"Injustice rok zerowy". Czyli prequel głównej, całkiem niezłej, docenionej serii, nierozerwalnie splecionej z popularną dylogią gier o tym samym tytule. Z drugiej strony ta seria chyba najlepsze ma już za sobą, bo album robi mniejsze wrażenie, niż te najlepsze (jak chociażby „Rok drugi”). Nadal jednak warto po niego sięgnąć.
Komiksy na podstawie gier? Filmów? Książek? Temat rzeka – a jakościowo to najczęściej nieśmieszny i niesmaczny żart, mający stanowić skok na kasę. Więc takie „Injustice” mogło być totalną porażką, bo to przecież komiks oparty na grze, którą oparto na komiksach. A jednak okazało się, że Taylor i wspomagający go artyści dawali radę i zrobili z tego coś fajnego.
No i te fajne ciągną nadal. Akcja, ciekawa wariacja na temat znanych postaci, lekkość, rozrywka. Wiadomo, to wszystko już było, ale w tym wykonaniu i w takiej konfiguracji stanowi coś całkiem do rzeczy. Nadal nie jest to arcydzieło, nie ma się co oszukiwać, ale co z tego, jak można dobrze się bawić? A że ten tom sympatycznie dopełnia opowieści, a jednocześnie nadaje się dla nowych odbiorców, tym bardziej warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz