Ta historia na polskim rynku debiutowała dokładnie ćwierć wieku temu, w czasie trudnym dla Batmana i amerykańskiego komiksu w naszym kraju w ogóle. TM-Semic rok wcześniej zlikwidowało większość regularnych serii, w tym przygody Człowieka Nietoperza, nowe komiksy nie ukazywały się w terminie, a losy wydawcy były coraz bardziej niepewne. I wtedy nagle pod koniec 1999 roku do kiosków trafił ten tom. Bez większego szumu, bez wielkich słów, a te mu się należały, bo to jeden z najlepszych Batmanów nie tylko jakie wypuściło TM-Semic, ale i jeden z najlepszych w ogóle i nawet w tak okrojonej formie, w jakiej zagościł na rynku po raz pierwszy. A teraz powraca, po raz kolejny i po raz kolejny w pełnym wydaniu – TM-Semic wycięło dobre jedną trzecią materiału… - i w pięknej edycji.
Tuż przed Halloween dochodzi do serii porwań dzieci, które uciekły z domu. Jednym z nich jest adoptowana córka Gordona, Barbara. Batman wyśledza sprawcę, Szalonego Kapelusznika, ale postrzelony przez niego w głowę, zaczyna przeżywać koszmar. Walcząc ze wspomnieniami śmierci rodziców i fizyczną słabością, podejmuje się powstrzymania szaleńca. Ale to nie koniec jego problemów. Nie dość, że na jego drodze pojawi się też i Pingwin, to jeszcze nocą czeka go wizyta duchów, które na zawsze mogą odmienić jego krucjatę i jego samego.
„Batman: Halloween” znany jako „Batman. Nawiedzony Rycerz”, to wielkie dzieło, bez dwóch zdań. Inspirowane „Alicją w krainie czarów”, „Opowieścią Wigilijną” i opowieściami Franka Millera o Mrocznym Rycerzu , zachwyca właściwie na każdym kroku. Szczególnie tych, którzy kochają Batmana jako mrocznego, opętanego rządzą zemsty człowieka balansującego na granicy szaleństwa. Rewelacyjny scenariusz, który kontynuuje zaczęta przez Millera w „Roku pierwszym” dzieło przybliżenia nam demonów Bruce'a Wayne'a (dlaczego matka Bruce'a założyła do kina słynne korale, czemu Batman tak nienawidzi Kapelusznika...), stanowi kawał klimatycznego horroru / thrillera / kryminału, gdzie zgrane motywy zyskują nowe życie. Odpowiednie tempo akcji i znakomite uchwycenie charakterów postaci dopełnia całości w rewelacyjny sposób.
Do tego mroczne ilustracje Tima Sale'a, które po prostu genialnie oddają klimat Gotham. Ale Gotham mrocznego, niczym z kina noir, zasnutego dymami i mgłą, rozświetlonego blaskiem ognia i błyskawic. Nic dziwnego, że komiks pokochali czytelnicy (i to tak, ze stał się wstępem do kariery Jepha Loeba i Tima Sale’a, pozwalając im zrealizować jeszcze lepszą dylogię „Długie Halloween” / „Mroczne zwycięstwo”) ale też i krytycy, którzy umieścili go na liście 100 najlepszych komiksów w historii. Cudo. Kto jeszcze nie czytał, a komiks ceni sobie jako medium, niezależnie od występujących w nim postaci, niech jak najszybciej nadrobi ten błąd. Świetna rzecz, jeszcze lepsza w tym pełnym wydaniu. Idealna do czytania w Halloween, akurat na ćwierćwiecze premiery pierwszego rodzimego, niepełnego wydania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz