Komiksowa klasyka, choć w sumie nie jakiś staroć. Album uważany za jeden z najlepszych w dziejach. W skrócie: kawał dobrego komiksu superhero z ambicjami, pełnego polityczno-historycznych nawiązań i zabawa schematami gatunkowymi.
O komiksie możemy przeczytać, że:
Pojawił się nowy bohater – Dynaman – wspierany przez polityków chcących narzucić narodowi faszystowskie ideały głoszone przez Komisję McCarthyʼego. Kiedy jednak okazuje się, że plany Dynamana są znacznie groźniejsze niż mogłoby się wydawać, staje się jasne, że powstrzymać go mogą tylko superbohaterowie Złotej Ery. Są gotowi oddać wszystko, co mają, aby pokonać rosnące zło, a czyniąc to, zapoczątkują zupełnie nową erę…
Kto czytał, temu pewnie kojarzy się z to wszystko z „Nową granicą”. Bo oba podobne – tematem, ważkością, balansowaniem między czystą rozrywką a fikcją polityczną – ale różne. I „JSA” było wcześniej. I wszystko to robi może nie lepiej, ale naprawdę dobrze. Fabularnie to poważna, mroczna opowieść, która skupia się na bohaterach i moralnej szarości. Ale akcji też w niej nie brak. I nie brak ciekawego klimatu rodem z filmów z lat 80. Szata graficzna, realistyczna, z ręcznie kładzionym kolorem, jest przyjemną odskocznią od typowych amerykańskich komiksów, celując w bardziej europejskie wykonanie i estetykę rodem z komiksów typu „Hawkworld”. Do tego świetne wydanie. Znakomity komiks dla dojrzalszych. Po polsku wydawany już wcześniej, ale nigdy w tak ładnej formie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz