wtorek, 10 marca 2020

Lucky Luke. Most na Missisipi. Tom 63 Morris, Jean Leturgie i inni...





Lucky Luke, jego sarkastyczny koń, bracia Daltonowie i reszta ferajny lata temu wpisali się w pewien obraz życia na Dzikim Zachodzie i dzisiaj trudno znaleźć bohaterów równie pozytywnych, co zakręconych. Duża tu zasługa Morissa, czyli twórcy całej serii komiksów, która doczekała się także licznych adaptacji, czy to filmowych, czy serialowych. Po śmierci twórców seria nadal jest kontynuowana.
A ja tym razem sięgnąłem po tom zatytułowany „Most na Missisipi”.

O komiksie możemy przeczytać, że:
Lucky Luke zostaje poproszony o pomoc we wzniesieniu niezwykle ważnej budowli – pierwszego mostu na szerokiej rzece Missisipi, której rwące wody utrudniają komunikację między wschodnią a zachodnią częścią Stanów Zjednoczonych. Samotny Kowboj nie zna się na stawianiu mostów, lecz jest specjalistą od rozprawiania się z przestępcami, a szybko okazuje się, że właśnie oni są główną przeszkodą w realizacji zleconego przez amerykański rząd projektu…



Jak w wielu poprzednich tomach, tak i tutaj przewijają się postacie historyczne, które spotykają Lucky Luke’a. Tym razem jest to prezydent Grant, a także słynny konstruktor James Eads, który rzeczywiście zbudował słynny most na Missisipi, a który otwarto w 1874 roku. Tak że czytając te komiksy, nie tylko dostajemy zabawną historie, ale i dowiadujemy się czegoś z historii. Co do Eadsa, zabawnie wygląda scena w której poucza on samego Eiffela, że wieża powinna nie być z drewna, tylko raczej ze stali, bo „materiałem przyszłości jest stal”. Możemy także dowiedzieć się, jakim skutecznym środkiem jest formalina, w starciu z aligatorami. Polecam zatem uwadze wszystkie tomy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Universum DC według Neila Gaimana

Gaiman i superhero. Wydaje się, że nie po drodze, ale czasem coś tam w główny nurcie zrobi. A to, co zrobił, przynajmniej dla DC, zebrano w ...