Zazwyczaj czytając jakąś książkę, niezwykle silnie utożsamiam się z bohaterem, bądź z bohaterami opowieści. Zasługa to oczywiście twórcy, jeśli potrafi, tak przedstawić swoich herosów, że po prostu musimy im kibicować. Przeżywamy ich porażki i sukcesy. Czasem nas denerwują, często irytują, a także wzbudzają bardziej pozytywne reakcje.
"Szóstka wron", to pierwszy tom zupełnie nowego cyklu, który podbił umysły czytelników na całym świecie. Musiał więc trafić także do nas.
A jest to z pozoru prosta opowieść o pewnym przestępcy, który, dostaje niezwykłe zlecenie. Jeżeli po włamaniu się do niezdobytej twierdzy, zdoła uwolnić zakładnika, który jest niezwykle niebezpieczny, a w dodatku uda mu się wydostać, z tejże fortecy, czeka na niego fortuna i sława. Nasz bohater podejmuje się zadania. W tym celu zbiera grupę równie co on gotowych na wiele dla pieniędzy, ale i sławy, jeśli zadanie się powiedzie. W szóstkę zadanie, zaczyna nie być takie niewykonalne...
Taka wariacja na temat Parszywej dwunastki. Którą autorka ubrała w fantastyczny strój, dodała kilka elementów, które jej zdaniem, miały sprawić, że jej wersja, będzie lepsza i oto mamy bestseller.
Ani to odkrywcze, ani wciągające. Jak wspominałem na początku, bohaterów w których perypetie się wczuwam lubię. Tu jednak czegoś brakło. Po prawdzie, byli zazwyczaj irytujący w swoich poczynaniach. Jednak jak najbardziej polecam. Mimo kilku wad, być może widocznych tylko dla mnie, całkiem dobrze się to czyta. Książkę w formie audiobooka, w interpretacji Janusza Zadury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz