poniedziałek, 15 czerwca 2020

Superman. Rok pierwszy Frank Miller, John Romita Jr.




/EGMONT POLSKA/
Superman (jego alter ego – Clark Kent, urodzony jako Kal-El)  narodził się w czerwcu 1938 roku na łamach magazynu Action Comics. Przesłany na Ziemię przez swych rodziców, którzy chcieli go w ten sposób ocalić od zagłady, dorastał jako zupełnie normalny chłopak, powoli odkrywając swoje zdolności. A jest ich naprawdę wiele. Jako Superman umie latać, podnosi niesamowite ciężary, przenika wzrokiem ściany i o wiele więcej. Jako reporter Daily Planet, jest znakomitym dziennikarzem. Słabości ma niewiele, jak chociażby kontakt z kryptonitem, czyni go bardzo słabym. Superbohatera, powołali do życia Jerry Siegel i kilkoro innych twórców. Wzorowali się oni na paru osobach z życia publicznego, a także na swojej pracy w redakcji pewnej gazety. Bohater ten przeszedł tyle metamorfoz, że brakło by miejsca żeby to opisać. Można by rzec że ten album, to też jakaś alternatywa, bowiem twórca zupełnie na nowo przedstawił początkowy okres działalności kosmity. Zresztą tytuł mówi prawie wszystko - „Superman. Rok pierwszy”.

O komiksie możemy przeczytać, że:
Scenarzysta Frank Miller („Batman. Powrót Mrocznego Rycerza”, „Ronin”, „Sin City”) i rysownik John Romita Jr. („Iron Man”, „The Amazing Spider-Man”, „Kick-Ass”) włożyli cały swój niebywały talent w tę porywającą historię o próbach, które musi przejść młody Clark, aby odnaleźć swoje miejsce na świecie. Clark uczy się, jak zachować równowagę pomiędzy odpowiedzialnością wynikającą z posiadania supermocy a ich nieograniczonymi możliwościami. Jednocześnie kształtuje własne człowieczeństwo tak, jak robi to każdy z nas, a więc rozwijając relacje z innymi ludźmi.

Podsumowując. Komiks ten nie jest taki jakiego bym się spodziewał po samym Millerze. W gruncie rzeczy jest miejscami nudny i przerysowany, jakkolwiek to zabrzmi. Starając się przedstawić początki działalności Supermana stworzył zupełnie nową postać. Rozumiem zmiany, ale te niezbyt mi się podobały. To tak jakby napisać od nowa pewną święta księgę i wmawiać nam, że to jest wersja ostateczna. Rysunki są karykaturalne i brak im realizmu. Mimika nie przekonuje, twarze pozbawione są emocji i są puste. A wojsko jakoś nie pasuje mi do naszego bohatera. Może nie jest aż tak źle żebym odradzał lekturę, jednak mi czegoś zabrakło. Czego? Przekonajcie się sami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UnOrdinary. Tom 1 Uru-chan

 "Un Ordinary". Powieść graficzna. Taka kolejna próba przeniesienia mangowych schematów na grunt komiksów z innych krajów. Francuz...