich nie odstrasza. A to się chwali.

Moje ulubione sceny to te, w których przewija się Groot wraz z nieodłącznym praczem. Ich duet wnosi sporo pozytywnej energii do całości, a także dużo humoru. A przy tak beznadziejnej sytuacji, śmiech daje naprawdę siłę. Mówię tu oczywiście o katastrofalnej pozycji naszych bohaterów. Zapewne nie znajdę komiksu który byłby tak pełen akcji, a jednocześnie miał momenty przy których naprawdę można zasnąć. 

Co do rysunków przedstawiają one kosmos i planety w fantastyczny sposób i czasem czułem się się tak, jakbym przebywał w Imperium Kree, albo na którymś statku międzygwiezdnym. To zapewne zasługa rysowników, wśród których Kyle Hotz, czy Tom Raney.

Komiks do nabycia na stronie wydawnictwa Egmont Polska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UnOrdinary. Tom 1 Uru-chan

 "Un Ordinary". Powieść graficzna. Taka kolejna próba przeniesienia mangowych schematów na grunt komiksów z innych krajów. Francuz...