sobota, 29 sierpnia 2015

Antipolis Tomasz Fijałkowski

/WYDAWNICTWO CZWARTA STRONA/ Lato 1936 roku. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że do Antipolis, stolicy Korony, zbliża się Zenit – moment, w którym nastąpi brutalne wtargnięcie Innej Rzeczywistości w granice naszej. Potwierdzają to nie tylko obserwacje naukowców badających układy wyładowań atmosferycznych, ale również inne tragiczne wydarzenia. Bogowie w przerażający sposób zaczynają manifestować swoją obecność, a osoby, w żyłach których płynie boska krew, zdradzać groźne nadludzkie umiejętności. Na straży porządku wewnętrznego stoi Struktura, która strzeże najbardziej skrywanej tajemnicy wyjaśniającej, dlaczego następuje ingerencja Istot do naszego świata. Tylko parę osób zwerbowanych w szeregi Struktury, dysponujących nadnaturalnymi możliwościami psychicznymi, ma szansę na przeciwstawienie się Zenitowi. Zaczyna się nierówna walka z Inną Rzeczywistością.Tyle dowiadujemy się z okładki. Alternatywna wizja dziejów Polski, która, po wygraniu wojny jest jedną z najjaśniejszych gwiazd Europy. Nowa stolica to tytułowe Antipolis, bowiem Warszawa zniszczona bombardowaniami, jest tylko wspomnieniem swojej dawnej świetności.Chrześcijaństwo to tylko jedna z wielu sekt, które mają swoich wyznawców w tym świecie. Całość to swego rodzaju matrioszka.Jedna historia wynika z poprzedniej, a ta z kolei nawiązuje do następnej. Nie jest to jednak zbiór opowiadań tylko spójna całość. Główny bohater staje się postacią drugoplanowa, aby w natłoku zdarzeń zniknąć, a pozornie błahe zdarzenie urasta do miana głównego wątku. Bardzo ciekawy zabieg, nie spotkany dotychczas przeze mnie. Całość czyta się znakomicie i już się cieszę na kolejny tom tej historii. Język powieści jest przyjemny, czyta się dobrze, wątek kryminalny zajmujący. Polecam.dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona za udostępnienie mi tej pozycji.

4 komentarze:

Avengers. Wejście feniksa. Tom 8 Jason Aaron Dale Keown

 I znowu Aaron pokazał, że nie ma pomysłów, że nie potrafi i że wciąż się  powtarza. Wziął fabułę, która była już tyle razy, że aż nie chce...