Kapitan Ameryka powstał w 1941 roku i początkowo wykorzystywany był do propagandy. Istnieje między innymi rysunek na którym uderza pięścią w twarz Hitlera. W początkowych numerach jego przygód ma nawet pomocnika, który w swoim czasie stanie się superbohaterem. Lubię tą postać i zawsze z ciekawością sięgam po kolejne jego przygody. Że o filmach nie wspomnę, a pojawia się ta postać w kilkunastu produkcjach. „Kapitan Ameryka. Odrodzenie” to komiks który trochę inaczej przedstawia naszego bohatera.
O albumie tym możemy przeczytać, że:
Marzenie umarło, ale legenda przetrwała! Po ponad roku od swojej tragicznej śmierci Steve Rogers znowu żyje… w świecie koszmarów z przeszłości, gdzie każda strata boli równie mocno jak przed laty. Bucky Barnes, Czarna Wdowa, Falcon i Sharon Carter próbują ocalić przyjaciela, nie wiedząc, czy wróci do nich jako ten sam bohater, który nie tak dawno bronił swoich ideałów w superbohaterskiej wojnie domowej. Może stał się marionetką Red Skulla – albo czymś gorszym?
Podsumowując. Czytając ten komiks miałem wrażenie uczestnictwa w większości scen. Szczególnie że akcja pędzi tu na złamanie karku, miałem kłopot z nadążaniem za wydarzeniami...Wszystko jest bardzo dynamicznie przedstawione, nie ma niepotrzebnych dłużyzn, a te trafiają się nawet w komiksach. Postacie świetnie oddane, rysunki są znakomite. Czego chcieć więcej. Mogę tylko zachęcić do lektury. Zresztą twórcą jest sam Ed Brubaker, a to już coś znaczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz