Człowiek Nietoperz doczekał się nie tylko licznych adaptacji filmowych, czy serialowych. Powstały także książki dla najmłodszych czytelników, że o wszelakich gadżetach nie wspomnę. Jako że jestem tradycjonalistą najbardziej lubię klasyczne historie, w których nasz bohater walczy na ten przykład z Jokerem lub z Pingwinem. Jednak czasem w historiach, które bawią się konwencją można znaleźć coś ciekawego. Ma to miejsce w moim odczuciu w serii Batman Death Metal, a przed sobą mam już drugi tom tego cyklu.
O komiksie możemy przeczytać, że:
Batman, Który się Śmieje posiadł moc Doktora Manhattana i planuje przekształcenie wszystkiego na swoje podobieństwo. Rzuca wyzwanie Perpetui, twórczyni multiwersum, i rusza w pościg za Flashem, który ukrył się w mocy prędkości. Tymczasem bohaterowie z Ligi Sprawiedliwości próbują ułożyć plan pokonania obu istot dysponujących nadludzkimi mocami, a Batman, Superman i Wonder Woman trafiają do mrocznego multiwersum, na planety, na których wciąż trwają Kryzysy, które niegdyś toczyły się na Ziemi.
W tym tomie metalu jak się można było spodziewać dzieje się dużo i na wielka skalę. Jednocześnie twórcy jeszcze nie przechodzą do konkretów. Mnożą watki i stawiają na akcję którą ogląda się naprawdę dobrze nawet jeśli nic się nie rozstrzyga. Akcja toczy się na kosmiczna skalę - poznajmy losy różnych bohaterów, dowiadujemy się więcej o samych wydarzeniach. Akcja jest szybka treści dużo a całość satysfakcjonuje także - jeśli nie bardziej – ilustracjami. Metal ma przyjemną atmosferę. Sporo tu mroku, sporo scen rodem z dark fantasy, thrillera czy horroru. Przed wszystkim jednak to rozrywkowa szalona akcja która nie pozwala się nudzić nikomu. Fani będą zapewne usatysfakcjonowani.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz