wtorek, 14 stycznia 2020

1632 Eric Flint





Książki historyczne, jak wiadomo, można podzielić na dwie grupy: literaturę faktu i czystą fikcję. Istnieje jednak jeszcze jedna kategoria, w której fakty łączą się z zupełną fikcja, tworząc coś nowego. I właśnie tę ostatnią grupę reprezentuje niniejsze dzieło. Eric Flint połączył fantastykę z historią i stworzył książkę, którą można nazwać „co by było gdyby...”. A nosi ona tytuł „1632”.

O książce możemy przeczytać że:
Rok 1632. Sytuacja w północnych Niemczech jest tragiczna. Głód. Zaraza. Wojna religijna pustosząca miasta. Jedynie arystokracji udało się wyjść z tego niemal bez szwanku, dla chłopów śmierć jest niczym dar od Boga.
Rok 2000. Sytuacja w miasteczku Grantville w Wirginii Zachodniej jest świetna. Na ślub siostry Mike′a Stearnsa przybyło mnóstwo ludzi, w tym członkowie miejscowej sekcji Amerykańskiego Stowarzyszenia Górników. Zabawa trwa w najlepsze...
I NAGLE WSZYSTKO SIĘ ZMIENIA...
Gdy opada kurz, Mike rusza na czele grupy uzbrojonych górników, żeby sprawdzić, co się stało. Okazuje się, że drogę prowadzącą do miasteczka przecięto niczym mieczem. Po drugiej stronie rozgrywa się iście piekielna scena: mężczyzna wisi przybity do drzwi chaty, a banda ludzi w stalowych pancerzach napastuje jego żonę. Mike i jego ludzie wiedzą, co muszą zrobić. Wolność i sprawiedliwość w amerykańskim stylu wkracza w sam środek wojny trzydziestoletniej…



Słowem podsumowania. Powieść tą czytałem paręnaście lat temu i na tyle utkwiła mi w pamięci, że postanowiłem ją sobie odświeżyć. Wznowiono ten tytuł, więc nie pozostało mi nic innego jak po niego sięgnąć. A dzieje się wiele. Przede wszystkim – autor znakomicie ukazał połączeni dwóch, zupełnie odrębnych światów. Spokojne życie górników – o ile ich życie możemy nazwać spokojnym – zostało zakłócone przez coś, z czym wcześniej prawdopodobnie nikt nie miał do czynienia. A z drugiej strony, osobnicy pozbawieni prawie zupełnie udogodnień, spotykają kogoś, kogo z miejsca można oskarżyć o czary, bo dysponuje takimi zadziwiającymi urządzeniami. Ich spotkanie zapewne nie skończyło się fajką pokoju. Ale to pozostawiam do odkrycia czytelnikom. Świetna, wciągająca od pierwszej strony publikacja. Nic nie straciła ze swojego uroku, bo często jest tak że coś dobrze zapamiętane rozczarowuje. A tutaj tak nie jest. Od razu jesteśmy rzuceni w wir wydarzeń i przynajmniej w moim przypadku tak było, nie odłożyłem tej powieści, dopóki jej nie przeczytałem. Polecam, bo warto. Miejmy nadzieję, że wydawca pokusi się i wyda kolejny tom.

tania ksiazka.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UnOrdinary. Tom 1 Uru-chan

 "Un Ordinary". Powieść graficzna. Taka kolejna próba przeniesienia mangowych schematów na grunt komiksów z innych krajów. Francuz...