niedziela, 17 marca 2019

Noc bez gwiazd Peter F. Hamilton


Rozpoczynając podbój Kosmosu od samego początku liczyliśmy na jakieś ekscytujące odkrycia, które na zawsze odmienią nasze postrzeganie wszechrzeczy.
Nieznane cywilizacje, zaginione miasta na innych planetach, fascynujące technologie. Niestety rzeczywistość okazała się prozaiczna i bez zbytnich sukcesów. A przynajmniej takich, które by zmieniły nasze postrzeganie nas samych jako pępka wszechświata. Na szczęście pisarze science fiction mają pole do popisu. Ich ogranicza tylko własna wyobraźnia, a ta-jak wiadomo jest bezgraniczna. Szczególnie gdy mogą wprowadzić w życie ludzi jakąś bezwzględną rasę, która istnieje tylko po to, aby pognębić ludzkość, a czasem i resztę wszechświata. „Noc bez gwiazd”, to nowość – stanowiąca drugi tom cyklu Kroniki Upadłych. Po pierwszej części dość długo czekałem na ciąg dalszy – i oto jest.

O książce możemy dowiedzieć się że:

Przez stulecia więziona w Pustce, planeta Bienvenido wraz z jej mieszkańcami, zarówno ludźmi jak Upadłymi, została wyrzucona w zwykłą przestrzeń.
Jednak ocaleni znajdują się miliony lat świetlnych od Wspólnoty, która nawet nie wie o ich istnieniu. Gdy obie rasy zamieszkujące planetę rozpoczynają śmiertelną walkę o jej wyłączne posiadanie, ludzkość wydaje się skazana na klęskę, pomimo pomocy tajemniczej Anielskiej Wojowniczki, dysponującej niedostępnymi dla ludzi zdobyczami techniki Wspólnoty. Jednak w trakcie rutynowego lotu kosmicznego major Ry Evine bezwiednie uwalnia przetrzymywany przez Upadłych statek, który awaryjnie ląduje na Bienvenido, przynosząc ludzkości nadzieję na przetrwanie: niezwykłe dziecko. To dziecko nie tylko dorasta w błyskawicznym tempie, ale posiada wiedzę i umiejętności znacznie przekraczające te, jakimi dysponują ludzie mieszkający na Bienvenido. Tropione przez Upadłych i ludzi, jest ogniwem łączącym zapomnianą przeszłość i wspaniałą przyszłość, będącą już niemal poza zasięgiem…
Zachęcam do lektury.

Jeśli ktoś się waha sięgnąć po tę - dosyć obszerną - książkę, to mogę od razu zapewnić, że jest równie dobra jak część pierwsza, albo nawet lepsza. Taka space opera, która pokazuje nam walki międzygwiezdne, ale nie tylko. To także zniszczone światy, na których nic nie przetrwało, bo ich mieszkańcy dokonali samozagłady, albo interesujące obce rasy, które nie zawsze są wrogo nastawione. Terraformowanie obcych światów, na których prawie nic nie chce rosnąć oprócz bananowców i o wiele więcej.

Jedna z najlepszych powieści SF, jakie czytałem ostatnio. Bohaterowie, walka o przetrwanie – niby wyświechtane tematy, ale podane porywająco. Jeśli zacznie się czytać, to ani się czytelnik nie obejrzy, a jest na ostatniej stronie. A dodatkowo pamięta co przeczytał. A nie o każdym słowie pisanym można to powiedzieć. Może zbyt dużo tu słów, których znaczenie nam umyka, ale w końcu jest to odległa przyszłość. Być może przyjdzie czas na zrozumienie...

taniaksiazka.pl


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UnOrdinary. Tom 1 Uru-chan

 "Un Ordinary". Powieść graficzna. Taka kolejna próba przeniesienia mangowych schematów na grunt komiksów z innych krajów. Francuz...