Kolejny raz trafiłem
na książkę, która po początkowych kłopotach, aby się w nią
zagłębić, wciągnęła mnie tak, że skończyłem ją w jeden
dzień. Cały ten stworzony świat, wraz ze swoją historią i
mieszkańcami, ich wierzeniami, ale nie tylko, był dla mnie jak
swojego rodzaju nowość. Owszem tak ciekawie zbudowana opowieść
trafiała do moich rąk, ale kiedy czytałem tą początkowo nie
spodziewałem się niczego dobrego.
„Nibynoc” to
opowieść o świecie, w którym trzy słońca praktycznie nie gasną,
a mieszkańcy żyją można by rzec w wiecznym blasku. Mia Corvere,
to córka przedstawiciela jednego z najbardziej szanowanych rodów.
Jednak pewnego dnia jej ojciec zostaje oskarżony o zdradę i
stracony, a Mia musi przetrwać w świecie, w którym praktycznie
każdy czyha na jej życie. Dziewczyna postanawia przystąpić do
sekty, w której wyznawcy Matki od Błogosławionego Morderstwa
szkoleni są na zawodowych morderców. Jej podróż przez
niebezpieczne pustynie będzie obfitować nie tylko w sytuacje pełne
grozy. Podczas swojej podróży pozna również pewnego chłopaka,
który również zmierza do zakonu, a jednocześnie i nim kieruje
pragnienie zemsty. Jak się to wszystko potoczy i czy ich plany uda
się zrealizować? Przekonajcie się sami, zwłaszcza że to pierwszy
tom cyklu.
Słowem podsumowania
zarówno świat stworzony przez pisarza, jak i bohaterowie przypadli
mi do gustu. Autorowi udało się opowiedzieć całkiem zgrabną
historię która jednocześnie wciąga.
Początkowo pewien
problem sprawiały mi piętrowe przypisy, którymi upstrzona jest
cała powieść. Jednak po pewnym czasie doceniłem i te wtrącenia
do opowiadanej historii. Skojarzyły mi się one z tymi znanymi z
powieści Pratchetta, które jak wiemy same w sobie są opowieścią.
Pozostaje mi
polecić, czekam na kolejne części.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz