poniedziałek, 9 listopada 2015

Bazar złych snów Stephen King

/WYDAWNICTWO PRÓSZYŃSKI I S-KA/ Stephen King, to pisarz którego chyba nikomu, nie trzeba przedstawiać. Od wielu już lat, jest niepodzielnym władcą wyobraźni czytelników na całym świeci i króluje nadal. Wielbiciel długich form, które przekładają się na monumentalne powieści, takie jak "Bastion", czy "To!".Jednak, jego opowiadania w niczym nie ustępują powieściom. Można powiedzieć nawet, że każde jego opowiadanie, to mała powieść. "Wszystko jest względne", czy "Czarna bezgwiezdna noc", to przykłady zbiorów krótkich opowieści, w których każde przynosi jakieś przesłanie. "Bazar złych snów" to najnowszy tom opowieści, z których każda, na swój własny sposób potrafi zawładnąć czytelnikiem. Cały ten ogrom gawęd, tradycyjnie już, poprzedzony jest wstępem Kinga do Stałego Czytelnika, w którym Mistrz przedstawia swoje przemyślenia skierowane do nas czytaczy.Opowiadania z tego zbioru powstały w latach 2009 - 2015. Niektóre nowe, niektóre już znane, ale każde z nich to wisienka na torcie, a to, tylko Mistrz potrafi. Autor przed każdym z tych opowiadań, zamieścił krótką genezę powstania danej krótkiej formy. A ilość tematów, przewijających się w tym zbiorze oszałamia. Mamy tu samochód, który, pożera żywcem ludzi, człowieka który pisząc nekrologi, tym samym ich uśmierca.Moim ulubionym opowiadaniem zostało, to w którym bohater kupując czytnik e-booków, nie przypuszcza, w jakie rejony literatury, przyjdzie mu się zapuścić. Podsumowując, twórca w każdym z tych opowiadań, urzeczywistnia nasze, najbardziej skrywane lęki i sekrety.Nikt nie jest doskonały, czasami nasze poczynania mają większy wpływ na innych ludzi, niż sami możemy sobie wyobrazić.Najciemniejsze sprawki i te, którymi, warto się chwalić. Oto prawdziwy bazar, na którym każdy znajdzie coś dla siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Avengers. Wejście feniksa. Tom 8 Jason Aaron Dale Keown

 I znowu Aaron pokazał, że nie ma pomysłów, że nie potrafi i że wciąż się  powtarza. Wziął fabułę, która była już tyle razy, że aż nie chce...