Człowiek Nietoperz doczekał się nie tylko licznych adaptacji filmowych, czy serialowych. Powstały także książki dla najmłodszych czytelników, że o wszelakich gadżetach nie wspomnę. Jako że jestem tradycjonalistą najbardziej lubię klasyczne historie, w których nasz bohater walczy na ten przykład z Jokerem lub z Pingwinem. Jednak czasem w historiach, które bawią się konwencją można znaleźć coś ciekawego. Ma to miejsce w moim odczuciu w serii Batman Metal, a kolejny tom tego cyklu to „Batman. Death Metal”.
O komiksie możemy przeczytać, że:
Wszystko wskazuje na to, że wszelki opór został złamany. Ale czy na pewno? Prawdziwy Batman kryje się w cieniu i prowadzi wojnę podjazdową, doprowadzając do drobnych starć z siłami ciemiężyciela. Zaś Wonder Woman, która została władczynią Podziemia, marzy o ostatecznym obaleniu tyrana. Bohaterowie nadal nie stracili nadziei na wygraną… Również wygnany przez Perpetuę Lex Luthor nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Jaką misję powierzy on Lobo, ostatniemu Czarnianinowi?
Batman Deathmetal to nie tylko ciąg dalszy eventu Batman Metal, ale przed wszystkim ważne wydarzenie od dc. Ważne bo do końca doprowadza nie tylko watek mrocznego multiwersum ale i całego nowego dc. Oczywiście to co widzimy w tym tonie to ledwie początek. Zawiązane zostają tu główne wątki, poznajemy postacie i wydarzenia, nieco świata ale na razie to jedynie wprawka. Wprawka nieźle napisana i świetnie narysowana z dodatkowymi historiami od wielu znakomitych autorów. W skrócie niezły event się szykuje. Komiks jak na event przystało, pełen jest akcji, spektakularnych scen i widowiskowych momentów. Całość zasadza się na przeinaczonym świecie gdzie spotykają się różne odmiany fantastyki od horroru przez fantasy na sf skończywszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz