Hellblazer, to seria komiksowa ukazująca się od 1988 roku do 2012 – co czyni ją jedną z najdłuższych serii Vertigo. Łącznie ukazało się 300 numerów komiksu. A kolejna wariacja na temat tego bohatera nosi tytuł „Hellblazer. Wzlot i upadek”.
O komiksie możemy przeczytać, że:
Gdy pewien nieprzyzwoicie bogaty człowiek spada z nieba, jego niefortunny lot kończy się makabryczną śmiercią na iglicy kościoła. Sprawa jest o tyle dziwna, że mężczyzna ma na plecach... skrzydła. Na domiar złego jest zaledwie pierwszą kroplą istnego deszczu biznesmenów, którzy kończą równie marnie jak on. Zbita z pantałyku detektyw Aisha Bukhari drepcze w miejscu, próbując znaleźć rozwiązanie tej nietypowej zagadki, gdy odwiedza ją przyjaciel z dzieciństwa, fachowiec od wiedzy tajemnej John Constantine, który odkrywa związek pomiędzy upadającą elitą a pewnym wstrząsającym wydarzeniem ze wspólnej przeszłości jego i Aishy. Co takiego zabójstwa grubych ryb mogą mieć wspólnego z pierwszą ofiarą na sumieniu Johna? Jaką rolę w tych wydarzeniach odgrywają niebo i piekło? Jak zachowa się Constantine? Czy niczym mściwy Robin Hood pozwoli bogatym sukinkotom dalej spadać z nieba, mimo że do pewnego stopnia ciąży na nim odpowiedzialność za całą tę sytuację?
Hellblazer powraca w lżejszej formie/. Po mocnych i mrocznych tomach Delano, Ennisa, Azzarello i Ellisa ten komiks, choć też nielekki, stanowi pewną odskocznię i odprężenie. Ale, o dziwo Tylor daje radę zaserwować nam opowieść, która godnie rozwija uniwersum.
Jego Hellblazer to historia, gdzie więcej jest akcji, mniej dialogów i zadumy. Wszystko skupia się tu na zagadce, szybkim tempie i nastroju. Ale jest to uproszczone - także rysunki znakomitego Robertsona. I to właśnie pokazuje z jakim komiksem mamy tu do czynienia. Nadal udanym, ale bardziej rozrywkowym, skierowanym do masowego odbiorcy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz