/CZARNA OWCA/
Kolejny raz trafiłem na powieść, która jest debiutem i od razu
zdobyła prawie że nagrodę. Jestem daleki od optymizmu, kiedy muszę
czytać początki jakiegoś pisarza. Wiadomo każdy jakoś musiał
zacząć, jednak większość debiutów nie jest zbyt porywająca. Tym razem trafiłem na „Krew za krew”.
O książce
możemy przeczytać, że:
Londyn,
godziny szczytu. W wyniku zderzenia zatłoczona kolejka podmiejska
zostaje kompletnie zniszczona. Podczas wypadku Ziba MacKenzie –
policyjna profilerka dostaje wiadomość od umierającej kobiety: On
to zrobił. Musisz komuś o tym powiedzieć.
Outsiderka,
Brytyjka o irańskich korzeniach – nigdy nie była graczem
zespołowym. Jednak kiedy znalezione zostaje ciało z makabrycznym
podpisem seryjnego mordercy, który powrócił po 25 latach, Ziba
zostaje wciągnięta w poszukiwanie sprawcy.
Co sprowadza
Kastratora z Londynu po tak długiej przerwie? Czy jego powrót ma
coś wspólnego z wiadomością z pociągu?
Im bliżej
kobieta jest odkrycia prawdziwej tożsamości mordercy, tym bliżej
on jest tego, żeby ją wyeliminować z gry…
Słowem
podsumowania. Całkiem ciekawa książka, którą przeczytałem w
jeden wieczór. To świadczy o tym, że oto trafiłem na debiut, może
nie rewelacyjny, ale wart naszego zaangażowania. Trochę mnie raziły
dziwne zwroty w rodzaju „Profilerka” – które to słowo każdy
słownik zaznaczał mi jako błąd, ale jak wiadomo zbyt szeroko
pojęte równouprawnienie poprawia nawet słownik. Poza tym jest
super, dla samej treści warto. Może zaskoczyć nie zaskoczy, ale
warto się zaznajomić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz