środa, 12 sierpnia 2015

Opowieść kata Joel F. Harrington

/WYDAWNICTWO POZNAŃSKIE/ Franz Schmidt był katem. W swoim fachu był mistrzem, miał na to nawet potwierdzenie cechu. Podczas czterdziestu pięciu lat służby (1573-1618) wykonywał swoje obowiązki głównie w cesarskim mieście Norymberdze. Uśmiercił 394 osoby: mężczyzn, kobiety, bywało, że dzieci również – często je wcześniej torturując. Profesję kata traktował jednak jako rzemiosło, nie epatował okrucieństwem, ale też nie okazywał żalu ofiarom. W czasach gdy wykrywalność przestępstw była bardzo niska, tylko groźba kary mogła odstraszać od naruszania ładu społecznego, a rola kata stawała się niezbędna. W tym obrazowo odmalowanym intymnym portrecie autor odkrywa szczegóły dotyczące życia i pracy mistrza Frantza, który całym swoim postępowaniem próbował udowodnić, że zasługuje na szacunek i uznanie. Chciał uwolnić swoje dzieci od piętna wyrzutków, jakie wiązało się z wykonywanym przez niego zawodem. Był katem, ale był też cyrulikiem, leczył ludzi, dobrze znał się na anatomii i na ziołach. „Opowieść kata” to niezwykła historia o człowieku prostym i nietuzinkowym zarazem. To barwny portret renesansowego kata i jego świata, oparty na autentycznym XVII-wiecznym pamiętniku. Tyle dowiadujemy się z okładki. Książka opowiada, co skłoniło Franza, a wcześniej jego ojca do zajęcia się czynnością, przez większość uważaną za hańbiącą. Niezwykle ciekawie przestawia również rytuały i czynności towarzyszące zawodowi kata. Ogrom przypisów przybliża nam źródła z których autor korzystał, dzięki nim kto chce może również poszerzyć swoją wiedzę. Tło historyczne również bardzo interesujące dla pasjonatów, nie tak odległych przecież czasów. Książka bardzo ciekawa i nie żałuję chwil spędzonych na lekturze tejże. Dziękuję Wydawnictwu Poznańskiemu za udostępnienie mi tej pozycji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Avengers. Wejście feniksa. Tom 8 Jason Aaron Dale Keown

 I znowu Aaron pokazał, że nie ma pomysłów, że nie potrafi i że wciąż się  powtarza. Wziął fabułę, która była już tyle razy, że aż nie chce...