piątek, 1 lutego 2019

Daredevil. Tom 1 Frank Miller, David Michelinie i inni...


/EGMONT POLSKA/

Daredevil zaistniał w wyobraźni czytelników już w 1964 roku, za sprawą Stana Lee i Billa Everetta.
Jak się dowiedziałem, chciano stworzyć postać, która miałaby jakąś znaczącą wadę-w tym przypadku-bohater jest niewidomy. Obawiano się reakcji osób z podobnym problemem, jednak ich opinie były więcej niż pozytywne. Murdock, który jest od dzieciństwa niewidomy pracuje jako adwokat, w najgorszej dzielnicy NY, zwanej Hell Kitchen, a nocami walczy z przestępczością w stroju diabła. Mimo utraty wzroku, nic nie wskazuje na to że jest w jakimś stopniu niepełnosprawny, bowiem jego zmysły są bardzo wyostrzone, a typowa biała laska, to także niezłe narzędzie do walki wręcz. Daredevil przede wszystkim planuje zemścić się na zabójcach swojego ojca-boksera. Z różnym skutkiem mu to wychodzi, w zależności kto akurat pisał scenariusz do jego przygód.
A sama postać zyskała na tyle popularności, że także film upomniał się o tego bohatera. Że o serialu nie wspomnę. Swoją drogą całkiem ciekawy ten serial, przynajmniej dla mnie.
A wracając do komiksu, w moje ręce wpadł niedawno pierwszy tom serii o Murdocku, który stworzył sam Frank Miller.

A o czym opowiada ten komiks?
Z okładki możemy dowiedzieć się że:

Bullseye marzy o pozbyciu się Daredevila. Żeby zwabić go w pułapkę, wykorzystuje Slaughtera. Czy jednak Nieustraszony da się nabrać? A może Bullseye ma jeszcze jakiegoś asa w rękawie? Poza tym Daredevil mierzy się z Hulkiem, nieustannie poszukującym Roberta Bannera. A co najgorsze – błyskotliwy dziennikarz śledczy Ben Urich ma coraz poważniejsze podejrzenia dotyczące tajnej tożsamości Matta Murdocka. Czy znany adwokat zdradzi mu swój sekret?  Zachęcam do lektury.

Słowem podsumowania. Jako, że jestem po lekturze poprzednich tomów z przygodami Daredevila, których nie tworzył Miller, mam mieszane odczucia. Rozumiem, że ten album powstał trochę wcześniej. Jest rysowany bardziej „komiksowo”, a same przygody są przedstawiane w stylu lat pięćdziesiątych, kiedy narrator zwracał się do czytelnika aby na przykład nie obawiał się o swojego bohatera, bowiem jakaś sytuacja sprawi że wyjdzie on cało z danej sytuacji. Czytając ten komiks czułem się jakbym uczestniczył w jakiejś relacji na żywo.
Mogę nawet wymienić scenę, bądź sceny, które szczególnie przypadły mi do gustu. Są to oczywiście potyczki Murdocka z Hulkiem - jego zagubienie i przemiana w Bannera. Są to plansze które szczególnie zwróciły moją uwagę.



Co do całości, uważam że wszystko przedstawione tutaj jest nieco chaotycznie i niekiedy miałem problem z nadążaniem za poszczególnymi zwrotami akcji. Być może problem tkwi w dużym nagromadzeniu tekstu, który dodatkowo jest dosyć drobny. Ale może tylko mi to przeszkadzało. Nie pozostaje mi nic innego jak polecić pierwszy tom ten klasycznej już opowieści. Z lekkimi wyjątkami opowieść zasługuje na uwagę.

Komiks w twardej oprawie do nabycia na stronie wydawnictwa Egmont Polska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Universum DC według Neila Gaimana

Gaiman i superhero. Wydaje się, że nie po drodze, ale czasem coś tam w główny nurcie zrobi. A to, co zrobił, przynajmniej dla DC, zebrano w ...