Nowy „Flash”, trzeci tom od Adamsa. No i jest, jak do tej pory – czyli przeciętnie. Poprzednik się nie popisał, nie popisuje się też ten scenarzysta. Fabuła typowa, postacie typowe, no typowe wszystko. magii i finezji najlepszych odsłon serii, kiedy pisali ją Waid czy Jonhns zwyczajnie tu brak, acz fani mogą sięgnąć.
Trzeci tom przygód Flasha w ramach linii wydawniczej Uniwersum DC. Wally West walczy z Władcą Luster w Muzeum Flasha, wyjaśnia tajemnice więzienia Iron Heights i startuje w międzywymiarowym turnieju zapaśniczym, który zawitał do Central City. Jednak najbardziej szokującym zwrotem akcji okazują się zmiany w życiu Lindy Park-West i najszybszej rodziny Uniwersum DC! Scenarzysta Jeremy Adams („Stan Przyszłości: Superman”) snuje kolejne opowieści o Flashu, które ilustrują Will Conrad („Action Comics”), Fernando Pasarin („Liga Sprawiedliwości”) i inni!
Gruby tomik, prawie dwieście stron, więc sporo jest treści, ale ogólnie to jednak tej treści od strony fabularnej wiele nie ma. scenarzysta stara się, żeby było i z akcją, i ze skupieniem na życiu osobistym postaci, bo przecież seria tym zawsze stała, takim fajnym obyczajowym sznytem. Ale tu jakoś blado to wypada. Więc głównie, jak Flash, pędzi to to, gna i ma zaskakiwać, ale chyba nie za bardzo to robi. Za to fajnie wygląda. niezła szata graficzna, tu widowiskowo, tam epicko, tu znów słabiej, bo wiadomo, cała grupa twórców to robi, ale ogół miły dla oka jest i tyle w temacie. A całość da się czytać, więc kto jest fanem, śmiało może, ale reszta równie dobrze może sobie odpuścić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz