„Oldboy”. Na pewno każdy z nas zna już ten tytuł – może nie miał okazji go poznać osobiście, ale trudno było nie słyszeć zarówno o azjatyckim filmie, jak i jego amerykańskim remaku z gwiazdorską obsadą w reżyserii legendarnego Spike’a Lee – ale dopiero teraz doczekaliśmy się jego mangowego pierwowzoru. I, co tu dużo mówić, rzecz wymiata, bijąc jakościowo na głowę filmowe wersje, bo oferując więcej miejsca na snucie całej opowieści i robiąca to w jeszcze lepszy sposób.
Świetny pomysł, świetna zagadka, znakomita akcja i dobrej poprowadzenie wszystkiego. Taka jest ta manga. Mroczny thriller oparty na tajemnicy, podany w sposób z jednej strony typowo dla mangi lekki, z drugiej dosadny, mocny i realistyczny. Rzecz prowadzona jest konsekwentnie, bez zbędnego plątania i kręcenia. Fajnie skupia się na postaciach, na rozwijaniu ich psychiki i na samej tajemnicy. I, oczywiście, ujmuje klimatem.
Ten klimat to też w dużej mierze zasługa rysunków, prostych, z klasycznym dość zacięciem, ale trafionych, wyrazistych i bardzo fajnie budujących nastrój dzięki odpowiedniemu operowaniu czernią i rastrami. Efekt finalny wpada w oko, świetnie podkreśla wydarzenia i samą treść i po prostu stanowi kawał dobrej, mangowej – a w zasadzie po prostu dobrej komiksowej, bo nie ma się tu co ograniczać tylko do japońskich opowieści obrazkowych – roboty. Słowem podsumowania, warto. Dobra rzecz, ładnie wydana w podwójnej grubości tomach (cała seria wyjdzie w czterech częściach). I prezentująca naprawdę dobrą jakość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz