niedziela, 8 grudnia 2024

Kraina koszmarów. Sandman. Tom 1 Tynion IV James Lisandro Estherren Patricio Delpeche


 Tynion i Sandman, Tynion i „Kraina koszmarów”. A raczej Tynion i sandmanowe uniwersum. Nie spodziewałem się po tym za wiele, a na pewno nic naprawdę dobrego i… nie zawiodłem się. Seria typowa, niezła, ale nic, co by zachwycało.


 


O komiksie możemy przeczytać, że:

Początek kolejnej opowieści grozy osadzonej w obrębie wymyślonego przez słynnego Neila Gaimana świata Sandmana. Sen z Nieskończonych stworzył Koryntczyka, koszmar, który stał się patronem seryjnych morderców. Potem musiał unicestwić swoje straszliwe dzieło, ale odtworzył je w postaci bardziej posłusznej. Teraz inny koszmar uciekł ze świata snu do naszej rzeczywistości, więc Koryntczyk rusza jego śladem i natrafia na wielki nadnaturalny spisek prowadzony przez pewnego bardzo znanego w Ameryce anioła...


 


Tynion, co tu dużo mówić, już tak ma, że nieważne o kim pisze, czy robi superhero czy autorskie projekty, choć zawiera w postaciach wszystkie cechy, które być powinny, robi z nich jakieś takie nijakie jednostki bez wyrazu, bez charakteru. Jakby opisywał kogoś nie mając o nim pojęcia i nie czując ani nie rozumiejąc kim i jaki jest. Wszyscy są więc do siebie bardzo podobni, a ja nie potrafię się zaangażować w ich losy ani utożsamić z nimi choćby częściowo. I tak właśnie jest też tutaj. I szkoda, bo Tynion pisze o jednej z najlepszych postaci „Sandmana”, a w jego rękach staje się ona mocno nijaka. Poza tym jednak to przyzwoity, dość typowy komiks. trochę horror, trochę dark fantasy, trochę thriller. Szybko się to czyta, choć mamy sporo zbędnych dialogów, a sama akcja jest niezła, mimo iż jednocześnie niezbyt angażująca. To po prostu kolejny komiks z uniwersum, który znać można, jeśli absolutnie chcecie czytać wszystko, co w serii wychodzi, ale nie musicie, bo i tak nie doda nic konkretnego do wizji Gaimana. Wiele już takich było, wiele będzie, jeśli już więc sięgać po jakieś poboczne rzeczy, to po „Śmierć”, „Księgi Magii” czy cokolwiek w ten deseń zrobione przez samego Gaimana, nich przez innych autorów.

Za to całkiem dobrze jest tu rysunkowo i tu muszę docenić całość. Ładnie to wygląda, w tych rysunkach jest magia, klimat i ten sandmanowy look, który się ceni. Więc kto bardziej w komiksach ceni ilustracje, niż scenariusze, śmiało może. Przede wszystkim jednak to rzecz dla wiernych fanów serii i tyle.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ronin Frank Miller

  „ Ronin ”, kultowe dzieło Franka Millera, wraca po latach w nowym, wzbogaconym o masę dodatków wydaniu. Kto nie ma, ma okazję nadrobić, bo...