Znów ten nieszczęsny Iron Man, chciałoby się powiedzieć. Pierwszy tom był sporym zawodem, czymś jedynie dla zagorzałych fanów postaci, którzy chcieli więcej i więcej. i więcej dostali. Z ciekawym pomysłem wyjściowym, ale niestety niespełnioną realizacją.
Król mrocznych elfów Malekith najechał Ziemię i sprzymierzył się z wcieloną chciwością – smokiem Sadurangiem. W starciu z nimi Iron Man wykorzysta najnowsze wynalazki swojej firmy… Tylko czy zaawansowana technologia wystarczy, by pokonać magię? Tymczasem wśród sztucznych inteligencji narasta bunt, a Ultron wykorzystuje sytuację, by zaatakować. Tony Stark musi zaś odpowiedzieć sobie na pytanie, kim właściwie jest: człowiekiem czy może… symulacją samego siebie?
Akcji jest dużo, Tony’emu dużo się sypie w życiu, dzieje się jeszcze więcej, ale mało z tego wynika. Rozkminy z filozoficznym zacięciem kończą tu w jednym worze z pędzącą na złamanie karku pełną walk akcją, a ta je przytłacza. Zresztą scenarzysta tego nie kontroluje, nie panuje nad tym i właściwie nie potrafi wyciągnąć tej głębi na powierzchnię.
Samo mordobicie jest jednak całkiem widowiskowe i ogólnie niezłe. Z tym, że wtórne. Rysunki bronią tego komiksu, bo są miłe dla oka, niezłe jest też same wydanie, jak zawsze, ale mogło być z tego coś dobrego. Dobrze jednak, że to już ostatni tom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz