czwartek, 19 grudnia 2019

Pluto tom 4 Osamu Tezuka, Naoki Urasawa







/HANAMI/


PLUTO to opowieść bazująca na jednym z najbardziej znanych dzieł Osamu Tezuki - Atom Żelaznoręki, współczesnej historii Pinokia, w której rolę drewnianego chłopca odgrywa robot. Nakręcono film, a sama postać stała się niezwykle popularna.
Niedaleka przyszłość. Świat poszedł naprzód, a roboty są codziennością. Występują w każdym aspekcie życia i wydaje się że bez nich wiele rzeczy nie mogłoby istnieć. Nie wszystkie z tych maszyn wyglądają jak roboty. Niektóre niezwykle trudno odróżnić od człowieka. Roboty mają swoje prawa, żyją wśród ludzi na tych samych zasadach.

O czwartym tomie serii możemy przeczytać że:
Czy maszyna może czuć? Czy może jej być przykro, gdy straci kogoś bliskiego? Czy ma sumienie i czy jest zdolna zabić? Autorzy PLUTO już niejednokrotnie stawiali przed czytelnikami te pytania, ale z tomu na tom nabierają one nowego wydźwięku. Oprócz samych uczuć robotów w serii ważną rolę grają również ludzkie zachowania wobec mechanicznych stworzeń. Ludzie, jak Profesor Ochanomizu, są w stanie z zapałem próbować reanimować sztucznego psa. Inni – z zimną krwią zatłuc człowiekokształtną maszynę.

Pluto to niemal doskonały remake mangowy. Coś, co wydaje się być lepsze nawet od pierwowzoru wielkiego Osamu Tezuki, człowieka, który co prawda mangi nie wymyślił, ale uczynił z niej prawdziwą sztukę i wyniósł na wcześniej nieznane wyżyny. Ale i tak Naoki Urasawa jeszcze bardziej podnosi poprzeczkę, wrzucając czytelników w sam środek pełnej tajemnic i emocji opowieści o robotach. Ile takich dzieł powstało? Zapewne bardzo dużo. A jednak Pluto zaskakuje podejściem do humanizmu, ale nie tylko. W Pluto zachwycają też ilustracje, takie realistyczne, stonowane, klimatyczne, ale jednocześnie pełnej typowo mangowej prostoty. świetne wydanie o powiększonym formacie też robi spore wrażenie, a całość jest dobra, że na pewno sięgnę po kolejne tomy opowieści, by wreszcie poznać odpowiedzi na pytania stawiane od pierwszych stron tej mangi.

środa, 4 grudnia 2019

Cała Orsinia Ursula K. LeGuin




Ursula K. LeGuin to jedna z najsłynniejszych pisarek na świecie. Nazywana pierwszą damą fantastyki, nie skupiała się w swoich utworach tylko na „wymyślaniu”. Jej najsłynniejsze dzieła – to obok „Ziemiomorza”, także „Sześć światów Hain” i o wiele więcej. Pisarka zmarła w tamtym roku, ale jej dzieła nadal pozostały. Książka „Cała Orsinia” to ostatnie zbiorcze dzieło tej autorki jakie zaprezentowało nam wydawnictwo Prószyński i s/ka.

O książce możemy przeczytać że:
Na "Całą Orsinię" składają się wszystkie teksty Ursuli K. Le Guin osadzone w Orsinii: powieść "Malafrena" (1979), trzy piosenki, zbiór opowiadań "Opowieści orsiniańskie" (1976) oraz dwa dodatkowe opowiadania.
Pomysł kraju zwanego Orsinią przyszedł Ursuli Le Guin do głowy w 1949 roku podczas studiów w Radcliffe. Kolejne teksty cyklu powstawały w późniejszych latach, publikowane były w różnych zbiorach opowiadań oraz w tygodniku "The New Yorker".

Jak sama pisarka wspomina na kraj leżący gdzieś w Europie Wschodniej wpadła pewnego dnia i od tego czasu dostawała „wizji” tego co w tym kraju się dzieje. A działo się dużo. Zniszczony wojnami, zdemolowany przez Stalina. Być może leżący obok Polski… Najpiękniejsze w tej opowieści jest to, że jest pełna historia tego kraju. Nie tylko przypowieść o ludziach, którzy tam mieszkali, ale ich wierzenia, kultura, piosenki i o wiele więcej. Świetna książka i myślę że sama pisarka miała wgląd, jak to często zdarza się pisarzom do równoległej rzeczywistości, w której taki kraj rzeczywiście istnieje. Tego nie można wymyślić! A zatem zapraszam wszystkich do Orsinii...

Ramen. Zupa szczęścia i miłości Tove Nilsson






Ramen, to najprościej rzecz ujmując rosół z różnymi dodatkami, który stał się popularny w Japonii w zasadzie dopiero po II wojnie światowej. Różni się tym od tradycyjnych dań japońskim, że do jego wyrobu używa się mięsa, a zazwyczaj w tego typu potrawach – szczególnie w tym kraju – preferuje się warzywa. Potrawa ta można by rzec zainspirowała twórców tak zwanych zupek chińskich, a swego czasu taka zupka zyskała miano jednego z najlepszych wynalazków na jaki wpadła ludzkość. Pozostając w temacie samej ramen, postanowiłem bliżej przyjrzeć się temu daniu i sięgnąłem po książkę „Ramen. Zupa szczęścia i miłości”.

O książce możemy przeczytać że:
Na początek dostajesz dużą miskę wypełnioną po brzegi parującym bulionem, gotowanym nawet przez 48 godzin. Bulion ma wyjątkowo intensywny smak od suszonych grzybów, alg, miso i płatków suszonej ryby oraz cudownie gładką powierzchnię z widocznymi kropelkami tłuszczu. W głębokiej misce znajdują się zwinięte nitki cienkiego, sprężystego makaronu, pływają marynowane w sosie sojowym jajka i inne dodatki. Bierzesz pierwszy łyk i… wpadasz po uszy!
Na Ramen składa się kilkadziesiąt przepisów, w których kluczową rolę odgrywają domowej roboty bulion i makaron ramen, ale znajdziesz tutaj również dania takie jak soba, udon, gyoza, okonomiyaki i tempura.

Potrawa ta obok sushi to dwa największe towary eksportowe Japonii, tyle że przejęte od Chińczyków. Tak że wszystko pozostaje w Azji. A co do samej zupy. Jeśli ktoś lubi niezwykłe połączenia smaków i dodatki, których trudno się spodziewać w zupie, powinien sięgnąć po tę książkę. Rosja to stan umysłu, natomiast ramen to styl bycia a nie zupa. A książka, nie dość że świetnie wydana, opowiada historię ramen, to dodatkowo zawiera przepisy na to słynne danie. Ja ze swojej strony polecam marynowane jaja, a nie jest prosto je zrobić. Polecam wszystkim pasjonatom, ale nie tylko.

poniedziałek, 2 grudnia 2019

Kraina Lodu - 2 - Droga do domu Joe Caramagna



Kraina lodu to już seria filmów, w którym pewne księżniczki muszą się mierzyć ze swoimi mocami, a szczególnie jedna. Pewnego dnia trafiło na jej siostrę i od tego momentu film ruszył z miejsca. Te Oskary, piosenki, gadżety. Biedni ci rodzice. Bo niezrozumiale dla mnie film ten doczekał już się drugiej części i pewnie na tym się nie zakończy, niestety. A drugi tom historii komiksowej nosi tytuł „Droga do domu”.


O komiksie możemy przeczytać że:
Drugi album poświęcony bohaterom disnejowskiego przeboju filmowego Kraina Lodu! Akcja rozgrywa się w królestwie Arendelle, czyli tytułowej Krainie Lodu. Pewnej jesieni królowa Elsa i księżniczka Anna dostają zaproszenie na dożynki w królestwie Snoob. Ale gdzie leży Snoob?! Okazuje się, że bardzo daleko...
Gdy tylko siostry odkrywają, że ich oddany przyjaciel Kaj ma tam brata, z którym nie widział się od wielu lat, postanawiają za wszelką cenę doprowadzić do ich spotkania. Wyrusz razem z bohaterkami i ich przyjaciółmi w emocjonującą podróż pełną zapadających się mostów, górskich przepaści, mrocznych lasów, dzikich zwierząt, zepsutych wozów, ale też nowych znajomych gotowych podać pomocną dłoń i wesoło przygrywać w trakcie wędrówki.

Tak jak poprzednio. Film z tej serii sprawił że na dłuższy czas straciłem chęć na oglądanie animacji, a niektóre są naprawdę wartościowe. Niestety tutaj tak nie jest. Irytujące postaci, żenujące piosenki, i historia której nawet Andersen by nie zaakceptował, a podobno jest oparta na jego świetnej baśni. Zgadnijcie na której… Tyle o filmie. Komiks zapewne się spodoba miłośniczkom Elsy i ferajny. Do granic przyzwoitości przesłodzony, a takie coś tylko dzieci potrafią znieść. Jest kolorowo i ...Jest kolorowo!

Komiks do nabycia na stronie wydawnictwa Egmont Polska.

Kraina Lodu - 1 - W poszukiwaniu siebie Joe Caramagna


„Kraina lodu” to niezrozumiale dla mnie hit kinowy, którego postaci wyskakują na mnie z każdego kąta, a nawet z lodówki. Swego czasu widziałem nawet ziemniaki obleczone we folie z gustownym rysunkiem Elsy, czy innej Anny. Do moich rąk trafił niedawno komiks o przygodach bohaterów, więc postanowiłem go przeczytać. „Wposzukiwaniu siebie” to pierwszy tom.


Pierwszy album przygód bohaterów znanych z disnejowskiego przeboju filmowego Kraina Lodu! Akcja komiksu, podobnie jak filmu i książek, rozgrywa się w królestwie Arendelle, czyli tytułowej Krainie Lodu. Księżniczka Anna marzy, aby dokonać czegoś wielkiego, co nada jej życiu sens i przysłuży się całemu królestwu. Kiedy na ulicach miasta popłoch sieje dzikie zwierzę, Anna rusza mieszkańcom na pomoc – i przy tej okazji poznaje Mari, nieustraszoną młodą kobietę, która również pragnie przekonać się, na co ją stać. Dziewczyny postanawiają razem poznać życie miasteczka od podszewki i spróbować swoich sił w różnych zawodach. 
Tymczasem królowa Elsa musi załagodzić narastający konflikt z sąsiednim państwem i rozwikłać zagadkę zniszczenia rezerwatu przyrody. Zarówno Elsa, jak i Anna – do spółki z Mari, młodzieńcem Kristoffem, ożywionym bałwankiem Olafem i reniferem Svenem – stają przed nie lada wyzwaniami. Czy uda im się znaleźć odpowiedzi na nurtujące ich pytania? Czy przywrócą pokój w Arendelle? 


Nie cierpię tego filmu! Powiem więcej – zupełnie nie rozumiem tej fascynacji jakąś dziwną księżniczką i dziwnym bałwanem, który ratuje cały ten film. Jednak film jak to przebój doczekał się niestety już drugiej części i pewnie na tym się nie skończy. Co do komiksu, historia tu zawarta może się spodobać wielbicielom hitu. Jest kolorowo i występują tu wszyscy których możecie pamiętać z filmu. Chcecie to czytajcie. Ale taka dawka cukru może zaszkodzić każdemu. A poza tym jest tu za mało Olafa, żeby historia mogła zyskać nawet na głębi. Przeczytałem i zapomniałem. Czego i wam życzę.

Komiks do nabycia na stronie wydawnictwa Egmont Polska.

Ptys i Bill. Przygody spaniela Jean Roba



Komiks o chłopcu i jego psie w Belgii znany jest już od 1959 roku, a jego twórca Jean Roba chciał, aby Ptyś i Bill byli odpowiedzą na Fistaszki – kolejny komiks legenda. Czy stał się taka odpowiedzią? Nie mnie oceniać, jednak w kraju powstania stała się ta seria niezwykle popularna, na jej podstawie powstały seriale i filmy. Po śmierci autora dalszą kontynuacją zajmuje się twórca - „namaszczony” przez pomysłodawcę. „Przygody spaniela” to przykład historyjek pisanych i rysowanych jeszcze przez Robę.

O komiksie możemy przeczytać że:
Przygody dwóch spryciarzy: chłopca i jego psa. Humorystyczna seria dla dzieci i dorosłych. Album zbiorczy zawiera trzy tomy oryginalne: Przygody spaniela, Psi zysk i Oto oni!. Tata Ptysia wydaje się spokojnym pracownikiem dużej firmy, kiedy jednak zabiera się za uprawianie sportu, wszyscy go podziwiają. Mama Ptysia wydaje się spokojną gospodynią domową, kiedy jednak coś sobie wymyśli, postawi na swoim. A Ptyś i Bill... Nie, oni nawet nie sprawiają wrażenia spokojnych! Ciągle szaleją i mają dziwne pomysły. Wiele z nich kończy się i śmiesznie, i strasznie, ale to nie zniechęca chłopca i jego psa do kolejnych wariactw. Przekonują się o tym na własnej skórze nie tylko kelnerzy czy listonosze, ale nawet policjanci!

Świetna seria i zawsze z niecierpliwością czekam na kolejny tom. Pies i jego pan doskonale się dogadują a ich perypetie nie raz doprowadzają rodziców chłopca co najmniej do bólu głowy. Pełne humoru, czasem wzruszające, czy wywołujące dreszczyk na plecach. Tą serię warto znać – dlatego polecam. W przygotowaniu kolejny tom.  Komiks do nabycia na stronie wydawnictwa Egmont Polska.

Jonka, Jonek i Kleks. Odwiedziny smoka Szarlota Pawel




Szarlota Pawel – pierwsza dama polskiego komiksu, to jedna z najbardziej znanych twórczyni komiksów, nie tylko w Polsce. Jej seria o Kleksie i jego przygodach na stałe wpisała się w komiksowy świat. Do moich rąk trafił właśnie kolejny tom „Jonka, Jonek IKleks. Odwiedziny smoka”.

O komiksie możemy przeczytać że:
„Odwiedziny smoka’ to dziewiąty tom o trojgu przyjaciół – Jonce, Jonku i Kleksie. Przygody legendarnych bohaterów polskiego komiksu dziecięcego autorstwa Szarloty Pawel ukazywały się od lat 70. do 90. XX wieku na łamach czasopisma „Świat Młodych”. Jonka i Jonek to dwoje nastolatków, którzy dzięki Kleksowi – niezwykłemu duszkowi atramentowemu – wkraczają w świat marzeń i fantazji. Granice tej krainy wyznacza tylko ich wyobraźnia. Kleks nie potrafi usiedzieć w miejscu. Uczy się fotografowania, zaczyna malować obrazy, próbuje skonstruować komputer, zakłada hodowlę rybek, przygotowuje pokazy magiczne, teatr kukiełkowy i opowiada dzieciom bajki. Wyrusza z przyjaciółmi na bal karnawałowy w górach i obóz harcerski, gdzie spotyka przedstawiciela obcej cywilizacji. Kleksa odwiedzi też księżniczka z odległej Pelikanii wraz ze swoim smokiem, co wywoła w mieście duże poruszenie.

Komiksy z tego numeru ukazywały się najpierw w „Świecie Młodych”. Kto jeszcze pamięta tą gazetę? A co do komiksów, zawartych w tym tomie, tylko jeden ukazał się w formie książkowej, także mamy niecodzienną okazję zapoznać się z innymi przygodami Kleksa. Są to przygody ciekawe i na pewno pełne humoru. Jeden z moich ulubionych komiksów, a to coś znaczy. Polecam wszystkim.

Komiks do nabycia na stronie wydawnictwa Egmont Polska.

Oto Tosia. Gdzie jesteś, Panie Precel? Tom 2 Marta Falkowska

 



Konkurs imienia Janusza Christy ma za zadanie wyłonienie twórców którzy swoimi dziełami wybijają się ponad przeciętność. Było już parę edycji konkursu i pewnie będą kolejne. A komiks „OtoTosia. Gdzie jesteś , panie Precel” to drugi tom serii nagrodzonej w trzeciej edycji konkursu. Pierwszy ukazał się dwa lata temu.

O komiksie możemy przeczytać że:
Drugi tom komiksu dla dzieci o przygodach ciekawej świata i żądnej przygód Tosi i jej kota Pana Precla. Kacikrala zjawia się tam, gdzie można się go najmniej spodziewać. Czai się w wysokiej trawie i spogląda z cienia. Kiedy natrafi na nieostrożne dziecko, porywa je do swojej chaty i tam... Pożera! To tylko fragment opowieści, przekazywanej z pokolenia na pokolenie kolejnym poszukiwaczom przygód. Ile w niej prawdy? Nie wiadomo. Nagle Pan Precel znika w wysokiej trawie. Czy Kacikrala jednak istnieje? Czy porwał przyjaciela Tosi? Gdzie teraz jest Pan Precel?

Sympatyczna i przede wszystkim interesująca opowieść, która powinna przypaść do gustu wszystkim dzieciom. Można by rzec że ta historia to taka chwila groza, ale wiadomo że wszystko dobrze się skończy. A rysunki oddają to co mają oddać, tak że i tutaj wszystko wygląda jak najlepiej. Pozostaje mi polecić.

Komiks do nabycia na stronie wydawnictwa Egmont Polska.

Batman. Przeklęty Brian Azzarello, Lee Bermejo

 


Batman - albo jak kto woli Człowiek Nietoperz - po raz pierwszy pojawił się na łamach komiksu w 1939 roku. Postać ta została stworzona  przez Boba Kane’a i Billa Fingera, a autorzy wzorowali się na takich postaciach jak Zorro, czy nawet Sherlock Holmes. Po traumatycznych przeżyciach z dzieciństwa, Bruce Wayne - w przebraniu rozprawia się ze złoczyńcami w swoim rodzinnym mieście jakim jest Gotham City. Nie ma żadnych supermocy: jego bronią są intelekt, sprawność fizyczna i niezwykłe gadżety, którymi są nafaszerowane jego pojazdy na przykład. Jako jeden z najbogatszych ludzi, może sobie na to pozwolić. Komiks ten doczekał się mnóstwa adaptacji na potrzeby telewizji, czy kina i wraz ze Supermanem jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych bohaterów. Co do komiksów – powstało tyle wersji tego jak Batman radzi sobie z wrogami, czy wręcz z samym sobą, że naprawdę czasami można się pogubić kto jest kim w kolejnej opowieści. Na szczęście większość tych historii jest całkiem ciekawa i nawet ja znajduję w nich coś co mnie zainteresowało. Nie inaczej było tym razem. W moje ręce trafił album „Batman. Przeklęty”

O komiksie możemy przeczytać że:

Joker nie żyje. Nie ma co do tego wątpliwości. Nie wiadomo tylko, czy to Batman przetrącił mu jego kościsty kark, czy zrobił to jakiś zbrodniarz z Gotham City. I dlaczego ta śmierć pozostaje tajemnicą. Rzecz w tym, że Batman nic nie pamięta... a im bardziej zgłębia tę powikłaną sprawę, tym mocniej jego umysł zaczyna wątpić we wszystko, co odkrywa. Czy jest ktoś, kto byłby lepszy w odkrywaniu prawy, niż John Constantine? 
Niestety, chociaż John tak uwielbia podążać tropem tajemnic, to jeszcze bardziej lubi mieszać ludziom w głowach. I dlatego, by rozwikłać zagadkę morderstwa Jokera, Batman – korzystając z „pomocy” Constantine’a – będzie zmuszony zagłębić się w plugawych trzewiach Gotham City.


Jak już kiedyś wspominałem – a w zasadzie sam nie wiedząc, dopiero dogrzebałem się do tych informacji – Constantine istnieje w tym samym wszechświecie co Batman i reszta jemu podobnych. Na kartach tego albumu mamy niecodzienną okazję zobaczyć tą parę bohaterów walczących ramię w ramię. A przynajmniej ja miałem taką okazję, bo jako że nie wiem tego, pewnie takie spotkanie miało już miejsce. Co do rysunków znakomicie oddają dynamikę potyczek, czy dylematy bohaterów. Bardzo mi się podobały obrazy zamieszczone w tym albumie, a oprócz tego, interesująco wyglądają także ostatnie strony przedstawiające sceny „za kulisami”, a także różne przedstawienie postaci Wayne’a. 

Komiks  w twardej oprawie do nabycia na stronie wydawnictwa Egmont Polska

czwartek, 28 listopada 2019

Droga przez mąkę, czyli literatura dla kucharek Łukasz Modelski




Łukasz Modelski to dziennikarz, który prowadzi w radiowej Dwójce audycję „Droga przez mąkę”. Rozmów jest już ponad setka, a wciąż powstają nowe.
Po siedmiu latach prowadzenia programu Modelski wybrał 50 najlepszych rozmów i z tego powstała nowa książka.

O samej publikacji możemy przeczytać że:
Co jada szatan u Bułhakowa? Jak gotuje Julian Barnes? Czy przy politycznych dysputach lepiej sprawdza się piwo smichovskie Jaroslava Haka, a może czerwone wino Rolanda Barthes'a?
Upodobania kulinarne tajnych agentów, zarówno u Iana Fleminga, jak i Umberto Eco, mogą zadziwić. Za to postacie Hrabala hołdują raczej tradycyjnym przysmakom.
Ernest Hemingway i Francis Scott Fitzgerald dzielą się pulardą z truflami, Charles Dickens je ostrygi od ulicznego sprzedawcy, a Miguel de Cervantes i Jan Potocki wspólnie podziwiają kastylijskie duszone mięso z warzywami.

To nie tylko rozmowy o literaturze, a ściślej o literatach. To także – można by rzec - historia literatury i kuchni w jednym. Mnie najbardziej przypadło do gustu to, że te ciekawe rozmowy zazwyczaj kończą się jakimś przepisem, który nie zawsze jest typowy, a przynajmniej dla mnie.
Kura na pół w żałobie, czy tort Sachera. Aż ślinka cieknie, czy jak autor to ujął żołądek ściska. Jak autor napisał we wstępie. Mimo że można tu znaleźć mnóstwo odniesień do kulinariów, z przepisami na czele, jednak wciąż są to przede wszystkim rozmowy z literatami o literatach. Lem, Verne, czy Białoszewski to tylko niektóre postacie tutaj wspomniane. Polecam wszystkim. Nie tylko tym którzy czekali na tą audycję, ale i tym którzy po prostu lubią ciekawe rozmowy, w których nie tylko słowo jest ważne. Strawa dla ducha i dla ciała, że pozwolę sobie tak to ująć. A przepisy wykorzystam!

taniaksiazka.pl

środa, 27 listopada 2019

Miasto luster Justin Cronin




Jak już pisałem.
Literatura postapokaliptyczna ma się-ostatnimi czasy-całkiem dobrze. Rozwija się prężnie i co jakiś czas jesteśmy raczeni kolejną pozycją z tego gatunku. A w skrócie, praktycznie w każdej chodzi o to samo. Grupka ludzi-po jakiejś niewyobrażalnej katastrofie-zmaga się z przeciwnościami losu, nie tylko z nieprzyjazną przyrodą, ale i z ludźmi, którzy pozbawieni podstaw cywilizacji sami sobie czynią największą krzywdę. A z tytułów do których warto zajrzeć - a opisujących wybraną apokalipsę - warte uwagi są „Bastion” Stephena Kinga,”Strażak” Joe Hilla, czy „Łabędzi śpiew”. Każdy znajdzie coś dla siebie. Są nawet pozycje w których następują wszelkie możliwe katastrofy, z inwazją zombie włącznie. W tym temacie trudno trafić na jakąś nowość, jednak książkę „Miasto luster”, można zaliczyć do tej kategorii. Jest to zwieńczenie słynnej trylogii. A w telewizji możemy śledzić serial na podstawie pierwszego tomu. Jeszcze go nie widziałem, jednak przeglądając opinie mam wrażenie że książka jednak zyskuje w porównaniu z ekranizacją. A wracając do trzeciego tomu.

O książce możemy dowiedzieć się że:
Dwunastu zostało pokonanych. Przerażające stulecie rządów ciemności dobiega wreszcie końca. Ci, którzy ocaleli, zaczynają budować nowe społeczeństwo. Ale w odległej martwej metropolii wciąż czai się Zero. Pierwszy. Ojciec Dwunastu. Dawniej był człowiekiem, teraz jest bestią, która płonie z nienawiści. Ogień jego wściekłości może zostać ugaszony tylko przez śmierć Amy – jedynej nadziei ludzkości, Dziewczyny Znikąd, która ma powstać przeciwko niemu. Siły światła i ciemności zetrą się po raz ostatni, a Amy i jej przyjaciele poznają wreszcie swoje przeznaczenie.



Podsumowując – chciałem zaznaczyć, że nie jest jakimś wielkim fanem powieści, z gatunku postapo, jednak i tutaj trafia się na pozycje które warto przeczytać. „Miasto Luster” – jest właśnie przykładem takiego dzieła. Ciekawie poprowadzone postaci, interesująca katastrofa – czegóż chcieć więcej? A dla szukających „głębi” w takich książkach – ciekawe wydać się może ukazanie ludzi, którzy zatracili niemalże swoje człowieczeństwo, musząc walczyć o każde dobro. Sam się zastanawiałem, czy człowiek postawiony w podobnej sytuacji od razu zamieni się w zwierzę – którym przecież jest? A zatem, nie przedłużając zbytnio. Jeśli jesteście miłośnikami powieści w rodzaju „Bastionu”, ta książka jest dla Was. Jeśli jednak nie, to i tak warto ją przeczytać. Być może chcecie poznać inne spojrzenie na – zdawałoby się oklepany – temat wampirów. Wampirów i nieśmiertelności jako cel, do którego ludzkość dąży. W sumie – zagłębiając się w lekturę wszystkich tych części – możemy uznać że się udało. A że istoty powstałe są trochę krwiożercze? A kto nie jest. Ci którzy przetrwali, nie zmieniając się w potwory, zapewne nie na taką przyszłość liczyli. Polecam całą trylogię.

taniaksiazka.pl

Korona z czarodrzewu Tad Williams

/REBIS/

Tad Williams to jeden z najpopularniejszych pisarzy. Tworzy przede wszystkim szeroko pojęta fantastykę, a dla mnie wielkim plusem jest to, że jego powieści to prawdziwe księgi. Nie tylko objętościowo, ale także przez porywające historie, które tylko on umie tak opowiedzieć. Wystarczy że wymienię jego cykl „Pamięć, Smutek i Cierń”, czy opowieści o Bobbym Dollarze. Ostatnio trafiłem na pierwszy tom nowego cykl, a zarazem kontynuację Pamięć ...” Nosi on tytuł „Korona z czarodrzewu”

O książce możemy przeczytać że:
Król Simon i królowa Miriamele dzierżą Wielkie Berło Osten Ard od trzech dziesięcioleci. Razem brali udział w wielu wojnach, żadna jednak nie była tak tragiczna jak ta, w której zwyciężyli we wczesnej młodości: wojna z nieumarłym Królem Burz i sprzymierzonymi z nim nieśmiertelnymi Nornami. Te lata nie minęły bez wyzwań i bólu. Para monarsza przeżyła wielką tragedię – utratę jedynego dziecka Johna Josui, teraz jednak zawisł nad nimi jeszcze poważniejszy kryzys. Najniebezpieczniejsza sojuszniczka Króla Burz, wiekowa władczyni Nornów, przebudziła się z długiego snu w głębi dalekiej Burzowej Góry. Jak cały jej lud, Utuk’ku dyszy żądzą zemsty na zwycięskich śmiertelnikach. Aby zwiększyć swoje szanse, chce odnaleźć koronę z czarodrzewu, której tajemnicy nie zna nikt poza samą Utuk’ku i jej najważniejszymi wodzami.Władców Osten Ard zaczynają prześladować zagrażające pokojowi siły, które powinny pozostać historią. Zło jednak nigdy nie umiera.

Fajnie wrócić do czegoś, o czym się myślało że to już koniec i że pozostają nam tylko powtórki. Spotykamy starych znajomych, uwikłamy się w liczne spory polityczne, ale poza tym nie wiemy zbyt wiele o tym, co bohaterowie zrobią z zagrożeniem. Być może kolejne tomy przedstawią nam więcej odpowiedzi na coraz liczniejsze pytania. Ten to raczej bardzo obszerny wstęp niż właściwa akcja. Zobaczymy. Polecam do przeczytania, jednak tych wieczorów będzie parę, bo księga ta to prawie 900 stron.

wtorek, 26 listopada 2019

Bruce Lee. Życie Matthew Polly



Ostatnio z ciekawości spojrzałem do Wikipedii, a konkretnie na biografię pewnej tajwańskiej aktorki. Najbardziej znana z tego, że w jej apartamencie zmarł Bruce Lee. Nie wiem, czy chciałbym być kojarzony z czymś takim. A sam Bruce Lee pozostając jednym z najbardziej znanych aktorów pochodzenia chińskiego na stałe wpisał się w kulturę nie tylko USA. Bo pomijając niedorzeczności związane z jego przedwczesną śmiercią, był to całkiem interesujący aktor i wcale nie mam na myśli tak zwanego kina kopanego. A chcąc bliżej poznać postać tego artysty kojarzonego przez większość z filmu „Wejście smoka”, sięgnąłem po nowość na naszym rynku wydawniczym. A jest to biografia wspomnianego przeze mnie aktora „Bruce Lee. Życie”.

O książce możemy przeczytać że:
Bruce Lee – Mały Smok, mistrz sztuk walki, legenda kina.

Pierwsza wiarygodna biografia gwiazdy Wejścia smoka. Oparta na ponad setce rozmów, ilustrowana nieznanymi fotografiami i rozwiązująca zagadkę tajemniczej śmierci.


W Hongkongu był dziecięcą gwiazdą kina, przywódcą szkolnego gangu chuliganów i mistrzem cza-czy.
Ciosem pięści wymierzonym z odległości jednego cala posyłał dorosłego mężczyznę na drugi koniec pokoju. Bruce Lee miał niezwykłe umiejętności i wdzięk przydatne w Hollywood – świecie, który postanowił podbić, choć nie było w nim ról dla Azjatów.
Trenował, przyjaźnił się i rywalizował z największymi gwiazdami tamtych lat.
Jak wyprowadzić kopniak z półobrotu uczyli się od niego Roman Polański, Steve McQueen i Chuck Norris. Stał się pomostem łączącym show-business z kulturą Dalekiego Wschodu.
Choć
jego karierę przerwała zaskakująca śmierć, której okoliczności zrodziły wiele teorii spiskowych, to elektryzująca kreacja w Wejściu smoka uczyniła Bruce’a Lee nieśmiertelnym.



Książka w ciekawy sposób pokazuje jak niepozorny chłopak stał się niekwestionowaną gwiazdą. Mylony często z kelnerem – jak możemy przeczytać w książce – choć jeden jego cios mógł powalić każdego. Legenda człowieka, który w rzeczywistości był … uroczy. W rzeczywistości, jego urok osobisty potrafił sprawić, że jedno z nim spotkanie wpływało niemal na życie tej osoby. Co do filmów zazwyczaj grał w filmach niezwyciężonego bohatera. Ma na koncie także ciekawy serial „Zielony Szerszeń” w którym spotyka się z samym Adamem Westem. Jego życie było krótkie, ale intensywne. Żył tak jak zawsze chciał, a zmarł z powodu typowego schorzenia jakim jest obrzęk mózgu. Nie w wyniku postrzału, jak często jest głoszone. Pewnie by uwiarygodnić klątwę nad rodem Lee, bowiem syn Bruce’a – Brandon – zginął przypadkowo postrzelony. Bruce Lee nie nakręcił w sumie zbyt dużo filmów, ale pamiętajmy - to jedyny bohater który pokonał Chucka Norrisa, a to coś znaczy…
W książce na naszą uwagę zasługują również fotografie – przeważnie czarno - białe.

taniaksiazka.pl

poniedziałek, 18 listopada 2019

Diabeł w maszynie Annna Kańtoch






/POWERGRAPH/

 „Diabeł w maszynie”, to zbiór opowiadań Anny Kańtoch. To już trzeci tom, a że poprzednie mi się spodobały, sięgnąłem i po ten Lubię kryminały, a opowiadania-w których intryga jest rozwiązywana znacznie prędzej niż w jakiejś grubej powieści- nawet bardziej przypadają mi do gustu. Księga zawiera pięć historii, które łączy postać głównego bohatera, jakim jest szlachcic i medyk Domenic Jordan. Bohater ten-oprócz zajmowania się sprawami związanymi ze swoim zawodem-jest swego rodzaju detektywem, który tropi sprawy niezwykłe i paranormalne. Jordan wykazuje się niezwykłą wrażliwością na zjawiska niezwykłe i jego osoba niejako przyciąga takie zdarzenia. Nie inaczej jest i tutaj.

O książce możemy przeczytać że:
Premierowy zbiór opowiadań niesamowitych, pełnych tajemnic, mrocznych kryminalnych zagadek i niezwykłych sytuacji rodem z horroru. I łącząca je postać Domenica Jordana – medyka, socjopaty, błyskotliwego detektywa, tropiciela magii i spraw nierozwiązanych. Nastrojowe intrygi i tajemnice przyprawiające o dreszcz grozy.

W zasadzie – mimo że opowiadania w tym tomie opisują inne historie niż poprzednio – łączy je jedno. To nie tylko główny bohater, który z zapałem rozwiązuje nietypowe sprawy, ale i świetna atmosfera miejsc w których przebywa. Jawi się jako ponura i pełna niebezpieczeństw, w której na każdym kroku czyha na niewinnego człowieka szereg nie tylko pokus, ale i zagrożeń, które mogą poważnie zranić, ale i pozbawić życia. Na szczęście Jordan z podziwu godną pasja potrafi rozwiązać nawet najdziwniejszą sprawę. Mam nadzieję że to nie ostatnie spotkanie. Polecam wszystkim.

Baśń o wężowym sercu Radek Rak






/POWERGRAPH/


Jak pisałem o poprzedniej powieści tego pisarza:
Baśnie i legendy mają to do siebie, że zawierają w sobie odrobinę odwiecznej prawdy i rządzą się swoimi odwiecznymi prawami. Każda z tych opowieści ma jakiś morał, wynikający z przebiegu danej sytuacji, dobrzy(zazwyczaj) są nagradzani, a źli karani, lub przynajmniej dostają jakąś nauczkę. Nie mogę się z tym nie zgodzić i uważam że kolejna książka tego pisarza to też swego rodzaju baśń – być może dla dorosłych – ale jednak baśń. I wcale nie kierowałem się w tym przypadku tytułem.

O książce „Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli” możemy przeczytać że:
Śledzimy losy młodego Kóby Szeli, wzrusza nas miłość, jaką obdarzyła go Żydówka Chana, czujemy razy pańskiego bata, przeżywamy zauroczenie zmysłową Malwą, wędrujemy przez krainę baśni, żeby zamieszkać we dworze i poczuć zapach krwi rabacji 1846 roku.

Kolejna cudowna opowieść! I znowu nie będzie interpretacji, tego co pisarz chciał nam powiedzieć. Świetnie napisana historia, w którym dobro zazwyczaj ma trudną drogę przed sobą aby zwyciężyć. To także nostalgia za czymś co już odeszło i nie wróci. Jeśli ktoś chce niech sobie interpretuje każde słowo w tej książce. Mnie zauroczyło samo opowiadanie . Znowu dałem się porwać jakiejś historii i mam nadzieję, że pisarz ma dla mnie jeszcze mnóstwo takich opowieści.

Amelia i Kuba. Kuba i Amelia. Godzina duchów Rafał Kosik







/POWERGRAPH/


Jak to już kiedyś pisałem cykl „Amelia i Kuba” Rafała Kosika to opowieści dla młodszego czytelnika, który – być może – chce poznać świat w którym niepodzielnie rządzą Felix, Net I Nika.
Cykl pisany jakby w przerwie FniN, doczekał już się paru tomów, a przede mną kolejny. Tym razem dwa tomy w jednym, pokazujące z dwóch perspektyw „Godzinę duchów”, w której biorą udział Amelia i Kuba i Kuba z Amelią.

Książka opowiada o dwójce dzieciaków którzy chcą rozwiązać zagadkę pewnej nawiedzonej budowli, a być może nawet uda im się złapać ducha. Jako że cykl ten rozgrywa się w świecie wspomnianych przeze mnie nastolatków, mamy tutaj liczne nawiązania do tamtych książek, z Instytutem Spraw Nadzwyczajnych na czele.

Jako że na ta samą sprawę dwie osoby patrzą zupełnie inaczej mamy tu okazję przekonać się jak na sprawę rzekomego nawiedzenia zapatruje się Amelia i Kuba. Zupełnie nowa perspektywa, a niby to samo zdarzenie. Ciekawie to wyszło, zważywszy na to że mamy niecodzienną okazję dowiedzieć się od razu co każdy z bohaterów sądzi. Bowiem to wydanie to dwie książki w jednej. Z „przodu” mamy punkt widzenia Kuby, a jak odwrócimy książkę na tak zwaną tylną okładkę odkrywamy że mamy oto nową opowieść tym razem z punktu widzenia Amelii.
A pomijając temat duchów, to kolejna historia, nie dość że ze sympatycznymi bohaterami, wciągającą akcją, to dodatkowo jest opowieść całkiem zabawna. Dla młodszych czytelników to cykl w sam raz, a i ja zbytnio się nie nudziłem. Czasem lubię przeczytać coś, co nie każe mi rozmyślać nad każdym słowem. Czego i Wam życzę.

Mapa dni Ransom Riggs

 


 /MEDIA RODZINA/
Swojego czasu, przeczytałem książkę"Osobliwy dom pani Peregrine". Opowieść o zatrzymanym w czasie domu, w którym wszystkie niezwykłe osoby mogły znaleźć schronienie przed szykanami świata zewnętrznego, bardzo mi się spodobała .Ekranizacja dzieła, w dodatku dokonana przez Tima Burtona-na tą wiadomość czekali miłośnicy powieści. Teraz przyszła pora na część czwartą a historia nabiera tempa, jeszcze większego niż poprzednio.

O książce możemy przeczytać że:
Bohaterowie, znani z kart poprzednich tomów oraz z filmu, ponownie przeżywają wiele niebezpiecznych przygód, walcząc z potworami i zjawami – tym razem we współczesnej Ameryce. Uporawszy się z zagrożeniem, które zawisło nad osobliwym światem, Jacob Portman wraca na Florydę. Towarzyszą mu pani Peregrine, Emma i osobliwi przyjaciele. Choć robią, co mogą, by się nie wyróżniać, wizyty na plaży i lekcje zwyczajności kończą się wraz z odkryciem podziemnego schronu, który niegdyś należał do dziadka Jacoba. Teraz gra toczy o najwyższą stawkę. Przed osobliwymi dziećmi pani Peregrine otwiera się nowa karta historii, pełnej cudów i niebezpieczeństw,

Mapa dni to nowe otwarcie kolejnej trylogii, ale zarazem także powrót do korzeni. Nie jest to lektura do końca spełniona, bo znamy już wszystkie triki autora, wciąż jednak pozostaje udana, nastrojowa i wciągająca. W sam raz dla młodzieży, która chciałaby zacząć swoją przygodę z mocniejszą nieco fantastyka na granicy horroru. Ten tom również wzbogacono licznymi, niezwykłym zdjęciami. A niektóre są kolorowe, co wcześniej miało miejsce rzadko, albo wcale.

Doktor Sen Stephen King




/Prószyński i s/ka/

"Lśnienie", to najlepsza książka Kinga, obok której nie można przejść obojętnie. Nie ważne co o tym sądzą domorośli krytycy. Pełnowymiarowi bohaterowie, wciągająca historia. Atmosfera pełna zagrożenia i niedopowiedzeń. Czy można chcieć więcej?

Dla tego, z tym większa obawą sięgnąłem po kontynuację tejże powieści, czyli "Doktor Sen". A dzieje się tu wiele. Dan, mimo, że obiecywał sobie, że jemu coś takiego nigdy się nie zdarzy, powoli popada w alkoholizm. Chociaż minęło wiele lat, nadal dręczą go koszmary związane z osławionym hotelem. Błąka się po Ameryce, próbując pomagać komu tylko może. Na swojej drodze spotyka jednak koszmar, który sprawi, że nie tylko jego życie będzie zagrożone. Stanie do walki, z Prawdziwym Węzłem. Pozornie nieszkodliwi staruszkowie, którzy okażą się największym wyzwaniem, z jakim przyjdzie mu się zmierzyć. Lśnienie znowu da o sobie znać.

Ufff! Co za historia! Nie rozumiem ludzi, którzy każdą dosłownie rzecz, muszą rozebrać na czynniki pierwsze. Nie wystarczy, że jest to znakomita opowieść, przy której spędza się miło czas? Ja jestem zadowolony. King jest tylko jeden. Co prawda, zdarzają mu się historie gorsze, lub słabsze, ale każda jest warta uwagi. Ta jest świetna, moim obiektywnym zdaniem.

Podsumowując, dla każdego fana Mistrza, pozycja obowiązkowa. Dodatkowo to wydanie oferuje nam filmową okładkę i twardą oprawę. Film w kinach a w roli głównej Ewan McGregor. Ale pamiętajcie - najpierw książka - potem możecie iść do kina.

Europa o świcie Dave Hutchinson








Dave Hutchinson, to pisarz urodzony w 1960 roku w Anglii. Przez wiele lat pracował jako dziennikarz, jednak po ukazaniu się serii”Pęknięta Europa” poświęcił się pisarstwu. Jak na razie to 4 powieści i zbiory opowiadań. Swoją serią zapoczątkował całkiem nowe spojrzenie na przyszłość Europy, a czytelnicy wprost rozpływają się w zachwytach. Nawet dla mnie pierwszy tom był doprawdy niezłą przygodą i z chęcią sięgam po kolejne tomy. Zwiedzaliśmy Kraków, angielskie pejzaże, teraz przyszła pora na Estonię.

O czwartym tomie „Europa o świcie” możemy przeczytać że:
W Tallinie Alice, młodsza pracowniczka szkockiej służby dyplomatycznej, zostaje wplątana w niezrozumiałą intrygę, rozciągającą się na dziesięciolecia. Na Morzu Egejskim młody uchodźca Benno porywa się na desperacką ucieczkę ku wolności i znajduje sobie nowe, niezwykłe życie. Na angielskich kanałach gromadzą się barki. Rudi, doświadczony coureur, po raz ostatni zostaje oderwany od restauracji, gdy wraz z Rupertem, swoim sojusznikiem, wyrusza w pościg za nieżyjącym człowiekiem.

Podsumowując. Kolejna zwariowana historia – która mimo tego że rozgrywa się w jakby znajomych miejscach – dzieje się zupełnie kiedy indziej. To świat w którym nawet statek pasażerski może stanowić niepodległe państwo. To szpiegowska intryga, w której przygody spotyka się na każdym kroku. Niesamowicie wciągnęła mnie ta opowieść. Może się mylę, ale zdaje się że to już ostatni tom cyklu. Trochę szkoda, nie mniej polecam wszystkim całość.

Na krawędzi otchłani Bernard Minier




Bernard Minier, to autor całkiem interesujących książek, z gatunku thrillera, kryminału, a może nawet dreszczowca. Jego prozę poznałem całkiem niedawno zaznajamiając się z jego powieścią"Paskudna historia". Tamta opowieść spodobała mi się i to bardzo.  Mam więc za sobą kolejną jego powieść „Noc”. Tym chętniej sięgnąłem po kolejny utwór w jego dorobku. Tym razem jest to „Na krawędzi otchłani”.

O książce możemy przeczytać że:
Moira, młoda Francuzka, ekspert w dziedzinie sztucznej inteligencji, podejmuje pracę w Hongkongu. Jej nowa firma to chiński wiodący producent nowych technologii. Praca nad prototypem wirtualnego opiekuna o wiele mówiącej nazwie Deus to dla niej życiowa szansa. Moira dość szybko orientuje się, że firma kryje wiele sekretów, i to nie tylko związanych z ochroną nowych rozwiązań technologicznych .Wśród jej pracowników mnożą się morderstwa, samobójstwa i wypadki. Moira czuje się śledzona i obserwowana. Wkrótce dziewczyna uświadamia sobie, że prawda, która czeka na nią u kresu nocy, jest bardziej przerażająca niż najgorszy z sennych koszmarów.


Świetna powieść, którą przeczytałem w jeden dzień. Niezwykle wciągająca opowieść, niosąca nam ostrzeżenie co stanie się gdy zbytnio zaufamy sztucznej inteligencji, czy też zaawansowanej technologii. Jak sam pisarz mówi powieść ta nie dzieje się w przyszłości ale dziś. Polecam wszystkim wielbicielom nowinek technologicznych. Wychodzi na to, że nie wszystko co ma nam służyć, czy  ułatwiać nam życie zasługuje na nasze zaufanie. Przekonajcie się sami.

czwartek, 14 listopada 2019

O kawałek sznurka i inne historie z roku 1956 Carl Barks



Carl Barks, to amerykański grafik, scenarzysta i animator. Najbardziej znany ze swoich disneyowskich komiksów ukazujących losy chociażby Sknerusa McKwacza, którego był twórcą. Był także „założycielem Kaczogrodu”, czy organizacji Młodych Skaytów, do której należeli – jak pamiętamy siostrzeńcy Kaczora Donalda. Jest także „ojcem” Diodaka, czy Gogusia Kwabotyna. I wielu innych. Sam Eisner nazwał go Andersenem komiksów i coś w tym jest.
Nakładem wydawnictwa Egmont Polska ukazuje się kolekcja klasycznych komiksów KACZOGRÓD, napisanych i zilustrowanych przez Barksa w latach 1943 – 1972. Co ważne, będą się ukazywać chronologicznie. I właśnie dzięki tej chronologii mam przed sobą tytuł „O kawałek sznurka”. I są to opowieści z 1956 roku.

A o czym opowiada ten tom?
W tytułowej historii McKwacz spotyka po raz pierwszy! swojego rywala o miano najbogatszego kaczora świata - Granita Forsanta. W kolejnej Sknerus bada sprawę trzęsień ziemi i odkrywa że przyczyny są zupełnie inne niż można by się spodziewać. Inna zaś opowiada zwariowaną historię w której Mckwacz kontaktuje się ze swoim wcześniejszym wcieleniem, w nadziei że to pomoże mu pomnożyć i tak niewyobrażalną fortunę. Jednak nie wszystkie historie dotyczą naszego trylionera. To także Kaczor Donald i jego zupełnie odjechane pomysły. W tym hodowla łososi, czy łapanie wieloryba.

Historie te to nie tylko wielostronicowe opowieści, ale i całkiem krótkie. Większość ukazuje się u nas po raz pierwszy, a dodatkowy smaczek to obszerne wyjaśnienia poszczególnych tekstów.  Wolframik w tym zbiorczy wydaniu zalicza swój debiut, a jak wiadomo - to jedna z ulubionych postaci z uniwersum Kaczogrodu. Rysunki w tych komiksach to osobna opowieść. Czytając i oglądając, odkrywamy detale, które przy samym tekście zapewne by nam umknęły. To w tej serii jest najlepsze. Dlatego. Polecam całą serię. Kaczki i ferajna Carla Barksa na stałe wpisały się w krajobraz komiksu, ale nie tylko.

Superman Action Comics. Niewidzialna mafia. Tom 1 Brian Michael Bendis, Ryan Sook i inni...

 


Superman (jego alter ego – Clark Kent, urodzony jako Kal-El)  narodził się w czerwcu 1938 roku na łamach magazynu Action Comics. Przesłany na Ziemię przez swych rodziców, którzy chcieli go w ten sposób ocalić od zagłady, dorastał jako zupełnie normalny chłopak, powoli odkrywając swoje zdolności. A jest ich naprawdę wiele. Jako Superman umie latać, podnosi niesamowite ciężary, przenika wzrokiem ściany i o wiele więcej. Jako reporter Daily Planet, jest znakomitym dziennikarzem. Słabości ma niewiele, jak chociażby kontakt z kryptonitem, czyni go bardziej „ludzkim”.. Bohatera tego powołał do życia Jerry Siegel i kilkoro innych twórców. Wzorowali się oni na paru osobach z życia publicznego, a także na swojej pracy w redakcji pewnej gazety. Bohater ten przeszedł tyle metamorfoz, że brakło by miejsca żeby to opisać, choć zapewne ktoś to już zrobił. A w moje ręce trafił kolejny tom, który stanowi otwarcie jakby nowego cyklu. Cykl wydaje Egmont Polska. A pierwsza część to „Niewidzialna mafia”.

O komiksie możemy przeczytać że:
Superman to największy superbohater na świecie. Clark Kent to jeden z najlepszych reporterów śledczych „Daily Planet”. Lecz gdy na ulicach Metropolis powstaje nowe zagrożenie, żaden z nich nie potrafi go dostrzec... Półświatek przestępczy opanowała potężna istota zwana Red Cloud, a Człowiek ze Stali nigdy nie stawił czoła czemuś podobnemu. Myśli Supermana zaprząta praca nad artykułem oraz nieobecność Lois Lane i Jonathana, dlatego jest on łatwym celem dla tajemniczego nowego łotra! Czy Człowiek Jutra jest w stanie powstrzymać to, co czeka jego rodzinę i miasto?




Może i Bendis nie tworzy wybitnego komiksu, bo wszystko co widzimy na stronach albumu dawno już było u innych twórców, ale wciąż to bardzo dobry komiks. Czego można się było spodziewać. A artysta tego pokroju, co on, nigdy nie zwodzi, a to, jak zapowiadają się kolejne tomy, każe przypuszczać, że będzie tylko jeszcze lepiej. Jak głoszą reklamy to zupełnie świeże spojrzenie na Ostatniego Syna Kryptonu. Przekonajcie się sami, mnie się podobało, zapewne sięgnę po kolejne części.
Miłośnicy gry „Pojedynek superbohaterów” mogą być przygotowani na nie lada niespodziankę – dostaną kartę z Marsjańskim łowcą ludzi.

Ex Machina. Tom 5 Brian K. Vaughan


Vertigo, to-jeśli wierzyć Wikipedii imprint DC Comics, specjalizujący się w wydawaniu komiksów dla dorosłych, utrzymywanych najczęściej w konwencji science fiction, fantasy, czy horroru. Najsłynniejsze serie wydawane, pod tym szyldem, to-oprócz  "Kaznodziei", "Sandman”, czy „Saga o potworze z bagien”.
Pozostając w temacie Vertigo – właśnie jestem po lekturze piątego tomu cyklu „Ex -Machina”, który ukazuje się nakładem wydawnictwa Egmont Polska.

A jest to opowieść o pewnym człowieku, który – po pewnym dziwnym wypadku – zaczyna dosłownie słyszeć wszelkie urządzenia mechaniczne i prawie zawsze może im wydawać polecenia. Tym samym świat zyskał nowego superbohatera. Jednak po pewnym czasie Mitchell ujawnia swoją tożsamość, a startując w wyborach na burmistrza Nowego Jorku wygrywa z miażdżącą przewagą.



A co możemy dowiedzieć się z piątej części?
Mitchell Hundred jest burmistrzem Nowego Jorku, ma również ambicje prezydenckie, kiedyś jednak był superbohaterem znanym jako Potężna Machina. Chociaż polityk od kilku lat stara się pomagać mieszkańcom metropolii w oficjalny sposób, jego tajemnicza przeszłość właśnie teraz daje o sobie znać. Mitchell dowiaduje się wstrząsającej prawdy o źródle, z którego pochodzą jego moce, a potężne siły planują wykorzystać go w swoich planach dotyczących całego świata.

To już niestety ostatni tom serii. W końcu dowiadujemy się wszystkiego. Opowieść się kończy, wątki się zamykają. Bardzo mi szkoda, bowiem ten cykl stał się jednym z moich ulubionych. Jedno z nielicznych dzieł w którym liczne retrospekcje nie sprawiały mi aż takiego „bólu”, jak w innych publikacjach. Przeciwnie – wiele wnosiły do tego czego dowiadywałem się o świecie bohatera i o nim samym. Seria nie dla wszystkich – owszem – bo to mocno polityczny komiks, jednak na pewno wart poznania. Polecam całą serię.

Córka Wercyngetoryksa Jean-Yves Ferri, Didier Conrad



To już 60 lat jak duet Gallów którzy stawiają czoła Cezarowi bawi kolejne pokolenia czytelników.
Szalone przygody tych wojaków na stałe wpisały się w kulturę nie tylko Francji, czego przykładem popularność tych postaci na całym niemal świecie. Komiksy te stworzył znakomity duet Uderzo i Goscinny. Po śmierci Rene scenariusze tworzyli inni twórcy. I taki właśnie album, który nie wyszedł spod skrzydeł słynnego duetu miałem okazję przeczytać. Jest to dzieło „Córka Wercyngetoryksa”.

Asteriks i Obeliks powracają w zupełnie nowej przygodzie! Oto czwarty album stworzony przez francuski duet – scenarzystę Jean-Yvesa Ferriego i rysownika Didiera Conrada. Pod osłoną nocy do wioski niezłomnych Galów przybywa tajemnicza młoda dziewczyna w towarzystwie dwóch wodzów Arwernów. Ich pojawienie się wzbudza wielkie poruszenie mieszkańców, bowiem tytułowa bohaterka Adrenalina to nie byle kto, to córka wielkiego wodza Galii – Wercyngetoryksa! 
W Alezji, tuż przed poddaniem się Cezarowi, Wercyngetoryks przekazał córce swój torkwes i poprosił, aby zawsze stawiała opór w jego imieniu i by zawsze pozostała wolna. Od tamtej pory dziewczyna jest ścigana przez Rzymian, którzy chcą odebrać jej naszyjnik i zrobić z niej porządną Rzymiankę. Galia nie jest już bezpieczna, wodzowie chcą zabrać Adrenalinę do Brytanii, jednak do czasu przypłynięcia statku ma zostać w galijskiej wiosce pod opieką Asteriksa i Obeliksa. Zadanie wydaje się proste, ale czy na pewno? Czy nasi dzielni bohaterowie dadzą sobie radę z dorastającą, pełną energii nastolatką?... Może to być dla nich nie lada wyzwanie!

Kolejne zwariowane przygody naszych przyjaciół – tym razem stworzone przez kogoś innego. Ale jeżeli chcemy zauważyć różnicę, to jej nie zauważymy. Przynajmniej ja nie znalazłem. A sama historia jest dosyć ciekawa i fajnie przedstawia stereotypy nastolatków i ich bunt przeciw wszystkim. Spodobało mi się bardzo to jak przedstawiono sceny w których wspomina się się ojca Adrenaliny. Jako że jego imię rzadko jest wymawiane, z różnych powodów – gdy tylko zostaje wypowiedziane „w dymku” zrobiono to mniejszą czcionką. Tak że i bez dźwięku wiemy co zostało powiedziane szeptem. Zachęcam do lektury.



Człowiek z Waszyngtonu Laurent Gerra, Achdé

 
Od 1946 roku Lucky Luke, wraz ze swym rumakiem i głupkowatym psem, bawi kolejne pokolenia czytelników. Nie tylko tym młodych, ale i starszych. Powstało również mnóstwo adaptacji filmowych, ale także serial fabularny z niezrównanym Hillem w roli głównej, czy też kinowy film z Jeanem Dujardinem w roli rewolwerowca. Od 1962 roku, komiks został udostępniony polskim wielbicielom i od tego czasu na stałe zagościł w naszej pamięci. A wznowienia, jak i nowe przygody naszego rewolwerowca wydaje EgmontPolska. Kolejny tom to „Człowiek z Waszyngtonu”.

Pojedynek Lucky Luke’a z Billym Kidem zostaje przerwany, bo Samotny Kowboj dostaje pilne wezwanie do Waszyngtonu. Senatorowie proszą go o eskortowanie Rutherforda Hayesa, kandydata na prezydenta, podczas trasy wyborczej po Dzikim Zachodzie. Pan Hayes rzeczywiście potrzebuje ochrony, bo na jego życie czyha morderca wynajęty przez kontrkandydata do fotela prezydenckiego. Na szczęście Luke nie bez przyczyny jest nazywany człowiekiem, który strzela szybciej od własnego cienia. Czy jednak pan Hayes zdoła bezpiecznie wrócić do Waszyngtonu? I czy Billy Kid będzie cierpliwie czekał, aż nasz bohater znajdzie czas na dokończenie pojedynku?



Podsumowując. Kolejna zwariowana przygoda Luke’a. Tym razem mamy wstęp do samej elity Waszyngtonu, bowiem pan Hayes zostanie dziewiętnastym prezydentem USA. Tym samym mamy okazję nie tylko oglądać Samotnego Rewolwerowca, ale i śledzić kampanię prezydencką, co w tamtym czasach nie było takie proste jak teraz. Z przymrużeniem oka – oczywiście, niemniej wszystko jest pokazane znakomicie. Tym bardziej zachęcam do lektury.

Staruszek Logan. Ostatni ronin. Tom 4 Jeff Lemire, Andrea Sorrentino

 

Wolverine  „narodził się” w 1974 roku, chociaż data jego urodzin to końcówka XIX wieku. Takie zagmatwanie, to tylko w komiksach. Wolverine jest mutantem, którego cechuje zdolność szybkiej regeneracji uszkodzonych tkanek ciała i kostne pazury chowane w przedramionach obu rąk (później jego szkielet i szpony zostały zespolone z adamantium). A adamantium, to z kolei materiał praktycznie niezniszczalny, wymyślony aby wytłumaczyć niektóre niezwykłe cechy bohaterów ze stajni Marvela. Ale to na marginesie. A wracając do naszego bohatera, którego możemy nazywać również Rosomakiem, a także Loganem – trzeba także wspomnieć, że należy on, albo należał do X- Menów. Czyli bandy mutantów, która myślała że jest lepsza od innych. Jak nie lubię komiksów, to xmeni doprowadzają mnie do białej gorączki. Być może to zasługa doskonałości tego dzieła? Raczej wątpię. A sam Wolverine należy do grupy moich ulubionych bohaterów z Kapitanem Ameryką i Spider – Menem na czele. Ostatnio przeczytałem czwarty już tom cyklu „Staruszek Logan”, a nosi on tytuł „Ostatni Ronin”.

O komiksie możemy przeczytać że:
Odkąd otrzymał drugą szansę, Logan zrobi wszystko, by zapobiec nadejściu strasznej przyszłości, z której przybył do naszych czasów. Tym razem weźmie na cel Lady Deathstrike – starą znajomą odpowiedzialną za masakrę w miasteczku Killhorn Falls. Podążając jej tropem, dotrze aż do Japonii. Tam okaże się, że przeszłość i przyszłość splatają się ciaśniej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać… Zachęcam do lektury.

Scenariusz do tego tomu napisał Jeff Lemire – który jak wiemy – jest twórcą Łasucha, a przynajmniej dla mnie to jego dzieło jest najsłynniejsze, bo je lubię. Co do samego Ronina. Jest to typowy akcyjniak z laniem po mordach, wyścigami, zabijaniu i co tam jeszcze chcecie. A sam Rosomak – mimo swoich słusznych już lat daje radę. Nie bez przyczyny to jeden z moich ulubionych bohaterów.A rysunki  , są one dosyć realistyczne. Miejscami przypominają zdjęcia. Kreska autora jest niekiedy zbyt delikatna, ale rysunki i tak nieźle ilustrują całość. Polecam także ten tom.

W górę Missisipi René Goscinny, Morris



Morris stworzył postać rewolwerowca, który będąc szybszym w strzelaniu od swojego cienia, z miejsca zyskał miliony fanów na całym świecie. Nie mała w tym zasługa stereotypowego opisania Dzikiego Zachodu, zwariowanych bohaterów i wszechobecny humor sytuacyjny. Pies Bzik, czy bracia Daltonowie na stałe wpisali się w popkulturę. Po śmierci twórcy misja rozśmieszania kolejnych czytelników jest nadal kontynuowana.
Ale to tylko słowo pisane. Należy także wspomnieć o licznych serialach, oraz filmach – nie tylko animowanych. Wydawnictwo Egmont co jakiś czas wznawia albumy, albo publikuje takie, które u nas nigdy się nie ukazały. Ja trafiłem na taki, którego nie znam, a nosi on tytuł „W góręMissisipi”. I jest to komiks stworzony jeszcze przez niezapomniany duet Morrisa i Goscinnego.

O komiksie możemy przeczytać że:
Samotny Kowboj razem ze swoim przyjacielem Jolly Jumperem muszą na jakiś czas opuścić prerie i kaniony, żeby wziąć udział w wyścigu po Missisipi i ochronić statek parowy, który ma bezpiecznie przepłynąć najbardziej kapryśną rzekę świata. Przy okazji najszybszy rewolwerowiec walczy z opryszkami próbującymi opóźnić tę podróż, a czasem nawet wysadzić statek. Czy Lucky Luke’owi spodoba się życie pośród fal i żeglowanie od portu do portu?




Podsumowując.
Doskonała zabawa zapewniona. Tym razem możemy się poczuć jak Mark Twain przemierzając z naszym rewolwerowcem Missisipi. Świetny humor, przerysowany Dziki Zachód, bohaterowie których się nie zapomina. Zwłaszcza że pod pozorem lekkiej historyjki autorzy przemycają nie raz przypowieści o ludzkich słabościach ale nie tylko. Często też bohaterowie drugoplanowi to znane postaci historyczne takie jak choćby Calamity Jane. To trzeba znać. Polecam całą serię.

Yakari i grizli Job&Derib







Andre Jobin – znany jako Job, to słynny twórca komiksów, założyciel pisma dla dzieci. Od 1973 roku stworzył kilkadziesiąt tomów przygód małego Indianina. W 2016 roku napisał swoją ostatnią historię o Yakarim. Ale seria nadal jest kontynuowana. Wydawnictwo Egmont postanowiło wznowić klasyczne już przygody młodego Siuksa. A to już 5 tom jego przygód. A nosi on tytuł „Yakari i grizli”.

O komiksie możemy przeczytać że:
Pewnej nocy do wioski Siuksów przybywa stary bóbr, aby zawiadomić Yakariego, że zaginęli rodzice małego szopa pracza. Chłopiec i jego ukochany koń Mały Piorun wyruszają na poszukiwania w dzikie góry. Po drodze dowiadują się, że w okolicy zniknęło wiele innych małych zwierząt. Wtedy zaczynają rozumieć, że w górach kryje się coś tajemniczego i niebezpiecznego. Wreszcie odkrywają sekret porwań, lecz nie mają pojęcia, jak zaradzić straszliwej sytuacji. Na szczęście pojawia się Wielki Orzeł – dzięki jego radzie Yakari układa sprytny plan, dzięki któremu zwierzątka będą mogły wrócić do domu!



Kolejna przygoda za mną i myślę że te 40 tomów, to jest coś co warto przeczytać. Zwłaszcza młodsi czytelnicy powinni z zainteresowaniem śledzić kolejne przygody małego Indianina, który dodatkowo porozumiewa się ze zwierzętami i stara się im pomóc we wszelkich kłopotach. Tym razem możemy zwrócić uwagę na motyw wykorzystywania słabszych przez silniejszych, Jednak na szczęście wszystko kończy się wręcz cukierkowo. W końcu to seria dla dzieci. Ale mimo tego ogląda się to całkiem przyjemnie. Dlatego polecam.

Avengers. Wejście feniksa. Tom 8 Jason Aaron Dale Keown

 I znowu Aaron pokazał, że nie ma pomysłów, że nie potrafi i że wciąż się  powtarza. Wziął fabułę, która była już tyle razy, że aż nie chce...