piątek, 4 października 2024

Hill House Comics. Lodówka pełna głów Rio Youers Tom Fowler



Był „Kosz pełen głów”, jest „Lodówka”. Też pełna czerepów. Świetny komiks Joe Hilla sprzed kilku lat doczekał się właśnie kontynuacji, co prawda już bez udziału tego pisarza, który swoim nazwiskiem sygnuje całą linię wydawniczą, ale nadal w bardzo przyjemny sposób podaną.


 


Mordercza kontynuacja przeboju Hill House Comics – „Kosz pełen głów”! Tajemniczy topór, który podczas huraganu z 1983 roku rozpętał pandemonium na Brody Island, od roku spoczywa na dnie zatoki, ale nic o takiej mocy nie może pozostać ukryte na zawsze. Calvin Beringer i Arlene Fields, para spędzająca wakacje na wyspie, poznaje mroczną stronę Brody Island, kiedy ich plażowanie kończy się odkryciem czegoś o wiele ostrzejszego niż morskie szkło.




 Stephen King. Znacie go, prawda? Z komiksem może jakoś się nie kojarzy, ale jednak – poza kilkoma adaptacjami jego powieści, na rynku opowieści graficznych pojawił się też z albumami do których pisał scenariusze. Tak samo jego syn, Joe Hill, też pisarz, też autor operujący podobnym stylem i tematyką, który komiksową serią „Locke & Key” dał prawdziwy popis, a potem stworzył własną linię wydawniczą z komiksowymi horrorami, do której stworzył dwie opowieści. Każda samodzielna, zamknięta… Aż do teraz, bo pierwsza z nich doczekała się właśnie kontumacji i…


 




No i mamy tu świetną rozrywkę, wartą polecenia wszystkim miłośnikom opowieści z dreszczykiem. Tak, jak Hill mocno czerpał z grozy typowej dla lat 80., podlanej współczesnymi motywami i nawiązaniami do prozy ojca, tak jego kontynuatorzy też pozostają w klimatach przedostatniej dekady XX wieku, tak dobrej dla horrorów. I fajnie im to wychodzi. Wiadomo, Hill zrobił to lepiej, nie przeczę, ale Rio Youers godnie podejmuje rękawicę i robi coś, co daje radę. Może to wszystko nie straszy, bo i poprzednie komiksy też nie straszyły – nie miały czym, akurat opowieści obrazkowe nie są w stanie tego robić, bo ani nie mają elementu zaskoczenia znanego z filmów, ani nie działają tak na wyobraźnię, jak powieści. Ale zadowalają atmosferą, akcją i puszczeniem oka do miłośników grozy. Po prostu dobra, bardzo fajnie zilustrowana w swej oszczędności i prostocie rzecz, którą warto poznać, jeśli czytaliście poprzedni tom. Dwa lata czekaliśmy na nowe horrory z tej linii wydawniczej, ale warto było.


 

Joker. Świat METIN AKDÜLGER, Brad Anderson i inni

 


Był „Batman: Świat” (jakieś trzy lata temu), czyli zbiór krótkich historii z Batmanem zrobionych przez twórców z całego świata i w realiach ich rodzimych stron, teraz jest „Joker: Świat”, czyli to samo, ale z uśmiechniętym bandziorem w roli głównej. I podobnie jest pod względem poziomu, czyli nieźle, czasem fajnie, acz nie zawsze w do końca spełniony sposób.


 


Co robi Joker podczas wakacji w Hiszpanii? W jaki sposób inspiruje naśladowców, tworząc swoje duplikaty w Czechach i Meksyku? Dzięki czemu kameruński Joker znajduje inspirację? Tylko najlepsi scenarzyści i rysownicy z rozmaitych krajów mogą udzielić odpowiedzi na te pytania. Przedstawiamy wyjątkowe historie obracające się wokół jednej z najbardziej fascynujących postaci w popkulturze.



 


Zasada jest taka sama: różni autorzy z różnych stron świata prezentują swoje wizje. Polskę znów reprezentuje Kołodziejczak i znów mam wrażenie, że jego historia jest mocno pretekstowa i wymyślona jakby na szybko. Reszta? Cóż, najlepiej wypadają tu dwa komiksy – Johnsa i Rubina, reszta jest raczej przeciętnymi ciekawostkami. Poza tym w odróżnieniu od poprzedniego tomu, tego z Batkiem, „Joker” nie ma artystów, których można by nazwać mistrzami. Ba, niewielu z nich jest znanych, poza wspomnianymi można jeszcze wymienić Faboka (no tego każdy fan DC kojarzy), Peraltę i… No właśnie, poza Miyagawa (ten od mangi o Supermanie) czy Gotou (manga „Joker”) są jakoś na naszym rynku kojarzeni, ale ledwie co i raczej przez fanatyków, niż fanów komiksów. I tyle. W skrócie: komiks ciekawostka. Rzecz dla wiernych fanów. Przyjemnie, różnorodnie zilustrowana, ale jako ogół raczej pretekstowa i pozbawiona prawdziwych perełek, chociaż nadal niezła.


Armada. Philippe Buchet, Jean David Morvan

 


Szósty tom „Armady” jest trochę okrojony, bo tym razem dostajemy tylko trzy albumy, ale niewiele to zmienia, bo sam komiks fabularnie i graficznie jak zawsze jest świetny. No i w końcu dogoniliśmy oryginalne wydanie. Navis zawsze staje po stronie słabych i prześladowanych, dlatego zajmie się rozwikłaniem sprawy lukratywnego przemytu istot ze świata dotkniętego katastrofą. Potem pozna ponurą tajemnicę swojej mocy natychmiastowego przechodzenia przez teleportale. A w końcu stanie przed szansą odnalezienia innych ludzi!

 


Armada” w tym tomie w zasadzie się domyka, ale też nie do końca. Wciąż zostaje nam tu parę pytań i kwestii, oraz zapowiedzi sporych wydarzeń na przyszłość. Co nie zmienia faktu, że dobrze jest, fajnie, że… No nie chcę tu za wiele zdradzać, ale Navis, jak zawsze pokazuje na co ją stać oraz, że niezmiennie pozostaje fajnie skrojoną bohaterką. Więc działa i robi to, co właściwe. A my z czytania o tym mamy kupę frajdy, bo jest i sensacyjnie, i przygodowo, i kosmicznie, i w stylu fantasy, to znów bardziej zaawansowanym technologicznie. Rozrywka jest udana, widowiskowa, dynamiczna, a jednocześnie ekipa sięga po elementy zaangażowane, jak tematyka migracji, wojna, wielka polityka, i równie wielkie korporacje, przez które cierpią ci mali. Czasem sztampowo, czasem typowo, ale jednak bardzo, bardzo fajnie.


 


Także graficznie. Bo ta kreska, te detale, całe to wykonanie robią wrażenie, wpadają w oko, zachwycają. Rysunki są wyraziste, dopracowane, mimika postaci doskonała, różnorodność, barwne bogactwo ras, technik, światów… No super jest to wszystko na każdym poziomie i w każdym calu. I do tego ładnie wydane. Szkoda tylko, że Egmont nie zaczekał i nie wrzucił do albumu kolejnej części przygód Navis, ale cóż, jest, jak jest, a jest bardzo fajnie i chciałoby się więcej. W skrócie: „Armada” to wciąż jedna z najlepszych serii SF i mimo upływu czasu nadal nie traci na jakości.

Hill House Comics. Lodówka pełna głów Rio Youers Tom Fowler

Był „Kosz pełen głów”, jest „ Lodówka ”. Też pełna czerepów. Świetny komiks Joe Hilla sprzed kilku lat doczekał się właśnie kontynuacji, co ...