Kolejny tom Kaczogrodu nosi tytuł „Papuga z Singapuru” i jest to kolejna porcja rewelacyjnej rozrywki dla całej rodziny. Klasycznej, mającej już na karku kilkadziesiąt lat, ale ani odrobinę się niestarzejącej. Efekt jest taki, że każdy jest zachwycony, dobrze się bawi, a przede wszystkim coś z tej lektury wynosi.
Niniejszy album zawiera komiksy Carla Barksa z lat 1945–1946. Ptak z tytułowej opowieści ma na imię Joe, a jego dziób skrywa niewyparzony język, który wyjątkowo daje się we znaki Donaldowi. Z kolei w komiksie Mądry pies kaczory postanawiają przyjąć pod swój dach kudłatego czworonoga. Donald upiera się, że zwierzę musi mieć rodowód i należeć do najinteligentniejszej rasy na świecie. Wszystko oczywiście toczy się zupełnie inaczej, niż sobie wyobrażał. Zwierząt jest w tym zbiorze więcej. W jednej z historii siostrzeńcy zaprzyjaźniają się z młodą foczką, a w innej – Donald usiłuje zdobyć indyka, żeby tradycji na Święto Dziękczynienia stało się zadość. Najdłuższy komiks w tomie, Postrach rzeki, opowiada o pewnym wodnym potworze. Donald nie potrzebuje jednak zwierząt, żeby wpaść w tarapaty.
Kaczogród to coś dla wszystkich. Przygody, fantastyka, akcja, humor, przesłanie. Dzieje się tu dużo, historie są różnej długości, na dodatek pomysłowe. Aż ciężko uwierzyć, że publikowano je tak dawno temu, bo wciąż są żywe, znakomite i aktualne. Mogły się zestarzeć, ale nie, nadal bawią i uczą – i przyjemne są dla czytelników niezależnie od wieku. A do tego jakże znakomicie zilustrowane i jak świetnie wydane. Kredowy papier, twarda oprawa, dodatki… Super, po prostu super. Coś, co można brać w ciemno i zawsze, za każdym razem będzie się zadowolonym.