Kolejny Batman od Rama V z „Nokturnem” w tytule to już
czwarta część tej opowieść. Przedostatnia. I jednocześnie przedostatnia część
dyżuru Rama V nad serią. Co dalej? Tom Taylor zajmie się „Detective Comicse”,
ale wtedy DC przejdzie reformę, startując z inicjatywą All In, w ramach której
wydawane teraz będą serie i… no i o tym będzie innym razem. A teraz o tym nowym
„Nocturie”, bo fajny jest, naprawdę i wart uwagi, a to, co w nim najlepsze, to
rysunki od mało znanego w Polsce, ale doskonałego Jasona Shawa Alexandra.
Rodzina Orghamów
zatruła umysł Batmana demonem i przejęła władzę nad Gotham. Szubienica już
stoi, a Batman czeka na egzekucję. Czasu jest coraz mniej, a jedyną nadzieją na
ocalenie Mrocznego Rycerza pozostają Catwoman i drużyna jej sojuszników –
Cassandra Cain, Talia Al-Ghul, Poison Ivy, Azrael, Question, a nawet Mr. Freeze
i Two-Face.
Czy los Batmana
zależeć będzie od... rzutu monetą?
Ram V i Jason Shawn
Alexander we współpracy z Danem Wattersem, Liamem Sharpem, Christopherem
Mittenem, Casparem Wijngaardem i innymi twórcami prowadzą Batmana ku
przepaści... i poza nią – w niepokojącą, niezapomnianą podróż.
To, co w tym runie jest najlepsze można opisać w dwóch
punktach w zasadzie. Pierwszy z nich to fakt, że dostajemy tu jedną, długą, ale
jasno określoną opowieść. Miał pomysł, rozpisał go, stworzył sporą sagę i
nieźle mu to wyszło. I tu dochodzi ta druga kwestia, czyli pójście w klimaty
miejskiej legendy pomieszanej z horrorem. Kiedy rzecz bliższa jest temu
pierwszemu, robi większe wrażenie, kiedy idzie w to, co niezwykłe, już mniej mi
podchodzi, ale na szczęście jako całość daje radę.
Fajnie tu V stawia na swoiste dobijanie Batmana, męczenie
go, wykańczanie. Na tym budowana jest akcja, która kojarzy się z „Trybunałem
sów” i tym podobnymi historiami i chociaż nie jest tak dobra, jak one, dzięki
odpowiedniemu tempu, sporej ilości bohaterów i klimatowi, naprawdę daje radę i
pozwala fanom po prostu dobrze się bawić czytając kolejne odcinki, układające
się w wielką całość. Nie oszukujmy się jednak, większa w tym zasługa
rysowników, którzy robią kawał dobrej roboty, a wspomniany Alexander po prostu
wymiata.
Tylko zobaczcie, jak to wygląda. Mroczna kreska, nieco
wypaczona, ale realistyczna, pełna genialnego operowania światłem i cieniem i
samą czernią także. Grafiki są wyraziste i nastrojowe, mają w sobie klimat
filmów Burtona, coś z niemieckiego ekspresjonizmu i po prostu piękno. Reszta
rysowników nie dorasta mu do pięt, ale oni nie są ważni, bo dla Alexandra warto
po album sięgnąć. Więc jeśli Gacek do jednak bohater dla Was, sięgnijcie po
całą tą „Nokturnową” opowieść. Błyskotliwa ani odkrywcza nie jest, ale to kawał
solidnego superhero pomieszanego z horrorem i wypada naprawdę przyzwoicie i
przyjemnie.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz