piątek, 24 stycznia 2025

Billy Bat. Tom 1 Naoki Urasawa Naoki Urasawa

 


I kolejna manga wielkiego Urasawy trafiła na polski rynek. Wybitny to twórca, dla mnie osobiście nawet jeśli nie w piątce najlepszych mangaków (bo konkurencja duża, acz i tak ma wielkie szanse się w niej znaleźć) to już w dziesiątce najlepszych na pewno. A ta manga… co tu dużo mówić, jest dokładnie tak samo rewelacyjna, jak pozostałe tytuły autora wydane po polsku.


 Mangi Urasawy to takie mangi, o których złego słowa nie da się powiedzieć. Ręka by mi uschła, jakbym spróbował. Ten gość robi takie historie, że czyta się je z wypiekami na twarzy, strony przewraca drżacymi z emocjami rękami i po skończeniu narzeka się jedynie na to, że chciałoby się już więcej, bo za każdym razem dawka jest za mała, a przecież dostajemy ją w podwójnej grubości tomach (cała seria „Billy Bat” wyjdzie po polsku w dziesięciu takich zbiorczych częściach, zamiast oryginalnych dwudziestu).

Dlaczego? Bo Urasawa mistrzowsko operuje tu wszystkim. Świetnie kreśli postacie, doskonale wnika w ich umysły i charaktery, perfekcyjnie wywołuje i wyzwala emocje i uczucia, wyśmienicie prowadzi akcję i buduje wspaniały klimat. A to już samymi tylko słowami, rozmowami, opisami. Rysunki jeszcze to podkreślają, a rysuje też po mistrzowsku, z wielkim wyczuciem, własnym stylem i doskonałym operowaniem możliwościami, jakie posiada, z perfekcyjnym wyważeniem czerni i bieli, wiedząc kiedy zaatakować czymś mrocznym, a kiedy dać wybrzmieć choćby minie postaci. Rewelacja, po prostu rewelacja. Piękna rzecz, pięknie wydana. Bierzcie w ciemno, jak wszystko z nazwiskiem tego mangaki na okładce.

Old Boy Garon Tsuchiya, Nobuaki Minegishi

 


„Oldboy”. Na pewno każdy z nas zna już ten tytuł – może nie miał okazji go poznać osobiście, ale trudno było nie słyszeć zarówno o azjatyckim filmie, jak i jego amerykańskim remaku z gwiazdorską obsadą w reżyserii legendarnego Spike’a Lee – ale dopiero teraz doczekaliśmy się jego mangowego pierwowzoru. I, co tu dużo mówić, rzecz wymiata, bijąc jakościowo na głowę filmowe wersje, bo oferując więcej miejsca na snucie całej opowieści i robiąca to w jeszcze lepszy sposób.


 Świetny pomysł, świetna zagadka, znakomita akcja i dobrej poprowadzenie wszystkiego. Taka jest ta manga. Mroczny thriller oparty na tajemnicy, podany w sposób z jednej strony typowo dla mangi lekki, z drugiej dosadny, mocny i realistyczny. Rzecz prowadzona jest konsekwentnie, bez zbędnego plątania i kręcenia. Fajnie skupia się na postaciach, na rozwijaniu ich psychiki i na samej tajemnicy. I, oczywiście, ujmuje klimatem.


Ten klimat to też w dużej mierze zasługa rysunków, prostych, z klasycznym dość zacięciem, ale trafionych, wyrazistych i bardzo fajnie budujących nastrój dzięki odpowiedniemu operowaniu czernią i rastrami. Efekt finalny wpada w oko, świetnie podkreśla wydarzenia i samą treść i po prostu stanowi kawał dobrej, mangowej – a w zasadzie po prostu dobrej komiksowej, bo nie ma się tu co ograniczać tylko do japońskich opowieści obrazkowych – roboty. Słowem podsumowania, warto. Dobra rzecz, ładnie wydana w podwójnej grubości tomach (cała seria wyjdzie w czterech częściach). I prezentująca naprawdę dobrą jakość.

Saga winlandzka tom 3

 


I trzeci tom „Sagi Winlandzkiej” zaliczony. Właściwie to należałoby powiedzieć, że szósty, bo seria po polsku wychodzi w podwójnej grubości tomach. Za mną więc już sporo, przede mną jeszcze jedenaście takich opasłych tomiszczy i to cieszy, bo seria jest doskonała i chce się jej więcej i więcej.


No dzieje się w tym tomie. Dużo, szybko, ale też bez przesadnego pędzenia na złamanie karku. Wszystko jest wyważone, dobrze podane, fajnie poprowadzone. Bywa krwawo i brutalnie, bywa spokojnie, choć z napięciem, wreszcie bywa a dynamiką typową dla mang shounenowych, chociaż „Saga Winlandzka” shounenem nie jest. a za każdym razem jest rewelacyjnie, bo twórca po mistrzowsku odnajduje się w tym wszystkim.

Doskonale więc żongluje historią i przygodą, faktami i fikcją. Bawi się tym wszystkim, ale tak, żeby zrobić na nas wrażenie. I robi. A zwłaszcza graficznie. Bo fabularnie jest doskonale, ale wiem, że takich klimatów można nie lubić, nie da się jednak nie zachwycać ilustracjami, które mają taki klimat, tyle detali i taką siłą wyrazu, że wpadają z miejsca w oko i zachwycają. Już okładka jest świetna, ale to, co w środku, okazuje się być o niebo lepsze.

Więc polecam. Jedna z najlepszych mang na polskim rynku. tyle w temacie.


Saga winlandzka tom 2

 Wiem, że „Saga Winlandzka” ukazuje się na naszym rynku już dłuższy czas i sporo tomów wyszło, ale ja w końcu sięgnąłem po drugi. Lepiej późno, niż wcale, jak to mówią. I fakt, bo to świetna, dojrzała i ambitna rzecz dla tych, którzy lubią po prostu dobre komiksy. A raczej dobre opowieści, niezależnie od gatunku, podgatunku i typu.


 



“Saga Winlandzka” to epopeja, w której nie brak intryg, pokazanych z rozmachem scen walk, berserków czy Jomswikingów - elitarnych wojowników (niektórzy badacze twierdzą, że stacjonowali oni na Wolinie!). To też barwne, nierzadko historyczne, postacie - Thorfinn, Askeladd, Floki czy Leif. Zapraszamy na niesamowitą sagę, która zdobyła szereg nagród i jest uznawana za jedną z najlepszych serii o wikingach, jaka kiedykolwiek powstała!


 


I te słowa, że to jedna z najlepszych rzeczy w temacie, są jak najbardziej słuszne. Akcja, klimat, wierność historyczna z jednoczesnym postawieniem na przygody i dynamikę, połączone z ciekawą fabułą. Czyta się to wyśmienicie, rzecz wypełniona jest emocjami i wyładowana po brzegi napięciem. Nudzić się nie można, nawet jeśli nie trawi się historycznych opowieści, do tego mamy intrygująco nakreślone postacie i świetne wydanie.

I nie można zapomnieć, że rzecz jest rewelacyjnie zilustrowana. Realistycznie, z dbałością o detale i mangową dynamiką. Genialny klimat, genialne uchwycenie właściwie wszystkiego, zderzają się tu z uproszczonym, ale skutecznie zaprezentowanym designem postaci. No po prostu rewelacja, tak fabularnie, jak i graficznie.

Billy Bat. Tom 1 Naoki Urasawa Naoki Urasawa

  I kolejna manga wielkiego Urasawy trafiła na polski rynek. Wybitny to twórca, dla mnie osobiście nawet jeśli nie w piątce najlepszych mang...