czwartek, 9 lutego 2023

Superman. Ten, który spadł Phillip Kennedy Johnson

 



To, że ten album powstanie, było wiadome. Superman to jedna z tych serii, które nigdy się nie kończą, więc gdy zakończony został jeden jej etap, rozpocząć się musiał kolejny. I rozpoczął. Tu, co prawda, mamy dzieło samodzielne, ale jednak łączące to, co było, z tym co nadchodzi. Ale zbędne to dzieło, skierowane stricte dla fanów, ale sprawiające wrażenia czegoś bez większego pomysłu.


Po wydarzeniach z albumu „Nieskończona granica” rozpoczyna się nowy rozdział w uniwersum DC. Tom „Superman – Ten, który spadł” przygotowuje grunt pod nową erę w dziejach Supermana, która odbije się szerokim echem w uniwersum DC Comics.

Twórcami albumu są nominowany do Nagrody Eisnera scenarzysta Phillip Kennedy Johnson („The Last God”) oraz rysownicy Scott Godlewski („The Lost Boys”, „Copperhead”) i Phil Hester („Swamp Thing”, „Green Arrow”).

Kiedy Superman odbiera wiadomość od jednego ze starych sprzymierzeńców z odległego świata, Clark i Jon Kentowie ruszają w kosmos. Przyjdzie im stawić czoło pasożytniczej istocie, która potrafi zawładnąć umysłami swoich ofiar. Ojciec i syn muszą stworzyć zgrany duet, by uwolnić mieszkańców planety i wrócić bezpiecznie do domu. Jednak gdy Jon zaczyna objawiać nowe, wyjątkowe zdolności, Clark zaczyna sobie uświadamiać, że jego moce słabną. Czy to koniec Supermana, czy nadejście nowego?

Czasem zmiany twórców wychodzą seriom na dobre, czasem nie. A w ostatnim czasie DC i Marvel zdają się gonić swój ogon i stawiać na odtwórstwo, a nie nowe pomysły. I taki jest też ten komiks. Niby coś tu jest, niby coś się dzieje, ale nie porywa to jakoś, nie angażuje, nie zachwyca. Jest akcja, jest sporo gadania i szybko okazuje się, że już po. Zmieniło się coś? Nie czuć tego. Otworzyło na nowe? Też jakoś tak się tego nie odbiera. Ot po prostu jeszcze jeden komiks dla fanów postaci, który przeczytać można, ale nie za bardzo jest po co. Także graficznie nic tu nie zachwyca. Kanciaste, cartoonowe rysunki, często bez odpowiedniej perspektywy, bez zachowania proporcji, jakoś nie pasują do opowieści, która z założenia miała być poważniejsza i cięższa. Wszystko tu jest proste, zachowawcze. I tyle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Avengers. Wejście feniksa. Tom 8 Jason Aaron Dale Keown

 I znowu Aaron pokazał, że nie ma pomysłów, że nie potrafi i że wciąż się  powtarza. Wziął fabułę, która była już tyle razy, że aż nie chce...