Historia początków Polski zaprezentowana, jakby to była dobra literatura przygodowa? Ja wiem, że publikacje Leśniewskiego, speca od literatury historycznej (na koncie ma choćby „Na Moskwę. Polacy na Kremlu w XVII wieku”, „Napoleoński amok Polaków” czy „Potop. Czas hańby i sławy 1655-1660”), to nic innego, jak literatura faktu, żadne powieści, żadna beletrystyka. A jednak mają w sobie to coś. To nie sucha, podręcznikowa wiedza, a wiedza pełna, krwista, bogata i pozwalająca nie tylko zapoznać się z faktami, ale i – a raczej przede wszystkim – wczuć w nie i całej tej historii doświadczyć. I takie właśnie są te dwie części sagi o Piastach – „Drapieżny ród Piastów” oraz „Piastowie. Przeklęty testament” – które urzekaną każdego miłośnika historii rodzimej.
No to już wiemy o czym to i z czym się, a jak to wszystko wypada? Poza tym, że znakomicie, o czym już przecież pisałem na wstępie. A zatem tak, z jednej strony Leśniewski podchodzi do tematu z chłodnym profesjonalizmem, stara się być jak najdokładniejszy, więc opisuje nie tylko to, co główne, najważniejsze i najistotniejsze, ale i postacie poboczne, mało albo prawie powszechnie nieznane, a także tło, dzięki czemu rzecz nabiera głębi, pełni. Z drugiej strony opowiadając o ludziach, nie tylko o tym, kim byli, ale też jacy byli. Efekt? Czytanie książek Leśniewskiego na tle czytania podręczników pokazuje nam jaka wielka przepaść dzieli książki, które powinny uczyć historii od tej, które nas faktycznie jej uczą – poprzez doświadczanie. Bo dla autora liczy się historia i jej przekazanie, to jego pasja i – mam wrażenie – misja. I nie tylko ma wiedzę pozwalającą mu to zrobić, ale i umiejętności, dzięki którym przekazuje ją tak przyjemnie i skutecznie.
Co mi się tu podoba to fakt, że obie te pozycje to książki balansując między naukowym profesjonalizmem, a treściami i formą podania odpowiednią jednocześnie dla laików. To nie szkolny wykład, to nie podręcznik ani skondensowana wiedza podręcznikowa, z której niewiele poza datami i nazwami wynika. Po prostu jest tu ciekawie, bez przynudzania, wyczerpująco, ale bez nadmiaru suchych faktów, za to z lekkością i pasją. Każdy z tych tomów to ponad czterysta stron – łącznie niemal dziewięćset stron, głównie tekstu, choć znalazło się też miejsce dla odrobiny zdjęć, które doskonale całości dopełniają, uzupełniają i pozwalają nie tylko poczuć, wyobrazić, poznać, ale i zobaczyć.
Ergo? Bierzcie w ciemno, jeśli lubicie historię – nawet jeśli nie trawicie książek historycznych. Leśniewski, jak już pisałem, zrobił tu robotę, która broni się na każdym polu, nieważne czy u zagorzałych miłośników tematu, czy też w przypadku nim zainteresowanych, ale nieprzepadających za tym, jak zwyczajowo wyglądają takie książki. A po lekturze tych dwóch tomów naprawdę chce się więcej, na szczęście autora stworzył niejedną podobną pozycję, jest zatem z czego wybierać.