Każdy twórca biorący się za jakąś kultową, ciągnącą się latami serię, zawsze stara się zrobić dwie rzeczy: zabawić się konwencją i motywami kultowych historii oraz wprowadzić coś swojego, co pozwoliłoby mu zostać zapamiętanym na dłużej. Zdarsky te dwie pieczenie stara się upiec na jednym ogniu niniejszej opowieści i nieźle mu to wychodzi.
Batman budzi się w nieznanym Gotham. Przemierza ulice świata, w którym nie istnieje ani Mroczny Rycerz, mogący go uratować, ani Joker, mogący mu zagrozić... A przynajmniej tak mu się wydaje. Tajemnicza postać znana jako Red Mask rządzi tym miastem i chce śmierci Bruce’a Wayne’a! Gdy Tim Drake szuka Batmana w multiwersum, szaleństwo człowieka w czerwonej masce zaczyna zagrażać nie tylko Zamaskowanemu Krzyżowcowi, ale także celowi jego życia!
Batman budzący się w Gotham, które nie jest Gotham, jakie znał? Nic z tego, co go definiowało, nigdy się nie wydarzyło? Nie ma wrogów, których znał, brakuje tylu elementów, które do tworzyły? Standard. Właściwie ile to już było razy, kto to wie. Nie tylko w Batmanie, bo to stały motyw superhero, ale w samym Gacku w ostatnich latach pojawił się parę razy (nie będę mówił gdzie, bo niekiedy to ważny element historii i tego, co z niej wynika, ale chociażby taki „Ostatni rycerz na Ziemi” jest na to doskonałym przykładem, a nie jedynym). Teraz, ten motyw znany głównie z elseworld, wraca w głównej serii i nieźle jest, acz nie jest to coś, co by powaliło na kolana.
Fabularnie jest dobrze wykonana, ale typowa robota, z nowym wrogiem na czele. Kreacja postaci, jak i cała reszta, jest rzetelna, ale znajoma: ot posklejano tu kilka batkowych motywów, ale sami musicie to odkryć. Akcja dobra, dialogi przyjemne, tempo dobre. Czyta się to szybko i przyjemnie, większych zaskoczeń nie ma, ale zawodu też. Bardzo ładna szata graficzna dopełnia całości, podkręcając klimat i wrażenia. A wydanie, jak zwykle staranne i bez zarzutów, stanowi kropkę nad „i”.
W skrócie: fani będą zadowoleni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz