czwartek, 17 października 2019

Imperium ciszy Christopher Ruocchio


/REBIS/

Trafiłem na powieść, która swoim rozmachem przywodzi na myśl „Diunę” Herberta. Tak przynajmniej twierdzą reklamy książki. Jak wiadomo, bez reklamy nie da się niczego sprzedać, ale czy jest w tym stwierdzeniu chociaż trochę prawdy? Dlatego z chęcią sięgnąłem po tą publikację, zwłaszcza że sama powieść jest słusznych rozmiarów, a to prawie zawsze skłania mnie do lektury. Oprócz samej treści – rzecz jasna.
O książce możemy dowiedzieć się że:
Ludzkość ma go za bohatera: człowieka, który zmiótł z nieba ostatnich obcych, Cielcinów. Oni uważają go za potwora: diabła, który zniszczył słońce, przy okazji unicestwiając miliony istnień. Ale Hadrian nie był bohaterem ani potworem. Nie był nawet żołnierzem. Uciekając przed ojcem i przyszłością w Świętym Zakonie Terrańskim, jaką ten dla niego zaplanował, przypadkiem znalazł się na niewłaściwej planecie, w zapadłym zakątku galaktyki. Zdany na własne siły, był zmuszony walczyć na arenie jako gladiator. A gdy w końcu trafił na dwór lokalnego lorda, musiał radzić sobie w nie mniej niebezpiecznej sieci intryg i układów. Tak wkroczywszy na ścieżkę swego przeznaczenia, walczył w wojnie, którą nie on rozpoczął, dla Imperium, którego nie kochał, przeciwko wrogom, których nigdy nie pojął.



Podsumowując. Doskonały przykład powieści, którą – mimo objętości – czyta się jednym tchem. Bohaterowie, ich perypetie – wszystko przypadło mi do gustu. Może nie jest to dzieło wybitne, ale spodziewając się słabego stylu, otrzymałem styl całkiem niezły. Czekam na tom drugi! Polecam wszystkim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Universum DC według Neila Gaimana

Gaiman i superhero. Wydaje się, że nie po drodze, ale czasem coś tam w główny nurcie zrobi. A to, co zrobił, przynajmniej dla DC, zebrano w ...