wtorek, 25 listopada 2025

Mroczni Rycerze ze Stali. Wojna Trzech Królestw


 

DC i fantasy? Czemu nie, jak pokazał nam kiedyś Peter David wielkim albumem „Aquaman: Kroniki Atlantydy”, można coś z tego wycisnąć. Inni? No różnie to bywało, z mitów i legend, które do gatunku zaliczyć można wydawca czerpał wiele razy („Sandmana” nie wliczam, bo to horror bardziej, niż fantasy) i poziom bywał, jaki bywał. Czy Taylor tym tomem robi robotę? Do Davida mu bardzo daleko, ale sam komiks to całkiem przyjemna rzecz, która w pewnym sensie coś nowego wnosi do uniwersum, jednak rewolucji żadnej w zasadzie nie robi.

 

Zapomnijcie o wieżowcach, batmobilach i niewidzialnych odrzutowcach – w tym świecie Superman przeskakuje strzeliste zamki, Batman dosiada rączego rumaka, a Wonder Woman szybuje na dostojnym pegazie. W tym alternatywnym uniwersum DC nic – ani nikt – nie jest tym, czym się wydaje. Oto Ziemia, kraina Trzech Królestw, której losy zmieniły się na zawsze, gdy młode małżeństwo rozbiło się tu po ucieczce ze zniszczonego Kryptona.

Jor-El i Lara nie mieli pojęcia, że młody mag John Constantine przepowiedział pojawienie się przybyszów z gwiazd. Wieszczba ta zasiała ziarno strachu w sercu króla Jeffersona Pierce’a, który z czasem dla dobra wszystkich postanowił rozprawić się z obcymi. Trzy Królestwa szykują się więc do wojny.

Niestety, jak powszechnie wiadomo, przepowiednie pozostawiają zbyt wielkie pole do interpretacji. Czy bohaterowie mimo wszystko ocalą świat przed zagrożeniem z niebios?

 

Czytając superhero pożenione z fantasy zawsze mam wrażenie, że jednak te gatunki, choć tak bliskie sobie, bo oba wyrosły przecież na podaniach o ludziach, którzy dokonywali wielkich rzeczy, mieli często boskie moce i walczyli o ocalenie świata, nie mają się ku sobie. Jakby coś zgrzytało, gdy się stykają. Przeładowanie fantasy? Mitologią, skoro same w sobie są mitami nowych czasów? A może jednak jeśli ma tu być fantasy, to takie urban, gdzie jednak bliskie naszym czasom.

 

We wspomnianych „Kronikach Atlantydy” to grało, bo toczyły się w dawnych czasach. Tam to pasowało, nikt nie szedł na łatwiznę i nie przenosił herosów w tamte realia. Tu scenarzysta na łatwiznę idzie, ale robi rzecz całkiem sympatyczną, gdzie to fantasy jest mocno obecne i wplecione w treść, a nie stanowi jedynie tła doklejonego na siłę. Dlatego czyta się to lekko i przyjemnie, fani gatunków znajdą frajdę w obserwowaniu, jak odtwarzane są motywy i schematy, a generyczność całości w tym wypadku nie stanowi minusa.

 

Fajnie jest to rysowane, tradycyjnie też fajnie wydane. Lekka, prosta, niewyszukana, ale i nie prostacka rzecz. Przyjemny komiks środka, który wyróżnia się może tylko i wyłącznie otoczką, ale chociaż wyróżnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Batman Detective Comics. Gothamski Nokturn: Intermezzo. Tom 4

  Kolejny Batman od Rama V z „ Nokturnem ” w tytule to już czwarta część tej opowieść. Przedostatnia. I jednocześnie przedostatnia część dyż...