czwartek, 29 listopada 2018

Hawkeye kontra Deadpool Gerry Duggan, Matteo Lolli


/EGMONT POLSKA/

Superbohaterowie Marvela tym różnią się od zwykłych ludzi, że posiadają jakieś umiejętności ogólnie uznane za niezwykłe. A ich przygody fascynują praktycznie każdego fana komiksu. Jednak nie wszyscy bohaterowie ze stajni marvelowskiej, to superludzie, którzy bez swych mocy byliby nikim. Są też tacy, którzy są kim są dzięki swoim talentom. Można tu wymienić na przykład Hawkeye’a, który jest po prostu znakomitym łucznikiem. A z drugiej strony mamy takiego Deadpoola, który robi co chce, bowiem jego niezwykła moc regeneracyjna załatwia wszystkie niemal problemy. Jednego z tych bohaterów, można rzec że toleruję, jednak ten drugi mnie irytuje.
A co by było, gdyby te dwie osoby spotkały się na jednej scenie? I o tym właśnie opowiada „Hawkeye kontra Deadpool”.

Z okładki możemy dowiedzieć się że:
Cukierek albo psikus! Halloween na Brooklynie może oznaczać tylko jedno – awantura czai się tuż za rogiem! Czyżby po nowojorskich ulicach przechadzali się złoczyńcy przebrani za śmiałków? Czarna Kotka zamierza wykraść tajne akta ujawniające tożsamość agentów SHIELD. Pomóc miał jej w tym młody haker Jeremy Ellsden, który w ostatniej chwili postanowił odwrócić się od swojej mocodawczyni. Halloweenowa atmosfera nie będzie jednak sprzyjała jego wiarygodności, a konsekwencje okażą się najgorsze z możliwych. Tak rozpoczyna się historia krótkiej współpracy Hawkeye’a z Deadpoolem. Czy to w ogóle możliwe? Czy Deadpool i Hawkeye zdążą odzyskać akta, zanim te wpadną w ręce Czarnej Kotki, czy raczej pozabijają się nawzajem?  Zachęcam do lektury.

Podsumowując.
Komiks ten całkiem znośnie się czyta, jednak jak dla mnie Deadpool jest strasznie irytujący. Jego żarty, czy słowne utarczki robią się coraz bardziej nużące, a to sprawia - że przynajmniej mi - trudno było przebrnąć przez niektóre strony. A sam tytuł wprowadza w błąd. Coś „kontra”, kojarzy mi się z przeciwnikami, a tutaj nasi bohaterowie współpracują. Ale może się mylę. Pomijając Wilsona i jego męczącą osobę, dzieło to – jak już wspominałem – powinno się wszystkim spodobać. I pewnie miłośnikom Deadpoola bardziej niż innym. Sama intryga o liście agentów i próba odwrócenia zła jest trochę przewidywalna, nie ma praktycznie zaskoczenia, gdy już dobrniemy do napisów końcowych.
Jeśli miałbym wskazać jakąś scenę, która szczególnie przypadła mi do gustu – to niestety rozczaruję. Nie utkwiła mi żadna w pamięci. Ten komiks jest rzadkim przykładem tego, że całość sprawia takie samo wrażenie. Jest poprawnie, ale zaznaczam – tylko dla mnie.

Autorem scenariusza jest Gerry Duggan, z rysunkami Matteo Lollego i Jacopo Campagniego.

Komiks w miękkiej oprawie do nabycia na stronie wydawnictwa Egmont Polska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Avengers. Wejście feniksa. Tom 8 Jason Aaron Dale Keown

 I znowu Aaron pokazał, że nie ma pomysłów, że nie potrafi i że wciąż się  powtarza. Wziął fabułę, która była już tyle razy, że aż nie chce...