Główna bohaterka, po śmierci matki dowiaduje się po śmierci
matki, że zamiast dziedziczyć fortunę, musi… zrealizować swoją listę marzeń z
dzieciństwa. Ma rok na spełnienie zadań,
które sama kiedyś wymyśliła – jak np. adoptowanie psa, zakochanie się czy
zostanie nauczycielką.
Ciekawie? Teoretycznie tak. W praktyce: realizacja pełna
uproszczeń i fabularne skróty.
Każde kolejne „marzenie” Brett zostaje spełnione jak po
sznurku – w idealnym rytmie narracyjnym, jakby książka miała listę
emocjonalnych wzruszeń do odhaczenia. Nie ma tu prawdziwej nieprzewidywalności.
Wiele momentów wydaje się wciśniętych na siłę: np. nowa miłość pojawia się
akurat wtedy, gdy stara zawodzi – i oczywiście jest idealna.
Rozwój Brett to podręcznikowa transformacja z zagubionej
kobiety do spełnionej nauczycielki z misją. Jednak ten rozwój odbywa się zbyt
gładko, bez głębszych kryzysów, bez prawdziwych upadków. Wszystko się „udaje”.
Nawet kiedy nie wychodzi, to wychodzi.
Partner naszej bohaterki to typowy, samolubny
karierowicz rodem z komedii romantycznej.
Nowy obiekt uczuć? Czuły, lojalny, charyzmatyczny i … nudny. Przyjaciele?
Więcej funkcji niż osobowości. Nie ma między postaciami prawdziwego napięcia
ani dynamiki – a to zabiera historii wiarygodność.
Bohaterka podejmuje ogromne decyzje: rzuca pracę, przerywa
toksyczne relacje, zmienia styl życie. Odbywa się to jednak bez realnych strat,
kosztów czy ryzyka. Brakuje momentów, w których czytelnik naprawdę obawia się,
że coś może się nie udać.
Narracja jest prosta, momentami wręcz schematyczna. Czyta się
ją łatwo – ale to też wada, bo emocje wydają się wyreżyserowane. Czasami jak
scenariusz do filmu Hallmarka niż literaturą z minimalną przynajmniej głębią.
Sam koncept listy marzeń to jedna z rzeczy które ratują te książkę. Może ona dać
im puls czytelnikom do refleksji, czy ich dziecięce marzenia nadal mają sens?
Książka może być inspirująca a nawet terapeutyczna - ale raczej jako pocieszenie, nie jako
literatura wysokiej próby.
Czytelnicy szukający autentycznego dramatu, wielowymiarowych
postaci i fabularnej głębi poczują się zawiedzeni. Dla osób, które nie mają nic
przeciwko przewidywalnym opowieściom z morałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz