środa, 22 kwietnia 2020

Punisher Max- Tom 8 Steve Dillon, Jason Aaron



/EGMONT POLSKA/
przedpremierowo

Punisher pojawił się na świecie w 1974 roku. Wymyślony przez dwójkę twórców, z miejsca stał się ulubieńcem rzeszy czytelników. Frank Castle, bo tak właśnie nazywa się Punisher, to weteran wojny w Wietnamie, który po stracie rodziny staje się sędzią i katem w jednej osobie. Mści się na gangsterach którzy pozbawili go rodziny, ale to dużo uproszczenie, bowiem osób które zalazły mu za skórę jest zatrzęsienie. Na kanwie jego przygód powstały, jak dotąd trzy filmy i jeden serial oraz liczne nawiązania w innych komiksach. Całkiem się wciągnąłem w tą serię, czego dowodem jest to, że mam za sobą ósmy już tom przygód Franka. Tytuł jest zaskakujący „Punisher Max. tom 8” i tradycyjnie wyszedł on nakładem Egmont Polska.

O samym tytule możemy przeczytać, że:
Frank Castle, samozwańczy mściciel zwany Punisherem, od lat toczy samotną walkę z nowojorskimi przestępcami. I robi to tak bezwzględnie, że rodziny mafijne w końcu postanowiły zastawić na niego pułapkę. Przynętą ma być szeregowy zbir Wilson Fisk, niespodziewanie wyniesiony na stanowisko szefa wszystkich szefów, a zabójcą – szalony strzelec wyborowy Bullseye. Obaj mają jednak własne plany, a jeden z nich chciałby nade wszystko zrozumieć Punishera… i być może zbliży się do tego bardziej niż ktokolwiek wcześniej.



Podsumowując ten tom nie wnosi niczego odświeżającego do tej serii. Castle lata jak nie przymierzając kot z pęcherzem i robi to, do czego nas przyzwyczaił na przestrzeni tych lat. Czyli stara się aby było krwawo i często widowiskowo. Ilustracje Dillona dają radę i nie raz zatrzymywałem się dłużej przy którejś scenie aby docenić jego kunszt. Więc jeśli fani Punishera nie mogą się doczekać, to śmiało mogą sięgnąć i po tą część. Nie jest powalająco, ale źle też nie jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Avengers. Wejście feniksa. Tom 8 Jason Aaron Dale Keown

 I znowu Aaron pokazał, że nie ma pomysłów, że nie potrafi i że wciąż się  powtarza. Wziął fabułę, która była już tyle razy, że aż nie chce...